Nowy potwór w Premier League rzuci wyzwanie Haalandowi. To on ma pobić transferowy rekord
Moises Caicedo niech nie myśli, że na lata pozostanie najdroższym transferem Brightonu. Przebije go 18-letni Evan Ferguson, który ostatnio wykręcił hat-trick w meczu z Newcastle i od razu wywołał porównania do Erlinga Haalanda. Wielki futbol kocha te momenty. Uwielbia narodziny młodych gwiazd, nawet jeśli czasem kończy się jak u Masona Greenwooda.
Wszyscy czekają, kiedy przestaną fruwać, ale Roberto de Zerbi tak umiejętnie tym steruje, że każdy kolejny miesiąc przesuwa im sufit. Wystarczy spojrzeć na kilka ostatnich dni. Brighton wylosował ekscytującą grupę Ligi Europy z Marsylią, Ajaxem i AEK-iem Ateny. Zaraz potem przygarnął do siebie Ansu Fatiego z Barcelony. W międzyczasie obwieścił też pierwsze powołanie do reprezentacji Niemiec dla Pascala Grossa, a na koniec wbił w ziemię Newcastle, pokazując, że letnie ubytki w ogóle nim nie zachwiały. W środku polu bawi się teraz 22-letni Billy Gilmour, a królem polowania jest jeszcze młodszy Ferguson. Gary Lineker miał rację, gdy krzyczał do Tottenhamu: bierzcie go zanim będzie za późno.
Presja na Fatim
Miał 18 lat i 318 dni, gdy w 70 minut strzelił trzy gole w meczu Premier League. Na drugi dzień poszedł odbębnić kurs prawa jazdy, a jego instruktor oszołomiony tym, z kim przychodzi mu pracować, wypuścił na Tik Toku krótki filmik i oczywiście zgarnął furę serduszek. Tego samego dnia trzy gole w Anglii strzelili też Haaland i Son, ale tych panów doskonale znamy, to nie pierwszy ich taki wyczyn. Evan Ferguson jest inny, bo dopiero wypływa na szersze wody. Nie ma przy tym strachu i myśli, że czegoś nie wypada. Gra w tym momencie w jednym z najbardziej fascynujących projektów piłkarskich na świecie i już teraz staje się jego liderem. Ostatni raz taką bezwzględność w młodym wieku miał Michael Owen, wówczas golden boy Liverpoolu.
Niezłą minę musiał mieć w ostatnią sobotę Ansu Fati, przyglądający się z trybun, co wyrabia młoda ekipa Brightonu. Na każdej pozycji była jakość, a to pokazuje, że droga do pierwszego składu dla Hiszpana wcale nie będzie usłana różami. Co więcej, istnieje spora obawa, że zwyczajnie zaczynać będzie od ławki. Skrzydła z Kaoru Mitomą i Sollym Marchem to koła zamachowe drużyny. Na “dziesiątce” świetnie porusza się Joao Pedro, najdroższy transfer klubu w historii, a tuż przed nim niepodważalną pozycję zbudował sobie Ferguson.
Wielu może nie pamiętać, ale to on 18 miesięcy temu asystował przy golu Jakuba Modera w Pucharze Anglii. Był wtedy jeszcze ciekawostką, która prawdziwego znaczenia nabrała w grudniu 2022 roku debiutanckim golem z Arsenalem. Niecały rok później obserwujemy jeszcze lepszą wersję 18-latka. Strzela głową, wykorzystuje obie nogi, kapitalnie kończy akcję albo po prostu uderza zza pola karnego jak w ostatni weekend. Za to wszystko Brighton chce co najmniej 120 mln funtów.
Skromność Beckhama
Był taki moment latem, gdy Tottenham szukał następcy Harry’ego Kane’a i naturalnie zaczął wypytywać na południu Anglii. Siłą Tony’ego Blooma i ekipy zarządzającej Brightonem jest jednak to, że nie muszą rozpaczliwie sprzedawać. Umieją czekać jak z Moisesem Caicedo, gdy przyblokowali jego transfer zimą do Arsenalu, by latem wyciągnąć z Chelsea ponad 50 mln więcej. To schemat odroczonej gratyfikacji, granie na własnych zasadach i tak też będzie z Fergusonem. Świetne jest to, że już zaraz nie tylko będziemy oglądać go w Premier League, ale też w europejskich pucharach, a to zawsze podbija wartość marketingową gracza w oczach świata. Brighton strzelił 45 goli w ostatnich 20 spotkaniach, piłkarze De Zerbiego trafili w każdym z tych meczów, co oznacza, że to znakomicie stworzone środowisko dla snajpera.
Paul Barber, dyrektor generalny Brightonu, mówi, że Irlandczyk już teraz przypomina mu Davida Beckhama - nie w sensie blichtru i profilu grania. Chodzi po prostu o skromność i naturalny wdzięk, który na wszystko pozwala mu patrzeć z wdzięcznością i szacunkiem do innych. Ojciec Fergusona Barry pracuje w komórce rozwoju młodych piłkarzy w irlandzkiej federacji. Też był kiedyś zawodnikiem, choć niespełnionym, bo głównie rzucanym na wypożyczenia z Coventry. Okres w Anglii przede wszystkim dał mu żonę, dzięki czemu co jakiś czas pojawiają się spekulacje, że syn mógłby grać dla reprezentacji Garetha Southgate’a. Podobną drogą poszli kiedyś Declan Rice i Jack Grealish. Mimo kilku meczów w Irlandii ostatecznie grają dla Anglii, ale Ferguson to inny przypadek.
Wyścig z Haalandem
Gdyby nie uraz, już najbliższymi meczami z Francja i Holandią raz na zawsze zamknąłby dyskusję. Jednego meczu o punkty brakuje mu, by przestała istnieć furtka zmiany kadry. Po drugie - od zawsze miał w głowie tylko kraj pochodzenia jego ojca. Wychowany w małym miasteczku Bettystown doskonale pamięta jak debiutował w wieku 14 lat w lidze irlandzkiej. Do dziś jest to najmłodszy debiutant w historii, ale wystarczy spojrzeć na jego sylwetkę. Podobnie jak Erling Haaland korzysta z dobrych genów, stąd też powoli coraz więcej będzie głosów, że prędzej czy później rzuci wyzwanie Norwegowi. Ferguson jest o cztery lata młodszy, to ciągle jest jeszcze długa droga, ale już teraz możemy ekscytować się, że nowa futbolowa historia rodzi się na naszych oczach.
W historii Premier League tylko trzech graczy w wieku 18-lat kończyło mecz z hat-trickiem. Byli to wspomniany już Owen, Robbie Fowler oraz Chris Bart-Williams. Tylko ten ostatni nie zrobił wielkiej kariery, kończąc na Cyprze i Malcie. To zawsze jest ogromne zagrożenie dla młodych piłkarzy: nie zadowolić się pierwszymi owocami, przeć dalej i wyznaczać sobie jak największe cele. James Milner, który dużo w piłce widział i który od tego sezonu gra w Brightonie, opowiada, że pierwszy raz widzi młodego zawodnika o takiej skali talentu. Roberto de Zerbi wreszcie może budować zespół w oparciu o napastnika z krwi i kości, a to też jest wskazówka, że ten zespół stale się rozwija i że najlepsze dopiero przed nami.
Wujek Fergusona, Damien, w latach 70. grał w Manchesterze United u boku George’a Besta i Denisa Lawa. Młody też w młodości kibicował “Red Devils”, wzorował się na Rooneyu i ewidentnie wbił sobie do głowy, by napisać podobną historię.
Autor jest dziennikarzem Viaplay.