Oto najlepszy tercet ofensywny świata? Gwiazdy z PSG bije na głowę, jest skuteczniejszy niż całe kluby
Kiedyś wszyscy zachwycali się trójką Mohamed Salah - Sadio Mane - Roberto Firmino. Dziś tercet z “Anfield Road” przeżywa częściową modyfikację. Pierwsza dwójka dalej nie schodzi poniżej kapitalnego poziomu, ale trzeci klocek został wymieniony. Bez utraty jakości. Chyba nawet z korzyścią dla zespołu. Na Anfield z buta wszedł Diogo Jota i razem z Egipcjaninem oraz Senegalczykiem tworzy dziś jedną z najlepszych ofensyw świata.
Jeśli szykujesz się na oglądanie meczu Liverpoolu w tym sezonie, możesz być praktycznie pewny kilku kwestii. Padną bramki. Najpewniej w sporej liczbie. A na liście strzelców wyląduje przynajmniej jedno nazwisko z grona - Salah, Mane, Jota. Jeśli jeden ma akurat gorszy dzień (co zdarza się rzadko), odpowiedzialność weźmie na siebie drugi. Albo trzeci. Juergen Klopp może mieć jeszcze niewielki ból głowy związany z grą defensywną zespołu, ale już ofensywą kompletnie nie musi się martwić. Ta funkcjonuje jak w zegarku.
Tercet lepszy niż całe drużyny
“The Reds” w tym sezonie Premier League strzelili już 43 gole. Średnio nieco ponad trzy na mecz. Są pod tym względem oczywiście najlepsi w stawce, bo druga Chelsea trafiała 33 razy, a trzeci Manchester City 29. Różnica jest więc znacząca.
W takich porównaniach możemy iść jeszcze dalej. Jeśli wyodrębnimy jedynie bramki zdobyte przez Salaha, Jotę i Mane, będą oni mieli na koncie tylko jedno trafienie mniej (28) niż wspomniany Manchester City. Więcej natomiast od 17 pozostałych zespołów Premier League.
Ciekawie wygląda tu czołówka ligowych strzelców.
Mowa jedynie o meczach Premier League. Dodając liczne trafienia z Ligi Mistrzów, gdzie Liverpool jako jeden z trzech zespołów, obok Bayernu i Ajaksu, wygrał do tej pory wszystkie mecze, otrzymamy jeszcze dziewięć kolejnych goli strzelonych przez bohaterów tego tekstu.
Kosmiczna forma w ofensywie
Juergen Klopp stworzył prawdziwego potwora w ofensywie. Liverpool rozegrał już w tym sezonie na wszystkich frontach 21 spotkań. W każdym z nich zdobywał bramki. Tylko w jednym (!) był to jeden gol (1:1 vs Chelsea). Poza tym:
- 7x - dwa gole w meczu
- 7x - trzy gole w meczu
- 3x - cztery gole w meczu
- 3x - pięć goli w meczu
No dobra, ale skupmy się na ofensywnej trójce.
Czy był jakiś mecz w tym sezonie, gdy żaden z nich nie strzelił gola? Pomijając spotkania Pucharu Ligi Angielskiej, gdy Klopp oszczędzał całą trójkę, taka sytuacja zdarzyła się raz.
Poza tym wyglądało to tak:
1 mecz - Jota, Salah
2 - Jota, Mane
3 - Salah
4 - Salah, Mane
5 - Salah
6 - Mane
7 - żaden z nich nie grał
8 - Jota, Salah
9 - Salah, Mane, Salah
10 - Mane, Salah
11 - Salah, Mane
12 - Salah, Salah
13 - Salah, Salah, Salah, Jota
14 - żaden z nich nie grał
15 - Mane
16 - Jota, Mane
17 - nikt (vs West Ham)
18 - Mane, Salah, Jota
19 - Salah
20 - Jota, Jota
21 - Salah, Salah, Jota
A nie można zapominać także o Firmino, który nie poszedł przecież całkiem w odstawkę. Na początku sezonu grał nawet więcej niż Jota i też nie zawodził. Ma na swoim koncie sześć goli i jedną asystę. Cztery trafienia zaliczył w Premier League, co sprawia, że 32 z 43 goli Liverpoolu w lidze to zasługa piłkarzy grających w najbardziej ofensywnej trójce. Teoretycznie - jest to logiczne. W rzeczywistości mało który zespół ma aż tak skuteczny przód.
Najlepszy tercet w Europie? No prawie
Czy można więc powiedzieć, że tercet Salah - Mane - Jota jest dziś najlepszy na świecie? Rzućmy okiem na inne europejskie kluby z lig TOP5. Pod uwagę braliśmy po trzech najskuteczniejszych zawodników wybranego zespołu, niezależnie od pozycji boiskowej danego piłkarza (liga + europejskie puchary). Pamiętać należy natomiast, że nie każda drużyna występuje w ustawieniu z trójką z przodu. Ponadto, jeśli dwóch (lub więcej piłkarzy z trzeciej pozycji) miało na koncie tyle samo bramek, wybieraliśmy jednego z nich. Kilkanaście przykładów:
Lewandowski, Sane, Gnabry (Bayern) - 39 goli
Jota, Mane, Salah (Liverpool) - 37 goli
Benzema, Vinicius, Asensio (Real Madryt) - 32 gole
Immobile, Pedro, Anderson (Lazio) - 24 gole
Zapata, Pasalic, Ilicic (Atalanta) - 23 gole
Dżeko, Martinez, Correa (Inter) - 22 gole
Ronaldo, Fernandes, Greenwood (Manchester United) - 21 goli
Abraham, Pellegrini, El Shaarawy (Roma) - 20 goli
Haaland, Reus, Malen (Borussia Dortmund) - 19 goli
Osimhen, Insigne, Zieliński (Napoli) - 19 goli
Suarez, Correa, Griezmann (Atletico Madryt) - 18 goli
David, Yilmaz, Ikone (Lille) - 17 goli
Mbappe, Herrera, Gueye (PSG) - 17 goli / Mbappe, Messi, Neymar - 16 goli
Ibrahimović, Leao, Diaz (Milan) - 15 goli
Dybala, Morata, Chiesa - (Juventus) - 15 goli
Depay, Fati, Braithwaite (Barcelona) - 14 goli
James, Mount, Lukaku (Chelsea) - 13 goli
Znalazła się więc jedna skuteczniejsza trójka od ekipy z Liverpoolu. To oczywiście niesamowity Robert Lewandowski i spółka. W tym przypadku w postaci Leroya Sane i Serge’a Gnabry’ego. Który tercet zasługuje więc na miano tego najlepszego w tym sezonie?
Pod względem bramek - sami widzimy - Bayern. Asysty? Licząc tylko krajowe ligi oraz Ligę Mistrzów, bo tak najrozsądniej można porównać wspomnianych graczy, także minimalnie lepszy jest tercet z Monachium, który uzbierał w tym sezonie 11 decydujących podań. Salah, Jota i Mane mają ich 10.
To wszystko nie zmienia jednak faktu, że ofensywa “The Reds” to dziś postrach całej Europy. Juergen Klopp w tym sezonie nie musi mieć aż tak wielkiego bólu głowy, jeśli chodzi urazy w drużynie. Spokojnie może więc marzyć o powtórzeniu sukcesów z 2019 czy 2020 roku. “The Reds” to dziś jeden z głównych faworytów do triumfu zarówno w Premier League, jak i Lidze Mistrzów, choć jest też mały problem. W styczniu rozegrany zostanie Puchar Narodów Afryki, na który najpewniej pojadą Salah i Mane. A to może nieco skomplikować sytuację Liverpoolu.