Nowa hiszpańska armata rządzi I ligą. Nie tylko Rodado. Niesamowite, co go zaskoczyło
Dopiero co grał w czwartej lidze hiszpańskiej, a dziś jest gwiazdą w Polsce. Andreu Arasa to aktualnie jeden z najlepszych piłkarzy Betclic 1 Ligi. Porozmawialiśmy z liderem ŁKS-u o tym, jak czuje się w nowym kraju i klubie.
UD Sanse, Ebro, Atletico Sanluqueno. Żadna z tych nazw nie rzuca na kolana. Kiedy więc latem ŁKS ogłosił, że jego zawodnikiem został Andreu Arasa, kibice raczej nie mieli prawa wiązać z nim większych nadziei patrząc na CV. Źródłem wszelkiego optymizmu wobec tego transferu był przede wszystkim trend odczuwalny na polskich boiskach już od kilku lat. Hiszpanie są nacją, która świetnie odnajduje się w naszych realiach. Arasa nie jest wyjątkiem od tej reguły i jesienią stał się filarem łódzkiego zespołu, który walczy o powrót do Ekstraklasy.
Najbardziej profesjonalna liga
Sześć meczów w barwach Albacete w Primera Federacion, czyli na trzecim poziomie rozgrywkowym. Do tego spore doświadczenie szczebel niżej i rok w La Masii. Na papierze wydawało się, że jeśli Arasa okaże się sukcesem transferowym ŁKS, to będzie kolejnym sprowadzonym z Hiszpanii piłkarzem, który dokona tego bez większej przeszłości na wysokim poziomie. Przed czerwcowym komunikatem klubu zapewne niewielu kibiców łodzian wiedziało w ogóle cokolwiek o jego istnieniu. Nie było jednak wcale tak, że “Rycerze Wiosny” wyjęli Andreu zupełnie z kapelusza.
- Do Polski trafiłem dzięki moim agentom. W końcówce poprzedniego sezonu przedstawili mi ofertę ŁKS-u. Przeanalizowaliśmy ją, zresztą podobnie jak inne opcje, które miałem w Hiszpanii i poza nią. Propozycja łodzian była tą najlepszą, jeśli chodzi o kontynuowanie mojego rozwoju i krok naprzód w karierze. To dlatego zdecydowałem, by przyjechać do Polski. I muszę szczerze przyznać, że z perspektywy czasu na pewno nie żałuję tego, że tak postąpiłem - mówi w rozmowie z nami Arasa.
25-latek w ostatnim sezonie bronił barw czwartoligowego UD San Sebastian de los Reyes, w skrócie UD Sense. Ten podmadrycki zespół do końca rozgrywek bił się o awans do Primera Federacion, jednak walkę tę przegrał na samym finiszu, w finale baraży. Katalończyk doskonale zdawał sobie sprawę, że kolejny sezon na czwartym poziomie rozgrywkowym będzie dla niego bezcelowy. Choć miał oferty z hiszpańskich drużyn występujących wyżej, a w tle pojawiły się też inne opcje zagraniczne, ostatecznie postawił na ŁKS.
- I liga jest najbardziej profesjonalną ligą, w jakiej występowałem. Widać to na co dzień i również podczas samych spotkań. Atmosfera, kluby, poziom zawodników, intensywność i ich jakość. Mocno to zauważam. Dla mnie to duży krok naprzód w porównaniu do rozgrywek, w których występowałem w Hiszpanii, choć przecież tam poziom też był wysoki. To dlatego jestem bardzo szczęśliwy, że tu trafiłem. Gra na profesjonalnym poziomie jest tym, do czego dąży każdy piłkarz - wyznaje.
Zaskoczyły go naleśniki
I choć wydaje się, że Arasa od początku był zadowolony ze swojej decyzji, jego pierwsze tygodnie w Polsce nie były łatwe. ŁKS zanotował bowiem falstart i w pierwszych czterech spotkaniach zdobył zaledwie punkt. Kibice, którzy byli przekonani, że ich zespół od początku będzie bił się o jak najszybszy powrót do Ekstraklasy, nie spodziewali się aż takiego słabego wejścia w rozgrywki. Sam Hiszpan za sprawą swojego debiutanckiego gola w nowych barwach przyczynił się w tym okresie do zdobycia jedynego wówczas punktu (w zremisowanym 1:1 meczu z Górnikiem Łęczna), ale i tak wejście miał trudne.
- Na pewno zaskoczył mnie poziom I ligi. To dla mnie bardzo duży krok w karierze, aby przeskoczyć na tak profesjonalny poziom. Macie wszędzie imponujące stadiony, na które przychodzi wielu kibiców, którzy potrafią stworzyć niesamowitą atmosferę. Do tego występują tu naprawdę bardzo dobrzy gracze. Dla mnie gra w takich rozgrywkach to spełnienie marzeń. Przez całą karierę pragnąłem poczuć się jak profesjonalny piłkarz, a teraz mam to każdego dnia i jest to bardzo miłe - opowiada Hiszpan.
Arasa nie miał też problemu z aklimatyzacją w nowym środowisku. W Łodzi są doświadczeni w otaczaniu opieką przybyszy z Półwyspu Iberyjskiego. Zarówno ŁKS, jak i Widzew chętnie sięgali w ostatnich latach po piłkarzy z tego regionu. Bardzo ważną rolę w klubie z alei Unii Lubelskiej już od dłuższego czasu odgrywa przecież Pirulo. W dodatku pod koniec okna transferowego do zespołu dołączył też ich inny rodak, Jorge Alastuey. Skrzydłowy nie napotkał więc na starcie wielu niespodzianek, choć w niedawnym wywiadzie dla Diario AS wyznał, że nie spodziewał się… naleśników, które pojawiły się jako jedna z opcji śniadaniowych podczas letniego obozu przygotowawczego.
- To prawda, że te naleśniki były dla mnie sporym zaskoczeniem. Jeśli chodzi o Polskę, spodobała mi się atmosfera na ulicach i bardzo przyjaźni ludzie. Uderzył mnie kontrast pomiędzy starymi i nowszymi budynkami. Wywołało to na mnie ogromne wrażenie i wydało mi się bardzo interesujące. Polska to kraj z bogatą historią. Od początku czuję się tutaj bardzo komfortowo, widać, że jestem tu mile widziany, co też ma dla mnie znaczenie. Najwięcej czasu spędzam w klubie wraz z drużyną. Panuje w niej niesamowita atmosfera - potwierdza 25-latek.
Dają z siebie wszystko
Przełomowy dla Arasy, ale pewnie i też całego ŁKS-u, okazał się wyjazdowy mecz z Wartą Poznań. Łodzianie w rozegranym pod koniec sierpnia w Grodzisku Wielkopolskim spotkaniu przez długi czas nie potrafili pokazać nic konkretnego. Przy stanie 0:0 w 21. minucie ich wściekli kibice postanowili więc w ramach protestu odpalić środki pirotechniczne, przez co mecz został przerwany na niemal 20 minut. Po powrocie na boisko zobaczyliśmy zupełnie inny zespół. ŁKS ostatecznie wygrał 4:2, a pierwszą z bramek zdobył Arasa. Hiszpan w sumie ma już w obecnym sezonie sześć goli i trzy asysty w I lidze oraz jedno trafienie przeciwko Gromowi Nowy Staw (2:0) w Pucharze Polski.
- Kibice są dla mnie jednym z najbardziej zaskakujących elementów polskiego futbolu. Oczywiście wcześniej widziałem kilka filmów z ich udziałem, docierało też do mnie, co dzieje się w mediach społecznościowych polskich klubów, ale czegoś takiego się nie spodziewałem. Postawa fanów w Polsce jest imponująca. Widać, że ludzie tym żyją i kochają piłkę nożną. Dla mnie jako piłkarza to coś niesamowitego. Czuję się przez nich bardzo wspierany. Kiedy grasz dla nich i słyszysz, jak oni śpiewają i cię dopingują, czujesz się bardziej zmotywowany. My jako piłkarze naprawdę to doceniamy - podkreśla Arasa.
Co ciekawe, nie jest to pierwszy Hiszpan, który tak pozytywnie wypowiada się na temat polskich kibiców. W ostatnich latach przez nasze boiska przewinęło się wielu zawodników z tego kraju i zdecydowana większość z nich okazywała się ważnymi postaciami swoich drużyn. W historii I ligi w sumie wystąpiło już 80 Hiszpanów i pod tym względem lepsi są tylko Słowacy. W obecnym sezonie na zapleczu Ekstraklasy gra aż 18 piłkarzy z hiszpańskim obywatelstwem. Arasa obok Angela Rodado z Wisły Kraków i Jorge Jimeneza z Wisły Płock należy natomiast do czołówki wszystkich obcokrajowców występujących aktualnie na pierwszoligowych boiskach.
- Ciężko mi powiedzieć, dlaczego tak wielu Hiszpanów radzi sobie dobrze w Polsce. Myślę, że moi rodacy, którzy tu trafiają, po prostu chcą dać z siebie wszystko, aby pomóc swoim drużynom. Wielu z nich pokazało, że są dobrymi graczami, łatwo się tutaj zaaklimatyzowali i dzięki temu kibice ich polubili. Jeśli jesteś w stanie zaprezentować swój wysoki poziom, ludzie to doceniają. Hiszpanie, którzy przyjeżdżają do Polski, są równie dobrzy jak rodzimi gracze, a to podoba się miejscowym fanom - uważa Arasa.
Dobrze tu i teraz
Kibice coraz bardziej doceniają Arasę i powoli nie są w stanie wyobrazić sobie wyjściowego składu ŁKS-u bez uśmiechniętego skrzydłowego. Hiszpan, który może występować również na środku ataku, daje sporo możliwości trenerowi Jakubowi Dziółce. Szkoleniowiec, dla którego jest to również debiutancki sezon na poziomie Betclic 1 Ligi, okrzepł już w jej realiach i wytrzymał presję z początku rozgrywek. Łodzianie od wspomnianego meczu z Wartą w lidze ponieśli już tylko dwie minimalne porażki i poszybowali mocno w górę tabeli. Aktualnie znajdują się na szóstym miejscu, co daje im realne nadzieje w kontekście walki o awans do Ekstraklasy.
Arasa z pewnością chciałby poznać jej smak. O ile jeszcze wówczas będzie w ogóle piłkarzem ŁKS-u. Jego kontrakt z “Rycerzami Wiosny” wygasa co prawda dopiero wraz z końcem przyszłego sezonu. Nie ulega jednak wątpliwości, że jeśli uda mu się zakończyć obecne rozgrywki z dwucyfrowym dorobkiem bramkowym, może okazać się łakomym kąskiem - czy to dla innych polskich klubów, czy ekip występujących choćby w LaLiga 2. Ale sam na razie skupia się przede wszystkim na celu, jaki ma do osiągnięcia w Łodzi. Arasa, podobnie jak wielu jego rodaków, chce w Polsce osiągnąć sukces na boisku.
- Nie mam bliżej sprecyzowanych planów. Czuję się dobrze tu i teraz. Podpisałem dwuletni kontrakt i jestem szczęśliwy w ŁKS-ie. Oczywiście chciałbym tu zostać. W Łodzi poczułem się bardzo komfortowo już od pierwszej chwili. Polska to bardzo życzliwy kraj i atrakcyjne miejsce do gry w piłkę. Nie miałbym żadnego problemu, by tu zostać na dłużej. Ale wiemy, jak to bywa w futbolu. Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy i lepiej o tym w ogólnie myśleć. Grunt to pracować dzień po dniu. I po prostu być gotowym na wszystko, co nadejdzie - podsumowuje.