Nie tylko Kwaracchelia. Gruzja ma jeszcze jeden wielki talent. W tym sezonie strzela jak na zawołanie
Chwicza Kwaracchelia jest objawieniem obecnego sezonu w europejskim futbolu. Ale to nie jedyny zachwycający gruziński piłkarz. Georges Mikautadze zmierza po koronę króla strzelców Ligue 2 i szykuje szturm na czołową ligę Starego Kontynentu.
Reprezentacja Gruzji wciąż czeka na udział w wielkim turnieju piłkarskim. Wydaje się, że po latach posuchy na Kaukazie pojawia się promyk nadziei. Gruzini jesienią 2020 roku byli o krok od awansu na mistrzostwa Europy, niedawno awansowali do dywizji B Ligi Narodów. Nic nie dzieje się jednak przez przypadek. Coraz więcej piłkarzy z tego kraju gra w czołowych europejskich ligach, a wśród nich jest Georges Mikautadze z FC Metz. 22-latek przeszedł długą drogę, zanim dostał się do pierwszego zespołu “Kasztanowych”. Po tym, jak wreszcie dano mu szansę, wykorzystuję ją w stu procentach. Napastnik pewnie zmierza po koronę króla strzelców Ligue 2, a jego klub do ostatniej kolejki będzie bił się o powrót do francuskiej elity. Ale nawet jeśli ostatecznie ta misja zakończy się niepowodzeniem, miejsce Mikautadze jest już zdecydowanie w jednej z czołowych europejskich lig.
Niespełnione marzenie
Urodził się w Lyonie, a korzenie gruzińskie ma za sprawą rodziców. Choć od początku zapowiadał, że chce występować w kadrze swoich przodków, jego pierwsze marzenie dotyczyło ukochanego klubu. Jak na każdego młodego chłopaka z Lyonu przystało, pragnął trafić do Olympique’u. Częściowo się udało. Przez siedem lat reprezentował barwy akademii OL, w której jednak w 2015 roku postanowiono się z nim pożegnać.
- Doskonale pamiętam moment, kiedy Lyon zdecydował się ze mną rozstać. Kiedy wraz z rodzicami wyszliśmy z rozmowy z przedstawicielami tamtejszej akademii, poczułem się zniesmaczony. To był klub w moim mieście. Kiedy dorastasz w Lyonie, marzysz o grze dla OL. Bardzo ważne było wówczas wsparcie ze strony rodziców. Powiedzieli mi wtedy, bym nie odpuszczał. Posłuchałem ich i nie poddałem się. Od tego momentu moim celem było to, by zostać profesjonalnym piłkarzem. Wiedziałem, że się z tego podniosę - mówił sam zainteresowany w wywiadzie dla oficjalnej strony Ligue 2.
Mikautadze odnalazł bezpieczną przystań w czwartoligowym AS Saint-Priest, gdzie bardzo szybko wypatrzyło go FC Metz. Klub z Lotaryngii sprowadził go do siebie w 2016 roku i postawił na spokojny rozwój tego nieoszlifowanego diamentu. Po trzech latach Gruzin zadebiutował w pierwszej drużynie, a chwilę później udał się na w sumie dwa wypożyczenia do belgijskiego Searing. To pozwoliło mu otrzaskać się na seniorskim poziomie, dzięki czemu teraz może z tak dużą pewnością siebie prezentować się już jako gracz Metz.
- Dla Mikautadze występy w FC Metz to tak naprawdę pierwsze poważne granie w karierze. Po powrocie z pierwszego, niesamowicie owocnego wypożyczenia do belgijskiego Seraing, zaliczył epizody w Ligue 1, ale finalnie powędrował na drugie wypożyczenie do tego samego zespołu i pomógł klubowi utrzymać się w elicie, strzelając decydującego gola w barażu z Molenbeek. Po spadku Metz niemal pewne było, że zostanie włączony do pierwszego składu - mówi w rozmowie z nami Bartek Gabryś, pasjonat francuskiego futbolu.
Pomógł mu dentysta
Mikautadze przez dwa lata w Belgii strzelił w sumie 36 goli w 57 występach. Latem ubiegłego roku powrócił do Metz, w którym zdecydowano się stworzyć zupełnie nowy projekt sportowy pod wodzą doświadczonego szkoleniowca Laszlo Boloniego. To właśnie ten rumuńsko-węgierski trener i dentysta z wykształcenia odegrał kluczową rolę w rozwoju gruzińskiej gwiazdy na zapleczu Ligue 1. 70-latek zaufał mu od samego początku tego sezonu. Młody zawodnik błyskawicznie się odwdzięczył - na inaugurację z Amiens strzelił gola i zanotował asystę.
- U Boloniego początkowo występował jako partner Ibrahimy Niane w 1-4-4-2, później jako skrzydłowy lub “dziesiątka”, ale z czasem zaczął wreszcie grać na środku ataku. To wszechstronny napastnik, którego można określić mianem zawodnika podwieszonego pod drugiego atakującego, ale obecnie świetnie radzi sobie również na "szpicy". Lubi zejść nieco głębiej czy też poszukać gry na lewym skrzydle, skąd łamie akcje na prawą nogę. Potrafi doskonale wykończyć akcję, jego mocną stroną jest też tworzenie sytuacji bramkowych kolegom. Nie stroni również od stałych fragmentów gry - rzuty karne bezsprzecznie należą do niego (w tym sezonie 6/6), ale lubi też rzuty wolne, a nawet rożne. Jest całkiem szybki, potrafi ciekawie dryblować i atakować rywala z piłką - wychwala go Gabryś.
Mikautadze ma już na koncie w sumie 23 bramki (w tym 22 w Ligue 2) i osiem asyst. Drugi w klasyfikacji strzelców Jean-Philippe Krasso z Saint-Etienne strzelił o sześć goli mniej, więc mało prawdopodobne, by ktoś do końca sezonu wyprzedził napastnika Metz. A taki wpis do CV jak tytuł najskuteczniejszego piłkarza na pewno może mu pomóc, jeśli latem zdecydowałby się na transfer do innego zespołu.
Kluczowe tygodnie
Na razie Mikautadze myśli jednak przede wszystkim o zakończeniu sezonu w Metz i dalszej pomocy reprezentacji Gruzji. W niej póki co ma rozegranych 14 spotkań, w których strzelił trzy gole - Rumunii, Gibraltarowi i ostatnio Norwegii. A Gruzini pod wodzą francuskiego selekcjonera, byłego zawodnika Bayernu Willy’ego Sagnola, mają poważne plany, wśród których jest awans na EURO 2024.
- W Gruzji dorastali moi rodzice i to właśnie w tym kraju mieszka duża część mojej rodziny. Dla mnie to był więc naturalny wybór. Nigdy się nie wahałem, kiedy dostałem powołanie. Nawet gdybym wiedział, jakiego dokonam wyboru, to i tak najważniejsza była rozmowa z selekcjonerem Willym Sagnolem. Chciałem posłuchać, co ma do powiedzenia i bardzo spodobał mi się przedstawiony przez niego pomysł - mówił piłkarz.
Przed tym, jak Mikautadze znów zagra dla reprezentacji Gruzji, czeka go jeszcze kilka kluczowych spotkań w barwach Metz. Jego zespół na cztery kolejki przed końcem traci trzy punkty do miejsca premiowanego awansem. A nawet gdyby ostatecznie “Kasztanowi” nie wrócili do Ligue 1, to Gruzin nie powinien latem narzekać na brak zainteresowania, mimo kontraktu do 2026 r.
- Mikautadze powinien szukać transferu do drużyny, której styl gry oparty jest na posiadaniu piłki. Ze swoją techniką i umiejętnością rozegrania odnalazłby się właśnie w tego typu projekcie. Zeszłego lata mocno zabiegał o niego Vincent Kompany, który chciał sprowadzić go do Burnley. Spodziewam się, że w najbliższym okienku Belg znów spróbuje go ściągnąć i nie byłby to dla Gruzina zły kierunek - podsumowuje Gabryś.