Oto faworyt dwumeczu Legia vs Molde. Ekspert od norweskiej piłki nie ma wątpliwości
Nie będzie polskiej pary w 1/8 finału Ligi Konferencji. Legia Warszawa wylosowała bowiem Molde, z kolei Jagiellonia Białystok zmierzy się z Cercle Brugge. Jak radzą sobie w tym sezonie wspomniane kluby z Norwegii i Belgii? Sprawdzamy.
Spełnił się mimo wszystko najlepszy dla polskich klubów scenariusz losowania par 1/8 finału Ligi Konferencji. Legia, która mogła wylosować Jagiellonię Białystok lub norweskie Molde, ostatecznie trafiła na drugiego z wymienionych przeciwników. “Duma Podlasia” zagra wobec tego z Cercle Brugge.
Na szczegółowe analizy rywali polskich klubów przyjdzie jeszcze czas, natomiast już teraz warto choć pobieżnie rzucić okiem, z kim właściwie przyjdzie zagrać podopiecznym Adriana Siemieńca i Goncalo Feio. Jedno jest pewne - Legia i Jagiellonia nie stoją na straconej pozycji. Mają duże szanse, by zameldować się w ćwierćfinale Ligi Konferencji.
Molde (rywal Legii)
Molde to klub, który dopiero pod koniec marca rozpocznie sezon ligi norweskiej. W tym poprzednim, zakończonym na początku grudnia, nadchodzący rywal Legii zajął piąte miejsce. Lepsze okazały się Bodo/Glimt, Brann, Viking oraz Rosenborg.
“Niebiesko-Biali” solidnie wystartowali natomiast w eliminacjach Ligi Europy, gdzie najpierw w dwumeczu ograli Silkeborg, a następnie Cercle Brugge, czyli zespół, który teraz wylosowała Jagiellonia. Trzecia przeszkoda okazała się już natomiast nie do przejścia. Choć Molde walczyło dzielnie, ostatecznie odpadło po dogrywce w rywalizacji ze szwedzkim Elfsborgiem.
Dwie zakończone wcześniej sukcesem rundy sprawiły, że Molde trafiło automatycznie do fazy ligowej w Lidze Konferencji. Tam ekipa z Norwegii miała już dużo problemów. W sześciu meczach uciułała zaledwie siedem punktów, co owszem, dało awans do barażowej 1/16 finału, ale dopiero z 23. miejsca.
“Niebiesko-Biali” byli o krok od odpadnięcia na tym etapie rywalizacji. I to dosłownie. Zostali w rozgrywkach, bo w doliczonym czasie gry ostatniego meczu z Mladą Bolesław zdobyli zwycięską bramkę na 4:3, w efekcie pierwsze zespoły “pod kreską” wyprzedzając jedynie bilansem bramkowym.
Wcześniej Molde pokonało w fazie ligowej tylko Larne z Irlandii Północnej (3:0), a także zremisowało z HJK Helsinki (2:2). Pozostałe spotkania kończyło już porażkami. Z Jagiellonią w Białymstoku (0:3), APOEL-em (0:1) i Gent (1:2).
Ostatnio natomiast Molde, już pod wodzą nowego trenera, Pera-Mathiasa Hogmo, który przejął zespół 9 stycznia 2025 roku, poradziło sobie w 1/16 finału Ligi Konferencji z Shamrock Rovers. Nie obyło się bez kłopotów i zwrotów akcji, bo Irlandczycy dość niespodziewanie wygrali w Norwegii 1:0. Kilka dni później u siebie nie potrafili dowieźć jednak przewagi do końcowego gwizdka. Szybko stracili bramkę, mecz zakończył się wynikiem 0:1, a w rzutach karnych lepsze było już Molde.
- Zimą zmienili trenera, grają nowym ustawieniem, a zawodnicy, którzy są w kadrze nie pasują do tego, co chce grać nowy trener. Z Shamrock grali wolno i bez pomysłu, w obronie był chaos, a do tego bardzo słabo wyglądają fizycznie - pisze o Molde na X ekspert od skandynawskiego futbolu, Paweł Tanona.
Legia zagra więc z rywalem, który w ostatnim czasie zdecydowanie nie zachwyca formą i ma swoje problemy. W kadrze “Niebiesko-Białych" zobaczyć można m.in. polskiego bramkarza, Alberta Posiadałę, który ostatnio stracił jednak miejsce w podstawowym składzie. Portal Transfermarkt wycenia piłkarzy Molde na łącznie 25 mln euro. Dla porównania, w przypadku Legii jest to 36 mln euro.
Tej zimy “Niebiesko-Biali” sprowadzili tylko jednego nowego gracza, ale trudno upatrywać w nim natychmiastowego wzmocnienia zespołu. 18-letni Daniel Daga, młodzieżowy reprezentant Nigerii, to bowiem raczej melodia przyszłości. Odnotować warto natomiast ruch w drugą stronę, bo drużynę kilka tygodni temu opuścił Mathias Lovik. Podstawowy lewy obrońca za 6 mln euro przeniósł się do Parmy, wskakując na trzecie miejsce w rankingu najdrożej sprzedanych piłkarzy w historii Molde.
Cercle Brugge (rywal Jagielonii)
Jagiellonia Białystok w 1/8 finału Ligi Konferencji zmierzy się natomiast z Cercle Brugge, czyli klubem, który po 23 kolejkach obecnego sezonu zajmuje w lidze belgijskiej dopiero 13. miejsce (na 16 drużyn). W najbliższych tygodniach zespół ten niekoniecznie musi skupiać się na rywalizacji w Europie, bo na krajowym podwórku w oczy zagląda mu widmo degradacji.
Jeśli Cercle chce uniknąć gry w barażach, musi przesunąć się w tabeli przynajmniej o jedną pozycję do góry. Ma na to cztery kolejki. Jeśli nie osiągnie celu, wraz z trzema innymi zespołami zagra bezpośrednio o utrzymanie w elicie.
Europejską przygodę klub z Brugii zaczął natomiast w eliminacjach Ligi Europy, gdzie najpierw ograł szkockie Klimarnock (1:1, 1:0), a potem dał się pokonać norweskiemu Molde (0:3, 1:0). Porażka w tym drugim dwumeczu sprawiła, że Cercle “spadło” do kwalifikacji Ligi Konferencji, trafiając tam na… Wisłę Kraków. “Biała Gwiazda” u siebie dostała solidne lanie (1:6), ale w rewanżu niespodziewanie wróciła do gry, ostatecznie zwyciężając z trochę przemeblowanym Cercle 4:1.
Zaliczka z rywalizacji przy Reymonta pozwoliła belgijskiej ekipie zameldować się w fazie ligowej trzecich najważniejszych rozgrywek klubowych Starego Kontynentu. Tam Cercle poradziło już sobie nadspodziewanie dobrze. W sześciu meczach zdobyło 11 punktów, a wywalczone rzutem na taśmę ósme miejsce umożliwiło uniknięcie gry w barażach.
Drużyna z Brugii zaimponowała szczególnie na starcie fazy ligowej, gdy szwajcarskie St. Gallen ograła u siebie aż 6:2. Potem wygrywała jeszcze z Hearts (2:0) i Olimpiją Lublana (4:1), a ponadto remisowała z LASK (1:1) oraz Basaksehirem (1:1). Sposób na Cercle znalazł zatem jedynie, dość sensacyjnie, Vikingur Reykjavik (1:3).
Podobnie jak opisane wcześniej Molde, tak i Cercle zmieniało już w tym sezonie trenera. Co prawda na nie początku tego roku, ale kilka tygodni wcześniej. Od 10 grudnia za losy zespołu odpowiada Austriak, Ferdinand Feldhofer. I trzeba przyznać, że tchnął on w drużynę nowe życie. Pod jego wodzą Cercle rozegrało już 11 spotkań i przegrało tylko raz (z liderującym w lidze belgijskiej Genk). Cztery mecze udało się wygrać, aż sześć zremisować.
To, co na pewno ucieszy Jagiellonię, to fakt, że pod koniec stycznia Cercle sprzedało swoją największą gwiazdę i najlepszego strzelca. Kevin Denkey, który dał się we znaki m.in. Wiśle Kraków, autor 15 goli i sześciu asyst w tym sezonie, a w kampanii 2023/24 król strzelców Jupiler Pro League, odszedł za 15,3 mln euro do Cincinnati z MLS. Kilka dni później drużynę opuścił też Kazeem Olaigbe, skrzydłowy, który przeniósł się do Rennes.
Cercle sprowadziło zimą kilku graczy, ale na ten moment trudno prognozować, czy będą oni w stanie wskoczyć w buty pożegnanych gwiazd. Nowy napastnik, Steve Ngoura, sprowadzony z Le Havre, jest kontuzjowany i nie doczekał się jeszcze debiutu.
***
Wydaje się zatem, że Legia i Jagiellonia będą faworytami swoich dwumeczów w 1/8 finału. Zmierzą się tam z drużynami, które mają w tym sezonie spore problemy. Zmieniały już trenerów, żegnały ważnych piłkarzy, przegrywały wiele spotkań na różnych frontach. Łatwo oczywiście nie będzie, ale jedno jest pewne - nie ma się kogo bać.