Nowoczesny obrońca ze starej szkoły. Tak dobry, że sparaliżował Liverpool. "Jeszcze zagra w wielkim klubie"

Nowoczesny obrońca ze starej szkoły. Tak dobry, że sparaliżował Liverpool. "Jeszcze zagra w wielkim klubie"
fot. Patrick Hoelscher/Pressfocus.pl
Gdy Joachim Andersen przeszedł z Lyonu do Fulham, można było zastanawiać się, czy kariera Duńczyka zmierza w odpowiednim kierunku. Wątpliwości nasilił jeszcze spadek "The Cottagers" w sezonie 2021/22. Obrońca nie zagrał jednak w Championship, ponieważ rękę wyciągnęło Crystal Palace. Bieżący sezon doskonale pokazuje, dlaczego "Orły" zdecydowały się na taki ruch, i dlaczego o 26-latku znowu zrobiło się głośno.
Joachim Andersen nie należał do grona zawodników, którzy trafiali na angielskie czołówki gazet. Obrońca Crystal Palace, który wcześniej grał w Fulham, był postrzegany jako solidny piłkarz, dysponujący przede wszystkim długim i precyzyjnym podaniem. Od początku sezonu 2022/23 narracja wobec Duńczyka uległa jednak znacznej zmianie. Gracz "Orłów" nieco niespodziewanie, ale i w pełni zasłużenie, trafił do czołówki defensorów w Premier League.
Bieżące rozgrywki pokazują bowiem, że Joachim Andersen jest unikalnym przedstawicielem dwóch szkół gry w obronie. Z jednej strony to staromodny zawodnik, który prowokuje rywala, gra na pograniczu faulu i nie boi się brudnych wejść. Z drugiej zaś 26-latek jawi się jako piłkarz mający do zaoferowania znacznie więcej niż pakiet tych podstawowych wartości. Wspomniane już podania budzą podziw i dopełniają obrazu uniwersalnego zawodnika, mogącego być liderem defensywy niejednej drużyny.
Najlepszym oknem wystawowym dla podopiecznego Patricka Vieiry był mecz z Liverpoolem, gdzie Andersen zagrał na poziomie, którego nie powstydziłby się sam szkoleniowiec Crystal Palace. W ciągu 90 minut Duńczyk wyprowadził z równowagi wszystkie osoby blisko związane z "The Reds". Pękł wszak nie tylko niedoświadczony Darwin Nunez, ale też fani drużyny z Anfield, którzy wykazali się kompletnym odrealnieniem i zaczęli wysyłać do Andersena... groźby śmierci.

Stara szkoła

To właśnie mecz z Liverpoolem najlepiej pokazuje, jak niewygodnym przeciwnikiem potrafi być Joachim Andersen. Duńczyk został oddelegowany do krycia Darwina Nuneza. W efekcie Urugwajczyk nie tylko wyleciał z boiska po uderzeniu rywala głową, ale też całościowo zaliczył bardzo kiepski występ. Dość powiedzieć, że napastnik Liverpoolu nie oddał wówczas żadnego celnego strzału i sześć razy stracił piłkę. Nie wygrał również pojedynku główkowego, chociaż testowany był sześciokrotnie. A Andersen? Andersen bawił się w najlepsze.
To była stara szkoła, być może nawet nieco podwórkowa. Najważniejszy był jednak efekt - przeciwnik Andersena został de facto rozbity psychicznie. Duńczyk cały mecz szukał kontaktu, zaczepiał rywala i dryfował na cienkiej granicy. Dryfował jednak bardzo skutecznie, bo żadna z jego potyczek nie kwalifikowała się do restrykcyjnej reakcji arbitra. Defensor Crystal Palace otrzymał co prawda żółtą kartkę, lecz w statystykach meczowych... nie zapisano mu żadnego faulu.
Potyczki z Nunezem mają też jeszcze jeden wymiar, który wcale nie jest tak oczywisty. Na pozór zachowanie podopiecznego Patricka Vieiry było typowe i kilkanaście lat temu większość obrońców grała właśnie w taki sposób. Andersen nieprzypadkowo jednak wybrał właśnie tego gracza Liverpoolu na cel swojego nękania - Urugwajczyk znany jest nie tylko z dużego talentu, ale i szwankującej pewności siebie.
Jeszcze za czasów gry w Portugalii pojawiały się liczne głosy, że Darwin Nunez to po prostu piłkarz słaby psychicznie, który nie zawsze radzi sobie z presją. Joachim Andersen, bardziej niż jakikolwiek innych przedstawiciel Premier League wcześniej, postanowił zweryfikować tę tezę. I okazało się, że miał rację, bo jego postawa znacząco pomogła Crystal Palace w wyrwaniu jednego punktu.

Przystosowany

Jednocześnie wypada zaznaczyć, że Joachim Andersen właściwie nie bryluje w żadnej statystyce, która dotyczy bezpośredniej gry w defensywie. Duńczyk wypada dość przeciętnie w większości klasyfikacji:
  • odbiory - 8 - 49. miejsce w Premier League
  • wygrane pojedynki powietrzne - 66,7% - 54. miejsce w Premier League
  • odzyskane piłki - 29 - 87. miejsce w Premier League
Oczywiście, korzystniejsze dla zawodnika Crystal Palace byłoby porównywanie go wyłącznie z innymi środkowymi obrońcami, lecz nawet wtedy Andersen nie zanotuje gigantycznego przeskoku. Dość powiedzieć, że w żadnej ze statystyk nie będzie w stanie wskoczyć do czołowej piętnastki. Jest więc przeciętnie... a mimo tego przedstawiciela londyńskiego klubu coraz częściej łączy się z przenosinami do lepszego klubu i chwali za postawę wyróżniającą w skali całej Premier League. Dlaczego?
W dużej mierze przez wzgląd na oczekiwania, jakie stawia współczesny futbol. Obecnie od obrońcy wymaga się nie tylko neutralizowania akcji rywala - w takim wypadku gracze pokroju Trenta Alexandra-Arnolda nie mieliby racji bytu - ale też, a może przede wszystkim, umiejętnego wyprowadzania piłki, przewidywania boiskowych zdarzeń, minimalizowania ryzyka i sprawnego rozpoczynania akcji. A tutaj Joachim Andersen sprawdza się bardzo dobrze.
  • celność podań - 81,6%
  • łączny dystans podań - 6170 metrów
  • dystans podań do przodu - 4805 metrów
  • długie podania - 73
  • kluczowe podania - 3
Pod względem dystansu podań Duńczyk plasuje się w czołowej dziesiątce Premier League. Jeśli idzie do długie zagrania to tylko Trent Alexander-Arnold ma ich na koncie więcej, lecz to piłkarz Crystal Palace dysponuje znacznie lepszą celnością (74,5% do 57,5%). W gruncie rzeczy jedynie Virgil van Dijk mógłby wpisuje się w charakterystykę zbliżoną do Duńczyka, ale Holender wypada słabiej w statystyce kluczowych podań. To oczywiście kropla w morzu, niemniej żaden środkowy obrońca w Premier League nie zaliczył ich więcej niż reprezentant "Orłów".
Joachim Andersen wyrósł zatem na defensora, którego większość szkoleniowców przyjęłaby z otwartymi ramionami. Duńczyk radzi sobie w obronie, jest bardzo inteligentnym graczem, który potrafi uderzyć w słaby punkt przeciwnika. Pewnie czuje się z piłką przy nodze i dysponuje podaniem, które, no cóż, można śmiało wystawić w galerii sztuki współczesnej.

Kluczowy piłkarz Vieiry

Oczywiście Joachim Andersen nie jest idealnym obrońcą i nie ma racjonalnych powodów do tego, aby stawiać go obok Alessandro Nesty w jego szczytowej formie. Braki Duńczyka są zauważalne i poniższe statystyki obrazują je dość dokładnie. Andersen rzadko rwie się do pressingu i ma problemy z blokowaniem strzałów. Niemniej pozostaje kluczową postacią Crystal Palace, a przecież "Orły" Patricka Vieiry robią wiele, aby równać do najlepszych.
Andersen CP
Screen FBREF
Francuz zupełnie odmienił oblicze zespołu po kadencji Roya Hodgsona. Jego Crystal Palace to zespół szybko grający piłką, nastawiony na ofensywę i potrafiący zaskoczyć wyżej notowanego rywala swoją bezkompromisowością oraz bezpośredniością. Chociaż w londyńskim klubie obecnie liczy się przede wszystkim kolektyw, to istnieje kilka postaci fundamentalnych. Joachim Andersen jest jedną z nich.
"Orły" grają dość głęboko na własnej połowie. Według statystyk "The Analyst" kontrolują zaledwie pięć z 30 sektorów boiska (dla przykładu Liverpool i Manchester City 25/30, a Bournemouth 3/30), co przekłada się na liczbę stwarzanych przez nich sytuacji i oddawanych strzałów. Tych jest zadziwiająco mało, bowiem 35, co jest drugim najgorszym wynikiem w Premier League.
Londyńczykom udało się jednak przekuć te uderzenia na pięć goli, dzięki czemu ich skuteczność jest szóstą najlepszą w angielskiej elicie. Wobec tej wybiórczości Crystal Palace i dość defensywnego usposobienia w pierwszej fazie akcji, konieczne jest szybkie omijanie zasieków rywala. Tutaj doskonale przydaje się długie podanie Andersena, który sam chociaż nie pressuje, to jest w stanie łatwo pokonać atakującego go rywala i przerzucić piłkę na jednego ze skrzydeł.
Dzięki temu Wilfred Zaha lub Jordan Ayew mogą wpaść w tercję obronną przeciwnika i stworzyć realne zagrożenie. Crystal Palace rzadko gra przez środek boiska - częściowo wynika to z konieczności i możliwości, a częściowo przymus ten neutralizowany jest przez uniwersalnego Duńczyka.
Joachim Andersen jest więc dla "Orłów" postacią kluczową. To nie tylko uzdolniony obrońca, ale jeszcze lepszy dystrybutor piłek, który z niemal mechaniczną precyzją rozdziela je do określonych sektorów boiska. Jego zagrania nie są sztuką dla sztuki, lecz pomysłem na to, jak Crystal Palace ma grać. A skoro ten pomysł sprawdza się w Premier League, to nie ma powodów, aby nie chwalić samego wykonawcy. Postawa Duńczyka w ostatnich miesiącach zasługuje na oklaski, a on sam coraz mocniej walczy o to, aby jeszcze zagrać w wielkim klubie. Plan ten jest jak najbardziej realny.

Przeczytaj również