Nowa trenerska jakość w Premier League. W tle EURO doszło do kilku ważnych zmian. "To dla mnie wielka szansa"
W cieniu EURO 2020 ruszyły przygotowania do nowego sezonu w wydaniu klubowym. Otwarte zostało również letnie okno transferowe. Pełne ręce roboty mieli ostatnio przedstawiciele trenerów. Tylu zmian na szkoleniowych ławkach nie było od dawna!
Blisko 37% klubów z pięciu największych, europejskich lig przystąpi do sezonu 2021/22 pod wodzą nowych trenerów. Szkoleniowców zmieniano tego lata na potęgę nie tylko we włoskiej Serie A (12 na 20 klubów), ale również w niemieckiej Bundeslidze (8 na 18) i we francuskiej Ligue 1 (8 na 20). Roszady na “gorącym” stanowisku nie ominęły również hiszpańskiej La Liga ani najbardziej “stabilnej” pod tym względem angielskiej Premier League (po 4 na 20). Przyjrzyjmy się nowym, trenerskim twarzom w tych ostatnich rozgrywkach.
Bruno Lage (Wolverhampton)
Zacznijmy od najmniej znanego nazwiska. Niech nikogo nie zmyli jednak stosunkowo skromne, ale tylko na pierwszy rzut oka, doświadczenie nowego trenera Wolverhampton. Były szkoleniowiec Benfiki, z którą w wielkim stylu sięgnął w 2019 roku po mistrzostwo Portugalii, rozpoczął trenerską karierę w wieku zaledwie 21 lat, a w jego CV figuruje m.in. osiem lat pracy w jednej z najlepszych akademii piłkarskich na kontynencie (Benfiki) oraz pełnienie roli asystenta trenera w dwóch brytyjskich klubach: Sheffield Wednesday i Swansea City.
- To dla mnie wielka szansa - przyznał Bruno Lage miesiąc temu, kiedy otrzymał pozwolenie na pracę na Wyspach. - Bardzo się cieszę, że mogę wrócić do tego kraju i zostać menedżerem dużego klubu z wysokimi aspiracjami, który rywalizuje na poziomie Premier League. Jestem podekscytowany perspektywą osiągnięcia tutaj wielkich rzeczy.
Zatrudnienie kolejnego portugalskiego trenera powinno pozwolić “Wilkom” kontynuować godny uwag progres zanotowany na przestrzeni czterech poprzednich sezonów pod wodzą rodaka Lage - Nuno Espirito Santo. Na Molineux dokonano już zresztą pierwszego, wyjątkowo ciekawego transferu. Portugalską “kolonię” w Wolverhampton wzmocnił nie tylko nowy szkoleniowiec, ale także wypożyczony na nadchodzące rozgrywki z Barcelony Trincao.
Nuno Espirito Santo (Tottenham)
Pozostańmy jeszcze przez chwilę przy Wolverhampton. Kiedy latem 2017 roku Nuno Espirito Santo obejmował posadę pierwszego trenera “Wilków”, jego nowa drużyna dopiero co zakończyła ligowe rozgrywki na odległym, 15. miejscu w tabeli Championship. Cztery lata później portugalski szkoleniowiec opuścił środkową część Anglii z dorobkiem natychmiastowego awansu do Premier League, dwukrotnego zdobycia tzw. “małego mistrzostwa kraju”, czyli zajęcia siódmego miejsca w końcowej klasyfikacji oraz dotarcia aż do ćwierćfinału Ligi Europy. Nawet w ostatnim, mniej udanym sezonie, w którym Espirito Santo musiał zmagać się z kontuzjami kluczowych zawodników, Wolverhampton ani przez moment nie było zagrożone spadkiem z elity.
Wyzwanie, jakie czeka byłego podopiecznego Jose Mourinho na Tottenham Hotspur Stadium, wcale nie będzie mniejsze. Na tę chwilę nadal nie wiadomo, czy w klubie pozostanie kapitan zespołu - Harry Kane. Tymczasem kilku innych zawodników, podobnie jak sam Kane, wzięło udział w fazie pucharowej EURO 2020, co nie ułatwi Spurs przygotowań do nowych rozgrywek.
Na razie w Tottenhamie i tak mogą się jednak cieszyć. Siódma drużyna poprzedniego sezonu Premier League w końcu znowu ma przecież stałego trenera. Zanim “gorącą” posadę zaakceptował Espirito Santo, odmówić mieli Paulo Fonseca, Antonio Conte, Erik ten Hag czy sam Mauricio Pochettino. Wydaje się, że “Koguty” mogły zresztą wybrać gorzej.
Rafael Benitez (Everton)
Liga Mistrzów, Superpuchar Europy, Puchar Anglii, Tarcza Wspólnoty. Dość skromna lista trofeów, po jakie sięgnął w latach 2004-10 Liverpool Rafy Beniteza, nie oddaje pełnego obrazu pracy wykonanej na Anfield przez ulubieńca kibiców “The Reds”. W XXI wieku dopiero Juergen Klopp zbudował tam jeszcze lepszą drużynę od Hiszpana, który niemal co roku dochodził z Liverpoolem do końcowych rund europejskich pucharów.
Benitez związał się również z samym miastem, w którym pozostała jego rodzina, a on sam spędzał w nim na przestrzeni ostatnich 11 lat wszystkie okresy pomiędzy kolejnymi, trenerskimi wyzwaniami. Z tego punktu widzenia jego zatrudnienie przez lokalnego rywala Liverpoolu wcale nie musi stanowić wielkiej sensacji. Wydaje się zresztą, że ci kibice Evertonu, którzy protestowali przeciwko powierzeniu roli menedżera “The Toffees” byłemu szkoleniowcowi Liverpoolu, najbardziej mają mu za złe nie tyle to, gdzie kiedyś pracował, ale to, co zdarzyło mu się w tamtym okresie powiedzieć.
- Mecze przeciwko małym klubom zawsze są trudne - zauważył pociągnięty za język przez reportera “Sky Sports” Beniteza po zremisowanych przez Liverpool derbach miasta przeciwko Evertonowi (0:0) w lutym 2007 roku. - One bronią się głęboko, a oni zrobili dziś to samo.
Odkładając na bok dawne animozje, jak zauważył na łamach “Guardiana” Jonathan Wilson, w odróżnieniu od poprzednika Beniteza na stanowisku, czyli Carlo Ancelottiego, Hiszpan osiągał dotychczas największe sukcesy nie z klubami ze ścisłej, europejskiej czołówki, ale z tymi dopiero aspirującymi do tego miana. Mowa o Valencii, Liverpoolu czy Napoli. Rafa i Everton mogą zatem stworzyć dobry związek.
Patrick Vieira (Crystal Palace)
A skoro jesteśmy przy powrotach, co robił przez ostatnią dekadę jeden z najbardziej charyzmatycznych piłkarzy w całej historii Premier League? Otóż były kapitan legendarnej, “niezwyciężonej” drużyny Arsenalu z sezonu 2003/04, podobnie jak Lage, cierpliwie przygotowywał się do zostania menedżerem w angielskiej elicie.
Po zawieszeniu piłkarskich butów na kołku Patrick Vieira uczył się trenerskiego fachu jako szkoleniowiec najpierw drugiego zespołu Manchesteru City, następnie powiązanego z aktualnymi mistrzami Anglii New York City, a ostatnio francuskiej Nicei, którą doprowadził nawet do startu w Lidze Europy. Teraz francuski mistrz świata i Europy dość nieoczekiwanie związał się z klubem z doskonale znanego mu Londynu - Crystal Palace, gdzie nie spieszono się ze znalezieniem następcy przechodzącego z końcem ostatniego sezonu na emeryturę Roya Hodgsona. Podobnie jak Espirito Santo w Tottenhamie, Vieira nie był pierwszym wyborem “Orłów”, które miały być wcześniej zainteresowane podjęciem współpracy z Frankiem Lampardem czy Lucienem Favrem. Vieira przystępuje jednak do nowego wyzwania z widocznym entuzjazmem:
- Podczas długich rozmów z właścicielem i dyrektorem sportowym przedstawiono mi ambicje i plany rozwoju całego klubu, w tym jego akademii. Ten projekt naprawdę do mnie przemawia - przyznał 45-latek.