Nowy trener Modera może odmienić Premier League. Tak uwielbia grać kumpel Guardioli. "Szalone statystyki"

Nowy trener Modera może odmienić Premier League. Tak uwielbia grać kumpel Guardioli. "Szalone statystyki"
Ukrinform/Pressfocus
Futbol we Włoszech przez lata był uważany za wyjątkowo defensywy i nudny. Stereotyp ten był powszechny, regularnie powtarzany w mediach i utrwalany, najczęściej przez zawziętych przeciwników calcio. Nie brakowało jednak osób, które nie godziły się na takie podejście do sprawy. Jedną z nich był Roberto De Zerbi - szkoleniowiec, który kilka lat temu dokonał rewolucji na Półwyspie Apenińskim, a teraz stoi przed podobną szansą w Anglii. Objął Brighton.
8 września doszło do prawdziwego trzęsienia ziemi w Brighton & Hove Albion. Angielski klub, który rewelacyjnie spisywał się na początku sezonu 2022/23, nagle został pozbawiony osoby, która stała za tymi świetnymi wynikami. Szeregi The Amex Stadium opuścił wszak Graham Potter - potwierdzono, że szkoleniowiec przechodzi do Chelsea, gdzie przejmie stanowisko po Thomasie Tuchelu.
Dalsza część tekstu pod wideo
Środowiska kibicowskie Brighton oraz "The Blues" przyjęły tę informację z niemal tożsamym zaskoczeniem. Wynikało ono jednak z dwóch zupełnie odmiennych kwestii - dla pierwszych Potter stanowił o sile zespołu i, zgodnie ze swoim nazwiskiem, był prawdziwym czarodziejem. Dla drugich zaś stanowił znak zapytania, bo chociaż zdołał wypracować sobie markę w Premier League, to przeprowadzka na Stamford Bridge jawiła się jako skok na głęboką wodę.
Niemniej w gorszej sytuacji pozostawały "Mewy", które nagle stanęły przed wyzwaniem znalezienia następcy dla kogoś, kto przez lata budował drużynę na swoją modłę i odpowiadał za większość powstałych tam projektów. W związku z tym długo spekulowano na temat nowego szkoleniowca, a grono kandydatów oferowało pełen wachlarz pomysłów. Były inicjatywy z górnej półki (Mauricio Pochettino), były opcje intrygujące (Bo Svensson), była też egzotyka, czyli... Marek Papszun (więcej TUTAJ). Najważniejsze jednak, że był też Roberto De Zerbi, który z miejsca kupił przedstawicieli angielskiego klubu.
De Zerbi, który jeszcze kilka miesięcy temu obawiał się rosyjskich bomb latających mu nad głową, nie tracił czasu podczas swojego przymusowego rozbratu z futbolem. Od czasu odejścia z Szachtara Donieck nie podjął się żadnej pracy, lecz nawet na moment nie wypadł z piłkarskiego obiegu. Świadczy o tym pierwsze spotkanie z włodarzami Brighton - Włoch nie potrzebował żadnego wprowadzenia w temat. Doskonale wiedział nie tylko to, jak chce grać, ale też jakich zawodników może wykorzystać, a następnie rozwinąć. Efektem była determinacja Anglików, aby porozumieć się z byłym opiekunem Sassuolo. Na kolejnych spotkaniach jedynie dopieszczano szczegóły. "Mewom" zależało na czasie z oczywistych względów - wiedziano, że im szybciej De Zerbi przybędzie na The Amex, tym szybciej zacznie rewolucję. A tę Włoch gwarantuje, niezależnie od tego, jak potoczą się jego losy.

Pan ofensywny

Roberto De Zerbi nigdy nie był zwolennikiem stereotypowego włoskiego futbolu spod znaku kamienia łupanego. W telegraficznym skrócie można przedstawić Włocha jako duchowego spadkobiercę Zdenka Zemana, dla którego ofensywa jest rzeczą świętą. Wystarczy tylko spojrzeć na szalony bilans bramkowy, jaki 43-latek zostawił w drużynach z Półwyspu Apenińskiego, ale i Szachtarze Donieck.
  • Foggia - 90 meczów - 170 bramek zdobytych, 102 stracone
  • Palermo - 13 meczów - 13 bramek zdobytych, 30 straconych
  • Benevento - 29 meczów - 31 bramek zdobytych, 62 stracone
  • Sassuolo - 120 meczów - 195 zdobytych bramek, 187 straconych
  • Szachtar Donieck - 30 meczów - 64 zdobyte bramki, 26 straconych
W profesjonalnej karierze trenerskiej, która trwa od 2014 roku, Roberto De Zerbi poprowadził drużyny w 282 oficjalnych spotkaniach. I nigdy nie można było się nudzić - średnio padało w nich aż 3,12 bramki. Dla porównania - jego poprzednik, Graham Potter, wykręcił do tej pory 2,68 gola na mecz. Włoch dla "Mew" jest zatem pójściem o krok do przodu w stronę futbolowego szaleństwa.
Szaleństwa, które De Zerbi stara się jednak kontrolować. Nie bez powodu 43-latek stopniowo wykonuje kolejne kroki w karierze, a w ojczyźnie cieszy się renomą gwarantującą mu pracę w najlepszych klubach. Nim jednak Włoch wróci do domu i obejmie zespół ze szczytu, musi zaprowadzić nowe porządki w Brighton. Na przykładzie Sassuolo dobrze widać, czego mogą spodziewać się angielscy kibice.
To właśnie Włoch sprawił, że o "Neroverdich" zrobiło się głośno w całej Europie. Drużyna z Serie A grała bowiem w sposób porywający i zupełnie inny od tego, co prezentowała wcześniej. Dość powiedzieć, że od sezonu 2017/18 nie było na Starym Kontynencie zespołu, który zanotowałby większy progres pod względem posiadania piłki. Co wymowne - na drugim miejscu zestawienia przygotowanego przez "The Athletic" znalazło się... Brighton Grahama Pottera.
W wypadku drużyn De Zerbiego posiadanie to nie jest jedynie sztuką dla sztuki, lecz wytrychem, aby zaskoczyć nawet największe drużyny. To stały element wszystkich zespołów młodego trenera i coś, do czego w Brighton będą się musieli dostosować. Jednocześnie jest to niebezpieczna gra - nagroda jest teoretyczna, zaś ryzyko stałe - jeśli jakiś mikroelement zaszwankuje, system Włocha legnie niczym karciany domek na wietrze.

Nowe szaty Brighton

Roberto De Zerbi preferuje ustawienie 4-2-3-1, które jest zaskakująco sztywne. Brighton Grahama Pottera operowało zaś w kilku różnych wyjściowych formacjach. W trzech ostatnich meczach pod wodzą Anglika widzieliśmy 3-4-2-1, 4-1-4-1 oraz 4-4-2. Pierwszą zmianą, jaką wprowadzi Włoch, będzie prawdopodobna konsolidacja systemu "Mew" - nie będzie on zależał w dużej mierze od rywala, ale od umiejętności, które mają zawodnicy na The Amex.
Pod wodzą Pottera Brighton potrafiło bowiem grać bardzo zachowawczo. Drużyna niczym kameleon przystosowywała się do wymagań, jakie stawiał przeciwnik. Roberto De Zerbi takim szkoleniowcem nie jest. Nic nie wskazuje na to, aby miał iść na ustępstwa, gdy przyjdzie mu mierzyć się z Arsenalem, Liverpoolem albo Manchesterem City.
Kluczowym elementem na początku wyspiarskiej przygody Włocha będzie zatem znalezienie odpowiednich wykonawców. W tej kwestii De Zerbi ma proste oczekiwania - jego piłkarze nie mogą mieć problemu z futbolówką przy nodze. Pobyty 43-latka w Sassuolo oraz Szachtarze nauczyły jednego - tam cały zespół operuje podaniami, na nich oparta jest filozofia drużyny.
Jednocześnie transmisja piłki ma swoją specyfikę - De Zerbi unika dośrodkowań niczym diabeł wody święconej. Nie lubi również długich podań, które pomijają drugą linię. W wypadku jego ekip wszystko musi odbywać się płynnie - szybko, ale z zachowaniem pewnej estetyki, pozbawionej ordynarnego grania lagą, na którą przecież wciąż decyduje się wiele drużyn klubowych oraz reprezentacji.
To wszystko zaś sprawia. że na przybyciu Włocha - który podpisał czteroletni kontrakt - skorzystają przede wszystkim ci zawodnicy, którzy pewnie czują się w organizowaniu akcji. Rzut okna na statystyki poszczególnych zawodników pozwala zaś stwierdzić, że włodarze Brighton nie zwariowali. W zespole już teraz jest wielu piłkarzy, którzy swoją boiskową postawą dają pretekst ku temu, by sądzić, że poradzą sobie pod wodzą 43-latka.
W Sassuolo ataki często rozpoczynały się od bramkarza, który był też wykorzystywany jako libero. Robert Sanchez może zostać ulepszoną wersją Andrei Consigliego - Hiszpan w tym sezonie ma 93,4% skuteczności podań na własnej połowie. Wyróżniają się też obrońcy - Lewis Dunk (95,6%) oraz Adam Webster (89,2%), a także uniwersalny, ofensywnie usposobiony Alexis Mac Allister (91,5%).
Argentyńczyk ma zaś predyspozycję ku temu, aby zostać twarzą nadciągającej rewolucji. Nie tylko jest odpowiedzialny, ale też zaangażowany w defensywę. Pod względem odzyskanych piłek (63) oraz przechwytów (9) zajmuje kolejno pierwsze i drugie miejsce w klubie. Jego pozycja na starcie kadencji De Zerbiego wydaje się zatem niepodważalna.

Przypadek Jakuba Modera

Niezależnie więc od tego, czy Brighton uda się podtrzymać świetną dyspozycję, na współpracy z Włochem powinni zyskać wszyscy zawodnicy. Ci, którzy bawią się piłką będą mieli jeszcze więcej okazji do zaprezentowania umiejętności. Pozostali zaś zostaną zmuszeni do szlifowania swoich technicznych podstaw - bez tego ich kariera w drużynie "Mew" stanie pod poważnym znakiem zapytania.
Kolejną grupą zawodników, jaka powinna cieszyć się na spotkanie z De Zerbim, stanowią piłkarze młodzi. W tej kwestii Włoch nie różni się od Grahama Pottera, który również miał dar do rozwijania graczy dopiero zaczynających poważną przygodę z piłką. Dość powiedzieć, że w Sassuolo szkoleniowiec opaskę kapitańską powierzył Giacomo Raspadoriemu, który w momencie nominacji miał 21 lat.
W Birghton też jest na kim opierać przyszłość. Już teraz w drużynie znajduje się sześciu piłkarzy U-23, którzy stanowią o sile wyjściowej jedenastki lub predestynują do tego w najbliższej przyszłości.
Brighton U23
Transfermarkt
Z tego grona najważniejsza dla reprezentacji Polski jest przyszłość Jakuba Modera. Wychowanek Lecha Poznań, gdy już wróci po koszmarnej kontuzji, będzie musiał przygotować się na kolejną trudną walkę. Walkę o wyjściowy skład - konkurencja jest duża, a miejsc w układance De Zerbiego niewiele.
Wątpliwym jest, aby Moder zagrał jeszcze na lewym wahadle, bo Włoch nie korzysta z wahadłowych. Rolę ofensywnych pomocników prawdopodobnie przejmą Alexis Mac Allister oraz Leandro Trossard, reprezentant Belgii. Wobec tego kadrowicz Czesława Michniewicza stanie do walki o pozycję w samym środku układanki De Zerbiego. W zmaganiach tych towarzyszyć mu będą Moises Caicedo, Billy Glimour, Enock Mwepu, Adam Lallana, a nawet Pascal Gross (który może też zagrać wyżej).
W tym momencie trudno ferować wyroki w sprawie przyszłości Jakuba Modera, wszak Polak pojawi się na boisku najwcześniej w pierwszym kwartale 2023 roku, ale jego wyjściowa sytuacja może być problematyczna. Rywale nie śpią - wspomniany Caicedo ma najwięcej przechwytów (11), Lallana wysoki współczynnik celnych podań (90,5%), natomiast Gross jest wiceliderem klasyfikacji okazji wykreowanych z otwartej gry (9).
Moder może zatem wiele nauczyć się pod względem swobodnego operowania piłką, lecz musi być też gotowy na to, że swoją pozycję będzie budował od zera. To proces czasochłonny i, niestety, nie zawsze zakończony sukcesem.

Nauka od najlepszych

Kolejną kwestią, która intryguje w wypadku Roberto De Zerbiego, są jego wzorce. Włoch na oficjalnym spotkaniu zapowiedział, że będzie kontynuował myśl Grahama Pottera, lecz jednocześnie wprowadzi własne idee, wspomniane wyżej w niniejszym tekście. 43-latek nie kryje swoich zamiarów - chce, aby jego Brighton grało futbol jeszcze bardziej ofensywny niż za kadencji angielskiego szkoleniowca.
Jak zatem może wyglądać zespół "Mew"? Wiele wskazuje na to, że będzie to swoista wariacja na temat Leeds United Marcelo Bielsy. Wajcha jednoznacznie popchnięta do przodu, a hamulec ręczny zakryty tak dokładnie, aby nikt nie wpadł na pomysł, żeby go odkopywać. Argentyńczyk jest wszak wyraźną inspiracją dla De Zerbiego - obaj panowie zetknęli się pierwszy raz jeszcze w 2017 roku.
Marcelo Bielsa "prowadził" wówczas Lille, natomiast Włoch szukał swojej drogi po zwolnieniu przez Palermo. Efektem były wizyty młodego trenera na boiskach treningowych francuskiego klubu i pochłonięcie ilości wiedzy prowadzącej niemal do obsesji. "The Athletic" opowiada bowiem o wywiadzie pomeczowym, na który De Zerbi nie przyszedł, bo pędził do domu, aby obejrzeć mecz Leeds pod wodzą Argentyńczyka.
- Próbuję zaczerpnąć coś od wszystkich zespołów, które mnie ekscytują. Napoli Sarriego. AS Roma Spallettiego, Monchengladbach Favre'a, Athletic Bilbao Bielsy. Wszystkie zespoły Guardioli, Las Palmas Setiena i Real Sociedad Alguacilego. Dodaję swoje pomysły do tego, jak grały te drużyny - powiedział sam De Zerbi.
W kontekście pracy w Premier League kluczowa dla Włocha może być zaś relacja z Pepem Guardiolą, która wykracza poza czerpanie inspiracji. Hiszpan jest wszak dobrym znajomym nowego szkoleniowca Brighton - kilkukrotnie widziano ich na wspólnych kolacjach, członkowie sztabów dobrze się znają, a opiekun Manchesteru City już zapowiedział, że pomoże De Zerbiemu w szybkiej aklimatyzacji.
- W niedzielę rozmawiałem z Pepem Guardiolą. Powiedział: "Bardzo się cieszę, że tu jesteś. Jeśli czegoś będziesz potrzebował, wiesz, gdzie mnie znaleźć. Oczywiście poza momentami, w których będziecie grali z nami" - rzucił Włoch, cytowany przez Fabrizio Romano.
Prawdziwość tych słów będzie można zweryfikować już w najbliższy weekend. Pomoc Guardioli na pewno się przyda, gdyż Brighton pierwszy mecz swojej nowej ery zagra przeciwko Liverpoolowi. Na Anfield może zabrzmieć tak donośna heavy-metalowa muzyka, że nawet Juergen Klopp będzie pod wrażeniem. Nowe "Mewy" będą szybowały wysoko, niezależnie od tego, jaka będzie pogoda.

Przeczytaj również