Niespodziewany bohater Wisły Kraków. "Zaprezentował się wzorowo"
Jeśli on w tym sezonie wychodzi w pierwszym składzie jako środkowy obrońca, Wisła Kraków nie przegrywa. Mariusz Kutwa w minioną sobotę znakomicie wykorzystał szansę, jaką dostał przez przymusową pauzę kolegi z zespołu. Teraz, dla dobra drużyny, powinien zostać w pierwszej jedenastce.
Kibice krakowskiej Wisły przed hitowym meczem z Ruchem mogli być pełni niepokoju. Nie dość, że ich zespół na starcie tegorocznej rywalizacji zaliczył spory falstart i przegrał u siebie ze Zniczem Pruszków, to jeszcze pod koniec tamtego spotkania stało się jasne, że otrzymana żółta kartka wykluczy z rywalizacji na Stadionie Śląskim kapitana i podstawowego defensora, Alana Urygę.
“Biała Gwiazda” jechała zatem do Chorzowa bez trzech środkowych obrońców, bo do pełni zdrowia dochodzą jeszcze Joseph Colley oraz Igor Łasicki. To oznaczało natomiast jedno. Duet stoperów w Meczu Mistrzów, jak szumnie określono spotkanie Ruchu z Wisłą, musieli stworzyć Wiktor Biedrzycki i Mariusz Kutwa. Inne możliwości w zasadzie się wyczerpały. Na ławkę Mariusz Jop zabrał jedynie młodego Kacpra Skrobańskiego, by w razie kolejnych kłopotów w tej strefie boiska mieć w ogóle jakąkolwiek alternatywę.
To już się kiedyś wydarzyło
Można było mieć małe deja vu, bo już raz w tym sezonie Uryga pauzował za kartki, też w wyjazdowym meczu z topowym rywalem, a jego miejsce zajął wówczas Kutwa, który stworzył duet z Biedrzyckim. Było tak 27 października 2024 roku w Płocku, a krakowska Wisła, wydawało się poważnie osłabiona, dość niespodziewanie rozegrała jedno ze swoich najlepszych spotkań w tej kampanii. Pokonała imienniczkę 3:1, jedynego gola straciła dopiero w ostatniej akcji meczu, a para stoperów zebrała bardzo dobre recenzje.
Szkoleniowiec “Białej Gwiazdy” nie wyszedł jednak wtedy z założenia, że zwycięskiego składu się nie zmienia. Do jedenastki wrócił więc Uryga, który najpierw przez kilka kolejek grał obok Kutwy, a pod koniec rundy, i już na początku tej obecnej, tworzył duet z Biedrzyckim. I choć ostatni z wymienionych nie prezentował się już tak źle, jak na początku sezonu, to jednak Wisła po odsunięciu od jedenastki Kutwy wpadła w spory kryzys. Czy była to bezpośrednia przyczyna coraz gorszych wyników? To byłby raczej zbyt daleko idący wniosek, natomiast faktycznie w środowisku sympatyków Wisły nie brakowało głosów zdziwienia, że 21-latek po serii niezłych występów został nagle przyspawany do ławki.
Kutwa gra, Wisła nie przegrywa
No właśnie. Niezłych występów. Jak zdążyliśmy już wspomnieć, po udanym spotkaniu w Płocku, to właśnie Kutwa przez kilka dobrych tygodni, a w zasadzie miesięcy, grał obok Urygi. Pokazywał się wtedy z naprawdę dobrej strony. Grał pewnie, odważnie, potrafił zaimponować też wysokim wyjściem czy wprowadzeniem piłki. Nie ustrzegł się błędów całkowicie, ale wyglądał na gościa, który zadomowił się w jedenastce i raczej z niej nie wypadnie. Był też, co widać po czasie, talizmanem drużyny. Gdy w tym sezonie Kutwa wychodził w podstawowym duecie środkowych obrońców, “Biała Gwiazda” wygrała pięć spotkań, trzykrotnie remisowała i nie przegrała choćby raz.
Kiedy natomiast 21-latek wypadł ze składu, i zanim powrócił do niego w minioną sobotę, ekipa z Reymonta zdobyła jeden punkt w trzech ligowych meczach. z Polonią i Zniczem przegrała, z Miedzią podzieliła się punktami.
Na Stadionie Śląskim znów zobaczyliśmy świetnie rozumiejący się duet Kutwa - Biedrzycki, który - podobnie jak kilka miesięcy wcześniej w Płocku - uzupełniał się wręcz wzorowo. Pierwszy z wymienionych nie tylko znakomicie wykonywał podstawową robotę w defensywie, ale strzelił też gola na 1:0. Drugi z kolei brylował w polu karnym, co rusz notując ważne interwencje i wybicia, a przy okazji zaliczył też asystę do Angela Rodado.
Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że Biedrzycki w konfiguracji z Kutwą, piłkarzem bardziej mobilnym, prezentuje się po prostu lepiej. Może skupić się na “czyszczeniu” pola karnego, gdy kompan wychodzi wyżej i w większym stopniu bierze na siebie odpowiedzialność za rozgrywanie futbolówki.
Teraz przed trudną decyzją stanie zatem Jop. Czy widząc, że kolejny raz pod nieobecność Urygi drużyna zagrała świetnie, pozostawi kapitana na ławce? Czy może jednak wróci na nią ktoś z duetu Biedrzycki - Kutwa? Wydaje się, że po tak koncertowym występie w Chorzowie, szkielet zespołu mimo wszystko nie powinien się zmieniać.
- Jest bliski do tego, żeby grać - mówi o Kutwie szkoleniowiec Wisły w rozmowie z Meczyki.pl (TUTAJ).
Powrót w wielkim stylu
Nie samymi środkowymi obrońcami natomiast Wisła żyje. To tylko część machiny, która w meczu z Ruchem wyglądała solidnie w zasadzie pod każdym względem. Prawdziwym game-changerem może być Marko Poletanović. Nowy-stary pomocnik klubu z Reymonta, jedyny zimowy nabytek, zagrał w Chorzowie bardzo, ale to bardzo dobrze. Odbierał, rozgrywał, regulował tempo gry, świetnie współpracował z Jamesem Igbekeme I przypomniał, że jest prawdziwym specjalistą od stałych fragmentów. Jego dwa rzuty rożne kończyły się przecież golami dla Wisły.
Środek pola, który w duecie Igbekeme - Duda nie funkcjonował najlepiej podczas starcia ze Zniczem, przy obecności Poletanovicia wyglądał już zupełnie inaczej. Podział na “szóstkę” i “ósemkę”, co nieszczególnie zaskakujące, zdał egzamin lepiej niż gra na dwie “ósemki”. Serb wydaje się zatem pewniakiem do tego, by już w składzie pozostać.
Opaska pomaga Rodado?
Sympatyków Wisły na pewno cieszy też fakt, że jak za starych dobrych czasów znów zagrał Angel Rodado. Hiszpan, który miał kapitalny początek sezonu, a w ostatnich miesiącach nieco przygasł, na Stadionie Śląskim znów był wielki. Dwa razy trafił do siatki głową, dorzucił bramkę z dystansu, asystował Angelowi Baenie, a w klasyfikacji strzelców Betclic 1 Ligi wskoczył na pozycję lidera. Zrobił to z opaską kapitańską na ramieniu. Ostatni raz zakładał ją kilka miesięcy temu w Płocku, gdy ustrzelił dublet. Może więc ten kawałek materiału wyzwala w 27-latku dodatkową porcję energii. Albo przynajmniej wpływa na jego skuteczność.
Teraz przed Wisłą kolejny trudny egzamin i ciąg dalszy maratonu meczów z ligową czołówką. Już w piątkowy wieczór podopieczni Jopa zagrają w Gdyni z Arką. Potem zmierzą się natomiast z Górnikiem Łęczna i Miedzią Legnica. Okaże się, czy niemal perfekcyjny występ w Chorzowie będzie miał jakąkolwiek kontynuację, czy może jednak “Biała Gwiazda” znów wpadnie w spiralę nieregularności.