Odrzucił ofertę Realu Madryt, później uciszał Santiago Bernabeu. Oto szwedzki następca Zlatana Ibrahimovicia

Odrzucił ofertę Realu Madryt, później uciszał Santiago Bernabeu. Oto szwedzki następca Zlatana Ibrahimovicia
Jose Ignacio Unanue / Press Focus
Rosły napastnik, który wyemigrował do Szwecji i podbija świat piłki. Po usłyszeniu takiego opisu prawdopodobnie każdemu ukazał się przed oczami obraz Zlatana Ibrahimovicia. A jednak nie mamy na myśli doświadczonego zawodnika Milanu. Chodzi o prawie 20 lat młodszego Alexandra Isaka. Snajper Realu Sociedad posiada wszystko, aby zostać pełnoprawnym spadkobiercą “Ibrakadabry”.
Oczywiście, niemal co roku pojawiają się nagłówki o nowym Messim, drugim wcieleniu Cristiano Ronaldo i innych “kopiach” najlepszych zawodników świata. Tym razem mówimy jednak o graczu, który zdążył pokazać się przed wielką publicznością. Na razie Isakowi daleko jest do dorównania osiągnięć Zlatana, ale jego potencjał musi budzić wrażenie. Szwedzi nie muszą martwić się o linię ataku w najbliższej dekadzie.
Dalsza część tekstu pod wideo

Zwykły chłopak

Ten młody napastnik imponuje normalnością, brakiem jakichkolwiek skandali, ekscesów. 21-latek nie jest piłkarzem w typie Ousmane’a Dembele, spóźniającego się na każdy trening czy Phila Fodena, sprowadzającego sobie dziewczynę do hotelu w trakcie zgrupowania. Mówimy o człowieku, który z perspektywy świata mediów jest po prostu nudny. Nie wzbudza kontrowersji, nie odbija mu od sławy. On od lat robi swoje. I robi to na bardzo wysokim poziomie.
- Widzisz młode dzieciaki, które po otrzymaniu pierwszych pensji od razu kupują nowe auta, zegarki, gadżety. Alex taki nie jest. W Szwecji był naszym najlepszym piłkarzem, wszyscy fani go kochali, a on jak gdyby nigdy nic budził się rano i autobusem dojeżdżał na trening - mówił dla stacji “ITV News” Dickson Etuhu, były kolega z drużyny. - Czasem proponowałem mu, że go podwiozę, ale zawsze odpowiadał, żebym się nie fatygował. To skromny dzieciak. Nigdy nie wiedziałeś czy jest smutny czy wesoły. Za to zawsze skoncentrowany. To wyróżnia profesjonalistów - kontynuował Nigeryjczyk.
Nie dziwi, że Isak stał się idolem dla sympatyków szwedzkiego AIK. Jego droga do zawodowej piłki powinna stanowić wzór do naśladowania. Chłopak dołączył do klubu w wieku zaledwie sześciu lat, ale błyskawicznie przedarł się przez kolejne sekcje wiekowe. Od małego dysponował świetnymi warunkami fizycznymi. Był szybszy, wyższy i zwinniejszy od rówieśników, a nawet chłopców ze starszych roczników.
- Już gdy miał 10 lat widać było, że odnajdzie się w zawodowej piłce. Jako 14-latek przeszedł do zespołu U-17 i nadal przerastał kolegów. Potem kadry U-19, U-21, ale tam też nikt mu nie dorównywał. Podobnie w ekipach seniorskich - opowiadał dyrektor skautingu AIK, Tobias Ackerman.
W rodzimym klubie strzelił 11 goli w debiutanckim sezonie. Zaczęło się o nim robić głośno w całej Europie, chociaż sam Isak podchodził z dystansem do rosnącego zainteresowania. Nadal regularnie uczęszczał do szkoły, nie opuszczał zajęć, mimo natłoku treningów, spotkań, zgrupowań. Profesjonalista pełną gębą.

Krok w tył, dwa do przodu

W wieku 17 lat pobił rekord “Ibry”, stając się najdroższym piłkarzem sprzedanym z ligi szwedzkiej. Borussia Dortmund zapłaciła za niego 8,5 mln euro, chociaż w wyścigu po podpis nastoletniej gwiazdy uczestniczył także Real. To Isak odrzucił ofertę “Królewskich”, bo zdawał sobie sprawę ze zbyt dużej konkurencji. Wiedział, że na popisy w Madrycie przyjdzie jeszcze czas.
BVB to klub znany ze szlifowania piłkarskich diamentów. Alexander przyznał po transferze, że to najlepsze miejsce dla młodych talentów. Jednak akurat na niego nikt nie miał tam pomysłu. Thomas Tuchel nie był wielkim entuzjastą tego transferu i częściej stawiał na wypożyczonego z Chelsea Michy’ego Batshuayia. Z kolei ulubieńcem Luciena Favre’a został Paco Alcacer. Doszło nawet do tego, że Isaka przesunięto do rezerw dortmundczyków.
Szwed nie miał zamiaru czekać w nieskończoność na otrzymanie szansy do rozwoju. Najpierw udowodnił swoją wartość na wypożyczeniu w Willem II, gdzie zdobył 14 bramek i dołożył siedem asyst na przestrzeni 18 spotkań. To nie przekonało włodarzy BVB, którzy lekką ręką oddali go do Realu Sociedad za skromną kwotę 6,5 mln. Można w ciemno zakładać, że Hans-Joachim Watzke i spółka żałują pochopnej decyzji o sprzedaży.
Popis z Realem sprawił, że napastnik wylądował na pierwszych stronach gazet. W mig odżyły porównania do Zlatana Ibrahimovicia, zachwycano się jego techniką, koordynacją ruchową, niezbędnym dla snajpera instynktem. Jeśli młokos tak dobrze radzi sobie z Sergio Ramosem czy Ederem Militao, to aż strach pomyśleć, jak będzie wyglądał na tle polskich obrońców. A przekonamy się o tym już niebawem.

Nadzieja “Trzech Koron”

- To najlepszy szwedzki piłkarz od czasów Zlatana. Cenię jego umiejętności, lecz także dojrzałość, mentalność - chwalił selekcjoner reprezentacji, Janne Andersson.
Zachwyty są zrozumiałe, jeśli weźmiemy pod uwagę, że Isak został najmłodszym strzelcem w dziejach “Trzech Koron”. Premierową bramkę zdobył, mając 17 lat, trzy miesiące i 22 dni. Co warte odnotowania, poprzedni rekord przetrwał ponad 100 (!) lat. Ale wtedy zjawił się on.
W kadrze uzbierał cztery trafienia, jednak z pewnością to dopiero przystawka przed daniem głównym. Okazja na podreperowanie bilansu nadarzy się za rok, gdy Szwecja przystąpi do Mistrzostw Europy. Los skojarzył drużynę Isaka z “Biało-Czerwonymi”. Kamil Glik, Jan Bednarek czy Wojciech Szczęsny mogą mieć powody do obaw, mimo że 21-latek pozostaje spokojny.
- Szczerze mówiąc, o Polsce nie wiem jeszcze praktycznie nic. Ale proszę się nie bać - zdążę się dowiedzieć wszystkiego o waszej reprezentacji. Do mistrzostw pozostało dużo czasu, a my będziemy tylko lepsi - zapowiadał w rozmowie z “Przeglądem Sportowym”. - Mam swój styl gry i chcę się rozwijać nie jako “nowy Zlatan”, a jako Alexander Isak. Liczę się ja, ja i tylko ja - dodał.
Może to brzmieć nieco buńczucznie, ale Isak po prostu zdaje sobie sprawę z posiadanego potencjału. Młody wiek nie przeszkadza mu w kolekcjonowaniu kolejnych goli i to z renomowanymi rywalami. Strzelał już Barcelonie, Ajaxowi, w pojedynkę wyeliminował Real z Pucharu Króla. Miejmy nadzieję, że Jerzy Brzęczek i spółka nie zlekceważą skandynawskiego “wonder-kida”. Nasz "nowy Kazimierz Górski" musi znaleźć sposób na powstrzymanie 21-letniego gwiazdora.

Przeczytaj również