"Bezczelny jak diabli". Nowy ulubieniec Kloppa przeszedł do historii Liverpoolu
W świecie futbolu zdominowanym przez gigantyczne transfery, włodarze Liverpoolu starają się stwarzać pozory bezradności. Jakikolwiek większy wydatek jest poprzedzony narzekaniem na obowiązujące realia, a sytuacja powtarza się, gdy umowa zostanie sfinalizowana. W takiej sytuacji, gdy każdy funt oglądany jest z dwóch stron, niezwykłą wartością dla "The Reds" mogą być młodzi zawodnicy, szkolący się w klubowych rezerwach. Jednym z piłkarzy, którzy mogą wkrótce odegrać znaczną rolę, jest Stefan Bajcetić.
Juergen Klopp od wielu lat powtarza swoją mantrę: ważny jest trening, wierzę w trening, trening to podstawa. W ten sposób niemiecki szkoleniowiec stara się wytłumaczyć niekiedy kontrowersyjną politykę transferową Liverpoolu, którego włodarze nie zawsze ochoczo zapatrują się na wydawanie konkretnych pieniędzy, chociaż sytuacja często tego wymaga. Jednocześnie szkoleniowiec "The Reds" narzuca na siebie pewną presję - oczekuje się bowiem, że zawodnicy trafiający pod jego skrzydła będą tylko zyskiwać.
Kwestia ta dotyczy w sposób szczególny młodych piłkarzy, którzy najczęściej swoje pierwsze kroki kierują do klubowej Akademii lub zespołów młodzieżowych. Tam zbierają szlify, a niedługo później otrzymują szanse w dorosłej drużynie na poziomie Premier League. Od czasu przejęcia przez Niemca sterów Liverpoolu, taką drogą podążyli między innymi Ben Woodburn, Trent Alexander-Arnold, Curtis Jones, Neco Williams czy Dominik Solanke. Niedawno zaś do tego grona dołączył Stefan Bajcetić.
Hiszpan serbskiego pochodzenia trafił na Anfield w 2020 roku, gdy za niespełna 250 tysięcy funtów kupiono go z Celty Vigo. W ciągu dwóch kolejnych lat stopniowo przebijał się przez kolejne szczeble klubowej hierarchii, aż w końcu otrzymał kilkadziesiąt minut w Premier League i Lidze Mistrzów. Będąc bardziej precyzyjnym - 18-latek ma na swoim koncie zaledwie 32 minuty w lidze angielskiej. To jednak wystarczyło, aby pomocnik zapisał się w historii jako trzeci najmłodszy strzelec gola dla "The Reds" w Premier League.
Ostatni taki junior
Transfer Bajceticia przeprowadzany był w pośpiechu. Rywalem Liverpoolu w wyścigu po zawodnika Celty Vigo były nie tylko renomowane kluby z najsilniejszych lig, ale też czas. Decyzja o sprowadzeniu Hiszpana zbiegała się w czasie z wprowadzeniem nowych przepisów dotyczących transakcji młodych zawodników. Obowiązujące aktualnie zasady zakazują bowiem ściągania graczy poniżej 18. roku życia. W 2020 było to jeszcze możliwe i 16-letni pomocnik w ostatniej chwili wylądował na Anfield.
Liverpoolowi zależało na nastolatku przede wszystkim ze względów sportowych. Anglicy chcieli w ten sposób dopełnić okres ściągania młodych talentów, który przyniósł transfery skrzydłowego Kaide Gordona, bramkarza Liama Hughesa, obrońcy Caluma Scanlona oraz Stefana Bajceticia. Hiszpan był ostatnim z juniorów, jaki w 2020 roku zawitał na Anfield, ale zdecydowanie nie był tym, o którym mówiło się najmniej.
Klasę Hiszpana podkreślali jego byli wychowawcy. W młodzieżowych zespołach Celty Vigo pomocnik zrobił świetne wrażenie przez wzgląd na swoje warunki fizyczne - Bajcetić już wtedy miał około 180 centymetrów wzrostu - a także swobodę w wyprowadzeniu piłki.
- Wygląda imponująco. Jest niezwykle szybki, dobrze odzyskuje piłkę, ma świetne wybicie, jest naprawdę groźny w powietrzu i spokojnie rozpoczyna akcje, wychodzi z futbolówką poza linię defensywy (...) Nie ulega wątpliwości, że wyróżnia się w swojej grupie wiekowej. On naprawdę potrafi grać, a umiejętność podawania obiema nogami jest rzadkością - przekonywał koordynator młodzieży Celty Vigo w rozmowie dla "The Athletic".
Alex Otero podkreślał również, że ważną postacią w karierze utalentowanego chłopaka będzie jego ojciec - Srdan Bajcetić. To właśnie były reprezentant Serbii był współodpowiedzialny za to, że syn ostatecznie przeniósł się na Anfield. W grę wchodził bowiem transfer do Manchesteru United, ale "The Reds" wygrali ze względu na lepiej ocenianą akademię.
Ciekawostką jest natomiast fakt, że dzięki transferowi do Liverpoolu Stefan Bajcetić napisał niezwykłą historię z... Thiago. Hiszpanie zostali bowiem piłkarzami angielskiego giganta, tak jak ich ojcowie grali kiedyś dla Celty Vigo.
Obrona to podstawa
W Celcie Vigo Stefan Bajcetić był ustawiany przede wszystkim na środku obrony, gdzie robił wrażenie swoimi podaniami, lepszymi od tych, którymi wykazywała się większość stoperów. Juergen Klopp podjął jednak decyzję, że w jego zespole młody Hiszpan zostanie przesunięty nieco głębiej. W swoich siedmiu występach w pierwszej drużynie "The Reds" 18-latek czterokrotnie pojawiał się na placu gry jako pomocnik i raz jako prawy obrońca. W wypadku meczów z Ajaksem i Napoli Bajcetić spędził na murawie łącznie 4 minuty, zatem określenie jego pozycji było właściwie niemożliwe.
Niemniej Hiszpan szybko rozwiał wszelkie wątpliwości i pokazał, że to gra w defensywie jest na ten moment jego największym plusem. Wychowanek Celty Vigo jest przygotowywany do tego, aby w Liverpoolu w pewnym momencie wskoczyć w miejsce Fabinho. To właśnie Brazylijczyk ustąpił młodszemu koledze miejsca w drugim spotkaniu z Ajaksem w ramach Ligi Mistrzów, gdzie Bajcetić rozegrał rekordowe dla siebie 19 minut.
W kolejnych meczach zdołał zwrócić uwagę swojego szkoleniowca na tyle, że ten wypalił, iż Hiszpan jest gotowy na grę w pierwszym składzie. Chociaż pod względem praktycznym było to stwierdzenie dalekie od prawdziwego, to dobrze obrazuje, jak bardzo Klopp buduje piłkarzy, którzy dopiero stawiają swoje kroki w poważnym futbolu.
- Możemy wystawić naprawdę młody środek pola. Wierzcie w to lub nie, ale Bajcetić może grać już jako defensywny pomocnik obok Fabinho oraz Harveya Elliota - stwierdził Niemiec.
Co zatem wyróżnia 18-letniego pomocnika? Przede wszystkim odwaga i chęć posiadania piłki przy nodze. Bajcetić, gdy tylko otrzyma szansę, stara się ją wykorzystać w 100%. Oznacza to, że nie chowa się za swoimi kolegami, nie gra na alibi. Często mocno doskakuje do rywala, próbuje też trudniejszych podań. Często się na tym spala - w pucharowym meczu z Manchesterem City szybko zobaczył żółtą kartkę i został zmieniony w przerwie - ale nikt chyba nie ma wątpliwości, że lepsza droga do rozwoju nie istnieje.
Hiszpan wrzucany jest zazwyczaj w sam środek boiskowych zmagań, co przy intensywności Ligi Mistrzów lub Premier League zdołało zagwarantować mu przyspieszony kurs dojrzałości. Kibicom Liverpoolu udowodniło zaś, że na Stefana można liczyć w kontekście przyszłości. Trudno oczywiście rzucać hasłami, że obserwujemy zawodnika, który na pewno będzie stanowił o sile "The Reds", ale jest na czym budować. Bo chociaż defensywa jest podstawą, to nie jedynym atutem chłopaka wywodzącego się z Bałkanów.
Bezczelny jak diabli
Całego zamieszania związanego z Bajceticiem nie byłoby, gdyby nie gol strzelony Aston Villi. Gol historyczny, bo w Premier League tylko Raheem Sterling oraz Michael Owen z Liverpoolu pakowali piłkę do siatki jako młodsi zawodnicy. Nie było to również trafienie przypadkowe, bo Hiszpan wykonał przy nim kawał dobrej roboty. Chociaż sam zdaje się twierdzić nieco inaczej.
- Zobaczyłem biegnącego Darwina i pomyślałem: "Ok, muszę tam biec". Piłka spadła mi pod nogi i nie wiedziałem co robić, ponieważ nie jestem przyzwyczajony do zdobywania bramek! - mówił rozemocjonowany zawodnik zaraz po spotkaniu z "The Villans".
Patrząc jednak na to, jak Bajcetić zachował się przy bramce na 3:1, trudno uwierzyć mu, że działał wyłącznie instynktownie, a w kluczowym momencie przez jego głowę przebiegło 1000 różnych myśli. Jego trafienie nosi bowiem znamiona postawy gracza bardzo dojrzałego, pewnego siebie. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że gdyby na miejscu 18-latka pojawił się Darwin Nunez, Liverpool wcale nie powiększyłby swojego prowadzenia.
Cała akcja zaczyna się w momencie długiego zagrania od Joe Gomeza w kierunku urugwajskiego napastnika. Gdy Darwin Nunez opanowuje piłkę, Stefan Bajcetić jest już rozpędzony i mknie za piłką w pole karne rywali. W momencie dośrodkowania kolegi z zespołu, Hiszpan przedziera się przez jedną linię przeciwników, wyprzedza wszystkich, wpada w "szesnastkę", gubi obrońców mądrym przyjęciem, a następnie pakuje futbolówkę obok Robina Olsena. To było podłączenie się do akcji godne najbardziej bramkostrzelnych pomocników Premier League.
- Myślę, że pokazał, co potrafi. Jest bezczelny jak diabli, niczym się nie martwi, po prostu gra w piłkę nożną i robi to wyjątkowo dobrze. Jego nastawienie i samoświadomość są godne podziwu. To wielka przyjemność, że mogę z nim pracować - komplementował Juergen Klopp.
Trafienie z Aston Villą z pewnością nie było ostatnim pokazem umiejętności Stefana Bajceticia. Młody Hiszpan daje nadzieję na to, że Liverpool w istocie jest w stanie przetrwać opierając się na zawodnikach wychowanych przez niemieckiego szkoleniowca. Początek przygody 18-latka z Premier League jest w gruncie rzeczy imponujący - jak na 32 minuty pokazał zadziwiająco dużo.