Nowa siła w MLS. Takich pieniędzy nikt jeszcze nie zapłacił. Egipski miliarder pobił rekord

MLS cały czas się rozrasta, a proces ekspansji postępuje. W czwartek 18 maja nastąpiło oficjalne ogłoszenie 30. drużyny, która dołączy do ligi w 2025 roku. Nowy klub powstanie w San Diego, a grupie właścicieli będzie przewodził egipski miliarder, Mohamed Mansour.
Już w 2017 roku pojawiły się ambitne plany budowy stadionu o wartości miliarda dolarów, co miało przyciągnąć MLS w kontekście nowej franczyzy. Miasto ostatecznie nie zdecydowało się na budowę takiego obiektu, a w międzyczasie powstał tam zespół w drugiej dywizji (San Diego Loyal). Właśnie dlatego San Diego to bardzo nieoczywisty kandydat. Wydawało się, że w najbliższym czasie do ligi dołączy chociażby Las Vegas. Tymczasem to oferta Mohameda Mansoura okazała się najbardziej przekonująca i to jego zespół w 2025 roku wejdzie do MLS. Kim jest egipski miliarder? Dlaczego ten projekt wyróżnia się na tle innych? Gdzie będzie grała drużyna San Diego i czego mogą spodziewać się kibice?
Rekordowe wpisowe
Zasady MLS są jasne: żeby myśleć o wejściu do ligi, trzeba spełnić kilka warunków. Przede wszystkim należy mieć bardzo duże zaplecze finansowe, żeby opłacić wpisowe, stadion, akademię i bazę kibiców. Szerzej pisaliśmy o tym TUTAJ.
Pierwszy z wymogów został spełniony właściwie bezproblemowo. San Diego za grę w tej lidze uiści opłatę w wysokości 500 milionów dolarów! To absolutny rekord. Skalę najlepiej oddaje fakt, że kluby, które zakładały MLS, płaciły zaledwie $5mln. Mohamed Mansour zapłaci 67 razy więcej niż Real Salt Lake w 2005 roku ($7,5mln) i aż o $175mln więcej, niż David Tepper musiał niedawno wyłożyć za wejście do rozgrywek Charlotte FC ($325mln).
Stadionem ekipy z Kalifornii będzie otwarty w sierpniu 2022 roku 35-tysięczny Snapdragon Stadium z murawą ze specjalnej odmiany “bermuda grass”. To jeden z nielicznych przypadków, gdzie klub będzie swego rodzaju najemcą. Obiekt jest bowiem także domem dla uniwersyteckiej drużyny futbolu amerykańskiego. Uniwersytet Stanowy San Diego to właściciel, a każdy zawodowy klub sportowy przyczynia się do rozwoju i promocji uniwersytetu oraz samego miasta. Można to odczytywać jako spory ukłon MLS w stronę lokalnej społeczności, ale właściciele nowego klubu będą musieli w pewnym stopniu przebudować obiekt i oczywiście stworzyć ośrodek treningowy. Z perspektywy kibiców piłki nożnej najistotniejsze jest, że swoje spotkania rozgrywa tam przede wszystkim kobiecy zespół, San Diego Wave FC. Mecz otwarcia sezonu 2022 pomiędzy tą ekipą a derbowym rywalem, Angel City FC, przyciągnął na trybuny 32 000 fanów, co jest rekordem w historii NWSL.
Jeżeli chodzi o akademię i bazę kibiców, również nie ma się czego obawiać. Klub bez wątpienia będzie stawiał na młodzież i wyłapywał utalentowanych graczy, co jest także związane z inwestycjami Mansour Group, o czym trochę więcej w dalszej części.
Kto stoi za wejściem San Diego do MLS?
Człowiekiem, który przewodzi grupie właścicieli nowego klubu w San Diego, jest egipski miliarder, Mohamed Mansour, który zajmuje się nie tylko biznesem, ale w przeszłości również polityką. 75-latek stoi na czele Mansour Group, globalnego konglomeratu o wartości około 7 miliardów dolarów, który działa w sprzedaży motoryzacyjnej, zarządzaniu kapitałem i technologii. Forbes wycenia jego majątek na 3,6 miliarda dolarów netto, co czyni go dziesiątym najbogatszym człowiekiem na kontynencie afrykańskim. Mansour studiował w Stanach Zjednoczonych w latach 60. i 70. na North Carolina State i Auburn University, gdzie stworzył sobie bogatą sieć kontaktów biznesowych. Z rodziną dorobił się między innymi jako dystrybutor amerykańskich firm, w tym Chevroleta, Marlboro, General Motors czy Caterpillar. Do dzisiaj jego firma jest jednym z największym dystrybutorów samochodów produkowanych przez General Motors, a w różnych okresach była związana z innymi światowymi potentatami jak np. McDonald's. Inwestował również w Facebooka, Twittera i Airbnb.
Mansour jest związany z piłką nożną nie tylko poprzez inwestycję w Right to Dream Academy. Warto również wiedzieć, że jego wujek był członkiem reprezentacji Egiptu, która grała na mundialu we Włoszech w 1934 roku, a syn jest wielkim kibicem Chelsea i podjął nawet próbę jej kupna. Sam 75-latek zapowiada, że ma duże plany wobec klubu w San Diego i chce zbudować drużynę, która będzie wygrywać z najlepszymi.
Rdzenni Amerykanie współwłaścicielami
To pierwszy taki przypadek w historii piłki nożnej w USA, kiedy rdzenni Amerykanie są w gronie współwłaścicieli zawodowego klubu. Sycuan Band of the Kumeyaay Nation od ponad 12 000 lat zamieszkuje region południowej Kalifornii i Meksyku i inwestuje w lokalny sport, w tym w MLB (San Diego Padres). Jako liderzy branży hotelarskiej i rozrywkowej są między innymi właścicielami najlepszego kasyna i ośrodka wypoczynkowego w hrabstwie San Diego, ale prowadzą także wiele nagradzanych programów społecznych, które koncentrują się na rozwoju młodzieży. Należy się spodziewać, że plemię Sycuan będzie bardzo mocno interesowało się problemami lokalnej społeczności i grupy kibiców zaangażowanych w rozwój klubu.
Ważna postać dla mieszkańców San Diego to także gwiazda lokalnej drużyny MLB (San Diego Padres), trzeciobazowy Manny Machado. To kolejna postać z tego świata, która ma udziały w klubie MLS i będzie twarzą piłki nożnej wśród kibiców innych sportów.
Right to Dream Academy
Right to Dream Academy to akademia piłkarska w Ghanie, która od wielu lat wysyła najlepszych zawodników do Europy czy np. do drużyn uniwersyteckich w Stanach Zjednoczonych, skąd mają ułatwioną drogę do MLS czy klubów w niższych dywizjach. W 2015 roku projekt stworzony przez Toma Vernona wykupił duński klub FC Nordsjaelland.
Z kolei sześć lat później Mohamed Mansour zainwestował 120 milionów dolarów w Right to Dream Academy, tworząc nowy podmiot ManSports. Grupa Mansour jest zatem większościowym właścicielem Right to Dream Group, która obejmuje trzy międzynarodowe akademie (Ghana, Egipt i Dania), a także najmłodszy profesjonalny klub piłkarski na świecie, czyli wspomniany wcześniej Nordsjaelland. Średnia wieku duńskiego zespołu to zaledwie 21,6 lat i nie są to chłopcy do bicia. Właśnie walczą z FC Kopenhagą o mistrzostwo kraju.
Lokalny konflikt interesów
Wiele osób może odnieść wrażenie, że do MLS wejdzie już istniejąca piłkarska drużyna z San Diego. Nic bardziej mylnego. Wczorajsze ogłoszenie dotyczy zupełnie nowego tworu i to stanowi spory problem dla San Diego Loyal, które od sezonu 2020 występuje w drugiej dywizji (USL Championship). Klub, którego trenerem i jednym ze współwłaścicieli jest Landon Donovan, został postawiony w bardzo trudnej sytuacji.
Po pierwszych nieoficjalnych przeciekach o nowej drużynie MLS w San Diego, właściciel opublikował oficjalne oświadczenie, wyrażając zaniepokojenie wszystkich osób związanych z San Diego Loyal. W social mediach uruchomiono także kampanię #StayLoyal.
Nie da się ukryć, że kibice i osoby blisko zespołu po cichu myślały o wejściu do MLS. Informacja o ofercie Mansoura nie pozostawiła jednak żadnych złudzeń: San Diego Loyal nie zagrają w MLS. W dodatku przy pojawieniu się nowej drużyny w mieście, ich kilkuletnia praca może pójść na marne. W klubie starają się zrobić wszystko, aby dalej być znaczącym graczem wśród lokalnej społeczności. Co prawda Andrew Vassiliadis zapowiada, że jako właściciel nigdzie nie odchodzi, klub dalej będzie funkcjonował, ale nie da się przewidzieć, co przyniesie przyszłość.
Nie da się ukryć, że kibice i osoby blisko zespołu po cichu myślały o wejściu do MLS. Informacja o ofercie Mansoura nie pozostawiła jednak żadnych złudzeń: San Diego Loyal nie zagrają w MLS. W dodatku przy pojawieniu się nowej drużyny w mieście, ich kilkuletnia praca może pójść na marne. W klubie starają się zrobić wszystko, aby dalej być znaczącym graczem wśród lokalnej społeczności. Co prawda Andrew Vassiliadis zapowiada, że jako właściciel nigdzie nie odchodzi, klub dalej będzie funkcjonował, ale nie da się przewidzieć, co przyniesie przyszłość.
Co dalej?
MLS cały czas się rozwija i choć 30 drużyn miało być górną granicą, to komisarz ligi, Don Garber, w rozmowie z dziennikarzem “ESPN” po ogłoszeniu nowej franczyzy, zostawia sobie otwartą furtkę: - Nigdy nie mówimy nigdy, ponieważ nasz plan ewoluuje wraz z rozwojem rynku. Siedząc tutaj dzisiaj, nie sądzę, że mamy jakikolwiek plan, aby w najbliższej przyszłości wyjść poza 30 drużyn. Mamy dużo pracy do wykonania, aby rozwijać ligę, aby w pewnym sensie wykorzystać szansę, która przed nami w nadchodzących latach, szczególnie do 2026 roku [Mistrzostwa Świata w USA, Kanadzie i Meksyku, przyp. red.], ale kto wie, jak będzie wyglądać przyszłość.
Nie jest tajemnicą, że o wejście do MLS starają się cały czas Las Vegas, Sacramento, Detroit, Phoenix czy Tampa. Po cichu mówi się również o ewentualnych zmianach logistycznych w przypadku kolejnego powiększenia ligi (np. podział na trzy dywizje zamiast dwóch konferencji). Wydaje się jednak, że MLS być może będzie chciało wykorzystać boom na piłkę nożną przy okazji zbliżających się mistrzostw świata i wówczas wykorzystać nadarzające się okazje biznesowe na nowych rynkach.