Robert Lewandowski u Jerzego Brzęczka strzelał tylko w czterech meczach. Potrzebuje pomocy Arkadiusza Milika?

Lewandowski u Brzęczka strzelał tylko w czterech meczach. Potrzebuje pomocy Milika?
Piotr Matusewicz / Press Focus
Robert Lewandowski nie zebrał najlepszych recenzji za mecz z Włochami. Jego występ zapamiętamy głównie z tego, że starał się wyczarować coś z niczego, niepotrzebnie wikłając się w dryblingi, gdy otaczało go kilku rywali. Był to jednak wyraz jego irytacji. Cichy krzyk rozpaczy. “Lewy” zwyczajnie potrzebuje większego wsparcia. Najlepiej w postaci drugiego napastnika.
Jerzy Brzęczek wciąż testuje. Sprawdza w akcji kolejnych zawodników. Raz stawia na ustawienie z dwoma snajperami, potem zagęszcza środek pola, posyłając w bój tylko jednego napastnika. Efekty są różne, ale wydaje się, że lepiej wyglądamy grając jednak duetem z przodu. Przez lata potwierdzała to kadra Adama Nawałki, a i za kadencji obecnego selekcjonera lepsze mecze rozegraliśmy w ustawieniu 4-4-2. Popatrzmy.
Dalsza część tekstu pod wideo
  • 5:1 vs Finlandia - Milik i Piątek w ataku - obaj strzelili po golu
  • 4:0 vs Izrael - Lewandowski i Piątek w ataku - obaj strzelili po golu, wchodzący z ławki Milik zaliczył asystę
  • 2:0 vs Macedonia - zaczynamy z jednym napastnikiem, oba gole strzelamy po wejściu Milika i zmianie ustawienia na 4-4-2 - “Lewy” z dwiema asystami, jedna z nich przy golu Milika
Do tego grając dwójką z przodu wygraliśmy w delegacji z Austrią (gol Piątka), u siebie z Łotwą (gol Lewandowskiego), a na wyjeździe z Macedonią zwycięską bramkę - mimo fatalnej dyspozycji - wcisnęliśmy chwilę po przejściu na ustawienie z dwoma snajperami (samobój rywali przy dużym udziale Piątka).

Osamotniony "Lewy"

Co możemy natomiast powiedzieć o meczach, gdy graliśmy z jednym napastnikiem? Przyzwoicie wyglądało to jedynie w pierwszym spotkaniu Jerzego Brzęczka (1:1 z Włochami), na wyjeździe z Izraelem (2:1) i u siebie ze Słowenią (3:2). W tym ostatnim starciu “Lewy” skutecznie zrobił jednak to, co nie jest jego domeną, i czego trudno oczekiwać od niego na co dzień - przeprowadził akcję indywidualną, mijając przed strzałem kilku rywali. I właśnie na to jest najczęściej skazany, gdy nie ma wsparcia w postaci drugiego napastnika. Właśnie tego musiał próbować - całkowicie nieskutecznie - podczas ostatniego meczu z Włochami.
Można go za ten mecz krytykować, ale warto zastanowić się, co zaoferowali mu koledzy? Kamil Jóźwiak i Sebastian Szymański z przodu nie pokazali praktycznie nic. O ile w jakimś stopniu można pochwalić ich harówkę w defensywie, to już na połowie rywala byli praktycznie bezproduktywni. Więcej przez pół godziny zrobił nawet Kamil Grosicki. Aktywniejszy był Mateusz Klich, ale jemu zabrakło za to celności przy decydujących podaniach. Gdyby w 17. minucie pomocnik Leeds United zagrał w pole karne nieco mocniej, “Lewy” stanąłby oko w oko z Donnarummą.
Robert Lewandowski
YouTube
Najlepszy piłkarz 2019 roku w większości sytuacji musiał więc radzić sobie w pojedynkę. A przeciwko znakomitym w defensywie Włochom to pomysł skazany na niepowodzenie. “Lewy” wpadał w potrzask. Próbował akcji podobnych do tej z meczu ze Słowenią, ale tego typu rajdy udają się bardzo rzadko.

Jak gramy z największymi?

W całej dyskusji dotyczącej ustawienia warto też na pewno zaznaczyć, że Brzęczek w większości spotkań z bardzo poważnymi rywalami stawiał do tej pory na formację z jednym napastnikiem. Zagraliśmy tak w meczach:
  • Polska - Włochy 1:1
  • Portugalia - Polska 1:1
  • Holandia - Polska 1:0
  • Polska - Włochy 0:0
Dwóch snajperów od początku zobaczyliśmy jedynie w spotkaniach, praktycznie na początku kadencji Brzęczka.
  • Polska - Portugalia 2:3
  • Polska - Włochy 0:1
Na pierwszy rzut oka można pomyśleć, że lepiej wygląda to jednak w tej pierwszej formacji. Problem w tym, że w spotkaniu z Włochami (0:1) zobaczyliśmy chyba najbardziej eksperymentalny środek pola w historii reprezentacji Polski: z Karolem Linettym, Damianem Szymańskim, Jackiem Góralskim i Piotrem Zielińskim. Bez skrzydłowych. Żaden to więc punkt odniesienia.
Wnioski? Lewandowski i Milik za kadencji Brzęczka tylko raz wystąpili w duecie przeciwko rywalowi z najwyższej półki, ale za swoimi plecami mieli wtedy jeden wielki eksperyment. Właściwie więc nie wykorzystaliśmy w ogóle tego, co dobrze funkcjonowało w meczach z Niemcami, Portugalią czy Szwajcarią. Dawne to czasy, ale potencjał kadrowy wcale nie jest dziś mniejszy.
Jerzy Brzęczek jest najprawdopodobniej zdania, że w rywalizacji z najlepszymi koniecznie trzeba zagęścić środek pola, by dobrze bronić. Nasze 4-4-2 za kadencji Nawałki pokazało, że w tym ustawieniu można to robić równie dobrze, a może i lepiej, zyskując przy tym ogromnie dużo w ofensywie. Chyba że nie chcemy podejmować rękawicy i walczymy jedynie o 0:0, gdy po drugiej stronie jest akurat ktoś mocniejszy niż Izrael.

“Lewy” u Nawałki vs “Lewy” u Brzęczka

Warto zwrócić przy tym uwagę na reprezentacyjny bilans Roberta Lewandowskiego pod wodzą Brzęczka. To zaledwie 6 goli w 15 meczach. Cztery z nich strzelone przeciwko beznadziejnej Łotwie. Dochodzi do tego wspomniany już rajd ze Słowenią i skutecznie wykonana jedenastka w rywalizacji z Izraelem.
Robert Lewandowski
własne
U Nawałki, który najczęściej zapewniał mu wsparcie w postaci Milika, snajper Bayernu strzelił 37 goli w 50 meczach. A nie przesadzimy chyba pisząc, że dziś Lewandowski jest piłkarzem dużo lepszym niż za kadencji byłego już trenera kadry.
Nie stać nas na to, by w pełni nie wykorzystywać możliwości najlepszego obecnie piłkarza na świecie. A trochę tak to wygląda. “Lewy” męczy się, gdy jest z przodu osamotniony. Nie ma wsparcia ze strony ofensywnego pomocnika, bo zwyczajnie takiego nie mamy. Co prawda w środku pola zrobił nam się nawet tłok, ale żaden z piłkarzy aspirujących do gry w tej strefie nie jest klasyczną dziesiątką.
Ktoś może powiedzieć - w Bayernie jest jedynym napastnikiem i sobie radzi. Ale tam ma superofensywnie nastawionych skrzydłowych, którzy w trakcie jednego meczu są w stanie wykreować więcej sytuacji niż Jóźwiak i Szymański przez miesiąc. Tam ma podwieszonego pod sobą Thomasa Muellera, który w ostatnim sezonie zaliczył 26 asyst. W całej swojej karierze reprezentacyjnej pięciu naszych środkowych pomocników uzbierało tych asyst łącznie 15.
To oczywiste, że nie zapewnimy Lewandowskiemu w kadrze takiego wsparcia. Nie ściągniemy Comana, Sane i Gnabry’ego. Ale musimy zrobić wszystko, by piłkarz Bayernu grając z orzełkiem na piersi nie musiał być jak Kevin - sam, tylko nie w domu, a w poczynaniach ofensywnych.

Co z Milikiem?

Lewandowski i Milik potrafią ze sobą współpracować znakomicie. Przekonywaliśmy się o tym wielokrotnie. Tym większa szkoda, że ten drugi mocno skomplikował sobie najbliższe miesiące, decydując się na trybuny w Neapolu. To bardzo zła wiadomość nie tylko dla niego, ale i dla kadry. Trudno powiedzieć, jak do tematu podejdzie Jerzy Brzęczek, ale nie zdziwimy się, jeśli Milik wobec braku gry póki co nie będzie nawet powoływany. A wtedy zostaniemy praktycznie skazani na ustawienie z jednym napastnikiem. Jest oczywiście Krzysztof Piątek, ale to już zawodnik nieco inny, mniej pasujący do duetu z Lewandowskim. Ma też swoje problemy.
Pozostaje trzymać kciuki, że Milik zimą zmieni barwy klubowe. Do tego czasu kadra i tak nie rozegra wielu spotkań. Najważniejsze będą ostatnie miesiące przed Euro. Jeśli urodzony w Tychach napastnik znajdzie klub i zacznie tam regularnie występować, problem przestanie istnieć. A my będziemy mogli przeżyć deja vu z Euro 2016, gdy współpraca naszych snajperów - mimo ich częściowej nieskuteczności - układała się bardzo dobrze. Wtedy przynajmniej dochodziliśmy do licznych okazji bramkowych. Nawet w starciach z wielkimi reprezentacjami.
Polska - Portugalia
własne
Dziś zadowalamy się natomiast walką i stworzeniem jednej sytuacji na mecz. Czas podnieść sobie poprzeczkę i wykorzystać do maksimum to, co mamy. Bo potencjał kadrowy jest naprawdę spory.
O godzinie 20.45 reprezentacja Polski zmierzy się w meczu Ligi Narodów z Bośnią i Hercegowiną. Nasz dziennikarz, Tomasz Włodarczyk informuje, że Biało-Czerwoni znów zagrają w ustawieniu z osamotnionym Lewandowskim na szpicy. Szkoda, moglibyśmy sprawdzić duet napastników na tle rywala podobnej klasy, co nasz pierwszy przeciwnik na Euro 2020. Selekcjoner widzi to jednak inaczej. Oby miał rację.

Przeczytaj również