"On jest jak czołg". Odrodzenie żołnierza Guardioli. Nie straszni mu Mbappe i Vinicius
Szybkość. Jeżeli jakiegoś obrońcę z nią kojarzymy, to w dwie sekundy przychodzi na myśl Kyle Walker. Jego 37.31 km/h to rekord minionego sezonu Premier League. Anglik jest w City typowym zadaniowcem. Gdy Guardiola obawia się przebojowego skrzydłowego, to bierze pod pachę Walkera i mówi: bierz go.
Kyle Walker przeszedł w Manchesterze City transformację. Na początku popełniał głupie błędy, chwilowo wyłączał myślenie, podawał gdzie nie trzeba, dawał się objeżdżać w prostych sytuacjach. Ewidentnie nie był skupiony przez całe 90 minut. Teraz jest żołnierzem Pepa Guardioli. Hiszpański menedżer wie, jakie jego piłkarz ma wady i stara się je szerokim łukiem omijać.
Świadomy swoich słabości
Siła Walkera polega na... świadomości własnych ograniczeń. Nigdy nie będzie Trentem Alexandrem-Arnoldem czy Joao Cancelo. Nie zejdzie do środka, bo nie ma takich naturalnych odruchów. Zdarzało się w przeszłości, że Guardiola próbował go nauczyć takiej gry, ale zakończyło się umową na okres próbny. Dziękujemy Panu, zadzwonimy. Wyglądało to nienaturalnie. Wbiegał do środka, ale wyglądał tam jak półtora nieszczęścia. Matt Le Tissier powiedział kiedyś o oszuście, jakim był Ali Dia, że rusza się jak Bambi na lodzie. Walker też był taką nieporadną sarenką w środkowej części boiska. Uzupełniał miejsce "na sztukę", asekurował, ale zespół nie miał z niego pożytku. Taktyka wyglądała jednak tak, że nadal naturalnie bronił swojej prawej strony. Guardiola szybko zrezygnował z tego pomysłu i świat zapomniał o Walkerze-pomocniku. Dogoń, przepchnij, podaj do najbliższego, wybij po linii. Okazało się po latach, że taka rzetelna robota wystarczy.
Siedział na ławce rezerwowych w ligowym meczu z Crystal Palace 11 marca i później w bardzo ważnym rewanżu 1/8 Ligi Mistrzów z RB Lipsk. Pojechał na zgrupowanie reprezentacji Anglii i w typowym już systemie 4-3-3 wystąpił dwukrotnie na prawej obronie po 90 minut - przeciwko Włochom i przeciwko Ukrainie. Wrócił i... znów musiał wygrzewać tyłkiem miejsce na ławce rezerwowych. Tutaj sobie regularnie gra w reprezentacji, a potem Guardiola z niego nie korzysta... Jak to tak? Na konferencji przed meczem z Southampton musiało pojawić się pytanie na temat nieobecności Walkera, czy na przykład byłby w stanie zastąpić Johna Stonesa. Wtedy Guardiola odpowiedział wprost:
- Nie, nie może tego zrobić. On zawsze będzie miał szybkość. Kyle w wieku 63 lat będzie najszybszy spośród wszystkich was tu obecnych, ale żeby grać w środku pola, trzeba mieć wykształcone ruchy - a on ich nie ma. W przeszłości rzeczywiście grał jako boczny obrońca, wchodząc do środka, ale to z czterema z tyłu. Spisał się nieźle, jednak w taktyce na trzech zawodników z tyłu i dwóch w środku, nie jest w stanie tego zrobić. Musi pozostać sobą i dobrze trenować. Powód jego nieobecności jest czysto taktyczny.
Wiosna należy do kumpli
Pozostał sobą, dobrze trenował i czekał na szansę. Dla City był to mało znaczący rewanż, bo Bayern leżał już na deskach po 3:0 na Etihad Stadium. Odbębnić wizytę na Allianz Arena i przyklepać biurową pieczątkę. Ten z pozoru nieważny mecz okazał się przełomowym dla Kyle'a, ale nie z powodu wybitnego występu, bo wszedł tylko na minutę. Wtedy coś pociągnęło w prawym udzie Nathana Ake, pewniaka do gry. Wszedł za niego Aymeric Laporte i brakowało mu tylko walizki podręcznej dla osiedlowego elektryka. Manchester City prowadził 4:0 w dwumeczu, ale Laporte zapisał na swoim koncie wielkiego minusa. Kontuzja jednego, bardzo chaotyczny występ drugiego. Walker już się grzał.
To okazało się też pokłosiem zmiany taktycznej, majowego majstersztyku Pepa. Dwaj współlokatorzy z niemal każdego zgrupowania - którzy z Kataru do Anglii zabrali nawet razem... kota, pałętającego się w okolicach hotelu - i bardzo bliscy przyjaciele stali się jej największymi beneficjentami. John Stones wydobył z siebie potencjał na miarę angielskiego Sergio Busquetsa, Akanji został przesunięty na lewo. Wolne miejsce zrobiło się na pozycji półprawego stopera. Doskonale wypełnił je Walker, który gra w pierwszym składzie od 12 spotkań z rzędu. Jest niezmordowany. 11 z nich to pełne 90 minut. Z Leeds miał sobie odpocząć, ale Guardiola go przywołał, bo Ake w krótkim czasie po raz drugi zszedł z urazem. Walker łupał wszystko od deski do deski. Mieć takiego rezerwowego konia w stajni chciałby każdy dżokej.
Podsumowaniem jego doskonałej formy musi być finał Pucharu Anglii. Ake był już zdrowy, ale mimo to Guardiola wystawił i Walkera, i Akanjiego. Przewodził im niezawodny lider - Ruben Dias. Kyle nałożył czapkę niewidkę na Jadona Sancho. Można było się zastanawiać, czy ten gość w ogóle grał w finale.
A niedawno w hierarchii klubowej doświadczony Anglik nie znalazłby się nawet w TOP4 obrońców. Można układać w dowolnej kolejności: John Stones, Nathan Ake, Manuel Akanji, Ruben Dias. Furorę robił też młodziutki Rico Lewis, co sprawiło, że Joao Cancelo miał muchy w nosie. Walker został zapomniany przez kontuzję pachwiny, jakiej nabawił się w derbach Manchesteru, ale przypomniał się wiosną i trochę w tej hierarchii namieszał.
Decyzja życia
Dziś już mało kto o tym pamięta, ale Tottenham nie płakał po Walkerze słonymi łzami. Machał na niego ręką z olewką, miał w głębokim poważaniu i bardziej wyśmiewał decyzję. Chcesz, to idź. Mamy w zastępstwie Kierana Trippiera. Po tym, jak Walker stracił miejsce w składzie, przyszedł do biura trenera, mówiąc coś w stylu, że oddał już dla tego klubu wszystko i jego myśli są gdzieś indziej. To wersja Mauricio Pochettino z książki pod tytułem "Nowy wspaniały świat". Wyszła ona na rynek pod koniec października 2017 r., czyli trzy miesiące po transferze. “Poch” uznawał takie słowa za brak szacunku do kolegów, a w szczególności do - nie ukrywajmy - lepszego wówczas Trippiera.
Sytuacja była bowiem taka: zostaje jeszcze półtora miesiąca gry, bijemy się o mistrza, a przychodzi koleś, klubowa legenda i mówi jakieś pierdolety, że chce odejść. Absurd. Piłkarz długo milczał, ale rok później, już po zdobyciu mistrzostwa i Pucharu Ligi, wypunktował ekstrenera w "Daily Mail":
- Bardzo mnie to zraniło. Powiedział, że jego drzwi są zawsze otwarte i myślałem, że to nasze prywatne spotkanie. Kilka osób nazwało mnie wężem. To boli, bo oddałem wszystko temu klubowi. To, kim teraz jestem, zawdzięczam temu klubowi. To boli, kiedy tam wracam, ale myślę, że to po prostu część futbolu. Uzasadniłem, dlaczego chciałem przejść do Manchesteru City. Zdobyłem trofea i poprawiłem się w grze. Przy podpisie zastanawiałem się, czy podjąłem właściwą decyzję. Tottenham przez dwa lata kończył wyżej od Manchesteru City, ale ponieważ nie grałem, musiałem odejść - mówił Walker.
- Teraz jestem szczęśliwy z powrotem na północy. Jestem jedynakiem swojej mamy i bardzo tęskniła za mną, będąc na południu. Nie jest to główny powód odejścia, ale była to okazja, żeby wrócić na północ, zaspokoić głód i odkryć coś innego. Chciałem udowodnić, że mogę to zrobić gdzie indziej i myślę, że to zrobiłem - dodawał.
To słowa z 2018 roku. Z rodzinnego Sheffield do Manchesteru jest godzinka drogi. City w sezonie 2017/18 zdominowało ligę, zdobywając aż 100 punktów, ale Walker zaliczył szkołę życia. Popełniał proste błędy. Ćwierćfinał Champions League z Liverpoolem i pamiętny blamaż - 0:3. Zamiast wybić piłkę w polu karnym, to oddał ją Roberto Firmino. Przez niego Manchester odpadł z Pucharu Ligi z Wigan Athletic, bo przepuścił piłkę pod stopą i nie zauważył za plecami Willa Grigga. “The Citizens” stracili ligowe punkty tylko sześć razy, m.in. 1:1 z Evertonem (czerwona kartka Walkera) i 1:1 z Burnley (Walker nie upilnował zamykającego akcję Gudmundssona). Stąd teza z początku artykułu, że zdarzało mu się zostawić włączone żelazko i pójść się wykąpać. Zwieńczenie sezonu to półfinał mundialu w Rosji, gdzie uprzedził go Ivan Perisić, bo Anglik głupio stał i czekał na piłkę.
Autor tego artykułu doskonale pamięta swoje srogie rozczarowanie postawą Walkera, że aż domagał się grania Danilo w podstawowym składzie. Anglikowi wypominano cenę 50 milionów funtów i to nie za jakiegoś młokosa, ale 27-latka. Wymowne, że dziś nikt już nie pamięta okoliczności odejścia piłkarza z Tottenhamu i nikt nie puka się w czoło, że źle zrobił.
Doceniony przez Mbappe
Anglia - Francja. Ćwierćfinał mistrzostw świata w Katarze. Anglia miała pomysł jak zatrzymać Mbappe. Nadzieja całego narodu skupiła się na najszybszym obrońcy Premier League. Gary Lineker apelował nawet przed meczem 1/8 finału z Senegalem o "resta": - Dlaczego mamy męczyć Walkera, skoro jest jedynym bocznym obrońcą na świecie, który może dotrzymać kroku Kylianowi Mbappe? Z całym szacunkiem dla Senegalu, ale musisz dać mu odpocząć. Zwłaszcza w obszarze, w którym mamy prawdziwe błogosławieństwo.
Walker przeciwko Senegalowi dostał 90 minut, ale to też z uwagi, że mundial rozpoczął dopiero od trzeciego spotkania z USA i to grając 56 minut. Co więcej, pojawiło się jeszcze trochę zamieszania po 1/8 finału, bo Mbappe nie brał udziału w jednym z treningów.
Zasłona dymna. Walker zapowiadał na konferencji:
- To nie jest mecz Anglia vs Mbappe, tylko Anglia vs Francja. To oczywiście świetny piłkarz, ale nie zamierzam rozstawiać przed nim czerwonego dywanu i mówić, żeby sobie strzelił gola. Reprezentuję mój kraj w ćwierćfinale mistrzostw świata. Sytuacja: być albo nie być. Jeśli przegramy, to jedziemy do domu. Okażę mu szacunek, ale bez przesady. To nie jest tenis, sport solowy.
Sprawdziły się dwie zapowiedzi. Po pierwsze, nie rozwinął czerwonego dywanu, bo Mbappe rozegrał najsłabszy mecz. Oddał zaledwie jeden niegroźny strzał, a jego xG wyniosło... 0,0. Obrońca City wyciągnął Francuzowi baterie. Okazało się też, że piłka nożna to nie tenis, tylko sport zespołowy. Kyliana wyręczyli inni. To, co wyprawiał w tym ćwierćfinale Antoine Griezmann, jest boiskową maestrią. Został królem środka pola. Nie tylko kreował, ale i odbierał. Francja przeszła dalej na jego barkach, bo Anglia go zlekceważyła. Kilka parad zaliczył Hugo Lloris, a Harry Kane fatalnie spudłował z rzutu karnego. Anglicy byli lepsi, ale odpadli (2,59 vs 1,13 w statystyce goli oczekiwanych). Walker pracę domową jednak odrobił na piątkę z minusem. Trzeba oddać Kylianowi, że raz rywala konkretnie objechał. A tak poza tym walkerowe dogoń, przepchnij, podaj do najbliższego, wybij po linii znów wystarczyło. Mbappe czuł respekt przed tymi pojedynkami i wcale tak często ich nie próbował.
Znał też Walkera z pojedynków w półfinale Champions League 2021: - On jest jak czołg, kiedy już osiągnie swoją szybkość - mówił, choć w półfinałowym rewanżu akurat wystąpić nie mógł. Walker grał tam doskonale, ale pilnował Neymara. Wygrał w sumie osiem na dziewięć pojedynków z piłkarzami PSG.
Zrobił mema z Viniciusa
- Analitycy dostarczają mi świetne klipy i mam je na telefonie. Za każdym razem, gdy mam chwilę, oglądam je i widzę małe ruchy, które Vinicius wykonuje. Spróbował małych “overów”, w których przepuszczał piłkę przez nogi w pierwszej połowie… Gdybym nie zauważył tego podczas odrabiania lekcji, być może by mnie na tym złapał. Dokładnie tak zrobił przeciwko Fernandinho w zeszłym roku i zakończyło się to bramką.
W pierwszym tegorocznym półfinale Champions League Vinicius zdobył fenomenalną bramkę, uciekając specjalnie od strefy Walkera na kilka metrów. Również i w tamtym meczu próbował tego samego zwodu, o którym mówił Anglik, czyli przepuszczenia piłki, będąc tyłem (na poniższym filmiku w 15 sekundzie), ale raz na przykład znakomicie kiwnął przyjęciem obrońcę City (na filmiku 2:02). Obaj stoczyli mnóstwo bezpośrednich pojedynków.

Po pierwszym meczu przybili sobie piątkę. Szacunek, klasa i uznanie dla rywala z najwyższej półki. Tam zresztą Vinicius zrobił tzw. rainbow flick, czyli złapanie piłki nad piętą i podrzucenie jej podeszwą. Kto ma wiedzieć, ten wie, jak to mówią... KMWTW (jest również na nagraniu powyżej - 2:22). Walker nie wpuścił Viniciusa przed siebie i jego rainbow flick został wymazany gumką. Anglik nie miał mu za złe tej próby. Jeśli już ironizował, to z tego, by Vinicius nie próbował tego powtórzyć, żeby przypadkiem angielski obrońca nie stał się w przyszłości memem.
Czas pokazał, że memem został później Vinicius Junior, po akcji, w której Kyle Walker przeczytał go jak dobrą książkę kryminalną. Żeby tak ośmieszyć gościa, który robi solidne i to niemal podwójne double-double w dwóch sezonach z rzędu, to trzeba być naprawdę tytanem.