Ogromna szansa polskiego bramkarza. A mało kto go znał! Teraz dwa hity, jeszcze większy przełom w lipcu

Ogromna szansa polskiego bramkarza. A mało kto go znał! Teraz dwa hity, jeszcze większy przełom w lipcu
Gareth Evans/News Images / pressfocus
Paweł - Grabowski
Paweł Grabowski29 Dec 2024 · 08:00
Choć docelowo nie wygryzie z bramki Madsa Hermansena, to Jakub Stolarczyk meczem z Liverpoolem (1:3) pokazał, że jest gotowy na Premier League i że od teraz będzie o nim już tylko głośniej. Przełomem może być przyszły sezon, bo o jego konkurenta mocno zabiega Inter Mediolan, a Ruud van Nistelrooy doskonale wie, że nie musi szukać pomocy na rynku transferowym. Póki co 24-latek szykowany jest na niedzielne starcie z Manchesterem City.
Jest szóstym polskim bramkarzem, który zadebiutował w Premier League, choć przed niedawnym meczem z Liverpoolem wielu kibiców musiało użyć Google’a, by sprawdzić skąd w ogóle się tam wziął. Stolarczyk nie przebijał się przez Ekstraklasę jak Artur Boruc, czy Łukasz Fabiański. Nigdy nawet nie figurował na liście żadnej profesjonalnej polskiej akademii, a do Anglii wyjechał z klubu A-Klasy. W sumie już osiem lat mieszka w Leicester - załapał się jeszcze na czasy Marcina Wasilewskiego i Bartosza Kapustki. Bywało, że przy kontuzjach dwóch podstawowych bramkarzy na treningi zapraszał go Claudio Ranieri.
Dalsza część tekstu pod wideo

Moc marzeń

Dzisiaj Stolarczyk dostaje nagrodę za tę długą i mglistą drogę - w czwartek 26 grudnia puścił trzy gole w debiucie na Anfield, ale przy żadnym nie miał szans. Zanotował cztery interwencje. Poza tym był pewny przy dośrodkowaniach i czujny na linii. Chwalił go też po meczu Ruud van Nistelrooy, który stwierdził, że w takim meczu i w takich warunkach, gdy naprzeciwko staje Mohamed Salah, nie możesz zagrać lepiej. Stolarczyk już w marcu miał swoje chwile chwały, kiedy obronił rzut karny Raheema Sterlinga w meczu z Chelsea w Pucharze Anglii. W poprzednim sezonie rozegrał dziewięć meczów w barwach “Lisów”, ale głównie w pucharach. Teraz przeskoczył w hierarchii Danny’ego Warda i Daniela Iversena, a uraz Madsa Hermansena sprawił, że może oswajać się z najlepszą ligą świata.
Na ten moment Duńczyk jest nie do wygryzienia, bo odkąd przyszedł do Leicester w 2023 roku z Broendby, co chwilę pokazuje, że umiejętnościami wyrasta ponad klub z King Power Stadium. Często porównuje się go nawet do Alissona, czy Edersona pod względem dobrej gry nogami. Enzo Maresca rok temu otwarcie mówił, że to najważniejszy transfer klubu w sezonie, gdy “Lisy” wywalczyły awans do elity. W obecnych rozgrywkach miewał spotkania jak z Arsenalem we wrześniu, gdy wykonał 13 interwencji. Mocno ostatnio zabiegają o niego Inter i Chelsea, a to może otworzyć furtkę dla Stolarczyka. On też bardzo dobrze radzi sobie z grą nogami, a jego historia pokazuje, jak ważny w piłce jest upór i nietracenie z oczu głównego celu, nawet jeśli chwilowo nic nie układa się tak jak powinno.

Potworna kontuzja

Stolarczyk jeszcze dwa sezony temu był bramkarzem wypożyczonym do czwartoligowego Hartlepool, gdzie spadł z ligi i przez pół roku zaliczył tylko jedno czyste konto. Grał też w drugiej lidze szkockiej w Dunfermilne Athletic i w Fleetwood Town, chociaż “grał” to dużo powiedziane, bo Leicester po pół roku cofnęło to wypożyczenie ze względu na brak rozegranych minut. Polak głównie pojawiał się w pucharach, a w meczach League One nie wychodził w ogóle.
To wszystko działo się równo dwa lata temu, gdy perspektywy tej kariery zaczynała się lekko zawężać. Padały pomysły powrotu do Polski. Polskie media pisały nawet o temacie możliwego przejścia do Rakowa Częstochowa, choć w tamtym momencie Stolarczyk doznał poważnej kontuzji kostki i nie pojechał z Leicester na obóz. Wydarzyło się to w dniu, gdy zespół wylatywał do francuskiego Evian. Pierwsze prognozy mówiły nawet o powrocie w 2025 roku.
Trzeba też pamiętać, że w międzyczasie w zespole “Lisów” trwały ogromne perturbacje. Po awansie Steve Cooper wskoczył w buty Enzo Mareski, by po czterech miesiącach zrobić miejsce dla Ruuda van Nistelrooya. Drużyna od początku sezonu straciła aż 40 goli, najwięcej w lidze. Jest w strefie spadkowej i coraz mocniej doskwierają jej kontuzje. Energiczny skrzydłowy Abdul Fatawu zerwał więzadła. Ricardo Pereira wróci dopiero za kilka miesięcy. Ogromnym ciosem jest uraz pachwiny Hermansena, o którym Van Nistelrooy powiedział, że nie ma sensu naciskać na szybki powrót Duńczyka, bo ten potrzebuje jeszcze trochę czasu. A to oznacza, że Stolarczyk w najbliższych tygodniach dostanie nieprawdopodobny reflektor uwagi. Leicester w ciągu sześciu dni zagra z Manchesterem City i Aston Villą. To wszystko układa się pod polskiego bramkarza, który dostaje znakomitą okazję, by mocniej zapracować na nazwisko i dać się po prostu poznać.

Człowiek z A-Klasy

Stolarczyk wychował się w podkieleckich Chęcinach, gdzie mieszka ok. 4 tysięcy ludzi. Jako młody chłopak trenował indywidualnie z Markiem Bębnem, byłym bramkarzem klubów Ekstraklasy, który mieszkał w miejscowości obok. Od początku miał też ogromne wsparcie rodziców. Był nawet moment, gdy to oni zapłacili 250 zł i wykupili dla młodego Kuby udział w testowym meczu organizowanym przez firmę “Football Trials” w pobliskich Nowinach. Od razu wyróżnił się tam warunkami fizycznymi. Wypatrzony przez agentów zaczął jeździć na testy do zagranicznych klubów, chociaż nigdy wcześniej nie grał wyżej niż w A-Klasie. Jego CV przed nazwą Leicester City ma tylko dwie pozycje: Uczniowski Klub Sportowy Chęciny i Piast Chęciny.
To znowu pokazuje, że nie ma jednej utartej drogi na szczyt - zresztą polscy bramkarze w Anglii są tego doskonałym przykładem. Wojciech Szczęsny też wyjeżdżał z Polski jako małolat, nie mając wcześniej doświadczenia gry w Ekstraklasie. Tomasz Kuszczak przebijał się w rezerwach Herthy zanim pojawił się w West Bromwich Albion, a Jerzy Dudek w Sokole Tychy zagrał jedynie 15 spotkań. Stolarczyk też wpisuje się w tę niebanalną i odważną ścieżkę. Przychodził do Anglii, mając 16 lat, a niedawno, dokładnie 19 grudnia stuknęło mu już 24. Jego obecna umowa wygasa w czerwcu 2026 roku. To w sumie półtora roku, by przekonać do siebie Leicester, że mogą spać spokojnie, planując obsadę bramki na najbliższe lata.
Autor jest dziennikarzem Viaplay.

Przeczytaj również