"Jeśli nie on, to wiele osób się zdziwi". Oto faworyt numer jeden na trenera Chelsea
Chelsea chce kolejnych zmian. Nie jest na nie gotowa, ale ich chce. Klub ruszył już na poszukiwania nowego trenera po zwolnieniu Mauricio Pochettino, a tropy wiodą do nazwisk niekoniecznie z górnej półki. Faworyt wydaje się jeden, ale to niekoniecznie najlepszy wybór.
W miniony wtorek zarząd Chelsea podjął ostateczną decyzję o zwolnieniu Mauricio Pochettino. Dla fanów oraz zawodników "The Blues" był to wstrząs, czego wyrazem stały się wpisy w mediach społecznościowych (zerknijcie TUTAJ). Argentyńczyk walczył o posadę wcześniej, lecz wydawało się, że walkę tę wygrał. Zanotował w końcu rewelacyjny finisz sezonu, a jego drużyna uplasowała się na szóstej pozycji, zdołała przeskoczyć i Manchester United, i Newcastle United.
To jednak nie wystarczyło, aby Pochettino wypełnił przynajmniej bazową część swojego kontraktu. Pożegnano go po niespełna roku pracy.
Czas tego ruchu wywołał zdziwienie tym większe, że Chelsea nie ma dogranego bardzo mocnego nazwiska. O Massimiliano Allegrim nawet się nie wspomina, przed Jose Mourinho, Antonio Conte i Thomasem Tuchelem zamknięto drzwi (i słusznie). Według Fabrizio Romano działacze londyńskiego klubu chcą trenera młodego. To, wbrew pozorom, mocno ogranicza pole poszukiwań, jeśli skupimy się na postaciach realnych. Nie ulega przy tym wątpliwości, że na ten moment największe szanse ma Roberto De Zerbi. Ale czy to na pewno najlepszy wybór?
Enzo Maresca (Leicester City)
Włoch jest właściwie na początku swojej trenerskiej drogi, co nie jest szczególnym zaskoczeniem w prezentowanym zestawieniu. Enzo Maresca zaczynał w 2021 roku w Parmie, gdzie na poziomie Serie B poszło mu bardzo kiepsko. Po kilku miesiącach wrócił do Manchesteru City, pełnił tam funkcję asystenta Pepa Guardioli. Warsztat taktyczny podszkolił na tyle, że w 2023 roku sięgnęło po niego Leicester City. Klub, który musiał przedzierać się przez Championship, wybrał najlepiej, jak tylko mógł.
Zespól 44-latka złapał zadyszkę na finiszu sezonu, ale był to moment bardzo krótki. Nie wystarczył, aby "Lisy" zostały przeskoczone przez Ipswich Town, nie mówiąc już o reszcie stawki. Ostatecznie ekipa z King Power Stadium uzbierała 97 punktów, to drugi najlepszy wynik w ostatnich pięciu latach na zapleczu Premier League.
Ważnym jest, że Maresca ma wciąż ważną umowę i to do 30 czerwca 2026 roku. Leicester City nie zamierza puszczać go bez walki, przekonała się już o tym Sevilla, której zdecydowanie odmówiono.
Kieran McKenna (Ipswich Town)
O ile Enzo Maresca dysponował bardzo mocnym składem, o tyle Kieran McKenna awans do Premier League wyciągnął za kapelusza. Na awans Ipswich Town, będącego beniaminkiem poprzedniego sezonu, nie stawiał zupełnie nikt. Irlandczyk uczynił jednak ze swojego zespołu drużynie skrajnie niewygodną dla każdego rywala, a przede wszystkim konsekwentnie punktującą. Rywalizacja w Championship to maraton, a McKenna i spółka byli do niego bardzo dobrze przygotowani. Jeśli przegrywali, to nigdy dwa razy z rzędu.
Ostatecznie "Tractor Boys" mieli na koncie aż 96 punktów, co jest rekordem dla zespołu z drugiego miejsca w angielskiej drugiej lidze. 38-latek zdołał przy tym rozwinąć kilku młodych zawodników, zyskali głównie Leif Davies oraz Omari Hutchinson, który, swoją drogą, jest wypożyczony z Chelsea.
O młodego trenera "The Blues" musieliby się posiłować, na Portman Road trzyma go kontrakt ważny jeszcze przez rok. Co więcej, wydaje się, że McKennie bliżej jest do stopniowego rozwoju i przejęcia zespołu z nieco mniejszymi wymaganiami (Brighton?) lub przenosin na Old Trafford, gdzie ma rachunki do wyrównania.
Vincent Kompany (Burnley)
Trudno orzec, co jest w gościu, który z hukiem spadł z Premier League, ale coś być musi, skoro interesują się nim i Chelsea, i Bayern Monachium. "Die Roten" są przy tym bardziej zdeterminowani, legenda Manchesteru City stała się głównym faworytem do przejęcia schedy po Thomasie Tuchelu. Przypomnijmy - Vincent Kompany punktował w zakończonym sezonie ze średnią 0,63 na mecz. A teraz ma iść detronizować Bayer Leverkusen.
Jeśli jednak przyjmiemy nieco bardziej poważny ton, to trudno nie zrozumieć, że 38-latek odniósł już większe sukcesy niż wspomniani wcześniej Enzo Maresca oraz Kieran McKenna. W Championship 2022/23 jego Burnley zdobyło 101 punktów, w całej historii tych rozgrywek lepszych było zaledwie pięć zespołów. Ponadto Kompany ma też doświadczenie zebrane w ojczyźnie, pracę szkoleniową rozpoczął jeszcze w 2019 roku. Z Anderlechtem tytułów nie zdobył, ale zapewnił kwalifikacje do europejskich pucharów.
Michel Sanchez (Girona)
Z całej wymienionej tutaj szóstki Michel Sanchez niesie ze sobą największe ryzyko. Hiszpan nie jest sprawdzony na angielskim rynku pod żadnym kątem. Niemniej należy pamiętać o tym, że trenerzy z La Liga zwykle dość szybko i dobrze przystosowują się do warunków Premier League. Ostatnio pokazał to Andoni Iraola, który przecież był jednym z następców Michela w Rayo Vallecano.
Jednocześnie próżno oszukiwać się, że 48-latek byłby rozważany przez kluby pokroju Chelsea, gdyby nie jeden genialny sezon. Girona, prowadzona przez niego od 2021 roku, odpaliła z pełną mocą, była blisko wyprzedzenia FC Barcelony w ligowej tabeli. Wymowny jest przy tym fakt, że "Blaugrana" dwa razy z rzędu dostała łupnia w bezpośrednich meczach, przyjęła łącznie aż osiem bramek.
Pytanie, jak na ewentualne przejście Michela do "The Blues" zapatruje się City Football Group. Niewykluczone, że Hiszpan jest postrzegany jako ktoś, kto może zastąpić Pepa Guardiolę w perle bliskowschodniej korony. Prowadzenie ligowego rywala stoi w kontrze do takich założeń.
Roberto De Zerbi (bez klubu)
Jeśli to nie będzie nowy trener Chelsea, to wiele osób się po prostu zdziwi. Zbyt wiele elementów układanki pasuje do siebie. Najpierw Roberto De Zerbi ogłosił, że nigdzie się z Brighton nie rusza. Następnie ogłoszono zakończenie współpracy po sezonie 2023/24. Chwilę później doszło zaś do zwolnienia Mauricio Pochettino. Jakby tego było mało, kandydatura Włocha już wcześniej krążyła dookoła Stamford Bridge. Teraz 44-latek jest najbliżej takiej nominacji w całej swojej karierze.
Jednocześnie nie ma on pełnego poparcia ze strony fanów londyńczyków. Niespełna dwa sezony spędzone u sterów "Mew" pokazały, że De Zerbi prezentuje futbol piękny, ofensywny, ale bardzo często jednowymiarowy. Wynikało to ze stosunkowo słabej kadry Brighton, ale też niechęci szkoleniowca do zmiany założeń. Wolał przegrać, niż postawić na mniej wysublimowane środki wyrazu. Finalnie w tabeli przeskoczyło go Crystal Palace Olivera Glasnera. Niemniej Włoch wciąż ma szalenie mocną pozycję na rynku.
Thomas Frank (Brentford)
Kandydat najstarszy, ale też niezmiennie ciekawy. Duńczyk od 2018 roku odpowiada za wyniki Brentford, w gruncie rzeczy jest odpowiedzialny za zbudowanie tego klubu. Wcześniej zaś prowadził Broendby oraz młodzieżowe kadry swojej ojczyzny, chociaż nie odnosił tam porównywalnych sukcesów. Na angielskim podwórku Thomas Frank jest jednak marką.
Nie wystarczy spojrzeć na to, że "The Bees" kiepsko wypadli w poprzednim sezonie. Konieczny jest szerszy kontekst, a ten udowadnia, że bez 50-latka Brentford w ogóle nie byłoby w elicie. Doświadczony szkoleniowiec przebił się przez trudy Championship, a następnie w ściśle określonych warunkach poruszał na tyle sprawnie, że uczynił z drużyny solidnego ligowa. Londyńczycy przygotowują się do czwartych z rzędu rozgrywek Premier League, to wynik ponad oczekiwania.
Udało się przy tym opracować charakterystyczny styl i wypromować szereg piłkarzy z Olliem Watkinsem, Davidem Rayą oraz Ivanem Toneyem na czele. Doświadczenie w pracy z młodymi piłkarzami może być zaś dla Chelsea bezcenne, w końcu utalentowani gracze z rejonu Ameryki Południowej trafiają na Stamford Bridge hurtowo. Pamiętajmy też, że przed chwilą do "The Blues" trafił Bernardo Cueva, czyli człowiek odpowiedzialny za stałe fragmenty gry... Brentford.