Oto futbolowa bajka, której potrzebowaliśmy w 2020 roku. Świetny "Ted Lasso" bije rekordy popularności

Oto futbolowa bajka, której potrzebowaliśmy w 2020 roku. Świetny "Ted Lasso" bije rekordy popularności
screen youtube z serialu "Ted Lasso"/Apple
Serial „Ted Lasso” trzeba oglądać z odpowiednim filtrem. To nie dokumentalna opowieść o piłce nożnej. Przymknijcie oko na mniejsze czy większe płycizny i brak zgodności z realiami brytyjskiej piłki. Dawno jednak nie było tak ciepłej opowieści o futbolu. A raczej życiu, które piłka nożna znakomicie definiuje.
Background tworzenia i nagrywania sportowo-komediowego serialu “Ted Lasso” to kawał historii. A wszystko zaczęło się dość niewinnie, bo od spotu reklamowego przygotowanego dla telewizji “NBC”.
Dalsza część tekstu pod wideo

Od Fify 2000 do serialu

Amerykański gigant pokazywał mecze Premier League i w 2013 roku chciał przekonać ludzi ze Stanów Zjednoczonych, że warto zainteresować się tym wciąż obcym dla nich sportem. Zatrudniono do tego Jasona Sudeikisa, aktora komediowego, znanego m.in z filmów „Szefowie wrogowie” czy „Millerowie”.
Pomysł na reklamę był prosty - nie wiedzący nic o piłce nożnej Ted Lasso zostaje trenerem Tottenhamu. Jedzie do Wielkiej Brytanii by trenować Kyle’a Walkera czy Garetha Bale’a.
Spot stał się viralem i został świetnie przyjęty zarówno w USA, jak i wśród rdzennych fanów Premier League. Zasłużył nawet na kilka branżowych nagród. Lasso powrócił później z jeszcze jednym filmikiem i wydawało się, że sprawa jest zakończona. Ale nie dla Sudeikisa i jego przyjaciela, Brendana Hunta. Panowie znają się od wielu lat. Dwie dekady temu zajmowali się komedią improwizowaną w Amsterdamie. Właśnie wtedy Hunt, który jest współtwórcą serialu i jednym z głównych bohaterów (trener Beard, asystent Teda Lasso), zakochał się w Premier League. Zaczął kibicować Arsenalowi i śledzić rozgrywki. Wsiąknął w brytyjski futbol. Sudeikis nie miał jednak zielonego pojęcia o tym, czym jest soccer (co zrobić, tak to nazywają). Kupił więc grę FIFA 2000 i w przerwach między występami edukował się na temat futbolu.
Sudeikis i Hunt od lat chcieli stworzyć wspólny serial, a producenci z platformy “Apple” byli gotowi wyłożyć pieniądze na dobry pomysł. Hunt w końcu wpadł na to, że rozszerzenie historii Teda Lasso może być dobrym posunięciem. I tak dostaliśmy tę rewelacyjną opowieść o totalnie zielonym w futbolu trenerze z wielkim sercem. Do gry i do ludzi.

AFC Richmond i Crystal Palace. Roy Kent i Roy Keane

Punkt wyjściowy jest taki sam jak w spotach. Ted Lasso, facet który nie wie o piłce absolutnie nic, w życiu zajmował się tylko futbolem amerykańskim, zostaje szkoleniowcem drużyny Premier League. Tą ekipą jest broniące się przed spadkiem AFC Richmond, które stworzono na wzór Crystal Palace. Serial kręcono na ich stadionie, Selhurst Park. Powody są dwa. Twórcy chcieli, by Lasso trafił do mniejszego klubu z Londynu, mocno związanego z lokalną społecznością. Reszta to znajomości.
- Crystal Palace jako klub i stadion bardzo nam pasowało. W decyzji pomogło nam to, że wujek Bila Wrubela, jednego z producentów, współpracuje z właścicielami Palace. Mieliśmy więc kogoś, kto pomoże nam w rozmowach i pozwoli trafić z tym pomysłem do samej góry - powiedział Bill Lawrence, producent serialu.
Szefowie Palace postawili warunek: Richmond swój pierwszy mecz po przyjściu Teda Lasso zagra właśnie z drużyną z Selhurst Park. I go przegra. Sami zobaczcie, czy strony doszły do porozumienia. Część scen nagrywano także na stadionie Hayes & Yeading United Football Club. Robi on za boisko treningowe.
Serial pełen jest kalek z prawdziwego świata Premier League, ale zrobiono to ze smakiem i wyczuciem. Właścicielka AFC Richmond, Rebbeca Welton (grana przez rewelacyjną Hannah Waddingham), wzorowana jest na Karen Brady (wiceprezeska West Ham United). Kapitan drużyny, Roy Kent, to lider, frustrat i boiskowy zabijaka. Gra go Brett Goldstein, współscenarzysta, który nie ukrywa, że swoją postać wzorował na Royu Keanie.
Twórcy często mrugają okiem do bardziej rozumiejących brytyjską piłkę widzów. Mecze komentuje Chris Powell (legenda Premier League), a do właścicielki klubu wydzwania…Harry Redknapp, który chce dostać pracę. AFC Richmond gra zaś przeciwko prawdziwym zespołom i trenerom (Pep Guardiola wciąż pracuje w Manchesterze City).
Twórcy reklamowali nawet swój serial spotem z… Jose Mourinho.

Futbolowa bajka pełna serducha

Ci, którzy spodziewają się idealnego oddania realiów Premier League, jednak się rozczarują. Nie spodziewajcie się dokumentu - zerknięcia pod kołdrę najlepszej ligi świata. To futbolowa bajka. Bajka, po której widać, że tworzona jest przez ludzi ze Stanów Zjednoczonych. Być może kilka razy twórcy mogli zrobić lepszy research, oddać coś z większą dbałością i zrozumieniem realiów.
Z drugiej strony, o kulisach piłki nożnej wiemy już wszystko. Co miesiąc dostajemy nowe dokumenty klubowe, profile na Youtube poszczególnych zespołów puchną od materiałów zza kulis. Dobrze zobaczyć wersję futbolu, która jest trochę za idealna, za bardzo wygładzona. Ale jakże przyjemna, szczera i pełna serca.
Przez kilkanaście odcinków stajemy się szalikowcami AFC Richmond. Kibicujemy im w walce o utrzymanie, trzymamy kciuki za Teda Lasso. Sudeikis i Hunt podjęli znakomitą decyzję o zmianie profilu głównego bohatera. W spotach telewizyjnych “NBC” był on trochę głupkowaty i slapstickowy. W serialu jest pełnokrwistą postacią, dobrym człowiekiem z problemami. Serial nie ucieka od poważniejszych tematów, takich jak rozwód, który przewija się przez wszystkie odcinki (Sudeikis w życiu prywatnym rozstał się ze swoją partnerką, Olivią Wilde).
Ekran wypełniony jest emocjami, a pomaga w tym znakomicie dobrana muzyka, za którą odpowiedzialny jest Marcus Mumford z zespołu Mumford & Sons.
Mumford to kibic AFC Wimbledon, więc nie zastanawiał się długo nad przyjęciem propozycji napisania muzyki do „Teda Lasso”. W ostatnich tygodniach serial stał się prawdziwym hitem w USA. Niektórzy recenzenci twierdzą, że to jeden z najlepszych komediowych tworów ostatnich lat. Powtarza się jedna opinia - w tym dziwnym i przygnębiającym roku Ted Lasso był bohaterem i trenerem, którego potrzebowaliśmy.

Przeczytaj również