"Nie należy mieszać sportu z polityką"? FIFA znów po swojemu. Nie liczmy na cud
Mundial 2018 w Rosji. Finał Ligi Mistrzów w Rosji. Gazprom jednym z głównych sponsorów UEFA. Choćby z tych powodów nie mamy co liczyć na odebranie Rosji roli gospodarza barażowego meczu o mundial 2022, który 24 marca ma się odbyć w Moskwie. A tym bardziej zapomnijmy o walkowerze. Bo przecież "nie należy mieszać sportu z polityką".
Tym zdaniem-wytrychem FIFA i UEFA (oraz inne, kontynentalne piłkarskie federacje) wycierają sobie usta, gdy przychodzi im do podjęcia trudnych decyzji w obliczu międzynarodowych konfliktów politycznych. Oczywiście te decyzje nigdy nie zapadają. Jednocześnie hipokryci pod krawatami od lat spoufalają się z reżimami nieuznającymi suwerenności innych państw (Rosja) i podstawowych praw człowieka (Arabia Saudyjska, Katar, Zjednoczone Emiraty Arabskie).
Katar w procesie korupcyjnym kupił prawo organizacji mistrzostw świata w 2010 roku (tak jak wcześniej kupowały je inne kraje - Rosja w 2018 czy Niemcy w 2006) zwyczajnie przekupując członków Komitetu Wykonawczego FIFA. I nawet specjalnie się z tym nie krył. Następnie przez 12 lat media, organizacje pozarządowe, aktywiści, a nawet niektóre reprezentacje narodowe nawoływały do bojkotu arabskiego mundialu w związku ze śmiercią tysięcy pracujących przy budowie stadionów robotników-imigrantów. Zgadnijcie, co FIFA zrobiła w tej sprawie oprócz fasadowych kontroli.
Można tłumaczyć, że wewnętrzna sprawa Kataru i nie sposób go porównywać do wojskowej agresji na inny kraj, która właśnie (po raz kolejny) dokonuje się na Ukrainie. W czasie, gdy szeroko rozumiany Zachód nakłada na Rosję kolejne sankcje, UEFA tradycyjnie nabiera wody w usta. Zarówno w sprawie marcowego meczu Rosja - Polska, jak i zaplanowanego na 28 maja finału Ligi Mistrzów.
Z jednej strony jest to zrozumiałe, bo sytuacja jest dynamiczna. Może się diametralnie zmienić przez miesiąc, a tym bardziej przez trzy. Podejmowanie tak ważnych decyzji dziś byłoby przedwczesne.
Z drugiej, nie mamy co liczyć, że piłkarską Rosję spotkają jakiekolwiek sankcje nawet jeśli "zielone ludziki" Władimira Putina nie opuszczą Donbasu. Przez osiem lat nie opuściły Krymu, a FIFA nie miała problemu z tym, że mundial 2018 odbędzie się w okupującej półwysep Rosji. Jasne, ciężko byłoby na te kilka lat przed odebrać potędze mistrzostwa. Było to po prostu niemożliwe.
Ale już przyznanie jej dodatkowych meczów Euro 2020 po tym jak z powodu pandemii wycofały się Dublin i Bilbao było, delikatnie mówiąc, kontrowersyjne. Podobnie jak przyznanie Petersburgowi tegorocznego finału Ligi Mistrzów. Brytyjskie tabloidy już od wtorku "grzeją" temat możliwego przeniesienia finału na Wembley, ale to brzmi jak myślenie życzeniowe.
Mrzonką jest również przeniesienie meczu z Polską z Moskwy. Dopóki FIFA nie uzna, że stolica Federacji Rosyjskiej nie jest w stanie zapewnić Polakom bezpieczeństwa, dopóty nie liczmy na inne miejsce rozegrania barażu. A tym bardziej na walkower albo w ogóle zawieszenie Rosji w międzynarodowych rozgrywkach.
Cisza i "uważny monitoring sytuacji" - na to na razie możemy liczyć. Dopóki nie dojdzie do regularnej, linearnej wojny, wzniosłe kwestie takie jak życie ludzkie i suwerenność państw możemy włożyć sobie między bajki. A i wtedy nie jest powiedziane, że FIFA zdecyduje się na reakcję. W końcu nigdy nie miesza sportu z polityką.