Kapitalny dzieciak, który przybył znikąd. Rok temu przepadł w szóstej lidze, teraz chcą go w Premier League
Z małej akademii w Senegalu, przez Francję i Czechy, aż do prawdziwie wielkiego futbolu? Właśnie taką drogę w iście ekspresowym tempie może skompletować już niedługo 19-letni skrzydłowy Slavii Praga, Abdallah Sima. Ta historia wydaje się wręcz niemożliwa.
Kibice Slavii Praga widzieli już piłkę w siatce. Kiedy tylko Abdallah Sima wyskoczył najwyżej w polu bramkowym Leicester City, wydawało się, że efekt końcowy może być tylko jeden. Nie tym razem. Nastoletni Senegalczyk wyjątkowo nie wpisał się na listę strzelców. Pierwsze spotkanie jego drużyny z “Lisami” w ramach 1/16 finału Ligi Europy zakończyło się bezbramkowym remisem. Dziś wieczorem, podczas rewanżowego meczu na King Power Stadium, to właśnie Simę będą uważnie obserwować jednak skauci wielu angielskich klubów. I nie tylko.
Niczym z Hollywood
Kim jest Abdallah Sima?
Senegalczyk to jak na razie najlepszy, nastoletni strzelec w bieżącej edycji europejskich pucharów. Ani w rozgrywkach Ligi Mistrzów ani Ligi Europy żaden zawodnik urodzony nie wcześniej niż w 2001 roku nie zdobył dotychczas więcej bramek od niego. Jesienią Sima tylko cztery razy wybiegał w podstawowym składzie Slavii na arenie międzynarodowej. To wystarczyło mu jednak, aby aż trzykrotnie pokonać bramkarzy rywali. Co więcej, nominalny napastnik za każdym razem występował wtedy na pozycji prawoskrzydłowego.
Ten wyczyn nie tłumaczy jednak jeszcze fenomenu bohatera tego artykułu. Przygotujcie się na opowieść niczym z Hollywood.
Niech o tym, że Abdallah Sima wziął się w europejskim futbolu w zasadzie znikąd, zaświadczy fakt, że najbardziej powszechne źródła nie informują na razie, skąd dokładnie pochodzi piłkarz znajdujący się już na celowniku m.in. Arsenalu czy West Hamu. Na tę chwilę wiemy, że Sima przyszedł na świat w rodzimym Senegalu, a niespełna rok temu podziękowano mu za grę w występującym wówczas na poziomie szóstej klasy rozgrywkowej we Francji Thonon Evian.
- Grałem w małej akademii w Senegalu - uchylił rąbka tajemnicy sam zainteresowany dosłownie kilka dni temu w wywiadzie dla portalu “Galsen Foot”. - Ta akademia jest powiązana z Evian. Tak trafiłem do Europy.
Raptem parę dni przed wybuchem epidemii koronawirusa nikomu nieznany zawodnik wylądował w Czechach, a konkretnie w trzecioligowym wtedy Taborsku. Na początek Sima był zatem zmuszony trenować indywidualnie w zupełnie obcym sobie kraju.
- Mój przyjazd do Czech wydarzył się w sposób nieoczekiwany - wspominał nastolatek. - Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Kiedy kierownictwo Evian powiedziało mi, że klub z tego kraju chce sprowadzić mnie do siebie, zapytałem sam siebie, dokąd jadę. Nie wiedziałem nic o Czechach. Była to dla mnie bardzo trudna decyzja, ale w końcu zdecydowałem się na wyjazd wraz z moją rodziną. Przed przyjazdem do Czech moim celem było podpisanie zawodowego kontraktu. To była pierwsza rzecz, jaką chciałem osiągnąć. I osiągnąłem, związując się umową z Taborskiem.
Kariera Simy nabrała następnie zaskakującego rozpędu latem ubiegłego roku.
- Kiedy byłem jeszcze w Taborsku, graliśmy mecz towarzyski z rezerwami Slavii - opowiadał Senegalczyk. - To wtedy ludzie ze Slavii zobaczyli mnie na boisku po raz pierwszy i zaproponowali, żebym przyjechał na testy do ich drugiej drużyny. Spędziłem tam 10 dni. Poszło mi dobrze i zaoferowano mi kontrakt.
Nastolatek miał początkowo wzmocnić drugą drużynę mistrzów Czech, którzy zapłacili za niego - “aż” czy “zaledwie”? - 150 tysięcy euro. Szybko okazało się jednak, że nie ma na co czekać. Już pod koniec września Sima zadebiutował na seniorskim poziomie.
- W drugim zespole Slavii czułem się dobrze zwłaszcza dlatego, że trener jasno powiedział mi, że wcale nie jest łatwo tak szybko zmienić klub - przywoływał 19-latek. - Sztab szkoleniowy pomógł mi poprawić moją grę. Pewnie miałem szczęście, bo po dwóch czy trzech meczach w rezerwach powołano mnie na mecz ligowy do pierwszej drużyny. To było naprawdę niesamowite.
Od tamtej pory Abdallah Sima po prostu się nie zatrzymuje. W 14 występach w czeskiej ekstraklasie, z czego 12 w wyjściowej jedenastce, strzelił aż 11 goli.
W stylu Ronaldo
Jeszcze bardziej od liczb imponuje jednak piłkarska jakość Abdallaha Simy.
Dziewiętnastoletni skrzydłowy zdobywa bramki po uderzeniach zarówno prawą i lewą nogą, jak i głową. Jest szybki, silny, skoczny oraz dobrze wyszkolony technicznie. Potrafi wpisać się na listę strzelców po dośrodkowaniu z bocznego sektora boiska, dograniu na wolne pole czy strzale sytuacyjnym. Zdarzyło mu się trafić do siatki po uderzeniu zza pola karnego. A także po rajdzie z piłką z głębi pola. Strzela mniej i bardziej wymagającym rywalom. Przy rozstrzygniętym i nierozstrzygniętym wyniku.
- Taki jest mój styl gry od dziecka - próbował wytłumaczyć dotychczasowe osiągnięcia sam Sima. - Zawsze cieszyłem się, kiedy mogłem zdobywać bramki. To pragnienie prawdopodobnie we mnie pozostało.
Największe wrażenie wydają się robić gole strzelane przez młodego Senegalczyka głową. To właśnie tą częścią ciała zanotował on na razie wszystkie swoje trafienia w rozgrywkach Ligi Europy. W spotkaniach fazy grupowej z Hapoelem Beer Szewa i Niceą Sima odbijał się od podłoża, zawisł w powietrzu, a następnie oddawał uderzenia głową z wręcz niesamowitą siłą. Aż chciałoby się napisać - w stylu Cristiano Ronaldo.
Nowy Mane
Abdallah Sima mógł udzielić tylko jednej odpowiedzi, kiedy zapytano go o największego idola.
- Miałem ich wielu - dyplomatycznie zaczął. - Ale jeśli mam wymienić jednego, postawię na Sadio Mane. Stanowi wzór dla wszystkich.
Droga nastoletniego skrzydłowego Slavii Praga nie jest jeszcze materiałem na międzynarodową produkcję filmową, której bohaterem został jakiś czas temu najsłynniejszy obecnie senegalski piłkarz i gwiazdor Liverpoolu. Jeśli Sima utrzyma jednak niesamowitą dynamikę rozwoju, już wkrótce może stanąć oko w oko z największym idolem na boiskach największej ligi świata. Slavia może tymczasem zarobić na największej gwieździe z co najmniej 50-krotnym przebiciem!
Dziś wieczorem na King Power Stadium śledzony będzie każdy krok rewelacyjnego nastolatka. I pomyśleć, że jeszcze kilka miesięcy temu nie wiedział o nim praktycznie nikt.