Od zapchajdziury do kumpla Messiego. Tak rósł w siłę jeden z najbardziej sensacyjnych nabytków FC Barcelony

Jonas Wind przedłużył podanie głową, jego partner z ataku wyprzedził izraelskiego przeciwnika i, zbliżywszy się do bramki, ze spokojem podciął piłkę nad wychodzącym bramkarzem. To było jak oglądanie w akcji mistrza tego typu wykończenia, samego Leo Messiego, w zwykły dzień “roboczy” w La Liga.
Ten tekst powstał w ramach ogólnoeuropejskiej współpracy największych mediów, pod nadzorem czołowego angielskiego dziennika, The Guardian. Nasz kraj w tym zacnym gronie reprezentuje redakcja portalu Meczyki.pl, z czego jesteśmy niezwykle dumni.
***
W rzeczywistości był to jednak atak przeprowadzony przez reprezentację Danii w zwycięskim 2:0 spotkaniu z Izraelem w Jerozolimie. Efektownego, pierwszego gola meczu strzelił zaś w 13. minucie gry Martin Braithwaite. Niczym Messi.
Bramka zdobyta z taką łatwością stanowiła jasny sygnał od zawodnika, który nieoczekiwanie trafił do Barcelony w lutym 2020 roku. Niewielu wróżyło Braithwaite’owi karierę w tak wielkim klubie, do którego dołączył w okresie, kiedy inni napastnicy leczyli długoterminowe kontuzje.
Braithwaite nie jest typowym snajperem, ale graczem, który musi ciężko pracować na miejsce w składzie i strzelane gole. Robi to od czasu, kiedy przebił się do seniorskiego futbolu w Esbjergu na zachodnim wybrzeżu Półwyspu Jutlandzkiego.
Jego ojciec pochodzi z Gujany Brytyjskiej, matka jest Dunką, a dzieciak z kręconymi włosami dorastał w pobliżu Esbjerga. Jako nastolatek uchodził za wielki talent, ale przebicie się do pierwszego zespołu okazało się dla niego trudniejsze. Był bardzo wszechstronnym, młodym zawodnikiem, a trenerzy wystawiali go na różnych pozycjach. To nie ułatwiało mu wywalczenia sobie stałego miejsca w podstawowym składzie.
- W pewnym momencie zdecydowaliśmy, że powinien grać z przodu - wspomina Ove Pedersen, jeden z jego pierwszych trenerów. - Pracował niezwykle ciężko; był zaangażowany, ale marnował zbyt wiele podbramkowych okazji. Jego wykończenie nie było rewelacyjne.
Nawet Pedersen, weteran w zawodzie, nie mógł przewidzieć, że Braithwaite zagra pewnego dnia u boku Messiego. Podobnie jak, tak naprawdę, ktokolwiek inny w Danii. W tamtejszym kontekście w Barcelonie mogą występować wyłącznie największe gwiazdy, takie jak Allan Simonsen czy Michael Laudrup.
Kiedy reprezentacja Danii zakwalifikowała się do mistrzostw świata w Rosji w 2018 roku, eksperci nie widzieli Braithwaite’a w roli podstawowego gracza. Ten znowu udowodnił jednak wszystkim, że się pomylili.
Trzeba przyznać, że nie okazał on się kluczowy w poszukiwaniu przez Barcelonę sukcesów, od kiedy przeszedł do katalońskiego klubu z ostatniego w ligowej tabeli Leganes w lutym 2020 roku. To był zresztą najbardziej sensacyjny transfer duńskiego piłkarza od bardzo dawna. Każdy zespół potrzebuje zawodników, którzy będą rywalizować o miejsce w składzie i od czasu do czasu Braithwaite otrzymuje szanse od Ronalda Koemana. A to za sprawą imponującej pracowitości oraz nastawienia piłkarza.
Braithwaite, który obchodzi w czerwcu 30. urodziny, ma wielkie marzenia, za którymi podąża i zwyczajnie nie przejmuje się opiniami innych. Podczas jego prezentacji na Camp Nou został wyśmiany, kiedy problem sprawiła mu żonglerka piłką.
- Wielu ludzi potrzebuje potwierdzenia - powiedział w wywiadzie dla duńskiego magazynu “Euroman”. - Ja nie. Naprawdę nie przejmuje się tym, czy ktoś mnie lubi. Można uważać mnie za idiotę lub dobrego faceta. Dla mnie nie ma to znaczenia. Najważniejsze, żebym to ja i moi bliscy wiedzieli, co reprezentuję.
Poza boiskiem wydaje się dość niedostępny, co często odbierane jest za arogancję. Jeden z jego byłych kolegów z drużyny z Esbjerga, Jesper Lange, opowiada jednak historię o człowieku, który troszczy się o przyjaciół i liczy się z innymi. Lange zaprosił do siebie kilku partnerów z zespołu z okazji urodzin. Braithwaite nie mógł się tamtego dnia pojawić.
- Po kilku miesiącach, kiedy grałem już w innym klubie, nagle wysłał mi SMS-a - wspominał. - Chciał przyjechać do mnie z prezentem. Podarował mi bukiet ręczników, jaki chciałem otrzymać od jakiegoś czasu. Leżały u niego w domu. Nigdy nie zapomniał.
Po trzech udanych latach w Tuluzie, Braithwaite związał się z Middlesbrough, gdzie zupełnie mu nie poszło. Jako jeden z największych transferów w historii klubu stał się tam kozłem ofiarnym wśród kibiców. Otwarcie skrytykował go też menedżer Tony Pulis.
- Podczas pobytu w Middlesbrough zachowywałem się jak profesjonalista i zawsze naprawdę ciężko pracowałem - powiedział w ubiegłym roku gazecie “Jyllands-Posten”. - Jednego dnia jest się Bogiem, następnego diabłem. Tak to już jest.
Braithwaite wyjawił też, że w wolnym czasie dniami i nocami studiuje piłkę nożną, pracując nad detalami w grze oraz czytając książki na temat przygotowania mentalnego. Jedną z jego technik stanowi wizualizacja. Parę lat temu wyobraził sobie siebie zdobywającego decydującą bramkę dla reprezentacji Danii w kluczowym meczu eliminacji Euro 2020 przeciwko Irlandii w Dublinie. Podczas rzeczywistego spotkania, 15 minut przed końcem gry, wyciągnął się jak długi i skierował piłkę do siatki po dośrodkowaniu, dając narodowej drużynie prowadzenie. Skończyło się remisem 1:1. Dania pojechała na turniej.
We wspomnianym wywiadzie dla magazynu “Euroman” opowiada także o innej scenie, jaką sobie zwizualizował. Stoi w niej na balkonie ratusza na Raadhuspladsen, centralnego placu w Kopenhadze, podnosząc do góry trofeum za mistrzostwo Europy przed tysiącami wiwatujących Duńczyków. Nigdy nie wiadomo. W przypadku Martina Braithwaite’a wszystko wydaje się możliwe.
***
Jesper Engmann pisze dla dziennika Jyllands-Posten.
Obserwujcie go na Twitterze pod @JesperEngmann
Tłumaczenie: Wojciech Falenta
***
Pozostałe teksty z serii EUROekspert powstałe we współpracy z The Guardian znajdziesz TUTAJ