Ostatnia szansa zagubionego talentu Barcelony. "Brutalne zderzenie ze ścianą"

Ostatnia szansa zagubionego talentu Barcelony. "Brutalne zderzenie ze ścianą"
Live Media / pressfocus
Mateusz - Jankowski
Mateusz Jankowski13 Sep · 12:00
Jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz lub sezon. Właśnie dlatego piłkarska reputacja Ansu Fatiego leży na dnie i dogorywa. 21-latek ma ostatnią szansę, aby odrodzić się w Barcelonie.
Niespełniony talent. "Szklanka". Przereklamowany gwiazdor. Złoty chłopiec, który przemienił się w tombak. Te i inne podobne określenia mogą służyć za bolesne podsumowanie ostatnich lat w wykonaniu Ansu Fatiego. Dzieciak, który jako 16-latek oczarował Camp Nou, później przejął “dziesiątkę” po Leo Messim, nagle zupełnie się pogubił. Po serii poważnych kontuzji nigdy nie zdołał osiągnąć poziomu prezentowanego na samym starcie przygody z seniorską piłką. Wielu kibiców postawiło zatem na nim krzyżyk lub nawet zapomniało, że ktoś taki nadal znajduje się na liście płac Barcelony. Teraz napastnik będzie musiał ponownie zapracować na własne nazwisko. Przed nim decydujący sezon, który tak naprawdę może zdefiniować całą resztą kariery.
Dalsza część tekstu pod wideo

Rok wyjęty z życia

Gdyby poprzedni sezon się nie wydarzył, Ansu Fati mógłby nawet tego nie zauważyć. Okres dziesięciu miesięcy spędzonych w Brighton okazał się czasem doszczętnie straconym. W Barcelonie oczekiwano, że zawodnik, który nie figurował w planach Xaviego, odbuduje się, w blasku chwały wróci jako gotowy produkt. Zrobi krok w tył, idąc do klubu z niższej półki, aby następnie znów pomknąć naprzód. Jego dokonania na The Amex można jednak ograniczyć do epizodów, wręcz anegdotek.
Ansu wystąpił w 30 spotkaniach “Mew”, ale tylko dziewięć razy w pierwszym składzie. Kiedy już wchodził z ławki, jego gra nie rzucała na kolana. Był nieco wyobcowany, próbował rozgrywać własne spotkania, ewidentnie brakowało tzw. feelingu z pozostałymi zawodnikami. Uraz łydki, przez który przegapił 14 meczów, z pewnością również nie pomógł w budowaniu pewności siebie.
- Ansu musi dać coś więcej, ponieważ to, co robi, jest niewystarczające. W jego przypadku oczekiwania zawsze są wysokie, ale trzeba się do nich dostosować. Pomagamy mu, to wrażliwy i dobry dzieciak. Pracując z kimś takim, jesteś szczęśliwy, kiedy możesz mu pomóc - oceniał w kwietniu Roberto De Zerbi, przywoływany przez ESPN.
Pod względem statystycznym Fati kompletnie się nie obronił. W barwach Brighton zanotował raptem cztery bramki i jedną asystę. W 19 występach na poziomie Premier League wykręcił zaledwie sześć kluczowych podań. W lidze wygenerował 3,43 xG, z czego padły tylko dwa gole. Jego średnia udanych dryblingów i wygranych pojedynków nie przekroczyła 40%. W takich przypadkach zwykle mówimy, że oglądamy cień zawodnika. W tym konkretnym trzeba pójść o krok dalej. To było zamglone wspomnienie ułudy o cieniu dawnego gracza.

Między domem a wyprowadzką

- Są ludzie, którzy uważają, że nadal jestem kontuzjowany, ale to nieprawda. Spędzam wiele godzin na siłowni, jestem gotowy na 100%. Czuję się bardzo dobrze, w trakcie tego roku nauczyłem się bardzo wiele. Gra dla Brighton była przyjemnością, ale teraz wracam do mojego klubu i do mojej rodziny. Odkąd skończyłem 10 lat, moim marzeniem jest odniesienie sukcesu w Barcelonie. Ostatni okres nie był łatwy, ale to część futbolu. Mam 21 lat i muszę dalej się rozwijać. Chcę odwdzięczyć się za dobro i miłość, które otrzymuję od kibiców. Codziennie spotykam na ulicy ludzi, którzy dodają mi otuchy, mówią miłe słowa. To motywuje mnie jeszcze bardziej, aby dalej walczyć dla tego klubu - opowiedział kilka tygodni temu w rozmowie z Mundo Deportivo.
Ansu wrócił do Barcelony z wielkim entuzjazmem. Nieudana przygoda w Anglii być może uświadomiła mu, że to właśnie w swoim piłkarskim domu musi zawalczyć o własną przyszłość. Chęć odrodzenia się w macierzystych barwach mogła oczywiście zderzyć się z planami klubu. Jeszcze na początku lata katalońskie media zgodnie podawały, że “Blaugrana” zamierza pozbyć się napastnika. Problem w tym, że nie przyszły za niego żadne satysfakcjonujące oferty. Sevilla była zainteresowana wypożyczeniem przy gotowości pokrycia tylko 30% pensji. Tymczasem Fati zarabia prawie 14 mln euro brutto rocznie. Bezsensem byłoby zatem oddanie go innej drużynie przy jednoczesnym obciążaniu budżetu ośmiocyfrową kwotą.
Wszystkie zainteresowane strony uzgodniły zatem, że spadkobierca numeru Leo Messiego pozostanie w klubie. I od razu wziął się za niego nowy sztab trenerski. Mario Rios informował, że “cieniem” Ansu stał się Pepe Conde. 47-latek jest bardzo doświadczonym trenerem od przygotowania fizycznego, który w przeszłości pracował w Realu Madryt, Sevilli, Osasunie i reprezentacji Hiszpanii. Teraz dołączył do sztabu Hansiego Flicka i miał przygotować dla napastnika specjalny plan naprawczy. Na filmikach wypuszczanych przez klub widać było, że praca wre.
- W klubie pracujemy teraz znacznie ciężej niż wcześniej. Wkładamy w to wiele wysiłku i widać to podczas meczów. Zespół już nie męczy się tak po 70. czy 80. minucie. Nowi trenerzy od przygotowania fizycznego bardzo nam pomagają - wspominał ostatnio Pedri.
Robert Lewandowski i Raphinha również zwracali uwagę na ogromną poprawę w tym aspekcie. Za kadencji Xaviego piłkarze “Barcy” ewidentnie sobie folgowali. Potrafili trenować po trzy razy w tygodniu i to głównie z piłką. Teraz liczba dni wolnych została ograniczona do minimum. Oczywiście, to nie jest tak, że Flick zamknął zawodników na siłowni i kazał im machać sztangą do upadłego. Nadchodzące trudy bardzo długie sezonu sprawiają, że proces regeneracji też będzie bardzo istotnym elementem w każdym klubie. Ale czuć, że w Barcelonie wreszcie położono większy nacisk na odpowiednie przygotowanie fizyczne. A to pierwszy krok do wzmocnienia obecnych filarów drużyny i zbudowania postaci, będących tymczasowo na drugim planie. Wiadomo, do której kategorii na razie należy Fati.

Wiara trenera

Niedługo po przybyciu do klubu Flick w ciepłych słowach wypowiedział się o Ansu. Prawdopodobnie w przedsezonowych sparingach dostałby on sporo szans na pokazanie prawdziwego “ja”, ale po raz kolejny niestety przyplątały się do niego problemy zdrowotne. W połowie lipca potwierdzono, że doznał zapalenia powięzi podeszwowej w prawej stopie. To dość rzadki uraz, przy którym nie da się od razu zdefiniować okresu absencji. Kilka tygodni później Eric Garcia doznał tej samej kontuzji, po czym wrócił do gry po niespełna tygodniu. W przypadku barcelońskiej “dziesiątki” rehabilitacja nieco się wydłużyła.
- Przykro nam z powodu Ansu. Na początku okresu przygotowawczego trenował bardzo dobrze, nabierał formy i pokazywał to na zajęciach. To niedobra informacja, że teraz nie będzie go w składzie. Ale musimy zaakceptować to, pomóc mu i mieć nadzieję, że wróci jeszcze silniejszy. Kontuzje nie zawsze przychodzą w odpowiednim momencie, musimy się z tym pogodzić - oceniał Flick na jednej z konferencji.
Wszystko wskazuje na to, że rekonwalescencja Fatiego wreszcie znajduje się na końcowym etapie. Wykorzystał on przerwę reprezentacyjną, aby definitywnie uporać się z problemami zdrowotnymi. W tym tygodniu wrócił do zajęć z całą drużyną i według doniesień ma być gotowy na niedzielny mecz z Gironą. Klub sam delikatnie pompuje ten powrót, pokazując popisy na treningu. Ale trzeba oczywiście podchodzić do tego z pewnym dystansem.

Egzamin dojrzałości

- Ludzie zapominają, że w sezonie przed odejściem do Brighton Ansu był ważnym elementem Barcelony. Rozegrał 50 meczów, strzelił dziesięć goli i miał cztery asysty. Teraz Hansi Flick jest nim bardzo podekscytowany, uważa, że nie powinno się postrzegać Ansu jako problem, ale raczej jako rozwiązanie - opisał ostatnio Xavier Bosch, kataloński dziennikarz.
Po części można zgodzić się z tymi słowami. Problem polega na tym, że już we wspomnianym sezonie 2022/23 Fati nie przekonywał. Liczbowo nie wyglądał źle, ale już nie przypominał samego siebie z początków kariery. Był ociężały, mniej eksplozywny, rzadziej wdawał się w pojedynki. Niewykluczone, że wynikało to z braków w przygotowaniu motorycznym, na które piłkarze “Barcy” zwrócili uwagę po zwolnieniu Xaviego i przybyciu Flicka. Pozostali zawodnicy już udowodnili, że mogą grać szybciej, skuteczniej i na większej intensywności. Wzrost formy jest widoczny u takich zawodników, jak Lewandowski, Pedri czy Raphinha. Przyszedł czas na Fatiego.
Jeśli jakiś trener ma odrestaurować tego gracza, to jest nim właśnie Hansi Flick. Trener już kilka razy zdążył pochwalić umiejętności Ansu, katalońskie dzienniki podkreślają, że widzi dla niego rolę w drużynie. Gdyby Fatiemu udało się wrócić do formy, Barcelona zyskałaby naprawdę ogromne wzmocnienie. Jej brakującym elementem pozostaje bowiem lewoskrzydłowy, który robiłby różnicę i miał nosa do bramek. W pierwszych kolejkach na tej pozycji występował Ferran Torres, ale lepiej wygląda on na środku ataku lub prawej flance. Z lewej strony teoretycznie może grać Raphinha, czyli rewelacja początku sezonu. Brazylijczyk jest jednak graczem o nieco innej charakterystyce, przez wiodącą lewą nogę ciągnie go na prawe skrzydło, dobrze też sprawdza się jako wolny elektron. Na lewej stronie ataku pozostaje zatem wakat, który może zostać zagospodarowany przez wracającego rekonwalescenta.
Na jego korzyść działa fakt, że wciąż mówimy o stosunkowo młodym zawodniku. W wieku 21 lat dysponuje on już jednak naprawdę pokaźnym bagażem doświadczeń. Zaczął z wysokiego C, stał się odkryciem giganta, nieformalnym następcą Messiego. Później nastąpiło brutalne zderzenie ze ścianą. Seria kontuzji połączona z wyraźnym zjazdem sportowym. Próba odrodzenia poza domem zakończyła się fiaskiem. Teraz wraca do miejsca, w którym cała ta historia się zaczęła. Najbliższe tygodnie pokażą, jak zakończy się misja renesAnsu Fatiego.

Przeczytaj również