Oto transfer sezonu w Wiśle Kraków. Szokująca statystyka z Europy. A przyszedł za frytki
Wśród piłkarzy krakowskiej Wisły chyba tylko Angel Rodado zebrał w tym sezonie więcej pochlebnych ocen niż Rafał Mikulec. Boczny obrońca “Białej Gwiazdy”, który na Reymonta trafił przed rozpoczęciem obecnej kampanii, okazał się transferowym strzałem w dziesiątkę.
Mało kto przewidziałby latem 2024 roku, że z dość sporego grona nowych nabytków to właśnie Rafał Mikulec okaże się największym wzmocnieniem Wisły Kraków. Dziś to jednak fakt. 27-letni obrońca, grający głównie na lewej flance, choć prawonożny i właśnie z tej strony czujący się ponoć lepiej, zawodzi rzadko. Zdecydowanie częściej zbiera za swoje występy bardzo pozytywne noty.
“Biała Gwiazda” za około 50 tysięcy złotych wyciągnęła go z Resovii, w której spędził kilka dobrych lat. Najpierw jeszcze na drugoligowych boiskach, potem szczebel wyżej. Już wtedy pokazywał, że jest wyjątkowo uniwersalny. Grał na lewej i prawej stronie obrony, ale czasami pełnił nawet rolę skrzydłowego czy środkowego pomocnika. W tamtym okresie Mikulec, pytany o to, jaką pozycję chciałby zająć, mógł zatem śmiało cytować Józefa Oleksego - wszystko jedno, wszędzie mnie potrzebują.
Wrzucony na głęboką wodę
Początki pod Wawelem były dla gracza urodzonego w Przemyślu słodko-gorzkie. Zaliczył co prawda udany debiut w meczu eliminacji Ligi Europy z kosowskim Llapi, ale potem trochę zderzył się ze ścianą, gdy “Biała Gwiazda” wpadła na zdecydowanie mocniejszych rywali. Piłkarze Rapidu Wiedeń wrzucili go w stolicy Austrii na solidną karuzelę, potem w Krakowie robili to też gracze Cercle Brugge. W obu przypadkach Wisła traciła po sześć goli i w defensywie, jako całość, wyglądała katastrofalnie. Mikulec był co prawda tylko jednym z trybików pokiereszowanej maszyny, ale musiał się nasłuchać. Że się nie nadaje. Że to nie jego poziom.
I ok. Może faktycznie tak duży przeskok momentami trochę go przerastał. Gołym okiem było widać, że ma problemy z piłkarzami wartymi po kilka, a nawet i kilkanaście milionów euro. Co natomiast ciekawe, inne wnioski można mieć po przejrzeniu kilku statystyk. Jedna z nich zrobiła ostatnio okrążenie po serwisie X. Maciej Skucha zauważył bowiem, że Mikulec w tym sezonie Ligi Konferencji (oraz ich eliminacji) jest zawodnikiem numerem jeden pod względem wygranych pojedynków w defensywie.
Nikt nie gra tak dużo
27-latek piłkarzem naprawdę jakościowym okazał się natomiast, co dla Wisły zdecydowanie ważniejsze, przede wszystkim na boiskach pierwszoligowych. Tamtejsze realia poznał już wcześniej. Nie musiał, jak wielu piłkarzy ściąganych z innych krajów czy rozgrywek, miesiącami zaznajamiać się z folklorem zaplecza Ekstraklasy. Od razu wiedział, z czym to się je.
Póki co były gracz Resovii ma przy Reymonta abonament na grę. Od początku sezonu opuścił tylko dwa mecze, w obu przypadkach przez pauzy za żółte kartki. Licząc wszystkie rozgrywki, aż 32 razy wychodził w pierwszym składzie. Ma też w nogach najwięcej minut spośród wszystkich piłkarzy Wisły (3302).
Sporo przebłysków Mikulec notował już jesienią, gdy grał naprawdę odważnie w ofensywie i - zazwyczaj, bo nie zawsze - pewnie w tyłach. Dopiero jednak po kilku miesiącach do swojego repertuaru zaczął dokładać także liczby. Najpierw w Siedlcach ustrzelił dublet, potem zaliczył swoje premierowe asysty w starciach ze Stalą Rzeszów i Miedzią Legnica, a po zimowej przerwie jeszcze bardziej rozwiązał worek ze zdobyczami.
- asysta z Ruchem Chorzów,
- asysta z Górnikiem Łęczna (przy zwycięskim golu),
- zwycięski gol z Wartą Poznań,
- asysta z Chrobrym Głogów,
- otwierający wynik gol z Odrą Opole.
Łącznie Mikulec uzbierał więc w tym sezonie cztery trafienia i pięć asyst. Wynik w przypadku bocznego obrońcy przyzwoity, pewnie jeszcze do podreperowania. W oczy rzuca się natomiast ostatni wzrost formy 27-latka. Trzy poprzednie występy kończył on z bezpośrednim udziałem przy którejś z bramek Wisły. Idealnie odpowiedział tym samym na krytyczne (i zasłużone) głosy po meczu w Legnicy, bo trzeba przyznać, że akurat tam rozegrał chyba swój najsłabszy mecz po przenosinach pod Wawel.
Pauza w idealnym momencie?
O tym, jak dużą wartością dla “Białej Gwiazdy” jest właśnie Mikulec, kibice mogli przekonać się też w miniony weekend podczas starcia z Pogonią Siedlce, gdy podstawowy lewy defensor musiał akurat pauzować za kartki. Zastąpił go Giannis Kiakos, który wyglądał na murawie bardzo niepewnie. Nie dawał tyle w ofensywie, a i w tyłach był pogubiony. Szybko dostał kartkę, potem pachniało kolejną.
Mikulec “wyczyścił się” natomiast w meczu z ostatnią drużyną w tabeli, dzięki czemu teraz nie musi drżeć o pauzę w którymś z kluczowych spotkań sezonu. A Wisła, która wygrała już pięć razy z rzędu, zaczyna akurat okres zdecydowanie bardziej wymagających rywalizacji. Na początek, już w piątkowy wieczór, wyjazdowe starcie z Bruk-Betem. Ewentualne zwycięstwo nie tylko zbliży “Białą Gwiazdę” do gry w barażach, ale nawet pozwoli marzyć o tym, że awans uda się jeszcze wywalczyć bezpośrednio. Porażka może natomiast skomplikować sytuację ekipy prowadzonej przez Mariusza Jopa, bo za plecami piątej obecnie siły Betclic 1 Ligi zrobiło się tłoczno.