Nieoczywisty transfer Lecha Poznań. "To może się udać"
W najwyższej lidze grał dopiero od kilku miesięcy. Teraz Alex Douglas został natomiast bohaterem pierwszego letniego transferu Lecha Poznań. Kibice “Kolejorza” znów mają obawy. Tyle tylko, że ten dość nieoczywisty ruch w końcowym rozrachunku może się opłacać.
Lech Poznań tego lata długo zwlekał ze wzmocnieniami. Kibice w Poznaniu się burzyli, obóz przygotowawczy zmierzał ku końcowi, a “Kolejorz” jakby nigdy nic postanowił z wielką pompą przedstawić nowego asystenta Nielsa Frederiksena, Sindre Tjelmelanda. Fani domagali się jednak przede wszystkim transferów. Niewielu spodziewało się jednak, że pierwszym wzmocnieniem będzie Alex Douglas - obrońca ostatniej drużyny Allsvenskan.
Ligowa pozycja Vasteras, czyli dotychczasowego klubu szwedzkiego stopera mówi jedno, a jego indywidualna postawa drugie. Ani defensywa tego zespołu nie jest tak słaba, ani też Douglas nie jest zwykłym “ogórem”. Choć wokół nowego piłkarza Lecha kryje się sporo niewiadomych, klub z Bułgarskiej po raz kolejny decyduje się zagrać po swojemu. Bierze gracza o sporym potencjale, który choć wcale nie jest bohaterem takiego transferu, jakiego oczekiwałby poznańskie trybuny, może dać tej drużynie znacznie więcej niż kolejne głośne nazwiska.
Zakłamująca tabela
Zaledwie pół roku i kilkanaście spotkań w Allsvenskan, najwyższej klasie rozgrywkowej w Szwecji. Do tego oczywisty brak doświadczenia w innej lidze czy w europejskich pucharach. W dodatku mówimy tu obrońcy, który dotychczas bronił barw czerwonej latarni ligi szwedzkiej, która w 13 meczach zgromadziła zaledwie osiem punktów. Na papierze ten transfer mógłby idealnie wpisać się w to, o co oskarżani są działacze klubu z Poznania od lat, czyli minimalizm i skąpstwo. Tyle tylko, że akurat na to wzmocnienie nie można patrzyć tak zero-jedynkowo.
- Vasteras powróciło do Allsvenskan po 27 latach. Nigdy nie był to jakiś wielki klub pod kątem zdobytych trofeów, ale ma dość silną bazę kibicowską i bardzo dobrze, że wrócił do elity. Pierwsza połowa nowego sezonu mocno ich jednak zweryfikowała. Patrząc na tabelę i ostatnie miejsce, rzeczywiście wygląda to tragicznie. Tylko to nie jest problem stricte defensywy, a chodzi tu raczej o impotencję w ataku. W tyłach to jedna z lepszych ekip w lidze. A Alex Douglas jest jednym z jej głównych elementów i to dzięki niemu defensywa Vasteras jest aż tak szczelna - mówi w rozmowie z nami Marek Wadas z twitterowego konta Szwedzka Piłka i z fanpage’a Futbol Po Skandynawsku.
To i tak dość zaskakujący obrót sprawy, biorąc pod uwagę, że dla 22-latka to pierwsze miesiące na najwyższym poziomie. Wcześniej awansował on z Vasteras z zaplecza Allsvenskan oraz występował na trzecim poziomie rozgrywkowym w Hammarby TFF, będącym de facto rezerwami faktycznego Hammarby, z którym to Lech jeszcze niedawno bił się o grę w fazie grupowej europejskich pucharów.
- Douglas jest fizycznym potworem, szczególnie w kwestii szybkości i siły. Vasteras to dość szalony przypadek, ponieważ znajdują się w ligowym topie, jeśli chodzi o liczbę zmarnowanych szans na zdobycie bramki. Jeśli tylko mieliby takich napastników na poziomie swoich obrońców, to pewnie byliby pewni utrzymania się w lidze - tłumaczy nam szwedzki dziennikarz Lennart Sandahl.
Szuka spokoju i prostoty
Rzeczywiście, dotychczasowy klub 22-latka spisuje się fatalnie w ataku, ale obronę ma co najmniej przyzwoitą. I tworzący ją Douglas był dzięki temu jednym z najbardziej wyróżniających się graczy tego ligowego outsidera. Oprócz tego Szwed pod wieloma względami przewyższał bardziej doświadczonych rywali. I być może to właśnie dzięki temu Lech zdecydował się teraz na niego postawić.
- Na tle innych defensorów z ligi szwedzkiej Douglas na pewno wyróżnia się umiejętnością wyprowadzania piłki. Pod tym względem jest bardzo odważny, często zapędza się pod pole karne przeciwnika. Imponuje też motoryką, bo jak ma 190 cm wzrostu jest szybki, co oczywiście pomaga mu w jego ofensywnych rajdach. Jest niezły w odbiorze, ale mógłby jeszcze trochę poprawić się pod względem ustawiania się na boisku - mówi Waldas.
Co ważne, kiedy Douglas grał dla Vasteras, ci tracili mało goli, bo tylko 12 - tyle samo co aktualny wicelider Djurgarden czy o zaledwie dwie więcej od lidera, Malmoe. To pokazuje, że o ile pozycja dotychczasowego zespołu nowego stopera Lecha może budzić wątpliwości, o tyle sama postawa współtworzonej przez niego defensywy powinna dodać nieco więcej pozytywnej zmartwionym poznańskim kibicom.
- Douglas na boisku epatuje spokojem i jest bardzo pewny z piłką przy nodze. Po prostu umie znaleźć prosty sposób na grę. Do jego mocnych stron należy zaliczyć pojedynki w powietrzu oraz te jeden na jeden. Przeciwnikom rzadko kiedy udaje się przedostać, omijając Douglasa, ponieważ to bardzo dobrze zbudowany i szybki obrońca - dodaje Sandahl.
Nie jest bombą transferową
Szybko też kibice Lecha na pewno będą chcieli, by ich nowy stoper zaadaptował się do poznańskiego zespołu. Postawa defensywy była jednym z wielu problemów “Kolejorza” w minionych rozgrywkach. Tymczasem teraz przed Douglasem jest dość trudne zadanie. Wchodzi do drużyny stosunkowo późno, już po zakończeniu obozu i niespełna na zaledwie dwa tygodnie przed startem ligi. Do tego wszystkiego ustawienie z czwórką defensorów raczej nie jest jego ulubionym.
- Douglas jest nominalnym stoperem i najlepiej radzi sobie w ustawieniu z trójką środkowych defensorów - najlepiej, kiedy jest ustawiony nieco bliżej boku, bo ma wtedy więcej wolności w ofensywie. Trudno mi go porównać do któregoś z piłkarzy występujących obecnie w Ekstraklasie. Na pewno pod pewnymi względami przypomina Adriana Diegueza z Jagiellonii. Oczywiście Douglas na razie nie ma do niego podjazdu, ale obaj gracze przejawiają podobne cechy. Pamiętajmy też, że w przypadku Szweda mówimy tu o zawodniku bez większego doświadczenia - zaznacza Wadas.
Pod tym względem Douglas jest zupełnym przeciwieństwem pozostałych Szwedów, którzy bronili barw “Kolejorza”. Każdy z piątki Nicklas Barkroth, Mikael Ishak, Jesper Karlstroem, Filip Dagerstal czy nawet Elias Andersson posiadali odpowiednie doświadczenie, zanim dołączyli do Lecha. W przypadku Douglasa jest zupełnie inaczej.
- Kibice Vasteras przede wszystkim żałują, że kontakt Douglasa był jedynie do końca tego roku. Jeśli wciąż prezentowałaby się tak dobrze jak dotychczas, klub pewnie mógłby zarobić na nim więcej niż te ok. 350 tysięcy euro, choć ta kwota wciąż jest dla nich ogromnym zastrzykiem gotówki. Jego sprowadzenie nie może być jednak rozważane w kategorii jakiejkolwiek bomby transferowej. Mam jednak nadzieję, że poradzi sobie w Ekstraklasie lepiej niż jego rodak Elias Andersson - mówi Wadas.
Potrzebny plan
Na to liczą też kibice Lecha. 350 tys. euro za transfer oznaczałoby, że Douglas jest szóstym najdroższym stoperem w historii poznańskiego klubu. A przed nim w tej klasyfikacji, z wyjątkiem Djordje Crnomarkovicia, są sami gracze, którzy okazali się dla defensywy Lecha wartością dodaną - Lubomir Satka, Antonio Milić, Manuel Arboleda i Tamas Kadar.
- Ciężko jest odnieść sukces w Ekstraklasie. Szwedowi może być jednak łatwiej zaaklimatyzować się w Lechu, ponieważ jest do tego świetnie przygotowany zarówno pod względem fizycznym, jak i mentalnym. Vasteras gra trójką w defensywie, więc problem może pojawić się, gdy w nowym klubie trener postanowi grać czwórką z tyłu. Douglas w swojej grze nie jest bowiem zbyt kreatywny, choć nie jest też pod tym względem najgorszy - uważa Sandahl.
22-latek wciąż jest jednak graczem, który potrafi dać coś z przodu, a takich stoperów potrzebuje Lech. “Kolejorz”, przynajmniej w teorii, ma być bowiem zespołem dominującym ligowych rywali. W takim zestawieniu nawet obrońcy będą mieli przypisane sporo zadań w ataku. Niels Frederiksen rozpoczyna przy Bułgarskiej tzw. “nowe rozdanie” i wiele wskazuje na to, że piłkarz o takim profilu jak Douglas ma być jednym z jego głównych elementów.
- Musimy pamiętać, że mówimy tu o piłkarzu, który nie został dotąd sprawdzony na najwyższym poziomie. Kilkanaście meczów. W Allsvenskan to nie jest wystarczająco wiele, by móc go należycie ocenić. Ten brak doświadczenie może niepokoić, ale należy wierzyć, że trener Niels Frederiksen i jego sztab mają plan na tego zawodnika. Skoro Lech się na niego zdecydował, to znaczy, że musieli go wcześniej obserwować. Jeśli duński szkoleniowiec potrzebował szybkiego stopera, który ma angażować się w ofensywie, to może się to udać. Takie nieoczywiste ruchy często okazują się strzałem w dziesiątkę i mam nadzieję, że tak też będzie i w tym przypadku - podsumowuje Wadas.