"Najlepszy transfer Premier League". Co za forma! Liczby na poziomie światowej czołówki
Gdy pojawił się na Wyspach, mało który z tamtejszych kibiców mógł coś o nim powiedzieć. Teraz jednak wszyscy się nim zachwycają. Jose Sa wszedł do Premier League z drzwiami i futryną. Bramkarz Wolves to jedna z największych rewelacji tego sezonu w całej Europie.
Jose Sa robi furorę w Premier League. Gary Neville nazwał go “najlepszym zakupem tego sezonu w Anglii”. Statystyki golkipera Wolverhampton wyglądają świetnie, a cały zespół zaliczył skok jakościowy po tym, jak Portugalczyk wszedł między słupki. Trudno chyba o lepsze dowody tego, że 29-latek to transferowy strzał w dziesiątkę zespołu z West Midlands. I możliwe, że pomoże “Wilkom” ponownie podjąć rywalizację z angielską czołówką.
Zastąpił nie byle kogo
Gdy przed startem sezonu Wolverhampton oddało do Romy Ruiego Patricio, można było odczuwać niemałe zdziwienie. Wszak klub opuszczał bardzo doświadczony, naprawdę solidny golkiper, mistrz Europy z 2016 roku. A wybór jego następcy dużą część kibiców mógł zaskoczyć jeszcze bardziej. Na Molineux trafiła postać niemal anonimowa na Wyspach. Piłkarz, rzecz jasna, ze stajni Jorge Mendesa, lecz bez doświadczenia w pięciu czołowych ligach Europy. Z greckiego Olympiakosu ściągnięto za niespełna siedem milionów funtów eks-golkipera Porto, Jose Sa. Gracza bez ani jednego meczu w reprezentacji, choć z kilkunastoma spotkaniami w Lidze Mistrzów. Przeciętny angielski sympatyk futbolu nie miał jednak pojęcia, o kim mowa.
Wejście w buty starszego o pięć lat rodaka było niesamowicie trudnym zadaniem. Wszyscy wiedzieli, że do tego będzie potrzeba prawdziwego specjalisty. I właśnie takim okazał się Sa. Praktycznie od razu stał się solidnym fundamentem defensywy ekipy Bruno Lage’a.
- Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że mamy Sa po naszej stronie. Nawet jako skrzydłowy odczuwam pewność, że gdy rywale wdzierają się w nasze pole karne, nie strzelą bramki w przypadku oddania strzału, ponieważ niełatwo jest pokonać go i naszej linii obronnej - chwalił kolegę z zespołu Daniel Podence. - Spisują się świetnie, zwłaszcza Sa.
Pod słowami filigranowego piłkarza podpisać mogą się wszyscy sympatycy Wolves. Za Patricio chyba już nikt nie tęskni. W mieście pojawił się nowy szeryf. Urodzony w Bradze bramkarz to jedna z największych niespodzianek tego sezonu Premier League.
Dużo więcej
83,7% udanych interwencji - najlepszy wynik w pięciu czołowych ligach Europy. 88 obronionych strzałów - szósty wynik w “wielkiej piątce” i trzeci w Premier League. Ponad dziewięć puszczonych bramek mniej, niż wskazuje współczynnik expected goals - pod tym względem lepszy jest tylko David de Gea (przytoczone statystyki wg danych portalu “FBref.com”). Jose Sa wszedł do ścisłej europejskiej czołówki golkiperów, przebijając wszelkie oczekiwania.
Wyglądał dobrze podczas nieudanego dla “Wilków” startu sezonu. Teraz stanowi jedno z głównych ogniw, które pomagają w zaskakującej wspinaczce drużyny ku górze tabeli. Gra zespołu Bruno Lage’a opiera się przede wszystkim na solidnej defensywie. A jej podstawę stanowi znajdujący się w świetnej dyspozycji 29-letni portugalski bramkarz.
Jose Sa to prawdziwie nowoczesny golkiper. Świetnie spisuje się na linii, do czego dorzuca tak szalenie istotne elementy, jak grę na przedpolu oraz umiejętność zaczynania ataków poprzez rozegranie piłki od tyłu. Komplementował go za to w styczniu ekspert “Sky Sports”, były bramkarz reprezentacji Anglii, Robert Green:
- Jest naprawdę kluczowym ogniwem zespołu Wolves, który ma świetną defensywę. Zaliczał ważne interwencje w kluczowych meczach. Jego podejmowanie decyzji, jeżeli chodzi o to, czy zostać na linii, czy wyjść… to właściwie ideał. Broni sytuacje w spotkaniach “na ostrzu noża”, ale największy zysk jakości w stosunku do Ruiego Patricio to jego umiejętność wprowadzenia piłki do gry i wyjścia do dośrodkowań.
Dobra gra nogami Sa pozwala na zainicjowanie szybkich kontrataków, stanowiących bardzo istotny element koncepcji Lage’a. Portugalski menedżer proponuje bardziej odważny futbol niż jego poprzednik, Nuno Espirito Santo. Niemniej, kładzie duży nacisk na dynamiczne ataki. Sa okazuje się tutaj bardzo przydatny.
- Ma tę nić porozumienia z Danielem Podence czy Raulem Jimenezem, dzięki której ich szuka. A wtedy - wow - to wyprowadzenie piłki. On to potrafi, a ci piłkarze wiedzą, jakie stwarza to zagrożenie - zwracał uwagę Green.
Teraz puchary?
Gdy “Wilki” zaczęły sezon od czterech porażek i czterech meczów bez strzelonej bramki w pięciu pierwszych kolejkach, szybko zaczęły pojawiać się głosy zwątpienia w wybór Lage’a na stanowisko trenera. Ale od tamtej pory minęło już pięć miesięcy i sytuacja uległa zdecydowanej zmianie. Pomimo tego, że nie wszystkie problemy udało się rozwiązać, to Wolves włączyli się do walki o europejskie puchary.
Choć przegrali bezpośrednie starcie z West Hamem, to mają do piątych w tabeli “Młotów” tylko pięć punktów straty przy jednym zaległym meczu. Czołowa czwórka odjechała im na siedem oczek. Wciąż są więc w grze. Udało się to osiągnąć pomimo nadzwyczaj słabej ofensywy. Dość powiedzieć, że ekipa z Molineux strzeliła zaledwie 24 gole w 26 spotkaniach Premier League - gorsze są tylko znajdujące się w strefie spadkowej Norwich oraz Burnley. Niesamowicie szczelna defensywa stanowi jednak idealną przeciwwagę dla kiepskiego ataku. Tylko 20 straconych bramek to trzeci wynik w lidze, ex aequo z Liverpoolem.
W dużej mierze jest to właśnie zasługa Jose Sa. Statystyki zresztą dobitnie to pokazują. Nie należy jednak zapominać o jego partnerach z linii obronnej. Dzięki wzajemnemu zaufaniu w swoje umiejętności zbudowali świetny blok defensywny, przypominający monolit. Portal “Whoscored” wyliczył, że w całym sezonie Wolverhampton straciło tylko 13 goli z gry - mniej, bo osiem, ma jedynie Chelsea. Zaś w ostatnich 14 kolejkach piłkarze Lage’a dali sobie strzelić tylko cztery takie bramki, z tego trzy w dwóch ostatnich seriach gier - z Arsenalem i West Hamem. Nawet trafienie Alexandre’a Lacazette’a w doliczonym czasie konfrontacji z “Kanonierami” (uznane ostatecznie za samobója Sa) nie zmienia faktu, że Portugalczyk to solidny fundament konstrukcji zbudowanej przez menedżera “Wilków”.
- Są świetni, dają mi mnóstwo pewności i stabilności - opowiadał Jose Sa o swej współpracy z partnerami z defensywy na łamach “Express and Star”. - Gdy coś przepuszczę, asekurują mnie. Gdy oni coś przepuszczą, ja i inni obrońcy pojawiamy się, by pomóc. O to nam chodzi. Bronimy razem i atakujemy razem.
Dobry bramkarz potrafi odmienić oblicze całej defensywy. Właśnie to widzimy na Molineux. W poprzednim sezonie solidna we wcześniejszych latach obrona Wolves wyglądała na roztrzęsioną i zagubioną. Przyszedł nowy trener, skład personalny, poza nową postacią między słupkami, nie zmienił się, a efekty widać jak na dłoni.
Nic zatem dziwnego, że Sa to jeden z bohaterów trybun Molineux. Gary Neville nazwał go nawet “najlepszym transferem sezonu w Premier League”. Na wyrost? Golkiper “Wilków” to naprawdę mocny kandydat do tego miana, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę stosunek ceny do jakości. 29-latek wszedł z futryną do ścisłej europejskiej czołówki bramkarskiej i pewnie niedługo wreszcie doczeka się debiutu w narodowych barwach. Dzięki temu w West Midlands znowu mogą marzyć o walce z najmocniejszymi angielskimi klubami.
- Czy stać nas na grę w Lidze Mistrzów? Oczywiście. Jeśli nikt nie odejdzie, jeżeli klub ściągnie jednego lub dwóch piłkarzy, to tak. Z tym składem możemy zrobić wiele dobrego - mówił Sa dla “Daily Mail”. - Jesteśmy trochę w cieniu, ale to normalne, bo w Anglii presja spoczywa zawsze na “Big Six” i ich piłkarzach. My jednak wykonujemy swoją pracę i jesteśmy tutaj, w dobrym miejscu. (...) Czasem lubię, gdy ludzie o mnie nie mówią, ale oczywiście to miłe, gdy to robią. To znak, że dobrze się spisujesz.
Portugalczyk znalazł się na językach piłkarskiej Anglii właśnie z tego powodu. Świetnie wywiązuje się ze swoich zadań. To absolutna rewelacja tego sezonu. Zastąpił Ruiego Patricio z nawiązką. Z nim między słupkami “Wilki” mogą mierzyć naprawdę wysoko. Skoro jeszcze niedawno dwa sezony z rzędu zakończyli rozgrywki na siódmej pozycji, to dlaczego mieliby nie zagrozić “wielkiej szóstce”?