Oblak, Ederson i Fabinho w jednym zespole. Jak malutki klub zebrał u siebie przyszłe gwiazdy
Jan Oblak to dziś gwiazda Atletico Madryt i jeden z najlepszych golkiperów świata. Ederson broni dostępu do bramki Manchesteru City i też należy do ścisłej czołówki zawodników na tej pozycji. Fabinho w pierwszym sezonie po transferze do Liverpoolu wygrał Ligę Mistrzów, a rok później zdobył z klubem historyczne mistrzostwo. Nuno Espirito Santo prowadzi z powodzeniem angielski Wolverhampton. Co ich łączy? Kilka lat temu spotkali się w jednym - malutkim - klubie. Portugalskim Rio Ave.
Lato 2012 roku. Rio Ave - zespół, który chwilę wcześniej zajął w portugalskiej lidze 14. miejsce, tuż nad strefą spadkową, przystępuje do transferowej ofensywy. Chce uniknąć kolejnego roku drżenia o swój byt.
Wtedy piłkarze anonimowi, dziś gwiazdy
500 tysięcy euro kosztuje Fabinho. 18-letni pomocnik z rezerw brazylijskiego Fluminense. Za darmo z CD Ribeirao przychodzi jego rówieśnik - Ederson. Dwa miesiące później zyskuje on jeszcze rywala do miejsca w składzie, bo Rio Ave decyduje się także na wypożyczenie z Benfiki Lizbona o rok starszego Słoweńca - Jana Oblaka. Po za nimi do drużyny dołącza też m.in. Bebe, 22-letni Portugalczyk, którego dwa lata wcześniej Manchester United kupił za prawie 9 mln euro. Nad całym projektem - jako szkoleniowiec - ma czuwać Nuno Espirito Santo. Były bramkarz, który do tej pory samodzielnie nie prowadził żadnej drużyny.
Dziś - już z perspektywy czasu - to okienko w wykonaniu Rio Ave brzmi wręcz nieprawdopodobnie. Wtedy jednak Oblak, Ederson i Fabinho byli młodymi chłopcami z tłumu. Na dobrą sprawę dopiero rozpoczynali swoje kariery. Podobnie jak ich ówczesny trener.
Ederson zmiennikiem Oblaka, Fabinho bez debiutu
Tamten sezon między słupkami zaczął co prawda Ederson, ale już od drugiej kolejki “jedynką” był Oblak. Słoweniec grał regularnie w lidze portugalskiej. Brazylijczyk oglądał go w akcji z perspektywy ławki lub trybun. Swoje szanse dostawał głównie w meczach pucharowych.
Obaj zarabiali wtedy po kilka tysięcy euro miesięcznie. Rio Ave nie należy bowiem do najbogatszych klubów w Portugalii. Najdroższy transfer w historii? 2,2 mln euro zapłacone za Filipe Augusto.
Oblak jako podstawowy bramkarz prezentował się wtedy fantastycznie. Miał ogromny wkład w historyczny wynik Rio Ave, które zajęło w lidze portugalskiej szóste miejsce. Ederson z kolei grał więcej w Pucharze Ligi, a tam też udało się wykręcić bardzo dobry rezultat, bo dopiero w półfinale lepsze okazało się Porto. W tym meczu zagrali zresztą obaj, bo Oblak zobaczył czerwoną kartkę.
A co z trzecim muszkieterem? Fabinho nie doczekał się nawet debiutu. Grał w meczach przedsezonowych, ale niedługo później zaczęto odsyłać go na wypożyczenia. Napierw do rezerw Realu Madryt, potem do Monaco. Ostatecznie klub z Księstwa wykupił go za 6 mln euro. Brazylijczyk nie zagrał więc dla Rio Ave nawet jednego oficjalnego meczu, ale zrobiono na nim całkiem niezły interes. Do dziś zajmuje tam drugie miejsce w rankingu najdrożej sprzedanych zawodników.
Rio Ave -> Benfica -> wielki transfer
Oblak po sezonie wrócił do Benfiki. Tam od razu zrobiono z niego podstawowego bramkarza. Zagrał kolejny świetny sezon, a po nim za 16 mln euro odszedł do Atletico, gdzie wyrósł na czołowego golkipera świata. W jego przypadku wszystko potoczyło się więc błyskawicznie.
Ederson zakotwiczył w Rio Ave nieco dłużej. Co ciekawe, po odejściu Oblaka wcale nie mógł liczyć od razu miejsce w bramce. Wpadł na karuzelę. Najpierw nie grał, bo między słupkami stał Roman Salin, potem dostał kredyt zaufania, ale w kolejnym sezonie znowu zaczął tylko na ławce. Numerem jeden był bowiem Cassio. I tak w kółko.
W sezonie 2013/14 Rio Ave sensacyjnie dotarło do dwóch finałów - Pucharu Ligi oraz Pucharu Portugalii. W obu przypadkach przegrało z Benfiką, w której dostępu do bramki strzegł już Oblak. Portugalski kopciuszek po raz pierwszy w historii wywalczył wówczas awans do europejskich pucharów.
Benfica po doświadczeniach z Oblakiem wiedziała już, że w Rio Ave potrafią wyjątkowo dobrze pracować z golkiperami. Latem 2015 roku zdecydowała się więc na zakontraktowanie Edersona. Kosztował on ich zaledwie 500 tysięcy euro. Gdy dwa sezony później opuszczał Lizbonę i przenosił się do Manchesteru City, na konto Benfiki powędrowało 40 mln euro. Rekiny biznesu.
Idealna ścieżka kariery dla golkipera to zatem chyba: Rio Ave -> Benfica -> jeden z czołowych klubów Europy.
Kiedyś Oblak i Ederson, dziś Polak
Co ciekawe, dziś między słupkami tego klubu stoi Paweł Kieszek. A Rio Ave w ostatnich latach zaliczyło jeszcze kilka udanych sezonów. W obecnie trwającej kampanii było o krok od wyeliminowania Milanu z Ligi Europy. Wcześniej zahaczyło nawet o fazą grupową w sezonie 2014/15. Odpadało też w eliminacjach ze Slavią Praga i Jagiellonią Białystok.
Z klubu wypromowali się natomiast nie tylko Ederson i Oblak. Architekt pierwszych poważnych sukcesów klubu - Nuno Espirito Santo - po dwóch sezonach dostał propozycję z Valencii. Później prowadził jeszcze FC Porto, a obecnie dobrze radzi sobie jako menedżer Wolverhampton.
Pele za 7 mln euro odszedł do Monaco, a dziś jest do Rio Ave wypożyczony. Leonardo Jardim (też bramkarz) w 2018 roku powędrował za 6 mln euro do Lille, a Porto, Sporting i Benfikę za niezłe kwoty wzmocnili Mehdi Taremi, Nuno Santos oraz Filip Krovinovic.
Rio Ave to więc niezła ciekawostka. Portugalski kopciuszek w jednym momencie miał w swojej kadrze dwóch bramkarzy, którzy łącznie warci są dziś 146 mln euro. Dla porównania - cała obecna kadra zespołu wyceniana jest na 26,5 mln euro.