Jan Bednarek wrócił do Southampton. Reprezentant Polski musi odbudować zaufanie na St. Mary's
Jan Bednarek, wspólnie z Southampton, postanowił skrócić wypożyczenie do Aston Villi i wrócić na drugą część sezonu do klubu, w którym wcześniej spędził już kilka lat. Nie wszystkim kibicom ten ruch się jednak spodobał, o czym świadczy reakcja trybun podczas półfinału Carabao Cup z Newcastle United.
Prawdopodobnie Nathan Jones nie planowal wpuszczać Bednarka na boisko, ale czerwona kartka dla Duje Calety-Cara sprawiła, że Southampton potrzebowało dodatkowego środkowego obrońcy. Polak zatem wszedł na murawę w 88. minucie i na dzień dobry usłyszał od kibiców sporo gwizdów.
Nie chodzi jednak wcale o dyspozycję sportową. Akurat zanim wyjechał do Birmingham to drużynie wiodło się znacznie lepiej niż w tym sezonie, którego przecież Bednarek większość spędził w Aston Villi. Wszystko rozbija się o słowa, które wypowiedział tuż po ogłoszeniu wypożyczenia.
Pochopne słowa
- To dla mnie bardzo ważne, żeby przenieść się do większego klubu i rozwijać się jako zawodnik. Myślę, że Aston Villa jest najlepszym miejscem żeby tego dokonać - oświadczył po podpisaniu umowy. Problem w tym, że chyba nieco pochopnie i zbyt odważnie. Prawdopodobnie nie rozważał wtedy scenariusza, że będzie musiał wracać już zimą, ale nadal było to jedynie wypożyczenie, nie miał żadnej gwarancji, iż do Southampton nie wróci już wcale.
Nie była to może najbardziej obraźliwa wypowiedź, ale jednak kibice są dość mocno wyczuleni na punkcie klubowej dumy, a dodatkowo Bednarek wcale nie przenosił się do potentata Premier League. Nie ma się co dziwić, że te słowa wróciły jak bumerang w sytuacji, kiedy poinformowano, że wypożyczenie zostaje skrócone i wraca do Southampton.
Kibice podzieleni
"Jakby na St Mary’s nie było wystarczająco zimno, to Bednarek spotkał się z mroźnym przyjęciem, kiedy został wprowadzony na boisko z powodu czerwonej kartki Calety-Cara. Początkowo wyglądało, że będą go chcieli oszczędzić, gdyż spiker nie odczytał nazwisk rezerwowych przed rozpoczęciem meczu, ale kibice gospodarzy dali jasno do zrozumienia, co czują, kiedy w końcu pojawił się na boisku” - napisał dzień po spotkaniu z Newcastle dziennik „Daily Mail”.
W sieci opinie, jak zwykle, są podzielone, ale dominuje jednak złość i żal wobec Bednarka, który nie uszanował ich zdaniem miejsca, w którym spędził sporo czasu. Niektórzy oczekują przeprosin, są też tacy, którzy proponują wybaczenie w związku z trudną sytuacją drużyny. Nadrzędnym celem ich zdaniem powinno być utrzymanie, a nie wygwizdywanie zawodnika, który ma w tym pomóc.
Pucharowy paradoks
Na razie Bednarek na kolejną szansę będzie musiał poczekać przynajmniej do rewanżu w Carabao Cup. Sezon ułożył się dla niego tak paradoksalnie, że jeszcze w sierpniu, gdy wystąpił w Carabao Cup, to zabrał sobie możliwość późniejszej gry w tych rozgrywkach w Aston Villi, a w Birmingham zagrał z kolei w Pucharze Anglii przez co musi opuścić te rozgrywki po powrocie do Southampton. A w nich zespół Jonesa jest już w piątej rundzie.
Powrót Bednarka wynika głównie z tego, że Anglik chce mieć w kadrze pięciu środkowych obrońców. Dotąd mocno mieszał ustawieniami, głównie korzystał z dwóch stoperów w klasycznym ustawieniu z czwórką obrońców, ale pojawiały się też pomysły i momenty, kiedy grali tercetem środkowych defensorów i wahadłowymi. Żeby znów próbować takich wariantów potrzebna jest odpowiednio liczna kadra i Bednarek tę lukę uzupełnił.
Wiele się przez pół roku jego nieobecności nie zmieniło. Doszedł jedynie Caleta-Car, a oprócz tego są jeszcze Mohammed Salisu, Lyanco, a także Armel Bella-Kotchap. Ten ostatni miał sporo problemów zdrowotnych, w ostatni weekend wrócił do gry. Po powrocie do rywalizacji po mistrzostwach świata grali głównie Salisu i Lyanco, a także Caleta-Car. Jones dość mocno rotował ich pozycjami, na środku dobierał zawodników przede wszystkim do Chorwata. Salisu i Lyanco, ze względu na problemy z bocznymi obrońcami, czasem grali po lewej bądź prawej stronie defensywy.
Sporą zaleta Bednarka jest na pewno ogranie i doświadczenie na poziomie Premier League. W Southampton ma ponad sto meczów tylko w lidze, kilkanaście też w krajowych pucharach. Grał w klubie, kiedy ambicje były znacznie większe, bardziej spoglądano w okolice środka tabeli, a nie pierwszego bezpiecznego miejsca nad strefą spadkową. Na dobre wyjdzie mu też na pewno zmiana trenera, która miała miejsce pod jego nieobecność. Sporo się mówiło o tym, że wypożyczenie do Aston Villi spowodowane było miedzy innymi nieporozumieniami z Ralphem Hasenhuttlem, który wcześniej długo traktował Bednarka jako swojego najbardziej zaufanego człowieka w defensywie.
Zagadkowa forma
Problem w tym, że Polak sporo ostatnio nie grał. W Aston Villi w zasadzie stracił pół roku, na mundialu wszedł symbolicznie w spotkaniu z Francją, więc jego forma jest wielką niewiadomą. Być może rewanż z Newcastle w Carabao Cup będzie dobrą okazją, żeby przekonać się, co może dać drużynie. Southampton po porażce u siebie 0:1 i tak jest w trudnej sytuacji, priorytetem zapewne jest walka o utrzymanie, więc lepiej sprawdzić go w krajowym pucharze niż w Premier League, w której każdy mecz urasta do rangi walki o życie. W tym momencie zespół Jonesa jest ostatni, ma piętnaście punktów po 20 meczach i do pierwszego bezpiecznego miejsca traci dwa punkty.
Na półmetku sezonu stracili 35 goli, co daje średnio półtora bramki na mecz. Według modelu xGC powinni stracić blisko sześć goli mniej (dane za Understat), co stawia ich w tej statystyce w środku tabeli. W tym sezonie dopuścili zaledwie do 80 celnych strzałów. Lepsze w Premier League są tylko Manchester United, Brighton, Newcastle, Arsenal i Manchester City. Często problemem nie była sama defensywa, ale też to co w bramce wyczyniał Gavin Bazunu. Młody piłkarz pozyskany z Manchesteru City nie zawsze daje radę na poziomie Premier League, co przekłada się choćby na najniższy procent skutecznych interwencji i czystych kont w lidze.
Jones to jest trener bardzo analityczny, sporo pracujący na liczbach, statystykach. Do klubu trafił z Luton Town, z którym w poprzednim sezonie dość nieoczekiwanie awansował do play-offów o Premier League. Na razie jest za wcześnie żeby jednoznacznie stwierdzić jak będzie traktował Bednarka, ale szanse na grę i tak na pewno już na starcie są większe niż w Aston Villi, gdzie do dotychczasowych konkurentów wiosną dołączyłby leczący jeszcze kontuzję kolana Diego Carlos. Innych opcji Bednarek nie mógł już brać pod uwagę, bo przepisy FIFA zabraniają w jednym sezonie występów więcej niż dwóch klubach, a on ten limit już wypełnił.
W najbliższych tygodniach powinien dostać szansę, będzie miał też wtedy okazję poprawić notowania u kibiców, którzy pewnie za pomoc w utrzymaniu są w stanie sporo wybaczyć. Jeśli natomiast w nim nie pomoże, to atmosfera może stać się jeszcze bardziej toksyczna.