Nowe koszulki reprezentacji Polski, stare problemy. Horrendalna cena, problemy z godłem, narodowa afera
Dziś pierwszy raz reprezentacja Polski zagra w nowych trykotach. Prezentacja koszulki kadry, jak zresztą zwykle, wywołała sporo emocji. - Niestety odbiór tej koszulki, według mnie, zepsuł jeden, ale szalenie ważny detal - mówi nam Kuba Ptak, założyciel “footballbirdshirts” i dziennikarz “sport.tvp.pl”.
Świat futbolu już od dziesięcioleci stanowi ogromny biznes. Doskonale zdają sobie z tego sprawę producenci strojów, w których występują piłkarze w klubach czy reprezentacjach. W przypadku tych pierwszych, nowe komplety otrzymujemy zwykle co rok. Jeśli chodzi o drużyny narodowe, cykl ten trwa nieco dłużej, a kiedy nowa koszulka kadry zostaje przedstawiona, często wywołuje ona również proporcjonalnie więcej dyskusji wśród kibiców. Tak jest właśnie z najnowszym trykotem reprezentacji Polski.
1 września, czyli dnia, w którym została zaprezentowana nowa koszulka biało-czerwonych, w Polsce nagle objawiło się tysiące ekspertów od designu i mody - w tym przypadku tej futbolowej. Jej rozwój w ciągu ostatniej dekady nabrał sporego rozpędu, na co wpływ z pewnością miały dwie rzeczy. Z jednej strony, w tym czasie nastąpił bardzo mocny wzrost znaczenia mediów społecznościowych, nastawionych na promowanie własnego stylu i lifestyle’u, takich jak choćby Instagram. Z drugiej, producenci sprzętu sportowego sami zauważyli, że wśród coraz bardziej nastawionego na konsumpcję społeczeństwa, ludzie coraz częściej pragną wyróżnić się na trybunach czymś więcej, niż tylko szalikiem swojej ulubionej drużyny.
Trend ten, oczywiście z pewnego rodzaju naturalnym opóźnieniem, trafił również nad Wisłę. Wyłapał to też wreszcie Polski Związek Piłki Nożnej. Od pewnego czasu nie prezentuje on już jedynie nowych kompletów meczowych naszej kadry. Oprócz nich w sprzedaży od razu dostępne są też bluzy, t-shirty, spodnie, dresy. Jeśli kto zechce, może chodzić w biało-czerwonych ciuchach przez tak naprawdę cały dzień. Pytanie tylko, czy za tą pogonią za sprzedażą, a zatem i zyskami, poszła również pogoń za stylem. Po tym, co zobaczyliśmy we wtorek, chyba jednak nie do końca.
Orzełek pofrunął
Oczywiście największą zmianą, dotyczącą nowych kompletów strojów, w których Polska zagra w przyszłorocznych mistrzostwach Europy, jest umieszczenie godła naszego kraju na środku koszulki. To dość oczywiste nawiązanie do najlepszych lat naszej kadry, kiedy to orzełek widniał na trykotach w tym właśnie miejscu.
- Mamy tutaj proste nawiązanie do lat 70. i 80., kiedy polska piłka odnosiła największe sukcesy. Proste i bezpieczne - przyznaje Tomek Witas, youtuber, założyciel kanału “KitManiak”.
W ostatnich latach producenci, być może ze względów nostalgicznych, być może z braku nowych pomysłów, rzeczywiście podążają za modą retro. Widać to było w minionych sezonach zarówno w przypadku strojów reprezentacyjnych, jak i klubowych. Problem jednak w tym, że w przypadku reprezentacji Polski ta stylizacja retro wyszła nieco… blado.
- Nawiązanie do koszulek z 1982 roku za sprawą godła na środku to dla mnie, fana retro, zdecydowanie za mało. W ten sposób ani nie mamy koszulki odważnej i nowoczesnej, ani faktycznego hołdu dla starych czasów. To takie „i chciałabym, i boję się” - uważa Bartosz Nosal, kolekcjoner koszulek i dziennikarz poznańskiej „Gazety Wyborczej”.
Nike, współpracujący z PZPN-em już ponad dekadę, jako światowy gigant pozwala zwykle na modyfikacje swoich katalogowych modeli jedynie tym największym graczom. Pozytywnym zaskoczeniem była więc w tym roku decyzja projektantów, którzy pozwolili reprezentacjom na zaprojektowanie własnej czcionki z numerami i nazwiskami zawodników.
- Ja osobiście uważam, że często prostota i delikatne elementy wypadają lepiej niż próba upchnięcia wielu różnych motywów. Niestety odbiór tej koszulki, według mnie, zepsuł jeden, ale szalenie ważny detal - numer z przodu umieszczony na wysokości serca. Takie rozwiązanie widziałem do tej pory chyba tylko w uniwersyteckich drużynach w USA. Według mnie, na koszulce reprezentacji Polski wygląda to dość komicznie i nie rozumiem, dlaczego podjęto taką decyzję - zastanawia się Kuba Ptak, założyciel “footballbirdshirts” i dziennikarz “sport.tvp.pl”.
Szczególnie groteskowo może to wyglądać podczas odgrywania hymnu. Piłkarze, którzy wcześniej trzymali rękę na piersi, a tym samym również godle Polski, teraz będą musieli szukać miejsca w okolicach mostku.
Eksperymenty się nie opłacają
Być może jednak Nike zdaje sobie sprawę, że w przypadku polskiego rynku kombinacje z projektami strojów i wyjście poza schemat mogą się źle zakończyć. Kibice do dzisiaj wspominają legendarny, obsydianowy kolor wyjazdowych koszulek naszej kadry, w której ta ostatecznie wystąpiła tylko w jednym meczu towarzyskim - przeciwko Bułgarii w 2010 roku.
- Ostatnie modele są też po prostu mało wyraziste, by oceniać je zero-jedynkowo, jak np. wzór Pumy z husarią, czy próbę Nike wciśnięcia obsydianu jako koloru drugiego kompletu. Dyskusje i krytyka się pojawiają, bo ostatnie propozycje dla reprezentacji Polski są zwyczajnie dość nudne, zwłaszcza na tle wzorów dla innych reprezentacji - przyznaje Nosal.
Nie zapominajmy, że obsydian (ciemny granat) nie był jedynym eksperymentem, który dokonał się za czasów współpracy PZPN-u z Nike. Tym drugim, wysuniętym jednak w tym przypadku przez sam związek, była próba zastąpienia godła przez logo federacji. Z pomysłu, który najpierw zahamowano poprzez dodatkowe umieszczenie godła pomiędzy logami producenta i związku, ostatecznie dość szybko jednak zrezygnowano.
- Jesteśmy konserwatywnym społeczeństwem, więc z symbolami narodowymi, a nawet koszulkami reprezentacji trzeba postępować ostrożnie. Zastąpienie godła logiem federacji nie zakończyło się dobrze. Dziś PZPN, będąc ostrożniejszym, nie jest w łatwej pozycji, więc ja ich trochę mimo wszystko rozumiem - zapewnia Witas.
Jak nie wiadomo, o co chodzi…
…to na pewno chodzi o pieniądze. To nie umiejscowienie numeru czy godła wywołało największe dyskusje w sieci wśród kibiców tuż po prezentacji nowych koszulek. Te dotyczyły bowiem ceny, którą należy za nie zapłacić.
- Moda piłkarska w dobie globalizacji idzie trochę w produkt ekskluzywny. Nike w 2018 roku po premierze domowych koszulek Nigerii miał zamówienia na ponad trzy miliony sztuk. A więc skoro i tak się sprzedają, to można te ceny podbijać - zauważa Witas.
Burza rozpoczęła się w momencie, gdy kibice zobaczyli, że za meczową wersję koszulki, czyli dokładnie tę samą, w której będzie występować Lewandowski i spółka, trzeba zapłacić aż 569,90 złotych. Przy średniej krajowej wynoszącej 3883 złote, pozwoliłoby to przeciętnemu Kowalskiemu na zakup mniej więcej siedmiu takich koszulek za swoją miesięczną pensję.
- Jestem jeszcze jednak w stanie zrozumieć bardzo wysoką cenę meczowego modelu koszulki. Patrząc przychylnym okiem, możemy to traktować jako sprzęt wysokospecjalistyczny, w końcu - teoretycznie - jego podstawowymi odbiorcami jest kilkunastu najlepszych fachowców od kopania piłki w kraju - broni tak wygórowanej ceny za trykot meczowy Nosal. - Natomiast cena repliki jest wysoka zwłaszcza jak na polskie zarobki. A już koszulka kibicowska, najniższa z wersji, która nie odpowiada w ogóle wyższym modelom, to dla mnie totalne nieporozumienie. Myślałem, że będzie do dyspozycji koszulka kibicowska, która będzie się różniła tylko jakością materiału. To w takim razie duże rozczarowanie, chyba większe niż sam wzór.
Już jakiś czas temu Nike zdecydował się na wypuszczanie na rynek koszulek w różnych wersjach cenowych. - Obecnie można zakupić aż trzy rodzaje koszulek reprezentacji Polski. W przeszłości trykoty kadry były albo trudno dostępne, albo drogie. Wprowadzono zatem wersje tańsze, wykonywane z nieco tańszych materiałów i bez „wspomagania technologicznego - tłumaczy Ptak.
Koszulka meczowa (model Vapor), wykonana jest z tego najlepszego materiału, oryginalna replika (Stadium) to opcja ze średniej półki cenowej, będąca zwykle identycznym wzorem wykonanym z gorszego jakościowo tworzywa. Do tego dochodzi jeszcze najtańsza wersja kibicowska (TOP), która zwykle jest nieco uproszczonym modelem, nieróżniącym się zbytnio od zwykłych koszulek sportowych Nike.
- W przypadku tej wersji kibicowskiej trochę brak mi słów, bo te koszulki, z wyjątkiem naklejonego godła, nie różnią się niczym od bazówek za kilkadziesiąt złotych. Dla mnie to średnia zagrywka ze strony producenta - tym bardziej, że te nadruki same w sobie naprawdę nie są zbyt trwałe - burzy się Witas.
Czas na głos ludu?
Skoro więc kibice lubią narzekać na komplety strojów, może warto by oddać część odpowiedzialności im samym? W ostatnich latach na całym świecie zdarzały się przypadki, w których kluby, często przy współpracy ze swoimi partnerami technicznymi, organizowały różne konkursy i plebiscyty mające na celu wyłonienie projektu koszulek, w których później wybiegali ich ulubieńcy.
- Dziwię się, że kluby czy reprezentacje wciąż tak rzadko jednak w kwestii strojów decydują się na interakcję czy współpracę z kibicami. Świetnym przykładem jest włoska Pescara, która rozpisała konkurs na projekt koszulki wśród dzieci, a dzięki „tęczowemu delfinowi” o klubie usłyszał niemal cały świat. Taki konkurs na najlepszy projekt koszulki reprezentacji Polski mógłby się okazać strzałem w dziesiątkę - uważa Ptak.
Problemem w tym przypadku mógłby po raz kolejny okazać się stosunek do tego typu akcji ze strony Nike, który w przeciwieństwie do mniejszych producentów, takich jak produkująca stroje wspomnianej wyżej Pescary Erima, jest raczej mało skory do tego, by o modelu decydowali fani: - Idea włączania kibiców w proces wyboru czy projektowania koszulki zawsze jest chwalebna, nawet jeśli ostateczna decyzja nie wszystkim się spodoba, to fani mogą mieć poczucie, że mieli jakiś wpływ, włożyli swoją cząstkę. W przypadku reprezentacji Polski problem jest jednak taki, że im większy producent sprzętu, tym mniejsza elastyczność z jego strony - dodał Nosal.
Wydaje się jednak, że prędzej czy później kibice reprezentacji Polski mogą zyskać pewien głos w sprawie tak ważnych dla nich biało-czerwonych barw. Musi jednak do tego dojść w korzystnych warunkach.
- Koszulka reprezentacji nadal jest zbyt poważnym tematem, żeby była tu przestrzeń na głosowanie. Niemniej, chciałbym zobaczyć pięć projektów z zupełnie innej bajki - prostych i zwariowanych, a nawet ekstremalnych - i procent oddanych głosów na każdą z nich. Ale przypominam, nawet jakbyśmy wybrali jeden wzór, dzięki 51% głosów, nadal mielibyśmy wielu niezadowolonych. Tego nie przeskoczymy - podsumował Witas.
Bo jak mówił niegdyś porucznik Borewicz w „07 zgłoś się”: „Każdy Polak uważa, że to, co myśli ze szwagrem, to opinia całego narodu”.