Odrzucił Polskę, a po wielkim transferze zniknął z radarów. Ostatnio puścił 7 goli

Odrzucił Polskę, a po wielkim transferze zniknął z radarów. Ostatnio puścił 7 goli
Alfie Cosgrove/News Images / pressfocus
Kacper - Klasiński
Kacper Klasiński28 Sep · 11:00
Jeszcze kilka lat temu kusił go Real Madryt i… PZPN. W końcu wylądował w Chelsea, a potem zrobiło się o nim cicho. Gabrielowi Sloninie przepowiadano piękną przyszłość, tymczasem ostatnio wylądował w trzeciej lidze i przypomniał o sobie, puszczając siedem goli z Manchesterem United. W USA wciąż jednak wierzą, że będzie przyszłością tamtejszego futbolu.
Jeszcze w maju 2022 o Gabrielu Sloninie było bardzo głośno w naszym kraju. Nastoletni wówczas bramkarz został powołany do reprezentacji Polski przez Czesława Michniewicza, ale wybrał grę dla USA. Potem nadszedł transfer do Chelsea, lecz po nim zniknął z radarów, wędrując na wypożyczenia. Ostatnio mógł jednak o sobie przypomnieć, bo jego trzecioligowe Barnsley grało przeciwko Manchesterowi United w Pucharze Ligi. Niestety, tego meczu nie będzie wspominał miło, bo puścił aż siedem bramek. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu mogło wydawać się, że młody bramkarz szybko zadomowi się w jednej z czołowych lig europejskich, ale jego kariera, przynajmniej na razie, nie nabrała rozpędu, jaki mu przepowiadano.
Dalsza część tekstu pod wideo

Mógł grać dla Polski

Choć o Sloninie w Polsce naprawdę głośno zrobiło się dopiero w 2022 roku, w Stanach Zjednoczonych już dużo wcześniej uważano go za duży talent. Urodzony w USA syn imigrantów z Polski na początkowym etapie kariery przejawiał spory potencjał. W 2019 roku, w wieku zaledwie 14 lat i 297 dni, podpisał pierwszy profesjonalny kontrakt z Chicago Fire, jako drugi (na tamte czasy) najmłodszy zawodnik w historii Major League Soccer. Szybciej miał okazję to zrobić tylko legendarny zmarnowany talent - Freddy Adu. Slonina występował na kolejnych szczeblach reprezentacji młodzieżowych “Jankesów”, ale na debiut w lidze amerykańskiej czekał ponad dwa lata. W sierpniu 2021 roku zagrał w starciu z New York City FC. Został wówczas najmłodszym golkiperem, który rozpoczął mecz MLS w podstawowym składzie. Co więcej, zachował czyste konto. Miał zaledwie 17 lat i 81 dni.
Nastolatek miesiąc po debiucie wskoczył na stałe do podstawowej jedenastki. Sezon 2021 skończył jako “jedynka” między słupkami Fire i miejsce to utrzymał w kolejnej kampanii, zbierając niezłe opinie. W USA szybko zaczęto dostrzegać w nim przyszłość reprezentacji, z którą miał już nawet okazję się zapoznać, jadąc na zgrupowanie. Polskie korzenie sprawiły również, że zainteresował się nim PZPN, a nazwisko Slonina zaczęło pojawiać się w polskich mediach. Szczególnie wiosną 2022 roku, gdy w kwietniu na spotkanie z młodym golkiperem udał się ówczesny selekcjoner Czesław Michniewicz. Obaj pozowali ramię w ramię z bramkarskim trykotem reprezentacji Polski. W maju nastolatek został oficjalnie powołany do kadry, ale po kilku dniach Gabriel (bądź “Gaga”, jak mówią na niego za oceanem), podziękował za zainteresowanie i odmówił gry z orzełkiem na piersi.
- Bycie Polakiem oznacza ciężką pracę, wiarę, nieprzyjmowanie “nie” jako odpowiedzi, radzenie sobie w trudnych czasach i dbanie o rodzinę. Kocham wszystko, co związane z moim pochodzeniem, od ludzi po jedzenie i miasta. Jestem niesamowicie wdzięczny, że dano mi szansę gry dla Polski. Moje serce jest jednak amerykańskie. Ten kraj dał mi i mojej rodzinie wszystkie szanse, o jakie tylko mogliśmy prosić - pisał w opublikowanym oświadczeniu.
Temat Sloniny w kadrze szybko upadł i decyzję tę nietrudno było zrozumieć. Po pierwsze - mowa o wyborze wynikającym z osobistych przekonań. Po drugie - czysto sportowo - w Polsce lista wymagających konkurentów robiła (i dalej robi) zdecydowanie większe wrażenie. Niemniej, nazwisko Amerykanina niedługo po niewypale z powołaniem ponownie pojawiło się na świeczniku.

Na celowniku gigantów

Gdy zbliżało się letnie okienko transferowe 2022, Sloninę łączono z wielkimi markami. Poważnie zainteresowany jego usługami miał być Real Madryt. Agent piłkarza otwarcie informował o zakusach “Królewskich”. Sugerował, że Fire stawia zaporowe żądania, które odbierają młodzianowi szansę na spełnienie marzeń o przenosinach na Santiago Bernabeu.
- Powinno być honorem dla Chicago Fire i całego MLS, że Real Madryt zwrócił uwagę na jednego z ich piłkarzy. Mamy nadzieję, iż Chicago znajdzie porozumienie z Realem, aby spełnić marzenie Gabriela o grze dla tego klubu - napisał w oświadczeniu. - (...) Szanujemy inne kluby i oferty, otrzymaliśmy ich naprawdę wiele. Doceniamy ich zainteresowanie, ale nie możesz odmówić Realowi Madryt. Ta sytuacja może być świetna dla wszystkich, ale MLS i agenci muszą pracować razem, aby chronić piłkarzy. Kluby MLS nie powinny żądać zbyt wygórowanych pieniędzy.
Ostatecznie z przeprowadzki do Madrytu nic nie wyszło, ale niedługo później z zespołem z Chicago dogadała się londyńska Chelsea. “The Blues” kupili bramkarza niespełna trzy miesiące po jego 18. urodzinach, w sierpniu 2022 roku. Zapłacili 10 milionów dolarów plus dodatkowe pięć w bonusach. Golkiper miał jednak dokończyć sezon MLS na wypożyczeniu w Fire i w Anglii pojawić się dopiero zimą.

Cisza w eterze

Nikt nie spodziewał się, że niedoszły reprezentant Polski od razu zacznie grać w Chelsea. Gdy przyjechał do Europy w styczniu 2023 roku, występował w rezerwach. Rywalizować musiał przecież z Kepą Arrizabalagą i Edouardem Mendym, a sam stanowił tylko melodię przyszłości. Postawiono na spokojny rozwój młodego bramkarza, więc siłą rzeczy zrobiło się o nim cicho.
Kolejny sezon, 2023/24, spędził na wypożyczeniu w belgijskim Eupen, wraz z którym spadł z najwyższej ligi. Zachował zaledwie pięć czystych kont w 34 występach, puszczając aż 65 bramek. Według danych portalu FBref zakończył fazę zasadniczą rozgrywek z ujemnym bilansem expected goals w stosunku do straconych goli - w teorii powinien ich mieć o 1,8 mniej niż wpuścił. Plasował się pod tym względem w dole tabeli. Z drugiej strony był jednym z najbardziej zapracowanych golkiperów - interweniował aż 106-krotnie, co dało mu drugie miejsce w Jupiler Pro League. Trudno mówić o ideale, ale przygoda w Belgii stanowiła wartościowe doświadczenie, nawet jeśli o Sloninie nie mówiło się dużo.
Latem tego roku “Gaga” pojechał na Igrzyska Olimpijskie, ale tam pełnił tylko funkcję zmiennika. A potem zaaranżowano mu kolejne wypożyczenie - tym razem już do trzeciej ligi angielskiej. Wylądował w Barnsley. Można powiedzieć, że w ciągu półtora roku zniknął trochę z radarów przeciętnego piłkarskiego kibica. Nie będziemy nikogo winić, jeśli zapomniał o jego istnieniu. Trzeba jednak przyznać, że w nowym klubie Slonina zadebiutował z przytupem: broniąc dwa strzały w konkursie rzutów karnych i zgarniając nagrodę MVP w meczu Carabao Cup przeciwko Wigan Athletic.
Przypomnieć o sobie szerszej publice mógł całkiem niedawno, w połowie września. Los skojarzył bowiem jego zespół z Manchesterem United w Pucharze Ligi. Młody bramkarz miał okazję wybiec na murawę jednego z najbardziej legendarnych stadionów w Anglii - Old Trafford, ale z pewnością nie wróci do tego przeżycia z sentymentem. “Czerwone Diabły” zdeklasowały dużo niżej notowanych rywali. Slonina dostał siedem goli.

“To on będzie przyszłością”

Dotychczasowa kariera Gabriela Sloniny miała wyglądać inaczej. Można było się spodziewać, że zadomowi się w jednej z mocniejszych europejskich lig, że w drugim sezonie gry na Starym Kontynencie nie wyląduje na trzecim poziomie rozgrywkowym. To wciąż jednak tylko 20-latek. A w ojczyźnie dalej w niego wierzą.
- Nie boi się. Poszedł tam, żeby grać. Jasno pokazał, że chce być pierwszym bramkarzem reprezentacji USA. Podoba mi się jego agresja, ambicja i pewność siebie. Co ważne, gra w Barnsley, łapie minuty i się rozwija. Im więcej grasz, tym większe robisz postępy. (...) Ludzie czasem dają się nakręcić. To, że zawodnik jest w wielkim klubie, nic nie znaczy. Jeśli nie gra, to się nie rozwinie. Najważniejsze, żeby młody piłkarz grał. Dzięki temu się uczy i rozwija. Właśnie to robi - stwierdził o nim na początku września były zawodnik MLS, Nigel Reo-Coker, w programie CBS Sports Golazo America.
Fanem jego talentu jest również Tony Meola, kapitan kadry Stanów Zjednoczonych na domowym mundialu w 1994 roku, 100-krotny reprezentant kraju, zajmujący trzecie miejsce wśród bramkarzy pod względem występów w amerykańskiej drużynie narodowej.
- Tony mówi, że to on będzie przyszłością reprezentacji - mówił siedzący obok Reo-Cokera inny eks-zawodnik, Mike Grella.
Na pierwszy rzut oka można mówić o rozczarowaniu. Przecież Slonina miał być materiałem na gwiazdę. Niemniej, wypada pamiętać, że młodemu bramkarzowi trudno się rozwinąć, gdy siedzi na ławce. Podstawą oczywiście są regularne występy. Na te w Chelsea, gdzie konkurencja między słupkami jest szalenie duża (w kadrze są Robert Sanchez, nowy nabytek Filip Jorgensen i Marcus Bettinelli, na wypożyczenie odeszli Kepa, Djordje Petrović i kupiony niedawno Mike Penders), nie mógł liczyć. Tymczasem nawet w trzeciej lidze ma okazję zebrać cenne doświadczenie i zrobić postępy.
A z perspektywy reprezentacji Polski? Naturalnie, nie ma co płakać. Bramka jest obsadzona bardzo mocno, są też opcje na przyszłość. Pod tym względem mamy ogromny komfort. Sloninę z kolei wciąż uważają w USA za jeden z największych talentów na jego pozycji. Jeśli zaliczy dobry sezon w Barnsley i zakotwiczy w lepszej lidze, to zbliży się do regularnej gry w kadrze. Cel zapewne stanowi wskoczenie między słupki na Mistrzostwa Świata 2026 organizowane przez Stany Zjednoczone, Kanadę i Meksyk.
Zadanie nie będzie łatwe, nie uda się to bez wykonania poważnego kroku do przodu. Warunek konieczny do jego realizacji to jednak regularna gra. I tę na razie Gabriel Slonina ma zapewnioną. Może i na tym etapie kariery obiecywano sobie po nim więcej, ale skreślać go jeszcze nie można. 20-latek znajduje się na początku swojej drogi, musi zapłacić frycowe. A aktualnie wachlarz opcji Amerykanów między słupkami nie powala. Może więc jeszcze wywalczyć sobie szansę.

Przeczytaj również