Nowe władze Manchesteru United w tarapatach. Kibice wkurzeni, można załamać ręce

Nowe władze Manchesteru United  w tarapatach. Kibice wkurzeni, można załamać ręce
Pro Shots / pressfocus
Kacper - Klasiński
Kacper Klasiński18 Oct · 16:00
Cierpliwość kibiców Manchesteru United do Erika ten Haga się kończy. Niektórzy wróżyli zwolnienie Holendra już w trakcie październikowej przerwy na reprezentację. Władze klubu dały mu jednak szansę. Czy chodzi o zaufanie? Można mieć wątpliwości. Zarząd “Czerwonych Diabłów” znalazł się w sytuacji bez dobrego wyjścia, a to gra na korzyść trenera.
Po dwóch miesiącach nowego sezonu sytuacja Manchesteru United wygląda źle. Można wręcz powiedzieć, że rekordowo źle. Dlaczego więc INEOS nie zwolnił jeszcze Erika ten Haga? Rozdmuchane, nagłośnione przez media październikowe spotkanie władz klubu w Londynie nie skończyło się dla niego utratą posady. Wielu kibiców zachodzi w głowę, czemu Holender wciąż ją ma. Najprawdopodobniej nie chodzi o to, że władze klubu nadal mu ufają. Wygląda to raczej na wybór “z musu”, kierowany aktualnymi okolicznościami, a nie wynikający ze szczerych chęci. Trener wciąż jest na cenzurowanym, ale o jego “przetrwaniu” decydują czynniki zewnętrzne.
Dalsza część tekstu pod wideo

“Kredyt” na pokaz

Już zimą, w momencie przejęcia mniejszościowego pakietu akcji “Czerwonych Diabłów” przez Sir Jima Ratcliffe’a, zaczęło pojawiać się wiele doniesień kwestionujących bezpieczeństwo stanowiska Ten Haga. Finisz na najniższej w historii występów klubu w Premier League ósmej pozycji w tabeli i kompromitująca postawa w Lidze Mistrzów stawiały jego osobę w bardzo złym świetle. Sytuację pudrował nieco awans do finału Pucharu Anglii, ale wydawało się, że przygoda Ten Haga na Old Trafford dobiegnie końca po dwóch sezonach. Wszak postawa zespołu od historycznej porażki 0:7 z Liverpoolem w marcu 2023 roku stanowiła wielkie rozczarowanie.
Przed majowym spotkaniem na Wembley media obiegły informacje, które podzieliły fanów United: trener miał zostać zwolniony po zakończeniu rozgrywek. Tymczasem jego podopieczni zaskakująco pokonali Manchester City i sięgnęli po trofeum w drugim sezonie z rzędu. Zastrzyk euforii znacząco poprawił nastroje w “fanbazie”. Głosy nawołujące do zatrzymania Holendra zaczęły rozbrzmiewać coraz głośniej. Pojawiły się nawet petycje mające na celu przekonanie zatrudnionego przez Ratcliffe’a nowego zarządu pionu sportowego, aby zmienił zdanie i nie rozstawał się ze szkoleniowcem.
Tymczasem jego przyszłość dalej stała pod znakiem zapytania. Ruszyła “ewaluacja” jego pracy, weryfikująca, czy to odpowiedni człowiek, żeby zrealizować ambicje nowych udziałowców. Doszło do rozmów z kandydatami do zastąpienia go, a wśród nich Thomasem Tuchelem i Sebastianem Hoenessem, ale obaj odrzucili ofertę pracy w czerwonej części Manchesteru. Na początku lipca, po niemal miesiącu, klub ogłosił więc, że kontrakt Ten Haga został przedłużony o dodatkowe 12 miesięcy. Wydawać by się mogło, że kibice domagający się dla niego dodatkowego kredytu zaufania wygrali.
Nie doszło jednak do podpisania nowej umowy. Aktywowano jedynie widniejącą w obowiązującym kontrakcie klauzulę jego prolongaty. Co więcej, nowi szefowie pionu sportowego “zamieszali” w sztabie szkoleniowym, sprowadzając m.in. Ruuda van Nistelrooya, który objął stanowisko asystenta swojego rodaka. Menedżer nie wyleciał, ale dostał tylko pozorny kredyt zaufania - choć raczej tylko na pokaz. Tak naprawdę od samego początku można było odnieść wrażenie, że przełożeni są niespecjalnie przekonani do jego osoby.

Brak realnych opcji

Przy okazji zakończonej w tym tygodniu październikowej przerwy na reprezentację spekulacje dotyczące zwolnienia Ten Haga ponownie się nasiliły. Seria pięciu meczów z rzędu bez zwycięstwa i inne rozczarowujące statystyki, jak zaledwie trzy wygrane w pierwszych 11 spotkaniach tego sezonu czy tylko jeden strzelony gol w czterech domowych meczach ligowych, nie pozostawiały złudzeń: United rozpoczęli rozgrywki po prostu katastrofalnie. Rekordowo źle, bo dorobek ośmiu punktów po siedmiu kolejkach to ich najgorszy wynik w erze Premier League.
Media spekulowały, że przyszłość trenera ma rozstrzygnąć się na zorganizowanym w Londynie spotkaniu władz klubu. Czatowano na wieści o decyzjach podejmowanych za “zamkniętymi drzwiami”, antycypując rychłą zmianę szkoleniowca. Nic takiego się jednak nie stało. Tego typu spotkania to nic nadzwyczajnego, a forma drużyny na pewno również należała do jego agendy. Niemniej, znów nie doszło do zwolnienia. I z informacji insiderskich źródeł, jak na przykład Manchester United Muppetiers, wynika, że nie jest to efekt zaufania dyrektorów odpowiadających za pion sportowy do Ten Haga, a raczej braku perspektyw dalszego postępowania.
Kwestia decyzji co do przyszłości Holendra nie jest banalnie prosta, bo jego ewentualne zwolnienie ma swoje konsekwencje: konieczność znalezienia następcy i ewentualne reperkusje wizerunkowe. Jeżeli bowiem zostanie wyrzucony, to okazane mu zaufanie zostanie oczywiście “obnażone”. Potencjalni kandydaci zobaczą, że nowi decydenci z Old Trafford robili tylko dobrą minę do złej gry i tak naprawdę nie są do końca godni zaufania, a takie jest konieczne, żeby zbudować długoterminowy projekt, który ma powstać w czerwonej części Manchesteru. Niemniej, jeśli sytuacja nie ulegnie poprawie, to najprawdopodobniej konieczna będzie reakcja. Co, jeśli Ten Hag zostanie zwolniony?
Wiemy już, że Tuchel objął reprezentację Anglii, a i tak wcześniej odrzucił zaloty United. Hoeness również podziękował za zainteresowanie. Klub łączono też z innymi menedżerami, aktualnie pozostającymi bez pracy: Garethem Southgate’em czy Grahamem Potterem - co nie spotykało się z aprobatą dużej części kibiców - ale nie pojawiły się żadne konkretne informacje na temat nawiązania z nimi kontaktu. Jeżeli władzom “Czerwonych Diabłów” miałoby zależeć na ich zatrudnieniu, to zapewne podjęłyby jakiekolwiek działania. Wygląda więc na to, że INEOS tak naprawdę nie był nimi zainteresowany. Zresztą Southgate sam poinformował, że zamierza na razie odpocząć od pracy przez co najmniej rok.
Nie mamy też innych prawdopodobnych plotek dotyczących innych trenerów. Najciekawsze opcje na rynku mają aktualnie zatrudnienie i nierealne wydaje się wyciągnięcie ich w trakcie sezonu. Pojawiał się wcześniej temat Kierana McKenny z Ipswich Town - ten jednak przedłużył przed startem sezonu kontrakt z beniaminkiem Premier League. Inne “gorące” nazwisko, Ruben Amorim, raczej nie porzuci pracy w lizbońskim Sportingu, podobnie jak Simone Inzaghi nie odejdzie z Interu Mediolan. Pozostający bez zatrudnienia Zinedine Zidane czy Massimiliano Allegri, choć utytułowani, nie wpisują się z kolei w profil poszukiwany przez decydentów z Old Trafford.
Aktualnie nie widać więc realnych opcji do objęcia sterów 20-krotnych mistrzów Anglii. Najbardziej prawdopodobnym jest oddanie sterów wspomnianemu Van Nistelrooyowi w roli menedżera tymczasowego. W takim wypadku najprawdopodobniej w świat pójdzie bardzo niewygodny dla członków zarządu sportowego United przekaz, że sami kopali dołki pod Ten Hagiem. Już w momencie włączenia dawnego wybitnego napastnika do sztabu szkoleniowego pojawiły się głosy, że ma być szykowany na “awaryjnego” następcę rodaka. W CV ma przecież dość udaną przygodę w PSV Eindhoven. Jeśli jednak RvN przejąłby zespół, to czy taki obrót spraw nie obudziłby ewentualnych wątpliwości u szkoleniowca, który miałby potencjalnie objąć posadę na stałe następnego lata?
Manchester United znajduje się więc w sytuacji patowej. Drużyna zawodzi, jej menedżer od grubo ponad roku nie jest w stanie znaleźć remedium na jej problemy. Władze nie chcą rozwiązań krótkoterminowych, wolą zaczekać, aby wybrać właściwego menedżera na przyszłość i zaufać mu w dłuższej perspektywie, co znacznie ogranicza pole manewru. I tak Ten Hag, pomimo rekordowo słabego startu sezonu, wciąż utrzymuje posadę.

Fergusona już pożegnano

Aktualne wydarzenia nie wpływają dobrze na wizerunek osób zarządzających klubem z ramienia INEOS-u: dyrektora sportowego Dana Ashwortha, dyrektora wykonawczego Omara Berrady, dyrektora technicznego Jasona Wilcoxa czy nawet samego Ratcliffe’a, choć on akurat ma nie angażować się bezpośrednio w działania reszty. Ale ich cierpliwość coraz częściej odbierana jest jako opieszałość. W miejsce petycji błagających o zatrzymanie Ten Haga pojawiły się takie nawołujące do jego rychłego zwolnienia. Frustracja kibiców narasta. Zarząd jednak nie chce podejmować impulsywnych decyzji.
- Ludzie zarządzający Manchesterem United pracują razem od czerwca czy lipca. Nie było ich tu w styczniu, lutym, marcu czy kwietniu. Omar [Berrada] czy Dan Ashworth pojawili się w lipcu. Można więc powiedzieć, że są tu od zaledwie kilku tygodni. Nie mieli wiele czasu, więc muszą dobrze przeanalizować sytuację i podjąć rozsądne decyzje - mówił Ratcliffe na początku października, pytany o przyszłość trenera (cytat: Angielskie Espresso). - Nasz cel jest jasny. Chcemy, aby Manchester United wrócił tam, gdzie powinien być. Na razie jasno widać, że jeszcze tam nie jest.
Jak wyjawił The Athletic, Berrada przedstawił pracownikom tzw. “Projekt 150”, mający na celu zdobycie mistrzostwa kraju na 150-lecie istnienia klubu. Przypada ono w 2028 roku. Plan jest więc bardzo ambitny, a droga do celu długa, zwłaszcza na murawie. Zmiany zachodzą jednak również zakulisowo. Trwa restrukturyzacja, latem pracę straciło aż 250 pracowników. Niedawno w mediach pojawiła się z kolei informacja, że rozwiązano nawet umowę z samym Sir Alexem Fergusonem, który inkasował około dwa miliony funtów rocznie jako ambasador United. Szkot ma przestać pełnić funkcję latem, umowa została zakończona za porozumieniem stron, a z legendarnym menedżerem bezpośrednio miał rozmawiać sam Ratcliffe.
Samą decyzję można też zrozumieć - wszak przy tak pokaźnych redukcjach zatrudnienia zwolnieni pracownicy mieliby prawo czuć się traktowani niepoważnie, gdyby klub dalej wypłacał gigantyczne pieniądze osobie na stanowisku czysto reprezentacyjnym (nawet jeśli to niekwestionowana ikona). Pomimo tego decyzja o podziękowaniu Fergusonowi za współpracę spotkała się z bardzo złym odbiorem. A co gorsza w świat obiegło niekorzystne spojrzenie na sprawę: legendę pożegnano szybciej niż Ten Haga.
Fakt, że Holender wciąż pozostaje trenerem Manchesteru United, zaczyna stawać się coraz bardziej problematyczną kulą u nogi nowego zarządu pionu sportowego. Fani liczyli, że pojawienie się nowych udziałowców firmowanych osobą zadeklarowanego kibica “Czerwonych Diabłów”, zatrudnienie specjalistów i odebranie “władzy” nad boiskową stroną operacji klubu, wreszcie przywróci go na właściwe tory. Sądzili, że efekty będziemy widzieć niemal od razu. A tymczasem, na razie, jeśli wyniki się zmieniają, to tylko na gorsze (nawet pomimo zdobycia FA Cup).
INEOS znalazł się bardzo niekorzystnym położeniu. Krytyka się nasila, cierpliwość kibiców szybko się wyczerpuje. I coraz częściej pojawia się uzasadnione pytanie: czy Ten Hag powinien jednak stracić pracę już minionego lata? Dużo wskazuje, że to byłby dobry wybór - przynajmniej pod kątem ostatnich wyników. Wtedy też, mając już jasną sytuację, znalezienie satysfakcjonującego następcy mogłoby stanowić łatwiejsze zadanie. A teraz? Na Old Trafford w kropce. I niewykluczone, że zostaną zmuszeni do posunięcia, którego tak bardzo chcieli uniknąć: wyboru opcji krótkoterminowej. Bo jeśli wyniki się nie poprawią, trzeba będzie zmienić trenera. Co do tego nikt nie ma chyba wątpliwości.

Przeczytaj również