Oto najlepszy obcokrajowiec w historii Ekstraklasy? Wiele na to wskazuje. "Gra życiówkę"

Oto najlepszy obcokrajowiec w historii Ekstraklasy? Wiele na to wskazuje. "Gra życiówkę"
Piotr Matusewicz / pressfocus
Jan - Piekutowski
Jan Piekutowski26 Feb · 15:46
Przez Ekstraklasę przewinęło się wielu doskonałych zawodników, którzy ekspresowo podbili serca kibiców. Jednym tchem można wymienić Kalu Uche, Vadisa Odjidję-Ofoe lub Stanko Svitlicę. Być może żaden z nich nie był jednak najlepszy. Być może tego najlepszego oglądamy właśnie teraz.
Wyróżniający się zawodnicy rzadko zostają w Ekstraklasie przez długie lata. Zazwyczaj w całej historii klubu pozostają jedynie nieco mglistym wspomnieniem okraszonym odrobiną magii. Inaczej jest w przypadku Jesusa Imaza. To piłkarz, bez którego niemożliwe wydaje się nie tylko rozmawianie o najnowszej historii Jagiellonii, ale całym dziedzictwie "Dumy Podlasia". Niebawem zaś pomnik - już teraz mający solidną konstrukcję - może stać się jeszcze trwalszy.
Dalsza część tekstu pod wideo

Nie na moment

Imaz trafił do Polski świeżo po nieudanym epizodzie w Cadiz. W 2017 roku dołączył do Wisły Kraków i już wtedy był wyróżniającą się postacią Ekstraklasy. Dla "Białej Gwiazdy", walczącej wówczas o czołowe lokaty, strzelił osiem goli i dorzucił trzy asysty. W wewnętrznej klasyfikacji kanadyjskiej wyprzedził go jedynie Carlitos, ówczesny król strzelców rozgrywek. Na tym jednak Imaz nie poprzestał, bo o ile jego rodak od razu przeniósł się do Legii Warszawa, o tyle Imaz w Krakowie został na kolejne pół roku. I znów prezentował się rewelacyjnie.
Tylko dzięki jego trafieniom Wisła wyrwała punkty Legii oraz Zagłębiu Sosnowiec, a nade wszystko pokonała Cracovię. Ekipa Macieja Stolarczyka zaskakiwała, osiągała wyniki, o których nikt wcześniej nie myślał. Jednocześnie jednak klub miał swoje poważne problemy. Sytuacja finansowa wyglądała fatalnie - po spłacie jednych zaległości pojawiały się kolejne. W pewnym momencie Imaz zaczął dość jasno mówić o transferze do innego zespołu.
- Przyszedłem do Wisły za darmo, za zero euro. Jeżeli teraz klub mógłby mnie sprzedać i na tym zarobić, byłoby to dobre rozwiązanie. Na pewno klub też będzie wypatrywać takiej opcji. Tym bardziej, że mój kontrakt z Wisłą wygasa z końcem sezonu. Jeżeli klub chce cokolwiek na mnie zarobić, to jest jedyny moment. Klub wie, jakie są moje oczekiwania, ja wiem, czego chciałby klub - przyznawał Hiszpan w rozmowie z Dziennikiem Polskim.
Z okazji skorzystała Jagiellonia, która stworzyła przedziwną, ale skuteczną strukturę transferu. Przypomnijmy, że o sprowadzenie Imaza walczył też Ferencvaros. Przegląd Sportowy opisywał wówczas, że "Duma Podlasia" zapłaciła 750 tysięcy euro, opłaciła pół pensji Łukasza Burligi, a do Krakowa wysłała Lukasa Klemenza, czym przekonała "Białą Gwiazdę". W zamian pozyskała zaś Hiszpana oraz Martina Kostala. Z perspektywy czasu jasne jest, że lepiej na tym ruchu wyszli białostoczanie. Nawet jeśli Kostal w nowej ekipie zawiódł, to Imaz stał się niekwestionowaną legendą. A taki status to rzecz zdecydowanie cenniejsza niż tych kilkaset tysięcy euro.
Imaz w Jagiellonii gra nieprzerwanie od stycznia 2018 roku, właśnie minęło mu siedem lat spędzonych na Podlasiu. O jego odejściu wspomniano wielokrotnie, w grze wymieniano kluby z Dubaju, a także APOEL i, trzymajmy się mocno, Lechię Gdańsk oraz Wieczystą. Na plotkach jednak zawsze się kończyło.
To właśnie odróżnia Imaza od innych obcokrajowców, którzy walczą o miano najlepszego w historii Ekstraklasy. Jeśli Vadis Odjidja-Ofoe troszkę zakochał się w Warszawie, to Imaz Białystok, ale i całą Polskę, zabrał do serca. Osiem lat w naszej lidze to więcej niż Stanko Svitlica czy Semir Stilić, a niemal tyle samo, co Manuel Arboleda. W wypadku Hiszpana licznik jednak bije dalej i nie zamierza przestać.

Długowieczny

W październiku 2024 roku doszło do kolejnego przedłużenia kontraktu Imaza. Poprzedni kończył się już po tym sezonie, nowy obowiązuje do połowy 2026 roku. Jeśli Hiszpan wypełni go w całości, to będzie grał w Ekstraklasie przez dziewięć lat. Bez trudu powinien więc przebić granicę 250 występów w lidze, co ugruntuje jego pozycję w TOP10, jeśli chodzi o obcokrajowców. Nie ten wynik jest jednak najważniejszy.
34-letni Imaz prezentuje się doskonale pod względem sportowym. Nie ma mowy o pustym śrubowaniu rekordów. Hiszpan pozostaje absolutnie kluczową postacią w drużynie Adriana Siemieńca, a w tym sezonie właściwie przechodzi samego siebie. Nie mamy nawet marca, a lider białostoczan strzelił 21 goli i zanotował dziesięć asyst we wszystkich rozgrywkach! To najlepszy wynik ze wszystkich graczy występujących w Ekstraklasie, nikt inny nie wykręcił double-double.
Biorąc pod uwagę wiek Hiszpana, mówimy o ewenemencie nie tylko w skali obecnego sezonu, ale generalnie historii polskiej piłki. Większość ikon spuszcza z tonu po 30. roku życia. Odjidja-Ofoe w sezonie 2018/19 miewał już spore problemy zdrowotne w Gencie, a w klasyfikacji kanadyjskiej zdobył osiem punktów. Stilić (2017/18) wyróżniał się w Ekstraklasie, ale w Wiśle Płock. Svitlica (2006/07) miał za sobą koszmarny epizod w Wiśle Kraków, Arboleda (2009/10) powoli przyrastał do ławki rezerwowych Lecha, Uche (2013/14) odbił się od Turcji i błyszczał w Katarze.
Na dobrą sprawę z Imazem konkurować może jedynie Radović. Tuż po 30. wyjechał z Polski do Chin, ale chwilę wcześniej wiódł prym w Legii, świetnie spisywał się w eliminacjach do europejskich pucharów. Po powrocie również szło mu doskonale, przynajmniej w pierwszym sezonie, gdy zdobył 13 bramek i zanotował 11 asyst. Wyraźny dołek złapał dopiero w dwóch kolejnych kampaniach. Znamienne jednak, że miał wówczas tyle lat, co Imaz obecnie. Hiszpan ma więc szansę jeszcze przegonić Serba, chociaż... w pewnym sensie już to zrobił. W Ekstraklasie strzelił łącznie 94 gole i dorzucił 31 asyst w porównaniu z 66 golami i 58 asystami Radovicia. Wynik gwiazdora Jagiellonii jest więc lepszy o jeden przy znacznie mniejszej liczbie rozegranych meczów.
- Biorąc pod uwagę wyszkolenie techniczne, statystyki, inteligencję boiskową i profesjonalizm... tak, jest to najlepszy zawodnik, z którym dzieliłem szatnie w Polsce - przekonuje nas Tomasz Kupisz, były gracz "Jagi".

Bezcenny

Wreszcie czynnik, którego zabraknąć nie może. Trofea. Ciężko zostać legendą, jeśli musisz opierać się wyłącznie na indywidualnych występach, jeśli całe twoje dziedzictwo zaklęte jest w golach i asystach. Przy Imazie takiej konieczności nie ma. Wręcz przeciwnie - to właśnie mistrzostwo zdobyte z Jagiellonią, oraz szansa na kolejny tytuł, prowokują do rozważania Hiszpana jako najlepszego obcokrajowca w historii Ekstraklasy.
- Wielokrotnie siadałem do tego zagadnienia i wybierając najlepszego obcokrajowca w historii, zawsze natrafiamy na jedną trudność, która jest nie do przeskoczenia. Bardzo trudno zestawić tych, którzy byli u nas krótko lub na chwilę i nas oczarowali, jak Kalu Uche czy Vadis, z tymi, którzy na długie lata związali się z naszą ligą swoje kariery. Imaz to przedstawiciel drugiej grupy i uważam, że jest o krok od wylądowania w gronie 5-7 piłkarzy, których w zależności od preferencji można postawić na czele takiego rankingu. Mistrzostwo z Jagiellonią mocno go do niego przybliżyło, bo dla mnie tytuł to w tym wypadku konieczność. Ale równie istotnym warunkiem jest też udana europejska przygoda, którą "Jaga" jeszcze ciągle pisze. A gdyby jeszcze udało się obronić mistrzostwo i/lub zdobyć Puchar Polski, to biorąc pod uwagę to, że Imaz gra w tej chwili swoją życiówkę, wszyscy jego zwolennicy mieliby naprawdę mocne karty - mówi nam Mateusz Rokuszewski, komentator Canal+.
Warto przy tym pamiętać, kogo Imaz do mistrzostwa poprowadził. Nie był to żaden ze stałych potentatów, ale Jagiellonia, która w poprzednich rozgrywkach zajęła dopiero 14. miejsce, miała cztery punkty przewagi nad strefą spadkową. Oczywiście, potencjał w zespole był spory, ale ostateczny triumf "Dumy Podlasia" należało traktować jako niespodziankę. To tak, jakby w tym sezonie Premier League po tytuł sięgnął Tottenham. Niby jakaś szansa jest, ale wiarę trudno dać.
W tym wymiarze Imaz stał się więc postacią absolutnie bezcenną dla Jagiellonii. W historycznych rozgrywkach bezpośrednio przyczynił się do zdobycia 13 punktów. Bez niego nie byłoby nie tylko remisu i wygranej z Legią, ale też drobnych i niezwykle ważnych punktów w starciach z Piastem, Puszczą czy Ruchem Chorzów. Bez Jesusa tego mistrzostwa po prostu by nie było.
Obecna Jagiellonia opiera się Imazie. Na jego znakomitym czytaniu przestrzeni, szukaniu wolnego miejsca na boisku, nienagannej technice, ciągłej gotowości do przyjęcia podania i idealnym ukrywaniu tego, że kondycyjnie zaczyna mieć pewne braki. Oczywiście, w pewnym momencie do rozstania dojdzie, ale trudno wyobrażać sobie, aby któraś ze stron mogła grać na niekorzyść drugiej. Te dwa byty zrosły się w futbolową jedność, zawdzięczają sobie wiele, być może wszystko.
Czy w innym klubie Jesus Imaz zostałby legendą? Czy gdyby nie Hiszpan, to Jagiellonia grałaby najlepszą piłkę w swojej historii? No właśnie.
- Będę grał tak długo jak zdrowie będzie mi na to pozwalało. Jeśli moje ciało i ambicja będą cały czas na to gotowe, jeszcze kilka lat przede mną. Czy Jagiellonia to mój ostatni klub? Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie dzisiaj, ale jeśli taki scenariusz by się wydarzył, nie mam nic przeciwko. Czuję się tu świetnie, moja rodzina jest szczęśliwa, miasto jest znakomite do życia - powiedział Imaz w rozmowie z Piłką Nożną.
Co po zakończeniu kariery? Dla Kupisza wymarzonym scenariuszem jest pozostanie Hiszpana w Jagiellonii, ale w innej roli. Sam 34-latek żartował niedawno, że mógłby zostać asystentem od ofensywy w sztabie Siemieńca.
- Myślę, że piłka jest bezlitosna i każdego zawodnika można zastąpić, więc będę musiał wyobrazić sobie Jagiellonię bez Imaza. Wątpię jednak w odejście przed końcem umowy. Moim marzeniem jest zdobycie przez niego podwójnego mistrzostwa, zakończenie kariery, a następnie wejście w struktury klubu. To byłoby optymalne dla białostockiego środowiska - podsumował dla nas czterokrotny reprezentant Polski.

Czy Jesus Imaz to najlepszy obcokrajowiec w historii Ekstraklasy?

  • Tak59.91%
  • Nie, Miro Radović13.44%
  • Nie, Vadis Odjidja-Ofoe12.98%
  • Nie, ktoś inny (napisz w komentarzu)13.67%

Przeczytaj również