Nieudana rewolucja w grze Sochana, najgorsze San Antonio Spurs w historii. "NBA nie wybacza"
Bieżący sezon zdecydowanie nie układa się po myśli Jeremy’ego Sochana i San Antonio Spurs. Rozwój reprezentanta Polski nie przebiega w najszybszym możliwym tempie, a liczba kolejnych porażek “Ostrogów” rośnie w zastraszającym tempie. Wbrew pozorom nie trzeba jednak bić na alarm, obserwując ekipę z AT&T Center.
Przed startem rozgrywek San Antonio Spurs wzbudzało prawdopodobnie największe zainteresowanie spośród ekip NBA. Wszyscy dziennikarze, obserwatorzy, a nawet laicy skupili uwagę na drużynie, do której dołączył Victor Wembanyama. Nikt oczywiście nie oczekiwał, że już w debiutanckim sezonie Francuza zespół Gregga Popovicha nagle włączy się do walki o mistrzostwo. Można jednak było spodziewać się pewnego progresu względem poprzedniego, który upłynął pod znakiem dość umyślnego przegrywania. Wtedy warto było notować porażki, aby właśnie zwiększyć szanse na pozyskanie “Wemby’ego” w drafcie. Ale dziś Jeremy Sochan i spółka mają swoją upragnioną gwiazdę do pomocy, ale nadal pukają w dno od spodu Konferencji Zachodniej. Po raz pierwszy w historii “Ostrogi” przegrały 17 meczów z rzędu. Rewolucyjny plan, którego Polak miał być kluczowym elementem, na tę chwilę potrzebuje znacznie więcej czasu.
Nowa rola
Debiutancki sezon Jeremy’ego Sochana w AT&T Center był naprawdę solidny. Nastoletni wówczas zawodnik nie przestraszył się gigantycznego przeskoku i rywalizacji z najlepszymi koszykarzami świata. Naturalnie nie stał się on nagle gwiazdą całej ligi, ale był regularnie chwalony za nieustępliwość i wszechstronność. Gregg Popovich zwykle wystawiał go na pozycji skrzydłowego, gdzie miał za zadanie aktywnie bronić i dokładać trójki oraz akcje podkoszowe. Zdarzały się też pojedyncze mecze, w których trener SAS nie mógł skorzystać z nominalnych rozgrywających, więc desygnował Polaka do gry na “jedynce”. Sam Jeremy nie ukrywał, że podoba mu się perspektywa tymczasowej zmiany pozycji.
- Myślę, że czułbym się komfortowo, grając jako "jedynka". To byłby ciekawy eksperyment. Na pewno będą takie dni, kiedy to będzie wyglądać pięknie, ale przydarzą się też takie, kiedy pomyślisz: "O nie, nic o tym nie wiem". Ale ostatecznie jestem nastawiony na rozwój i czuję, że jest to pozycja, na której mógłbym się wyróżniać i pomóc drużynie. Jeśli tak się stanie, to na pewno będę się dobrze bawił - mówił Sochan przed sezonem cytowany przez "Sports Illustrated".
- Gra Sochana na pozycji rozgrywającego przypomina strategię, którą Spurs zastosowali podczas kształtowania Kawhia Leonarda. W tamtym czasie SAS było pretendentem do mistrzostwa, więc Kawhi grał jako rozgrywający w Lidze Letniej. Teraz Spurs nie muszą ograniczać się do meczów przedsezonowych, aby skupić się przede wszystkim na rozwoju zawodników. Ostatecznym celem Popovicha jest poszerzenie repertuaru ofensywnego Sochana. Obecnie jego rola w pierwszej piątce polega głównie na staniu w rogach, oddawaniu rzutów dystansowych lub wjazdach pod kosz, kiedy rywale są rozproszeni po parkiecie. Aby Sochan się rozwijał, musi częściej dotykać piłki i brać na siebie większą odpowiedzialność - dokładnie przeanalizował LJ Ellis, dziennikarz portalu "Spurstalk.com".
Sochan od pierwszego meczu tego sezonu grał zatem jako klasyczny point guard. Popovich oczywiście dobrze wiedział, że w perspektywie całej kariery Polak nie będzie występował w tej roli. Chodziło jednak o roczny eksperyment, dzięki któremu 20-latek nabierze większego obycia z piłką, nauczy się rozgrywać, kreować okazje rzutowe partnerom. Spojrzy na parkiet z zupełnie innej perspektywy. W teorii zmiana pozycji powinna przynieść Jeremy’emu same plusy. Praktyka okazała się nieco bardziej bolesna w skutkach niż zakładano.
Rezygnacja
Porównując oba sezony Sochana w NBA, niestety na razie nie widać wyraźnego progresu, który powinien cechować topowych drugoroczniaków. Jego średni czas spędzony na parkiecie wzrósł z 26 do 29 minut na mecz, co trzeba odebrać jako pozytywny prognostyk. Problem w tym, że spadły jego wskaźniki skuteczności rzutów za 2 (z 51,9% do 44,6%) oraz zbiórek (ze średniej 5,3 na mecz do 5,1). Z Polakiem na parkiecie Spurs są łącznie 207 punktów na minusie w tym sezonie. To najgorszy wynik w zespole, a drugi w tej klasyfikacji Cedi Osman ma wskaźnik +/- na poziomie -172. Do tego ofensywny rating SAS bez Sochana na parkiecie wynosi średnio 107,2 punktu, a z nim jedynie 102,9. Będąc rozgrywającym, nasz reprezentant poprawił się w liczbie asyst, ale skok z poziomu 2,5 do 4,1 rodził się w widocznych bólach. W niejednym spotkaniu czuć było, że 20-latek nie czuje jeszcze gry swoich partnerów, szczególnie Victora Wembanyamy. Francuz potrzebuje, aby “karmić” go pod koszem, czego Sochan nierzadko nie robił.
- Dla niego to zupełnie nowa rola w porównaniu z tym, do czego był przyzwyczajony w zeszłym sezonie. Będą wzloty i upadki, ale przede wszystkim to będzie dla niego nauka. Myślę, że dobrze wykonuje swoją robotę, widać postępy, radzi sobie z tym - powiedział niedawno Keldon Johnson, kolega Sochana z szatni, cytowany przez Matta Guzmana.
- Jeremy gra jako rozgrywający od pięciu, sześciu spotkań. To oczywiste, że w tak krótkim czasie nie stanie się drugim Chrisem Paulem. Ale wiele się uczy, on uwielbia nowe wyzwania. Każdy mecz jest dla niego lekcją, wytrzymanie presji w ofensywie jest trudne, ale mam nadzieję, że z czasem będzie sobie z tym radził jeszcze lepiej - stwierdził Popovich na jednej z konferencji prasowych. - To jest dla Sochana nowy świat. Każdy mecz jest możliwością edukacji w zakresie tego, kogo kryje, kto kryje jego, jak trzymać zespół w ofensywie. Więc przede wszystkim jest to dla niego nauka - dodał trener na łamach "San Antonio Express-News".
Popovich bronił Sochana, ale w końcu sam postanowił zrezygnować z własnego pomysłu. 6 grudnia Spurs mierzyli się z Minnesotą Timberwolves i Polaka zabrakło w wyjściowej piątce. Jego miejsce na pozycji rozgrywającego zajął Devin Vassell, a do składu wskoczył jeszcze Cedi Osman. Polak spędził wtedy na parkiecie niecałe 22 minuty, notując sześć punktów, dwie zbiórki i żadnej asysty. W dwóch następnych spotkaniach wrócił do łask, ale już nie jako nominalny PG. Shams Charania, uznany dziennikarz portalu “The Athletic”, przekazał, że Popovich zamierza grać bez klasycznego point guarda. Można to było odebrać jako próbę zdjęcia presji z barków Sochana, który nie zostanie nowym Chrisem Paulem ani po sześciu meczach, ani po 60.
Perspektywa bardzo długoterminowa
Sochan zwolniony z obowiązków rozgrywania wrócił do tego, co potrafi najlepiej. W kolejnym meczu z Chicago Bulls dość udanie radził sobie z kryciem DeMara DeRozana. Niestety zespół jako całość zaprezentował się z mizernej strony. Chociaż występ z Bulls i tak nijak się miał do skandalicznej gry Spurs w ostatniej rywalizacji z Houston Rockets. W nocy z poniedziałku na wtorek 11 grudnia podopieczni Popovicha przegrali, rzucając zaledwie 82 punkty. To wynik zdecydowanie, ale to zdecydowanie zbyt niski, jak na dzisiejsze standardy NBA. “Ostrogi” trafiły jedynie 5 na 41 oddanych trójek, a dokładając do tego 17 strat mamy przepis na gotową katastrofę. NBA nie wybacza takich błędów.
- W NBA musisz wykorzystywać swoje rzuty. Nie możesz rzucać 5 na 41 z dystansu. To nie może się przydarzyć. Trudno jest znaleźć odpowiedź, kiedy tyle pudłujesz, to po prostu sprawia, że jest trudniej cokolwiek zrobić - rzucił Popovich po porażce z Rockets.
W sumie zespół z San Antonio przegrał już 17 meczów z rzędu i zamyka stawkę w Konferencji Zachodniej. To najsłabsza passa w historii ekipy z Teksasu. Przy obecnym tempie Spurs zakończą sezon z bilansem 11 zwycięstw i 71 porażek, co uczyniłoby z nich trzecią najgorszą drużynę w historii NBA, odkąd sezon regularny trwa 82 spotkania. Nawet w zeszłym roku, kiedy porażka była na wagę zwycięstwa ze względu na zwiększenie szans na pozyskanie Wembanyamy w drafcie, drużyna Popovicha wykręciła 20 wygranych. A w przyszłym roku w loterii nie trafi się przecież drugi “Wemby”.
- Seria porażek? To nic wielkiego. My się wciąż uczymy. Tak młody zespół, a właściwie każdy zespół w pewnym momencie sezonu przegrywa mecze. Będziemy przegrywać i przeżywać trudne chwile, ale najważniejsze jest to, w jaki sposób odbijemy się od tego - podkreślał ostatnio Wembanyama. - To nie jest łatwe, ale nie mamy wyboru, musimy nadal iść w tym kierunku, rozwijać się. Dobrą rzeczą jest to, że nikt nie wątpi, że w dłuższej perspektywie będziemy zwycięzcami. Mamy odpowiednich ludzi, którzy dysponują wiedzą i doświadczeniem. To oczywiste, że nienawidzę przegrywać, ale skupiam się na celu długoterminowym - dodał Francuz cytowany przez serwis "Clutchpoints.com".
Trzeba podkreślić, że w tym sezonie wygrywanie od początku nie miało być priorytetem Spurs. Ze średnią wieku pierwszej piątki wahającą się w okolicach 21-22 lat, po prostu nie da się rywalizować o najwyższe cele. Eksperyment z Sochanem jako rozgrywającym uzmysłowił zresztą, że Gregg Popovich poświęca obecny okres na naukę wschodzących gwiazd San Antonio. Projekt nie zawali się, jeśli “Ostrogi” przegrają jeszcze pięć czy nawet dziesięć następnych meczów.
Warto jednocześnie zaznaczyć, że nawet w sezonach przejściowych należałoby wypracować u zawodników, jak to ładnie nazywają Amerykanie, winning culture. Skład może dysponować gigantycznym potencjałem i w takiej sytuacji naturalnym procesem jest powolny rozwój. Nie da się jednak zbudować czegoś naprawdę trwałego, kiedy koszykarze lub przedstawiciele innych dyscyplin przyzwyczają się do przegrywania. Odrodzenie “Ostróg” prawdopodobnie będzie przebiegało powoli i metodycznie. Sochan, Wembanyama, ale też Devin Vassell, Keldon Johnson czy Tre Jones wciąż mają mnóstwo czasu na naukę, której owoce pojawią się za rok, za dwa, a być może nieco później.
Na pierwszy rzut oka można by uznać, że ekipa San Antonio Spurs znajduje się w kryzysie, Sochan nie potrafi grać jako PG, a Wembanyama zawodzi oczekiwania, skoro nie przywrócił zespołu na zwycięski szlak. Takie wnioski byłyby jednak pokazem krótkowzroczności, która nie jest cechą wiodącą trenera i włodarzy z AT&T Center. Ekipa SAS ma przegrywać, ale jednocześnie ma wyciągać wnioski i uczyć się. Czas pokaże, jak daleko zajdą Sochan i spółka na koszykarskim uniwersytecie im. Gregga Popovicha.