Niesamowity powrót do piłki po 12-letnim zawieszeniu. "Nie chcę, by inni popełnili mój błąd"
Wyobraźcie sobie, że przez własny, świadomie popełniony błąd, tracicie swoją pasję i wszystko, co osiągnęliście na polu zawodowym. Że dostaliście szansę, ale ją roztrwoniliście i to wszystko przekreśliło. Brzmi jak męczarnie. Z czymś takim musiał zmierzyć się Francesco Flachi. 46-letni dziś były zawodnik Fiorentiny i Sampdorii wrócił na murawę po 12-letnim zawieszeniu za doping. Włoch chce, by jego historia stanowiła nauczkę dla innych piłkarzy, czujących ryzykowne pokusy.
Ponad 130 występów w Serie A. Ponad 200 szczebel niżej. Francisco Flachi 280 razy zakładał koszulkę Sampdorii, a w Fiorentinie wybiegał na murawę u boku legendarnego Gabriela Batistuty i wygrał z nią Puchar Włoch. Reprezentował Włochy na poziomie młodzieżowym, dostał nawet powołanie do kadry “A”, lecz nie doczekał się debiutu…
Flachi miał naprawdę ciekawą karierę i przy okazji wcale nie był słabym piłkarzem. Na murawach pierwszej ligi włoskiej strzelił ponad 40 bramek, a kibice “Blucerchiatich” wciąż mogą mówić jako o małej ikonie klubu. Reprezentował jego barwy przez osiem lat, pomagając wywalczyć awans w 2003 roku, trybuny nazwały go wówczas “Salvatore della patria”, czyli “Zbawca ojczyzny”.
Ponad 100 goli, które zdobył dla zespołu z Genui, plasuje go na podium klasyfikacji najlepszych strzelców w jego historii - jedynie za legendarnymi Gianlucą Viallim i Roberto Mancinim. Zakładał też na ramię opaskę kapitańską. Można więc bez cienia wątpliwości stwierdzić, że napastnik pozostawił za sobą nie lada dziedzictwo. Jak się jednak okazało, sam je roztrwonił. I teraz, symbolicznie, stara się naprawić swe błędy.
Do trzech razy sztuka
Piłkarskim władzom w Italii podpadał kilka razy. Dwukrotnie udało mu się umknąć przed drakońskimi karami, choć i tak musiał liczyć się z dość surowymi wyrokami. Zaczęło się w 2006 roku, gdy śledztwo wykazało, że rok wcześniej współpracował z hazardzistami obstawiającymi mecze włoskich zespołów. Nie chodziło tutaj o żadne ustawianie spotkań, ale gromadzenie i przekazywanie im informacji. Niemniej, stanowiło to pogwałcenie przepisów. Pierwszy incydent zakończył się “umiarkowanymi” konsekwencjami. Flachi oraz jego ówczesny klubowy kolega, który grał już w Atalancie, Moris Carrozzieri, zostali zawieszeni na dwa miesiące. Sampdoria musiała zapłacić 20 tysięcy euro grzywny.
Skandal okazał się dużą zadrą na jego wizerunku, ale wydawało się, że jeszcze zdoła się odbudować i pozostawić go daleko za sobą. Minęły jednak cztery miesiące i znowu zrobiło się o nim głośno z mocno kontrowersyjnych powodów. Po meczu z Interem Mediolan w styczniu 2007 roku przebadano jego krew. Okazało się, że 31-latek miał w niej śladowe ilości kokainy. Efekt? Kolejne zawieszenie. Tym razem zdecydowanie dłuższe. Przymusowa pauza spowodowana dopingiem miała potrwać 16 miesięcy, ale ostatecznie wydłużono ją do dwóch lat. Przygoda z “Sampą”, która zapewne mogła potrwać jeszcze dłużej, została zakończona w atmosferze skandalu. Z zawodnikiem rozwiązano kontrakt.
- Straciłem wszystko dosłownie w chwilę. Byłem idolem w Genui. Otworzyłem rok dwoma trafieniami, niewiele wcześniej dostałem też powołanie do reprezentacji - opowiadał piłkarz w rozmowie z “BBC Sport”.
Dla wielu to oznaczałoby koniec, ale nie dla Flachiego. Kara okazała się jedynie kolejnym potknięciem. W styczniu 2009 roku wrócił na boisko - choć na poziomie Serie B. Pograł trochę w Empoli, strzelił nawet kilka bramek. W kolejnym sezonie związał się z Brescią i w roli zmiennika również kilkukrotnie trafił do siatki. Ale wtedy zaliczył trzecią wpadkę. 19 grudnia 2009 roku test dopingowy ponownie wykazał obecność kokainy we krwi. Tym razem oberwało mu się zdecydowanie mocniej. Wyrok wyniósł 12 lat zawieszenia. Wtedy już musiał powiedzieć: “e finita”.
Upokorzenie i niespodziewana szansa
- Po takim upokorzeniu myślisz o wszystkim. Kariera w koszu, twój wizerunek publiczny, ból, jaki sprawiłeś rodzinie. Ludzie na początku nie reagowali dobrze, ale z czasem udowodniłem, że wyciągnąłem wnioski ze swoich błędów i udało mi się odbudować większość relacji - wspominał ten trudny czas przyłapany na dopingu zawodnik.
Przygodę z futbolem chciał zakończyć zupełnie inaczej. Sam jednak doprowadził do jej przedwczesnego finiszu. Żal, poczucie winy - jakoś trzeba było sobie z tym poradzić. I udało się znaleźć odskocznię.
- Na początku oglądanie piłki sprawiło, że czułem się źle, ale wreszcie postanowiłem zakasać rękawy i powoli ruszyć przed siebie. Otworzyłem dwie restauracje we Florencji i spędzałem czas, serwując jedzenie - opowiadał “BBC”.
Tak powolutku upływał mu czas. Aż wreszcie zawieszenie zaczęło dobiegać końca i w głowie Flachiego zrodziło się pytanie: a może jeszcze uda się wrócić na boisko? Zaczęło się, gdy eks-napastnik Sampdorii pomagał przy szkoleniu młodzieży w piątoligowej ekipie Signa 1914, gdzie prezesem jest jego znajomy, Andrea Ballerini.
- Wszystko zaczęło się od żartów, ale z czasem zaczęliśmy podchodzić do sprawy coraz bardziej poważnie. (...) Andrea mnie prowokował: “Nie dasz rady grać, jesteś za stary!”
46-latek postanowił spróbować. Sam mówi o sobie, że “jest człowiekiem futbolu”. Jeżeli pojawiła się choć najmniejsza szansa powrotu do ukochanego sportu, nawet na poziomie amatorskim, postanowił zrobić wszystko, aby ją wykorzystać. Jeszcze raz poczuć dreszczyk emocji, towarzyszący wyjściu na murawę, ponownie doświadczyć atmosfery szatni, zasmakować życia, którego sam siebie pozbawił.
Catharsis
No i nadszedł 13 lutego 2022. Równe dwa tygodnie temu napastnik-emeryt wyszedł w podstawowym składzie na ligowy mecz Signi z Prato 2000. Zagrał jedynie 30 minut (taki limit ustalił z trenerem). Skończyło się remisem 2:2, ale dla wiekowego zawodnika liczył się sam fakt wybiegnięcia na boisko.
- Ten dzień to koniec mojej 12-letniej dyskwalifikacji. To dzień mojego odrodzenia i dowód, że się odbudowałem - opowiadał po spotkaniu na łamach “La Gazzetta dello Sport”. - Co czułem? Najpierw kręciło mi się w głowie, nie spałem tydzień z powodu stresu. Teraz jestem szczęśliwy. Chcę podziękować wszystkim, którzy pomogli mi poczuć się tym, kim byłem wcześniej - piłkarzem.
Tym samym Francesco Flachi zaliczył osobiste catharsis. Odbył zasłużoną karę. Ponad dekadę spędził na banicji. Ale to on sam zakończy przygodę z futbolem. Powrót na murawę sprawia, że zawieszenie za doping nie było ostatnim rozdziałem jego piłkarskiej historii. Wspomnienia dawnych błędów nigdy nie znikną, ale może spojrzeć w lustro z podniesionym czołem. Szkolenie młodzieży i szansa w Signi to ostatnie kroki na drodze do odbudowy.
- Nie jestem ofiarą. Popełniłem błąd i nie chcę, by inni go powtórzyli. Słyszę dużo ciepłych słów, dotyczących mojej pracy trenerskiej i to ważny dowód na to, że moje poświęcenie jest doceniane, a rodzice mi ufają. (...) Wiem, że każdy może popełnić błąd i upaść, ale każdy może też podnieść się na nogi. Życie jest pełne niespodziewanych zdarzeń. Chcę zrobić swoje i pokazać, że mogę jeszcze odegrać rolę w futbolu - mówił na zakończenie rozmowy z “BBC Sport”.
Wiadomość dla świata futbolu
Sam widzi w sobie też wartościową nauczkę dla innych graczy. Przez własną głupotę stracił okazję do wymarzonego pożegnania z piłką. Ponad dekadę żył z poczuciem, że nie zamknął pewnego rozdziału - tylko ze swojej winy. Dzięki temu zrozumiał, co sam sobie odebrał.
- Może i nie jestem tak szybki, jak kiedyś, ale mogę zrobić swoje i pomóc tym chłopakom uwierzyć w siebie. Chcę też, by zrozumieli, jak piękny jest futbol. Nie mogą pozwolić sobie na utratę tego, czego sam się pozbawiłem - tłumaczył.
Symboliczny powrót do gry - bo chyba tak można nazwać przygodę w amatorskim zespole - to zakończenie długiej drogi Francesco Flachiego. Drogi przez wyrzuty sumienia, żal, poczucie straty. Ostatecznie znalazł jednak sens w tym, co robił. I wreszcie określił cel: jeszcze raz posmakować boiska, własnoręcznie, a nie przez własne błędy, zawiesić buty na kołku.
Niektórzy mogą zastanawiać się, czy historia człowieka złapanego na dopingu może być romantyczna. Wszak popełnił jeden z największych grzechów w świecie sportu. Odbył jednak zasłużoną, surową karę. Zapewnia, że wyciągnął wnioski. Teraz pracuje nad nowym “ja”. “Ja”, które pozostawiło dawne błędy daleko za sobą. I myśli nawet o karierze trenerskiej. W maju ma zacząć kurs.
***
Przygotowując tekst, korzystałem z poniższych źródeł:
Francesco Flachi: Former Sampdoria captain set to return to football after 12-year drugs ban, “BBC Sport”
Francesco Flachi: Ex-Sampdoria striker makes return at 46 after 12-year drugs ban, “GiveMeSport”