Niedawno strzelał w lidze San Marino, teraz może zagrać dla topowej kadry. "Już dokonał niemożliwego"

Niedawno strzelał w lidze San Marino, teraz może zagrać dla topowej kadry. "Już dokonał niemożliwego"
Foto Belga/SIPA USA/PressFocus !
Z ligi San Marino w niespełna trzy lata do reprezentacji Włoch? Taką niesamowitą drogę może przejść Andrea Compagno, dziś najskuteczniejszy piłkarz z Italii. Czołowy strzelec ligi rumuńskiej znalazł się w orbicie zainteresowań Roberto Manciniego.
Po ogłoszeniu wstępnej listy powołań na nadchodzące zgrupowanie reprezentacji Włoch przez Roberto Manciniego uwagę przykuło nazwisko Andrei Compagno. Pojawienie się na niej szerzej nieznanego 26-letniego napastnika to ogromne zaskoczenie. Czołowy strzelec ligi rumuńskiej może dostać życiową szansę, choć jeszcze niedawno nie miał nawet prawa o niej marzyć. W ojczyźnie kopał piłkę na poziomie Serie D, a więc czwartym poziomie rozgrywkowym. W sezonie 2018/19 zostawał królem strzelców w San Marino, a teraz trzeci rok gra w Rumunii. To więc materiał na jedną z najbardziej niesamowitych piłkarskich karier w ostatnich latach.
Dalsza część tekstu pod wideo

Zaskakujący ruch

Compagno stawiał pierwsze futbolowe kroki na Sycylii. Najpierw grał dla akademii Palermo, potem Catanii. Nie przebił się jednak w tych klubach, znanych z występów w Serie A. Poszukał zatem szczęścia w Serie D - najpierw na zasadzie wypożyczenia, potem, w 2015 roku, odchodząc na stałe. Choć zaliczył jeszcze krótki epizod w drużynie Torino do lat 19, do końca sezonu 2017/18 kopał piłkę na czwartym szczeblu. Zespoły zmieniał jak rękawiczki. W jednym miejscu spędzał maksymalnie pół roku. Due Torri, Pinerolo, wspomniana młodzieżówka Torino, znowu Pinerolo, Argentina Arma, Borgosesia, Nuorese - poruszał się po peryferiach włoskiego futbolu. Nie zachwycał też liczbami. W czwartej lidze grał łącznie przez trzy lata i strzelił zaledwie dziesięć bramek.
Nie mogąc się przebić, napastnik wykonał niesztampowy ruch. Przeniósł się do ligi San Marino, wiążąc z tamtejszym Tre Fiori. Decyzja ta, jak sam powiedział w rozmowie z “San Marino RTV”, stanowiła “kamień węgielny” jego kariery i pomogła “dojrzeć fizycznie i psychicznie”.
W teorii Compagno przybył do ligi słabej, prawdopodobnie najsłabszej na całym kontynencie. Tam jednak wreszcie zaczął regularnie strzelać. Na start poprowadził klub do mistrzostwa i został królem strzelców, strzelając 22 bramki w 24 występach. Wraz z Tre Fiori spróbował też sił w eliminacjach Ligi Europy. Mimo porażki z KI Klaksvik zdołał strzelić gola. Rok po tym, jak opuścił Serie D, mógł się więc pochwalić bramką w rozgrywkach międzynarodowych. Wybór się opłacił.
- W Tre Fiori wypatrzył mnie zięć ich trenera bramkarzy, pracujący jako agent. Wielu Włochów nie jest skorych do opuszczenia swojej strefy komfortu. (...) Chciałem tego wyzwania, ponieważ instynkt zawsze podpowiadał mi, że to bardziej opłacalna ścieżka. Przeszedłem przez Serie D i twierdzę, że to labirynt, z którego bardzo trudno wyjść i przebić się na wyższe poziomy, do Serie B czy Serie A - mówił w rozmowie z włoskim oddziałem serwisu “Goal.com”.

Odkrycie

Z Tre Fiori Compagno trafił do drugoligowego rumuńskiego Universitatea Craiova, gdzie szybko stał się ważnym ogniwem zespołu. Na początku musiał dostosować się do wymagań zdecydowanie trudniejszych rozgrywek, ale w fazie playoff, która miała zadecydować o losach awansu, złapał świetną formę. Zdobył pięć bramek i poprowadził nowy klub na wyższy szczebel. Tam potwierdził dobrą skuteczność i po udanym sezonie przykuł uwagę wicemistrza Rumunii - FCSB, spadkobiercy utytułowanej Steauy Bukareszt. Kosztował 1,5 mln euro.
Okazał się świetnym zakupem. Obecnie Compagno plasuje się ex aequo na szczycie klasyfikacji najskuteczniejszych snajperów ligi, w której FCSB zajmuje trzecią lokatę. Wprawdzie w Lidze Konferencji Europy ekipie z Bukaresztu nie udało się wyjść z grupy, ale te rozgrywki dały Włochowi szansę na spełnienie marzeń. Taką okazały się bezpośrednie starcia z West Hamem czy Anderlechtem.
- Miałem szczęście grać w Londynie, na wielkiej scenie, przeciwko zawodnikom, których kilka lat temu oglądałem tylko w telewizji czy kontrolowałem na PlayStation. To było coś wyjątkowego - przyznawał na antenie “San Marino RTV”.
Szczególne przeżycie związane z konfrontacją z “Młotami” stanowiła okazja na spotkanie rodaków, reprezentantów kraju: Angelo Ogbonny, Gianluki Scamakki czy Emersona Palmieriego.
- W Londynie przed meczem trafiłem na gazetę z nagłówkiem, który wywarł na mnie wrażenie: “West Ham - Steaua, bombowiec Scamacca przeciwko Compagno”. Zachowałem ją sobie - mówił “Goal”.
Możliwe, że 26-latek już niedługo będzie dzielił szatnię ze wspomnianymi zawodnikami. Docenił go bowiem selekcjoner reprezentacji Włoch, Roberto Mancini.

Zaskakujące powołanie

- Obserwowałem Compagno przez dwa lata. Zawsze gra i strzela gole. Znalazł się na naszej liście wstępnej, później ocenimy sytuację - tak trener “Azzurrich” komentował umieszczenie gracza FCSB na liście zawodników branych pod uwagę w kontekście nadchodzących spotkań z Maltą i Anglią.
W możliwym otrzymaniu życiowej szansy napastnikowi pomógł kryzys w ofensywie włoskiej kadry. Pole manewru w formacji ataku jest tam bardzo wąskie. Większość podstawowych zawodników zmaga się z kryzysem formy lub kontuzjami. Nie należy jednak zapominać, że Compagno to najskuteczniejszy Włoch w tym sezonie. Z 17 trafieniami na koncie przebija wszystkich rodaków.
- Mamy poważne problemy. Ciro Immobile wypadł, Giacomo Raspadori prawdopodobnie również. Są duże znaki zapytania. Większość naszych środkowych napastników grała bardzo mało w ostatnich miesiącach. Żaden z nich nie występuje w podstawowym składzie klubu, może poza Wilfriedem Gnonto, ustawianym szerzej w Leeds, choć może też zagrać na środku - mówił Mancini w rozmowie z “Il Messaggero”. - Poza nim mamy jednak słabą sytuację: nawet Gianluca Scamacca dochodzi do siebie po urazie, Andrea Belotti rzadko gra.
Kryzys często oznacza nowe rozdanie. Compagno może dostać upragniony bilet. Już samo znalezienie się w orbicie zainteresowań selekcjonera pozwoliło mu na zaistnienie w światowej prasie. Były król strzelców ligi San Marino, który nie zasmakował nawet Serie C, może niebawem okrężną drogą dostać się do drużyny aktualnych mistrzów Europy. To byłaby niebywała historia.

Dokonał niemożliwego

Compagno już wygrał. Dobra postawa w Rumunii i medialny szum sprawiają, że zwróci na niego uwagę jeszcze większa liczba skautów. Kto wie, może już niebawem pojawi się szansa przenosin do Serie A?
To wręcz szalone. Rosły (195 cm) napastnik jeszcze niedawno był przecież tylko amatorem. Jeśli kopiesz piłkę w San Marino w wieku 23 lat, raczej nie marzysz o tym, że kiedyś zwróci na ciebie uwagę reprezentacja Włoch. Andrea Compagno dokonał niemożliwego. Najlepiej pokazują to jego słowa dla “La Gazzetty dello Sport”:
- Mieszkałem w Pinerolo, zarabiając 400 euro. Byłem młody, tysiąc kilometrów od domu. Nie balowałem po nocach. Nie chciałem prosić rodziców o pomoc w opłaceniu rachunków. Zakupy w supermarkecie robiłem z kalkulatorem w ręku. Nie narzekalem i nadeszła nagroda. Nie poddawałem się.
Ewentualny debiut w narodowych barwach stanowiłby piękny punkt kulminacyjny tej historii. Nikt jednak nie mówi, że będzie to finał. W przypadku Andrei Compagno nie można bowiem stosować znanych nam miar. Jego kariera wymyka się piłkarskiemu rozsądkowi.

Przeczytaj również