Ostatnie ostrzeżenie dla gwiazdy Manchesteru United? "Albo się ogarnie, albo trzeba będzie się rozstać"
Wyrwane zwycięstwo z Manchesterem City może okazać się przełomowym momentem kadencji Rubena Amorima w Manchesterze United. I nie jest to dobra wiadomość dla Marcusa Rashforda...
- Zaczynamy przebudowę. Ważne zwycięstwo. Świetny zespół z zawodnikami, którzy chcą nosić tę koszulkę - napisał na Instagramie David Beckham po niedzielnym zwycięstwie 2:1. Do relacji dodał zdjęcie Amada Diallo, który był bohaterem niespodziewanego comebacku MU i który jest odkryciem początku kadencji Rubena Amorima.
Wygląda na to, że pierwszymi przegranymi u Portugalczyka mogą być Marcus Rashford i Alejandro Garnacho. Obu niespodziewanie zabrakło w składzie na derby, a powody ich nieobecności Amorim musiał tłumaczyć w przed- i pomeczowych wywiadach, a także na konferencji prasowej. Oto najważniejsze z jego wypowiedzi na ten temat:
- Staramy się oceniać zaangażowanie w trening, w mecze, zaangażowanie w relacje z drużyną. Wszystko ma znaczenie i na podstawie tego wybieramy graczy. Zwracam uwagę na to, jak jesz czy jak zakładasz strój na mecz.
- Dzisiaj udowodniliśmy, że możemy odsunąć każdego od składu i zdołać wygrać jeśli gramy razem.
- Tak długo, na przykład z "Rashem", próbujesz czegoś i to nie działa. Czy będziesz dalej próbował tego samego? Czy może spróbujesz czegoś innego?
Jednocześnie dodał, że powody tej decyzji nie są dyscyplinarne. - Gdyby tak było, to bym wam powiedział i wtedy mielibyśmy większy problem.
W niedzielę rano w dniu derbów Amorim wybrał się na trening, w którym brali udział obaj niepowołani na mecz gracze. - Jeśli będą dobrze trenować, to z ich talentem, będziemy dużo mocniejsi z nimi w składzie - podkreślił.
Obaj zagrali we wszystkich 15 meczach przed derbami w tym sezonie. Rashford wyszedł w pierwszym składzie w 12, a Garnacho w dziesięciu z nich. Pierwszy ma na koncie siedem goli i trzy asysty we wszystkich rozgrywkach. Drugi - osiem goli i cztery asysty.
Od początku pracy z drużyną następca Erika ten Haga szukał na obu pomysłu. Rashford w jego debiucie zagrał na środku ataku i nawet strzelił gola w drugiej minucie meczu z Ipswich po podaniu Diallo. Potem dołożył jeszcze dwa trafienia z Evertonem. Garnacho trafił tylko z Bodo/Glimt. Co ciekawe, tylko z Ipswich obaj zagrali w pierwszym składzie.
W kolejnych spotkaniach, gdy jeden schodził z boiska, to drugi zwykle wchodził z ławki. Rashford grał od początku z Evertonem (4:0) i Viktorią Pilzno (2:1), a Garnacho z Bodo/Glimt (3:2), Arsenalem (0:2) i Nottingham Forest (2:3).
Od początku wydawało się, że w systemie taktycznym Portugalczyka może być trudno wykorzystać najlepsze cechy Anglika i Argentyńczyka. Zwłaszcza, gdy nie przykrywają one ich słabych stron (czyli pracy bez piłki). Czyżby Amorim po sześciu spotkaniach doszedł do takich wniosków?
– Nie wiem o ich długoterminowej przyszłości, ale to, co jest dla mnie naprawdę jasne, to to, że Ruben w wywiadzie wspomniał o angażowaniu się w drużynę, standardach, więc dał nam wskazówki, wyraźne wskazówki, co do tego, co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilku dni. Nie robili tego, co do nich należy na boisku treningowym, nie angażowali się odpowiednio na treningu, a trener prawdopodobnie pomyślał: "nie, nie akceptuję tego". I bardzo dobrze - powiedział w studiu Sky Gary Neville.
– Widzieliśmy to przez lata jako byli gracze. Zwracaliśmy uwagę na to, że piłkarze muszą dawać z siebie wszystko. Widzieliśmy Rashforda i Garnacho przez lata stojących na lewym i prawym skrzydle i nie wracających do defensywy. Mimo to zachowywali swoje miejsce w drużynie. Koniec z tym - ocenił były obrońca United.
Obaj mają jednak też problemy wykraczające poza postawę boiskową. Do Garnacho przylgnęła łatka zawodnika aż za bardzo pewnego siebie. Takiego, który czuje się lepszy od innych, oczekuje, że będzie grał zawsze, a kiedy tak się nie dzieje, to stroi fochy. Do tego dochodzą niedawne oskarżenia o wynoszenie z szatni informacji o składzie.
Rashford jest jakby jego odwrotnością. Ma ogromny potencjał i od dawna ogromne problemy z jego potwierdzeniem. A ma już 27 lat. Jest siedem starszy od Garnacho. Jako wychowanek i wielka nadzieja MU na lepsze jutro może się liczyć ze szczególnym traktowaniem fanów. Ale wiąże się to też ze szczególnymi wymaganiami, którym drugi najlepiej zarabiający gracz w klubie od dawna nie umie sprostać.
Nigdy nie krył się z tym, że jest dość wrażliwy, że trafia do niego krytyka. Sam pisał wręcz o tym artykuły. Ile znaczy dla niego ten klub i jak bardzo zależy mu, żeby osiągał dobre wyniki. Problem w tym, że od dawna tego nie pokazuje. Miał bardzo dobry sezon 2022/23, pierwszy pod wodzą Erika ten Haga. Holender, trochę jak dzisiaj Amorim, wyrzucił z szatni "zgniłe jajo", za jakie postrzegał Cristino Ronaldo. Chciał, żeby jednym z liderów stał się Rashford. I tak było, ale nie na długo.
Odkąd Anglik latem 2023 podpisał nowy kontrakt, jest cieniem samego siebie sprzed lat. W zeszłym sezonie strzelił tylko siedem goli w lidze. W tym ma cztery, ale jego wizerunku nie poprawia specyficzne zachowanie na boisku. Pozorowanie pracy w pressingu, negatywna mowa ciała, egoizm w okolicach pola karnego. Gdy dołożysz do tego zarzuty o niezbyt profesjonalne prowadzenie się, kilkudniowe wypady do innych miast, masz gotowy przepis na katastrofę. Albo na powtórkę z kariery Paula Pogby.
Doszliśmy do momentu, w którym prasa coraz częściej pisze o gotowości klubu do sprzedania wychowanka. Nowy pion sportowy United ma już zimą sondować zainteresowanie rynku. Prasa łączy go nawet z tak nieoczywistymi kierunkami jak FC Barcelona czy Arabia Saudyjska. Zdaje się, że nieobecność 60-krotnego reprezentanta Anglii (od marca bez powołania) w kadrze na City to symboliczne dojście do ściany - albo się ogarnie, albo nadejdzie czas rozstania.
- James Ducker z The Telegraph napisał ostatnio tekst, zarzucający Rashfordowi brak skupienia na sporcie i poddający w wątpliwość możliwość przemówienia mu do rozsądku. Jeśli dziennikarz, o którym mówi się, że pisze tylko to, na co mu klub pozwoli, podaje takie informacje, to można wysnuć teorię spiskową, że Manchester próbuje przygotować opinię publiczną na odejście skrzydłowego albo przynajmniej posadzenie go na ławce - powiedział Kacper Klasiński, redaktor Meczyki.pl i kibic Man Utd, w najnowszym odcinku podcastu Adwokaci Diabłów.
O zdanie zapytałem też innego sympatyka klubu z Old Trafford, Krzysztofa Bieleckiego, z kanału Angielskie Espresso.
- Gołym okiem było widać w ostatnich latach, że Rashford jako człowiek walczy ze swoimi problemami. To też gość, który jest w klubie od wielu lat, powoli nawiązuje liczbą występów do największych jak Bryan Robson, George Best czy Roy Keane. Przez te lata przeżył już jednak wielu menedżerów, wiele rewolucji, sam był rzucany po pozycjach, a przy tym wszystkim oczekiwało się od niego, że to on będzie postacią wiodącą, liderem prowadzącym United do odbudowy. Tej presji zwyczajnie nie wytrzymał. Nie chcę tutaj bronić nieodpowiedniego podejścia do treningów, odpuszczania w meczach czy innych przykładów braku dyscypliny, ale środowisko w którym funkcjonował na pewno nie pomagało. Stworzyła się też na niego pewnego rodzaju nagonka. Nawet teraz kiedy odstawieni od składu zostali on i Garnacho, większość uwagi poświęca się jemu - zwraca uwagę.
- Wiemy, jakim potrafi być piłkarzem, wiemy jak gra, kiedy jest skupiony na futbolu, a menedżer wymaga od niego rzeczy, w których czuje się najlepiej. Problem w tym, że takich momentów w minionych latach było niewiele. Amorim pewnie już wyciągnął swoje wnioski, ale jeżeli nie wyciągnie ich sam Rashford, to nie ma dla niego przyszłości w klubie.