Oscar w kosmicznej formie. Tworzy zabójczy duet z piłkarzem-memem. "Bawią się tam"
Kilka miesięcy temu wydawało się, że w końcu spakuje walizki i po latach opuści Chiny. Nic bardziej mylnego. Oscar kontynuuje swoją przygodę z azjatyckim futbolem, a na murawie przechodzi samego siebie. Jego statystyki z obecnego sezonu robią ogromne wrażenie.
Ponad siedem i pół roku. Tyle czasu minęło od momentu, w którym Oscar, będący wtedy w kwiecie wieku, pożegnał się z poważnym futbolem. Miał wtedy tylko 25 lat, ale już spory bagaż doświadczeń. Ponad 200 razy zdążył zagrać dla Chelsea, uzbierał też kilkadziesiąt spotkań w koszulce reprezentacji Brazylii. Jakkolwiek to jednak nie zabrzmi, bo w Europie też mógł zarabiać fortunę, wybrał wówczas pieniądze. Przeniósł się do Chin.
- Kiedy rozmawiałem z Szanghajem, rozmawiałem także z dużymi klubami z Europy. Było Atlético Madryt, do którego prawie dołączyłem. Był też Juventus, Inter i AC Milan. Miałem kilka opcji, ale zdecydowałem się na Szanghaj. Potem nadal będę mógł wrócić do Europy. Kiedy podjąłem decyzję o przyjeździe tutaj, myślałem bardziej o rodzinie niż o karierze. Miałem inne bardzo dobre oferty od dużych drużyn z Europy. Ale pomyślałem o mojej rodzinie. Potem mogę wrócić, jestem jeszcze młody - tłumaczył potem.
Gigantyczne pieniądze
Jak widać, Brazylijczyk zarzekał się, że wpadnie do Azji na kilka lat, zgarnie fortunę, a potem wróci do poważnego grania. Ten okres trochę się jednak przeciąga. Podczas gdy wielu uznanych piłkarzy i trenerów, którzy trafiali do Państwa Środka w okresie finansowej świetności tamtejszego futbolu, prędzej czy później (ale raczej prędzej) decydowało się na zmianę ligi, on kurczowo trzyma się swojego lukratywnego kontraktu z Shanghai Port.
Na mocy wspomnianej umowy zarabia tak dużo, że zgromadzonym w Chinach majątkiem bije na głowę wiele gwiazd europejskich klubów. Pod koniec grudnia 2023 roku “The Sun” wyliczało, że Oscar zgarnął podczas swojej przygody z chińskim klubem ponad 146 milionów funtów. Kilka miesięcy temu pachniało natomiast końcem tej historii. Oscar był o krok od Flamengo, ale transfer wysypał się na ostatniej prostej. W mediach przewijały się też plotki o zainteresowaniu Barcelony czy wielkim powrocie na Stamford Bridge.
Ostatecznie jednak Brazylijczyk postawił na wyciskanie ostatnich soków z bajońskiej umowy. Ta ma obowiązywać do końca 2024 roku. Co potem? Być może w końcu zmiana otoczenia, natomiast w tej historii było już tyle zwrotów akcji, że w sumie nie zdziwi nas nic.
Liga coraz słabsza
Nie jest oczywiście tajemnicą, że liga chińska jest obecnie bardzo słaba. Na przestrzeni ostatnich lat wiele klubów albo upadło, albo pogrążyło się w kryzysie, na co wpływ miały restrykcyjne zmiany przepisów. Mocno ograniczono m.in. maksymalne wydatki na pensje dla obcokrajowców, ale akurat Oscar miał to szczęście, że swój kontrakt, na znakomitych warunkach, przedłużył jeszcze przed wprowadzeniem modyfikacji. Z Chin uciekło natomiast sporo innych gwiazd, a kolejne przestały spoglądać na ten kraj jako atrakcyjny kierunek w kontynuowaniu kariery.
Na piłkarskiej mapie Chin doszło do sporych przetasowań. Mistrz z 2020 roku, Jiangsu Suning, przestał istnieć. Guangzhou FC, dawniej znane jako Guangzhou Evergrande, które dominowało w tamtejszej lidze przez długie lata, gra dziś tylko na drugim poziomie rozgrywkowym. A to te najbardziej znane przypadki, bo ogólnie jest ich znacznie więcej.
Na problemach wielkich rywali najbardziej skorzystała właśnie drużyna Oscara. Shanghai Port w 2023 roku sięgnęło po pierwszy od pięciu lat tytuł, a teraz zmierza po kolejny. Powiedzieć, że Brazylijczyk dokłada do znakomitych rezultatów zespołu cegiełkę, to nic nie powiedzieć.
Obrońca tytułu po 21 kolejkach nadal jest niepokonany. Wygrał 18 spotkań, trzy zremisował. Wrażenie robi też bilans bramek - 72:18. Jak łatwo policzyć, Shanghai Port strzela średnio ponad trzy gole na mecz. Musi jednak mieć się na baczności, bo druga w tabeli ekipa Shanghai Shenhua, a więc derbowy rywal, też radzi sobie świetnie. Ma tylko pięć oczek mniej. Rywalizacja na szczycie jest więc niezwykle ciekawa.
Zabójcze trio
Sam Oscar to natomiast bezapelacyjny król wśród ligowych asystentów. Koledzy w bieżącym sezonie zamieniali jego podania na bramki już 14 razy. Brazylijczyk ma też na koncie 11 strzelonych goli. Już wykręcił zatem double-double, a przed nim jeszcze kilka miesięcy grania. Będąc precyzyjnym - dziewięć kolejek.
Były gracz Chelsea na murawie nie czuje się osamotniony, bo wraz z dwoma kolegami tworzy znakomity ofensywny tercet. Gustavo, inny piłkarz z Kraju Kawy, uzbierał już 18 trafień i cztery asysty. Niekwestionowanym liderem wśród najskuteczniejszych graczy jest natomiast chyba najbardziej znany chiński piłkarz, który w naszym kraju, za sprawą popularnego streamera, Parisa Platynova, stał się wręcz memem. To oczywiście Wu Lei.
32-letni napastnik, w latach 2019-2022 grający dla Espanyolu Barcelona, po zakończeniu przygody z Hiszpanią wrócił do ojczyzny i radzi sobie kapitalnie. W 21 spotkaniach bieżącej kampanii uzbierał 23 gole i osiem asyst. 52 z 72 bramek dla Shanghai Port to zatem trafienia wspomnianej trójki Oscar - Gustavo - Lei.
Oscar dla kibiców w Europie stał się już trochę piłkarzem-widmo. Nikt, poza największymi freakami, od lat nie widział go w akcji. Sporadycznie do sieci trafiają tylko krótkie filmiki z jego najlepszymi zagraniami. Niewykluczone natomiast, że już za kilka miesięcy, gdy w końcu Brazylijczykowi wygaśnie kontrakt, trafi on do silniejszej i bardziej interesującej ligi. Czy będzie to powrót na Stary Kontynent? Nie można tego wykluczyć, choć wciąż dominują jednak informacje o przenosinach do ojczyzny. Konkretnie Flamengo. Pojawił się też temat MLS.
Bardzo prawdopodobne zatem, że już nigdy nie przekonamy się, na co tak naprawdę było stać Oscara. Z poważnego grania wymiksował się on wyjątkowo szybko.