Oni nadal nie mają klubów. Znani piłkarze na bezrobociu. Ślady Legii Warszawa i dawne gwiazdy światowej piłki
Rynek wolnych piłkarzy bez klubu jak zwykle jest ciekawy, a na liście bezrobotnych nie brakuje znanych nazwisk. Wśród nich są dawne gwiazdy światowej piłki, jak i twarze doskonale kojarzone kibicom Ekstraklasy. Szczególnie Legii Warszawa.
Raz na mniej więcej dwa miesiące publikujemy na Meczyki.pl zestawienie piłkarzy bez kontraktów. Ostatni tekst, z 5 stycznia, był o tyle ciekawy, że wraz z końcem ubiegłego roku wygasły umowy wielu graczom, którzy w 2024 weszli z kartą zawodniczą w ręku. I to właśnie na nich się skupiliśmy, tworząc listę 15 najciekawszych nazwisk dopiero co “zameldowanych” na rynku wolnych zawodników. 1 marca tylko trzech z nich wciąż jest bez klubu. To kontuzjowany Jarosław Niezgoda, niemiłosiernie pokiereszowany urazami Alexandre Pato oraz, co może dziwić, Carlos Vela, przez lata gwiazdor MLS. Meksykanin nie znalazł jeszcze pracodawcy po odejściu z Los Angeles FC i niewykluczone, że… ostatecznie wróci do zespołu, w którym spędził sześć lat.
Inni ze styczniowej piętnastki podpisali już gdzieś kontrakty, z wyjątkiem dwójki, która zakończyła karierę (Marouane Fellaini i Adrian Mierzejewski). Arturo Vidal i Chicharito po latach wrócili do macierzystych klubów. Diego Costa skusił się na Gremio Porto Alegre, a Fernando, były pomocnik Manchesteru City i Sevilli, na lokalnego rywala Gremio - Internacional. A nieśmiertelny, 40-letni już Jose Paolo Guerrero wrócił do ojczyzny, wzmacniając peruwiańskie Cesar Vallejo. Pełną listę sprzed dwóch miesięcy znajdziecie TUTAJ.
Interesująco wygląda też zestawienie z listopada (TUTAJ), gdzie skupiliśmy się na dziesięciu piłkarzach dostępnych z wolnego transferu. Teraz, po czterech miesiącach, sześciu z nich nadal nie ma nowego klubu. Wyłamali się Jerome Boateng (Salernitana), Douglas Costa (Fluminense), Andre Ayew (Le Havre) i Jesse Lingard (Seoul FC).
Złóżmy więc to wszystko w całość. Tych od dawna bezrobotnych i tych, którzy dołączyli do nich w ostatnich tygodniach. Kto dziś wyróżnia się w gronie zawodników bez kontraktów?
Co z tym De Geą?
Najgłośniejsze nazwisko to niezmiennie David de Gea. Wręcz szokuje, że Hiszpan tak szybko znalazł się na aucie poważnej piłki, choć jeszcze w ubiegłym sezonie był “jedynką” Manchesteru United. Odrzucał jednak kolejne oferty, w tym te z Arabii Saudyjskiej. Efekt jest taki, że prawdopodobnie dopiero latem gdziekolwiek się zaczepi. Na pewno ma słabszą pozycję negocjacyjną i musi mierzyć siły na zamiary. Dokąd trafi? Mundo Deportivo zasugerowało scenariusz, w którym De Gea przejąłby w Barcelonie rolę zmiennika Marca-Andre ter Stegena od Inakiego Peni. Cóż, wtedy naprawdę musiałby mocno obniżyć oczekiwania finansowe.
Od miesięcy klubu nie mają też inni zawodnicy znani z gry w Premier League, choć oczywiście o znacznie niższym statusie niż słynny bramkarz. Wolnymi piłkarzami są m.in. Phil Jones, Shkodran Mustafi, Anwar El Ghazi czy Ryan Bertrand. Po jesiennej scysji na treningu Montpellier pracodawcy nie znalazł też jeszcze Mamadou Sakho, podobnie jak pogoniony w ubiegłym roku niewypał transferowy Borussii Dortmund, Nico Schulz. Do tych nazwisk możemy dorzucić kilka innych, które przeciętny kibic powinien kojarzyć - o wszystkich wspominaliśmy w listopadzie. To: Sergio Asenjo, Karim Bellarabi, Helder Costa czy Javier Pastore. Historia tego ostatniego jest wyjątkowo interesująca, bo Argentyńczyk był przecież kiedyś pierwszym, wielkim transferem “ery szejków” w PSG. Pomocnikiem zachwycał się słynny Eric Cantona. Kariera Pastore nigdy jednak nie rozkręciła się wedle przewidywań. Ostatnie lata to ciągły zjazd; po rozstaniu z Romą grał w Elche i Qatar SC, ale nawet tam sobie nie poradził. Szerzej o losach zawodnika uznawanego lata temu za gigantyczny talent pisaliśmy TUTAJ.
Od dłuższego czasu na rynku wolnych piłkarzy widnieje jeszcze kilka innych ciekawych osób. Wśród nich jest choćby Gervinho, dawna gwiazda Arsenalu czy Romy. Nie wiadomo, czy Iworyjczyk, który ostatnio reprezentował Aris Saloniki, a na karku ma już 36 lat, zechce kontynuować karierę. Kartę w ręku mają także piłkarze z Hiszpanii, kiedyś reprezentanci Barcelony (Aleix Vidal) i Realu Madryt (Kiko Casilla oraz Jese). Jese to chyba jeszcze bardziej zmarnowany talent od wspomnianego Pastore. Łączy ich wieloletnia egzystencja w Paryżu. Wychowanek “Królewskich” dopiero jednak skończył 31 lat. W teorii swoje mógłby pograć, w praktyce ta kariera niemiłosiernie rozmienia się na drobne. Po PSG i zaliczonych po drodze wypożyczeniach Jese był w Las Palmas, Ankaragucu, Sampdorii, a ostatnio brazylijskiej Coritibie, gdzie zagrał łącznie 90 minut, tyle że w sześciu spotkaniach. Czy ktoś jeszcze nabierze się na skrzydłowego, który zanim w 2014 r. doznał kontuzji więzadeł krzyżowych, potrafił błyszczeć na Estadio Santiago Bernabeu?
Z doniesień medialnych wynika, że Hiszpan się nie poddaje i szuka nowego klubu. Nawet… w Polsce. Portal Weszło podawał miesiąc temu informację o zaoferowaniu Jese Legii Warszawa. Stołeczni nie podjęli rozmów. Wątek legijny znajdziemy też u innego wolnego zawodnika, Aleksandara Prijovicia. “Prijo” pod koniec września rozstał się z australijskim Western United.
Ślad Legii
Osobną kategorię stanowią zawodnicy, którzy są bez klubu od niedawna i nigdzie nie podpisali nowego kontraktu. Tutaj najmocniejsze nazwisko to Juan Mata. Trudno uwierzyć, ale weteran opuścił Manchester United dopiero półtora roku temu. Następnie spędził niezbyt udany czas w Galatasaray. Tam jednak złapał trochę minut (18 spotkań), czego nie można powiedzieć o krótkim, beznadziejnym epizodzie w Vissel Kobe. Mata od września do grudnia zagrał łącznie… 10 minut. Poza tym pięć razy nie podniósł się z ławki rezerwowych. Media w Hiszpanii pisały, że 35-latkowi trudno było się zaadaptować i szybko czmychnął z Japonii. Dziś nie wiadomo, jaki będzie jego następny krok.
Wyżej pisaliśmy o Prijoviciu, pracodawcy obecnie nie ma też inny z byłych napastników Legii, Jose Kante.
33-latek po wyjeździe z Polski zwiedził Kazachstan, Chiny i Japonię. Dopiero co występował u Macieja Skorży w Urawa Reds i jesienią potrafił zaliczyć kilka asyst w Azjatyckiej Lidze Mistrzów, a w grudniu strzelić gola w Klubowych Mistrzostwach Świata. W roli rezerwowego pojechał też na Puchar Narodów Afryki. Z pewnością nie jest to piłkarz “zakurzony”, w przeciwieństwie np. do Richmonda Boakye, swego czasu zawodzącego w Górniku Zabrze. Boakye po krótkim pobycie w Polsce w 2021 r. zmienia zespoły jak rękawiczki. Ostatnio widziano go w Malezji.
Naszą listę zamykają:
- piłkarski obieżyświat Andy Delort (minione pół roku w lidze katarskiej, pięć goli i cztery asysty w 12 kolejek),
- Alex Teixeira (niedoszły piłkarz Chelsea, osiem lat temu przechodzący z Szachtara do Chin za 50 mln euro, poprzednie dwa lata w Vasco da Gama),
- Ahmed Musa (kiedyś w Leicester City i Al-Nassr, ostatnie półtora roku w Sivassporze),
- Ravel Morrison (wychowanek Manchesteru United, jako dzieciak lepszy ponoć od Paula Pogby, następnie zwiedzający kluby na całym świecie, ostatnio w D.C. United),
- Juergen Locadia (kiedyś Brighton, w 2023 r. w Chinach),
- Ovie Ejaria (wychowanek Liverpoolu, który miał zrobić, ale nie zrobił kariery na Anfield).