O co Lech Poznań zagra w Gruzji? 5 najważniejszych spraw. "To byłby najgorszy z możliwych scenariuszy"

O co Lech Poznań zagra w Gruzji? 5 najważniejszych spraw. "To byłby najgorszy z możliwych scenariuszy"
Paweł Jaskółka/Press Focus
Lech Poznań już po pierwszym spotkaniu z Dinamem Bautmi (5:0) poniekąd zapewnił sobie awans do III rundy eliminacji Ligi Konferencji, gdzie na mistrzów Polski czeka Vikingur Rejkjavik. Jednak zanim "Kolejorz" zacznie planować wyprawę na Islandię, nie może dopuścić do katastrofy. To główny cel, ale o co jeszcze gra Lech w czwartkowym meczu, kiedy kwestia awansu jest już praktycznie rozstrzygnięta?
Mało kto w Poznaniu spodziewał się, że starcie z mistrzem Gruzji uspokoi bardzo nerwową sytuację wokół Lecha. Część sympatyków "Kolejorza" stawiała znak zapytania nad Johnem van den Bromem oraz drużyną, która przegrała trzy mecze w tydzień na trzech różnych frontach.
Dalsza część tekstu pod wideo
Główne zarzuty w kwestii kiepskiego startu w nowym sezonie formowane są przede wszystkim do klubowych działaczy, którzy m.in. swoją opieszałością i spóźnionymi ruchami transferowymi dopuścili do sytuacji, że podstawowym środkowym obrońcą w jednym z kluczowych meczów dla całego sezonu był... Barry Douglas.
Ostatecznie Lech przy Bułgarskiej zagrał koncert, jakiego w 2022 roku w Poznaniu nie widziano, mimo zdobycia tytułu mistrzowskiego. Dinamo zostało wręcz rozjechane przez wygłodniałego "Kolejorza". Przy 36 stopniach Celsjusza i wyniku 4:0, Lech dalej parł po kolejne gole. Spotkanie to przypomniało najlepsze mecze przy Bułgarskiej w poprzednim sezonie, jak 5:0 z Wisłą Kraków czy 4:0 ze Śląskiem Wrocław. Rywale chcieli zagrać z Lechem w piłkę i zostali brutalnie skarceni.
Takiego przełamania i uspokojenia sytuacji potrzebował "Kolejorz", a kibice w liczbie niespełna 10 tysięcy mogli wreszcie uwierzyć, że to ta drużyna dwa miesiące temu zdobyła tytuł mistrzowski. Teraz po początkowych perturbacjach Lech ma szansę wyjść na prostą, ale do tego potrzebuje kolejnych dobrych meczów.
Przed nim jednak "ekskluzywny sparing", bo chyba tak można nazwać mecz w europejskich pucharach przy 20 tysiącach widzów na trybunach, ale z wynikiem rozstrzygniętym po pierwszym starciu. Zatem o co w tym meczu gra Lech?

O brak kontuzji

John van den Brom do Gruzji zabrał bardzo wąską kadrę. Z drużyną nie polecieli Dani Ramirez (pożegnał się w środę z klubem i kibicami za pośrednictwem Instagrama), Afonso Sousa (infekcja wirusowa), Antonio Milić, Radosław Murawski, Adriel Ba Loua i Bartosz Salamon.
Oprócz dobrych nastrojów Lech z Gruzji przede wszystkim nie powinien przywieźć nowych urazów. Co prawda do zdrowia wrócili już Alan Czerwiński czy Maksymilian Pingot, a do klubu dołączył Filip Dagerstal (nie zagra w czwartek, bo nie jest zgłoszony do rozgrywek), ale kolejne problemy zdrowotne i wycieczki do Tomasza Rząsy po porady, to ostatnia rzecz, jakiej obecnie potrzebuje John van den Brom.
Kolejne urazy to byłby najgorszy możliwy scenariusz dla holenderskiego szkoleniowca. Być może trener oszczędzi swoich liderów, ale zapewne większość z nich wyjdzie w wyjściowej jedenastce na mecz z Dinamem Batumi.
Przewidywany skład Lecha Poznań:
Rudko - Pereira, Satka, Pingot, Douglas - Karlstroem, Kwekweskiri - Skóraś, Joao Amaral, Velde - Ishak
W niedzielę "Kolejorz" zmierzy się u siebie z obecną rewelacją rozgrywek - Wisłą Płock. Stąd w czwartkowym spotkaniu ważne będzie umiejętne szafowanie czasem gry liderów drużyny.

O śrubowanie rekordu Ishaka

Trener John van den Brom zapewne chciałby dać odpocząć m.in. kapitanowi zespołu, ale ten ma niesamowitą ochotę na grę w Europie. Zresztą jest on też najlepszym strzelcem Lecha Poznań w całej pucharowej historii. W 12 rozegranych do tej pory meczach strzelił 10 goli i w czwartek zapewne będzie chciał podregulować ten bilans.
Mikael Ishak jest też drugim obcokrajowcem występującym w polskiej lidze z co najmniej dziesięcioma bramkami w europejskich pucharach. Lepszy od Szweda jest tylko Miroslav Radović, który w barwach Legii strzelił 18 goli.

O spokój

Brak nowych kontuzji oraz brak porażki, a najlepiej wygrana, jeszcze bardziej "oczyści" gęstą atmosferę wokół Lecha i da większy komfort pracy trenerowi Lecha. Pewnie niektórzy kibice zastanawiali się, po co w tej sytuacji "Kolejorz" zdecydował się na przełożenie meczu w ostatniej kolejce z beniaminkiem ekstraklasy - Miedzią Legnica. Jednak liczba urazów w defensywie, a przede wszystkim potrzebny czas na odpoczynek, spokój i wyciszenie nerwowej sytuacji bardzo pomoże mistrzowi Polski na tym etapie sezonu.

O pucharowy rekord i dobicie rywala

Dinamo Batumi bardzo marzyło o poprawieniu wyniku sprzed roku, kiedy to w III rundzie el. Ligi Konferencji odpadło w dwumeczu po rzutach karnych z tureckim Sivassporem. Gruzini mają też problem w meczach u siebie, bo na swoim stadionie przegrali trzy ostatnie pucharowe gry (z BATE Borysów 1:4, z Sivassporem 1:2 i w obecnej edycji po dogrywce ze Slovanem Bratysława 1:2).
Rywale nie mają także dobrych wspomnień z meczów z polskimi ekipami. W 2017 roku mierzyli się z Jagiellonią Białystok, z którą u siebie przegrali 0:1, a w rewanżu z Polski wyjechali z bagażem czterech goli, samemu nie strzelając nic.
Z kolei Lech oprócz dobicia Gruzinów spróbuje powalczyć o najwyższe dotychczasowe zwycięstwo w dwumeczu w historii gry w europejskich pucharach. Rekordowy wynik w tych rozgrywkach udało się osiągnąć w 2017 roku, kiedy to "Kolejorz" pokonał macedoński Pelister Bitola, wygrywając 4:0 u siebie, a w rewanżu 3:0.

O poprawienie rankingu krajowego w UEFA

Nie od dziś wiadomo, że punkty naszej piłce są potrzebne jak tlen - szczególnie w kwestii lepszego rozstawienia czy późniejszego rozpoczynania gry w europejskich pucharach. Obecnie polska liga sklasyfikowana jest na 28. miejscu. Gonimy Rumunię, która jest pozycję wyżej (15,250 pkt. - w środę Rumunia "dołożyła" do swojego bilansu 0,125 pkt. za wyjazdowy remis Cluj 1:1 z Interem Escaldes z Andory) i tracimy do niej 0,5 pkt. (14,750).
Po zwycięstwie jakiejkolwiek naszej drużyny w pucharach możemy poprawić nasz współczynnik o 0,250 pkt. Za remis przyznawane jest 0,125 pkt.
Natomiast rezultat meczu z Dinamem Batumi, jeśli zakończy się awansem, nie będzie miał wpływu na klubowy współczynnik Lecha. W Lidze Konferencji obowiązuje zasada, że punkty do klubowego rankingu przyznawane są za awans, a nie za poszczególny mecz.
"Kolejorz" za przejście dalej otrzyma 0,5 pkt. Oznacza to, że gdyby Lech odpadł w III rundzie z Vikingurem Rejkiawik, to w następnym sezonie ma zagwarantowane 2,000 pkt. Trzeba jednak pamiętać, że współczynnik klubowy liczony jest z bilansu pięcioletniego, a w sezonie 2023/24 odchodzi Lechowi sezon 2017/18, gdzie grał w pucharach, przez co straci 1,000 pkt. Oznacza to, że w następnym sezonie Lech na pewno będzie startował ze współczynnikiem 7,000 (teraz startował z 6,000, które nie dało rozstawienia w pierwszej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów).

Przeczytaj również