Nowy lider obrony Legii? Zbiera świetne recenzje. I ma jedno marzenie
To on ma być liderem defensywy Legii. Czy ściągnięty z drugiej ligi hiszpańskiej Sergio Barcia poradzi sobie w Ekstraklasie? W jego kraju nikt nie ma co do tego żadnych wątpliwości.
Sergio Barcia pochodzi z Vigo, jest z krwi i kości Galisyjczykiem, który do juniorskiej drużyny Celty dołączył już z wieku 11 lat. Był kapitanem drużyn młodzieżowych, w “Celestes” krok po kroku przechodził przez kolejne etapy rozwoju. Debiutu w La Lidze musiał jednak poszukać na drugim końcu Hiszpanii i na razie zanotował tam jedynie epizod. Młody stoper z pewnością jednak liczy na więcej, a ma mu w tym pomóc gra w Legii Warszawa. Stołeczny klub wygrał wyścig o młodego Hiszpana i podpisał z nim z trzyletni kontrakt. Wychowanek Celty ma być liderem defensywy i częścią budowy “nowej” Legii przez Goncalo Feio. Droga Hiszpana do zawodowego futbolu miała kilka zakrętów, ale wydaje się, że to jest właśnie moment, w którym 23-latek zaczyna rozdawać karty. Okres w Warszawie może okazać się kluczowy dla jego losów i tego, czy spełni on jedno ze swoich największych marzeń.
Niechciany w domu
Barcia podczas dotychczasowej kariery już kilkukrotnie usłyszał “nie”. Po raz pierwszy wydarzyło się to w 2019 roku. Był wtedy kapitanem zespołu juvenil Celty, która dotarła do półfinału Copa de Campeones, czyli turnieju o tytuł najlepszej młodzieżowej drużyny w Hiszpanii. Trenerzy uznali jednak, że nie jest jeszcze gotowy na grę choćby w rezerwach. Obrońca nie poczuł się urażony decyzją klubu i postanowił powalczyć o swoje na wypożyczeniu w występującym na czwartym poziomie rozgrywkowym Ourense. Tam spisywał się na tyle dobrze, że po roku skusiła skusiła się na niego Granada. Mimo że w teorii Barcia zasilił jej drugi zespół, to przez dwa lata występów w klubie z Andaluzji zdołał też zanotować dwa epizody w Primera Division. Sam piłkarz zapewne szczególnie wspomina drugi z tych meczów, kiedy to w maju 2022 roku przyszło mu zagrać w spotkaniu z Celtą (1:1). Już wtedy było wiadome, że rozdział pt. “Vigo” dla Barcii nie jest jeszcze zakończony.
- Jego marzeniem od zawsze była bowiem gra dla “Celestes”, dlatego chwilę po tym spotkaniu powrócił do klubu i związał się z drużyną rezerw. W tej ekipie znów odgrywał ważną rolę, zespół otarł się nawet o awans do Segunda Division. Rafa Benitez i Luis Campos uznali jednak, że Barcia wciąż nie jest jeszcze gotowy na grę w Primera Division. Nie skorzystali z klauzuli dającej im prawo “awansu” zawodnika do pierwszego zespołu i pozwolili mu odejść do drugoligowego Mirandes - opowiada nam Alberto Bravo, korespondent El Desmarque w Vigo.
Najlepszy w zespole
Transfer do “Rojillos” oznaczał dla Barcii spore ryzyko. Owszem, przed poprzednim sezonem był już ograny na poziomie seniorskim, miał za sobą wspomniane minuty w La Lidze, ale jego doświadczenie na poziomie pierwszej lub drugiej ligi hiszpańskiej było jednak znikome. W dodatku zanosiło się, że nowy klub Hiszpana do końca rozgrywek będzie drżeć o ligowy byt. Mimo to Barcia uznał, że jest gotowy na to wyzwanie.
Ta decyzja okazała się ostatecznie strzałem w dziesiątkę. Znany ze szkolenia młodzieży w Levante trener Alessio Lisci uczynił z Barcii generała defensywy Mirandes. 23-latek w sezonie 2023/24 w sumie opuścił tylko dwa mecze, rozegrał aż 40 spotkań, w których strzelił dwa gole. W sumie przebywał na boisku przez 3380 minut - najwięcej spośród wszystkich zawodników ekipy z północnej Hiszpanii. Zebrał przy tym jedynie pięć żółtych kartek, co jak na środkowego obrońcę jest co najmniej dobrym rezultatem. W dodatku Mirandes z nim na boisku zanotowało aż 11 czystych kont.
- Sergio na pewno mocno rozwinął się na przestrzeni całego sezonu. Strzelił pierwszego gola dla Mirandes w tamtych rozgrywkach, ale dopiero z czasem przeistoczył się w jeden z fundamentalnych elementów zespołu. Barcia jest szczególnie mocny w grze w powietrzu, wygląda też elegancko, kiedy ma piłkę przy nodze. Jego nadmierna pewność siebie potrafi jednak spowodować problemy - szczególnie zdarza mu się to przy podaniach do bramkarza - mówi w rozmowie z nami Gustavo Conde, dziennikarz zajmujący się na co dzień Mirandes w Diario AS.
Coś z Ramosa
Dotychczasowy klub Barcii zakończył sezon na 18. miejscu w Segunda Division, czyli tuż nad kreską. Było wiadome, że w takiej sytuacji, w której raczej brakuje perspektyw, by klub z prowincji Burgos włączył się w kolejnych rozgrywkach w walkę o awans do hiszpańskiej elity, młody defensor będzie chciał wykonać kolejny krok w rozwoju. W dodatku nagle pojawiła się opcja powrotu do domu. Spekulowano, że bardzo chce go w swoich szeregach następca Beniteza w Celcie, trener Claudio Giraldez, który doskonale zna Barcię ze wspólnej pracy w rezerwach.
Ten transfer ostatecznie jednak upadł ze względu na nadmiar stoperów w kadrze drużyny z Vigo. Mówiło się o ofertach z Portugalii. Gdzieś w tle było zainteresowanie ze strony Legii. Kością niezgody pozostawała klauzula odstępnego wpisana w kontrakcie Barcii, która miała wynosić milion euro. Ostatecznie stanęło jednak na mniej więcej połowie tej kwoty i tak oto Hiszpan wylądował w Warszawie. Teraz to Goncalo Feio ma wykorzystać jego niewątpliwie wysokie umiejętności.
- Sergio jest twardym fizycznie zawodnikiem. Wie, jak bronić, kiedy ma przed sobą dużo wolnej przestrzeni, jest też przyzwyczajony do wyprowadzania piłki od tyłu. Dotąd raczej nie miał prawa narzekać na problemy zdrowotne. Zawsze jest bardzo skoncentrowany i prawie nie popełnia błędów. Jest ciężko pracującym graczem, który dobrze radzi sobie w defensywie. Potrafi sprawdzić się zarówno w grze z czwórką, jak i w trójką w obronie. Musi jeszcze na pewno zdobyć doświadczenie, ale jest na tyle odważny i charakterny, by być liderem zespołu i pociągnąć za sobą całą drużynę. Ma w sobie coś z Sergio Ramosa czy Giorgio Chielliniego - opisuje go Bravo.
Wielkie marzenie
Jeśli coś miałoby stanowić jakiś mały haczyk w przypadku Barcii, to fakt, że aż do poprzedniego sezonu występował jednak głównie w systemie z czwórką obrońców. Tymczasem Legia pod okiem Goncalo Feio raczej będzie grać trójką. Ten problem jednak znika, jeśli zauważymy, że w Mirandes 23-latek miał do czynienia z systemem stosowanym w Warszawie.
- Nie uważam, by Barcia miał mieć problemy z przystosowaniem się do drużyny grającej bardziej ofensywnie niż Mirandes. Pewnie nieco więcej czasu zajmie mu aklimatyzacja w nowym kraju i przyzwyczajenie się do nowego języka. To rzeczywiście może kosztować go nieco więcej zachodu, ale nie sądzę, by takim wyzwaniem była zmiana systemu gry w stosunku do poprzedniego zespołu. Jego celem jest powrót do La Ligi i posiada umiejętności, które mogą mu na to pozwolić - uważa Conde.
Ekstraklasa dotąd raczej nie była trampoliną do występów w Primera Division. W przypadku Barcii sprawa wygląda jednak nieco inaczej, bo po pierwsze, jest to zawodnik, który otarł już się o ten poziom, a po drugie, wychował się w jednej z lepszych hiszpańskich akademii piłkarskich. Celta jest klubem jego życia i jeśli powiedzie mu się w Legii, z pewnością w pierwszej kolejności rozważy ewentualną ofertę właśnie z Balaidos. Ale po kolei. Najpierw musi udowodnić swoją wartość w Polsce i wydaje się, że ma ku temu predyspozycje.
- Bez wątpienia tego lata Celta chciała go sprowadzić do siebie. Las Palmas również się nad tym zastanawiało, żeby w jakiś sposób uzupełnić ewentualną stratę po odejściu Miki Marmola. Wiem, że Barcia miał też oferty z portugalskiej ekstraklasy. Gra w Polsce i europejskich pucharach pozwoli mu nabrać odpowiedniego doświadczenia. Jego marzeniem jest gra w pierwszym zespole Celty. Jeśli trener Giraldez pozostanie na dłużej na Balaidos, jest szansa, że Barcia jeszcze zagra dla drużyny z Vigo - podsumowuje Bravo.