Lech coraz bardziej ryzykuje. "Podróż w nieznane"

Lech coraz bardziej ryzykuje. "Podróż w nieznane"
Paweł Jaskółka/Press Focus
Dawid - Dobrasz
Dawid Dobrasz28 Jun · 08:50
W czwartek Lech Poznań przystąpił do sprzedaży karnetów na nowy sezon PKO Ekstraklasy. Hasło promujące brzmiało "nowe rozdanie" i na grafice przedstawiono Nielsa Frederiksena z talią kart. Jak ostatnio wszystko wokół "Kolejorza" - delikatnie mówiąc - nie zostało to przyjęte z entuzjazmem, bo jeśli Lech chce faktycznie zrobić "nowe rozdanie", to oprócz stworzenia hasła i zatrudnienia nowego trenera wydarzyło się zbyt mało, żeby szafować takim zwrotem.
Minął miesiąc od zakończenia sezonu i haniebnej porażki Lecha Poznań z Koroną Kielce (1:2), która "przy okazji" pomogła utrzymać się drużynie Kamila Kuzery i przyklepać spadek Warty Poznań do pierwszej ligi. To oczywiście nieznaczące nic dla "Kolejorza" historie, ale to spotkanie pokazało, jak źle jest z Lechem, skoro potrafi u siebie przegrać z drużyną, która w całym sezonie na wyjeździe wygrała jeden mecz.
Dalsza część tekstu pod wideo
O ile Lech zazwyczaj miał problem z momentem, kiedy odniósł sukces i wtedy zwyczajnie się gubił albo zbyt długo żył manią swojej wielkości, o tyle teraz przez cały miesiąc od zakończenia ligi nie wydarzyło się nic takiego, co kibice Lecha mogliby uznać za "nowe rozdanie". I nawet odbywające się EURO tego nie przykryło.
W sztabie szkoleniowym nie doszło do wielkich zmian. Podobnie w gabinetach, gdzie nie zmieniło się nic, a prezes Rutkowski mówił o braku działań "pod publiczkę". Z klubu odeszło tylko dwóch piłkarzy bez umowy, nie dokonano żadnego transferu. Piłkarze mieli jedne z najdłuższych urlopów w lidze - tylko Górnik Zabrze wrócił do treningów później.

Niels? To niewiadoma

Pojawił się nowy trener, Niels Frederiksen, ale jego przyszła praca jest kompletną niewiadomą. Nie jest to trener, który na dzisiaj rozbudza nadzieję na to, że Lech wróci do czołówki ekstraklasy. Zachowanie "Kolejorza" raczej pozwala sądzić, że klubowi pasuje rola... ligowego średniaka. Takim zwrotem Michał Świerczewski określił swój klub po poprzednim sezonie, czyli Raków Częstochowa.
Skąd taka teza? Po tym, co napisaliśmy wyżej i powtórzymy. Jeśli po tak fatalnym sezonie Lech przez miesiąc nie potrafi zrobić żadnego transferu i w świat wychodzi z przesłaniem "nowego rozdania", to jest to niewątpliwie spory rozdźwięk między klubowymi gabinetami a ulicami Poznania.
Właściwie po takim działaniu można uznać, że słynne poznańskie "syte koty" są nie tylko na boisku, ale przede wszystkim są w gabinetach, w których ktoś chyba nie zdał sobie sprawy ze skali kryzysu, w jakim znalazł się Lech.
Mówimy o drugim najbogatszym klubie w Polsce, który nie zakwalifikował się nawet do europejskich pucharów. Gdzie Lech od marca staje się pośmiewiskiem i nie zauważono, że to, że Lech jest wielkim klubem, nie starczy do tego, żeby wszyscy tak o nim myśleli. Takie rzeczy trzeba regularnie udowadniać, a przynajmniej dawać jak mniej powodów do myślenia, że jest inaczej.
Lech na każdej płaszczyźnie, zamiast po zakończeniu sezonu ruszyć do góry, całkowicie zmarnotrawił okres na obudzenie nadziei albo próbę pobudzenia entuzjazmu wśród fanów. Dzisiaj "Kolejorza" ratuje tylko to, że nie ma meczów, bo ciężko przez ostatni miesiąc wyciągnąć chociaż jedną pozytywną rzecz, która odbyła się wokół klubu, bo ciężko uznać tym brak Warty w przyszłym sezonie przy Bułgarskiej, a to był główny temat w czerwcu, który "kręcił się" wokół Lecha.
Dział marketingowy strzelił sobie hasłem "nowe rozdanie" w jedno, a być może dwa kolana. Jednak problemem też są gabinety jeszcze wyżej.

Coraz późniejsze transfery

Kończy się czerwiec, a Lech jest jedynym klubem w Ekstraklasie, który nie zrobił żadnego transferu. Oczywiście, wrócili młodzi piłkarze z wypożyczeń, ale to zdecydowanie za mało, żeby w Poznaniu wróciła wiara, że "Kolejorz" w przyszłym sezonie będzie walczyć o mistrzostwo Polski, gdzie u steru jest niedoświadczony w polskich warunkach szkoleniowiec.
Lech jest też klubem, który od prawie roku nie dokonał żadnego transferu. Ostatni ruch to Dino Hotić, który oficjalnie przyszedł do klubu 12 lipca 2023. Ostatnim transferem w czerwcu był... Afonso Sousa, kupiony 30 czerwca 2022 roku, co zauważył portal KKSLech.com.
Prezes Rutkowski zapowiadał, że z klubu odejdzie kilku piłkarzy. Na razie nic takiego się nie wydarzyło i zawodnicy jak Ba Loua czy Czerwiński dalej trenują z "Kolejorzem". Była mowa o tym, że Wilak czy Borowski są na aucie, a rozpoczęli przygotowania z "jedynką".
Była mowa o tym, że transfery nie są uzależnione od odejść piłkarzy na sprzedaż, a tymczasem z Lecha dalej nie odeszli Velde i Marchwiński, ale to się też nie wydarzyło, a nowych piłkarzy nie ma.
Dlatego wokół Lecha jest dalej negatywna atmosfera i to mogą zmienić jedynie realne oraz szybkie działania. A hasła proponowane przez klub o "nowym rozdaniu" budzą bardziej uśmiech politowania niż zastanawianie się, czy faktycznie tak może być.
Oczywiście - jest jeszcze czas, Lech na zgrupowaniu we Wronkach jest do 6 lipca, ale nie wygląda to optymistycznie, jeśli nowy trener po tak fatalnym sezonie nie dostał ani jednego wzmocnienia na start przygotowań i szuka jeszcze swojego docelowego najbliższego współpracownika. Przypomnijmy, że trener Frederiksen od ponad dwóch miesięcy wie, że będzie trenerem piątej drużyny ostatniego sezonu Ekstraklasy.
Lech pracuje nad transferami, sam trener rozmawia z potencjalnymi nowymi zawodnikami, ale jednak tutaj oceniamy konkrety, a ich brak. I im dłużej ich nie będzie, tym ciężej będzie komukolwiek uwierzyć w - kolejny raz - "nowe rozdanie". No bo dlaczego miałby uwierzyć, skoro za "nowe rozdanie" odpowiadają starzy ludzie.
Ci, który w większości zawiedli. Nowe rozdanie, stare karty, tylko krupier się zmienił. Czas ucieka i nie działa on na korzyść Lecha. Czasami w szaleństwie jest metoda, ale na dzisiaj ciężko w to uwierzyć. Piotr Rutkowski zapowiadał 4-5 transferów i może one będą, tylko znowu będą to ruchy w trakcie ligi albo tuż przed jej startem, bez obozu przygotowawczego, co jest kolejnym ryzykiem niemającym teraz sensu. Lech dopina sprowadzenie asystenta dla trenera, a to wszystko dzieje się za późno. Po sezonie, gdzie wszystko powinno dziać się szybciej.
Lech zamiast "nowego rozdania" proponuje "podróż w nieznane". Wszystko, co się dzieje, a właściwie nie dzieje, nie ma prawa budzić optymizmu.

Przeczytaj również