Mógł odejść, Flick zrobił z niego lidera. Fenomenalne odrodzenie gwiazdy Barcy. Jest jeden problem

Mógł odejść, Flick zrobił z niego lidera. Fenomenalne odrodzenie gwiazdy Barcy. Jest jeden problem
OLA NEWS/SIPA / pressfocus
Mateusz - Jankowski
Mateusz Jankowski27 Mar · 09:50
“Wehikuł czasu to byłby cud…” - śpiewał Ryszard Riedel. FC Barcelona potrzebowałaby tej maszyny, aby odmłodzić jednego ze swoich liderów. Inigo Martinez jest po prostu zbyt dobry, aby za rok czy dwa opuścić stolicę Katalonii.
Do Barcelony trafił o kilka sezonów za późno. Inigo Martinez od dawna potrafił bowiem utrzymać bardzo solidny poziom. Problem w tym, że jego gra w Athletiku nieszczególnie przykuwała uwagę całego świata. Nie oszukujmy się, te dwa kluby znajdują się na dwóch różnych biegunach pod względem powszechnego zainteresowania. Gdyby np. Unai Simon zamienił dziś San Mames na Estadi Montjuic, zapewne w ciągu paru miesięcy zostałby uznany za jednego z czołowych bramkarzy. Na razie musi jednak po cichu pracować na swoją renomę. Z Inigo było podobnie.
Dalsza część tekstu pod wideo
Już w 2017 roku środkowy obrońca miał znajdować się na celowniku “Barcy”. Niedawno katalońska prasa przypomniała, że Ernesto Valverde chciał, aby to właśnie ten zawodnik był jego pierwszym wzmocnieniem na Camp Nou. Historia potoczyła się zupełnie inaczej. Katalończycy zaufali wtedy Samuelowi Umtitiemu, a Martinez dokonał “zdrady”, zamieniając Real Sociedad na Athletic. Dopiero po pięciu następnych latach, kiedy jego umowa w Bilbao wygasła, zasilił szeregi “Blaugrany”. Wydawało się, że ten pociąg już odjechał, że 33-latek co najwyżej dorobi do emerytury. A jednak dziś jest fundamentalną postacią drużyny Hansiego Flicka.

Szef

Inigo Martinez od kilku miesięcy dosłownie dyryguje defensywą Barcelony. Obserwując spotkania, widać, że to on odpowiada za koordynację całej formacji, często gestykuluje, pokazuje kolegom, jak mają się ustawić. Przede wszystkim decyduje, kiedy zespół ma zakładać słynne już pułapki ofsajdowe. Zwykle jako pierwszy wybiega do przodu, skracając grę i wpuszczając napastników na spalonego lub wręcz przeciwnie, cofa się na pozycję, czując, że w tym właściwym momencie trzeba zagrać głębiej. Do tego sprawdza się jako kapitan bez opaski. Dobre interwencje kolegów w obronie celebruje równie energicznie, jak własne gole. Posiadanie stopera z takim doświadczeniem, charakterem i umiejętnością czytania gry jest zbawieniem dla “Blaugrany”. Szczególnie, że formację obronną tworzą jeszcze 18-letni Cubarsi, 21-letni Balde i 26-letni Kounde. Oni wszyscy potrzebowali starszego mentora, boiskowego przywódcy, który wyznaczy kierunek gry.
- Nasza gra w defensywie była bardzo dobra. Nie zapominajmy o jednym zawodniku, Inigo Martinezie. Po raz kolejny zaprezentował się znakomicie - podkreślał Flick po październikowym triumfie 4:0 na Bernabeu. - Inigo jest jednym z liderów. Mamy bardzo młody zespół, więc to ważne, aby posiadać też tak doświadczonych zawodników. Jeśli będzie tak grał, na pewno jego umowa zostanie przedłużona. Nie zajmuje się sprawami kontraktowymi, moim zadaniem jest poprawianie zespołu. Ale chcę podkreślić, że w ostatnich miesiącach występy Inigo są znakomite - dodał trener w styczniu.
Można rzucać ogólnikami, ale jakość 33-latka przede wszystkim potwierdzają liczby. Portal Whoscored informował niedawno, że w tym sezonie Inigo średnio daje się przedryblować 0,06 razu na 90 minut. To najniższy wynik wśród regularnie grających stoperów w ligach TOP5. W defensywie wygrywa 69% pojedynków. Gra skutecznie, ale czysto, popełniając tylko 0,6 faulu na mecz. Dodatkowo trzeba podkreślić jego wkład w rozegranie piłki. Od dawna wiadomo, że obrońcy Barcelony najpierw muszą myśleć o podaniu, a dopiero później o bronieniu. Martinez w obu tych rolach sprawdza się bez zarzutu. Posłał 1701 podań w tym sezonie ligi hiszpańskiej, to drugi najwyższy wynik po Cubarsim, koledze z formacji. Wykonał też 192 progresywnych zagrań, więcej w lidze ma tylko Pedri (227). “Blaugrana”, jak za lat świetności, potrafi dominować z piłką przy nodze. A jej “piątka” jest jedną z twarzy tej pozytywnej zmiany.

Zaufanie ponad wszystko

Warto na chwilę się zatrzymać, aby przypomnieć transfery Barcelony w sezonie 2023/24. Ilkay Guendogan? Po roku odesłany z powrotem do City. Oriol Romeu? Po roku odesłany z powrotem do Girony. Joao Cancelo i Joao Felix? Było miło, ale się skończyło wraz z terminem wypożyczeń. Vitor Roque? Już zdążył wrócić do Brazylii. Ze wszystkich ściągniętych wówczas piłkarzy został dosłownie jeden. Inigo Martinez. Przy czym jego przyszłość w klubie też w pewnym momencie stanęła pod znakiem zapytania.
Miejmy na uwadze, że jego pierwszy sezon w Barcelonie wcale nie należał do udanych. Rozegrał tylko 1623 minuty, w bieżącym ma ich już 2898 minut. Za kadencji Xaviego miewał częstsze problemy ze zdrowiem, nie grał też tak pewnie. Przypomina się choćby dwumecz z Napoli, kiedy Osimhen przestawił go od niechcenia i strzelił gola. Bask nie był wówczas aż tak pewnym punktem. Latem w hiszpańskiej prasie spekulowano nawet na temat możliwego odejścia. Powyższe przykłady innych zawodników pokazują, że “Blaugrana”, jeśli coś jej się nie podoba, potrafi po zaledwie paru miesiącach pokazywać nowym nabytkom drzwi wyjściowe. Na szczęście Flick od początku wiedział, że wychowanek Realu Sociedad ma papiery, aby stać się integralną częścią jego kolektywu.
- Flick stawia sprawę jasno: Inigo i dziesięciu innych. Martinez w ciągu paru miesięcy przeszedł drogę od bycia "problemem" do rozwiązaniem. Kiedy Hansi przyszedł do drużyny, Bask nie był kluczowym elementem drużyny, grał nieregularnie, jego nazwisko widniało na liście możliwych odejść. Teraz stał się liderem defensywy Barcelony. Są tacy, którzy uważają go za najlepszego środkowego obrońcę w Europie. I mają ku temu powody - opisał Javi Miguel z dziennika AS.
- Czuję, że znajduję się w kapitalnym momencie kariery. Nie wiem, czy najlepszym, ale chcę kontynuować grę na takim poziomie. Poprzedni sezon nie był dla mnie łatwy, miałem problemy ze zdrowiem. Kiedy przygotowywałem się do tego sezonu, Hansi powiedział, że mi ufa i poprosił, abym został. Trener sprawił, że nabrałem pewności siebie - powiedział Martinez dla katalońskiego Sportu. - Jak muszą grać obrońcy u Flicka? Najważniejsza jest intensywność i skupienie na 200%. Pozostajemy w tylnej linii, ale wydajemy polecenia zawodnikom z przodu. Musimy być bardzo skoncentrowani, aby móc łapać rywali na spalonych. Gramy bardzo wysoko, ale podejmowanie ryzyka przynosi korzyści, więc będziemy kontynuować tę filozofię. Jako stoperzy musimy kierować całą formacją. Z kim jest najtrudniej? Balde bywa roztargniony, chociaż Julesowi też zdarzają się różne momenty. Ale cóż, funkcjonujemy bardzo dobrze i to jest najważniejsze - dodał.
Martinez otrzymał pakiet zaufania i wykorzystał go w najlepszy możliwy sposób. Od dłuższego czasu gra tak pewnie, że trudno wyobrazić sobie defensywę “Barcy” bez jego filtrujących podań lewą nogą, ofiarnych wślizgów i wytatuowanych rąk podnoszonych w geście triumfu. Kiedy Ronald Araujo wrócił do zdrowia, nie wskoczył do wyjściowego składu, ponieważ najzwyczajniej w świecie nie było za kogo. Stosowane przez Flicka zasady merytokracji sprawiają, że gra najlepszy, a nie ten, na którym np. klub mógłby potencjalnie najwięcej zarobić.
- Sekret naszej gry w defensywie? Chemia i trening. Ciągle pracujemy nad tym, aby jak najlepiej się rozumieć. Prawda jest taka, że tworzymy z Inigo bardzo dobry duet, chociaż świetnie czuję się też u boku Ronalda czy Erika Garcii - kurtuazyjnie przyznał Cubarsi w rozmowie z Ivanem San Antonio. - Duet Pau - Inigo zapewnia nam stabilność. Niełatwo jest być stoperem w naszym systemie. Oni wnoszą do drużyny bardzo wiele. W każdym meczu prosimy ich, aby byli maksymalnie skupieni i radzą sobie z tym bardzo dobrze - to już słowa Flicka.

To nie koniec

Wraz z rozwojem sezonu forma weterana zwyżkuje. W niedawnym dwumeczu z Benfiką starał się trzymać defensywę w ryzach po czerwonej kartce Cubarsiego. Tuż przed przerwą reprezentacyjną rozegrał bardzo dobre zawody z Atletico. Na Metropolitano posłał asystę, do tego 78 podań przy celności na poziomie 93%. Dołożył jeszcze sześć wybić, cztery przerzuty i siedem wygranych pojedynków. Potwierdził, że przedłużenie z nim umowy o rok kolejny było doskonałą decyzją.
- Wraz z rodziną jesteśmy bardzo szczęśliwi, mogąc pozostać w Barcelonie na kolejny sezon. To przyjemność być częścią najlepszej drużyny na świecie. Radzimy sobie bardzo dobrze i myślę, że jeśli utrzymamy ten poziom, to będziemy mieli szansę na zdobycie tytułów - skomentował.
Głównym problemem Inigo pozostaje wiek. W maju skończy 34 lata. Oczywiście to nie jest jeszcze czas, żeby kłaść się do piłkarskiego grobu, ale nie ulega wątpliwości, że znajduje się zdecydowanie bliżej końca kariery niż jej początku. Gdyby był o trzy, cztery lata młodszy, spokojnie mógłby podpisać kontrakt nawet do 2030 roku. Z perspektywy czasu wszystkie strony mogą delikatnie żałować, że nie przeszedł z Athletiku wcześniej. Ale lepiej późno niż wcale. Na razie Barcelonie pozostaje cieszyć się z tak sprawnie funkcjonującego duetu stoperów. Martinez potencjalnie mógłby być bardzo młodym, ale jednak ojcem Cubarsiego. Na razie robi wszystko, aby stać się ojcem sukcesów “Dumy Katalonii”.

Przeczytaj również