Największa wartość transferu Guendogana. W Barcelonie muszą o tym wiedzieć. Guardiola był pewny

Największa wartość transferu Guendogana. W Barcelonie muszą o tym wiedzieć. Guardiola był pewny
Xin Hua / press focus
Manchester City będzie miał problem, by nie tylko zastąpić Ilkaya Guendogana-piłkarza, ale przede wszystkim osiągnie wewnętrzną pustkę, patrząc na jego krzesełko w szatni. Co czyni Niemca tak wyjątkowym, że dyrektor Txiki Begiristein wręcz błagał go o pozostanie i to nawet, gdy ten już dawno podjął decyzję?
Manchester City traci po zdobyciu potrójnej korony kogoś więcej niż piłkarza. Ilkay Guendogan nie dał się przekonać na przedłużenie umowy i przeszedł do Barcelony. - Przyjechałem tu utykając na jedną nogę, ale wyjeżdżam stąd z poczuciem, że fruwam w chmurach - podsumował.
Dalsza część tekstu pod wideo

Niewidzialny lider

Są różni liderzy. Przykładowo, taki Ruben Dias. Cechy przywódcze u niego kipią uszami. Ani na moment się nie zamyka, a jego palec wskazuje wszystkie części świata. Tam złap, tam uważaj, koncentracja, walka, doskocz z prawej, za plecami masz gościa. Non stop słyszysz jego głos. A jak się komuś uda, najlepiej agresywnie wybić coś wślizgiem, to Ruben sekundę później łapie za koszulkę, żeby krzyknąć: zajebista robota. Ilkay Guendogan jest innym typem lidera. Cichym. Takim, którego nie widać, gdy kupisz sobie chipsy na wieczór i odpalisz ćwierćfinał Ligi Mistrzów. On po prostu inteligentnie gra. Wystarczy, że jest w drużynie. Nie idzie, ale patrzą na Ilkaya Guendogana i wiedzą, że jeszcze coś można zdziałać. Jak wtedy, gdy wejściem w 68. minucie zmienił sytuację z Aston Villą. Albo, gdy Fernandinho doznał kontuzji, więc Guardiola musiał takiego artystę przestawić na szóstkę. Z jakim efektem? Obronionym mistrzostwem. Wszystkie mecze z Gundoganem na "defie" były wygrane. Katalończyk sam się dziwił, jakim cudem ten elegancki piłkarz nagle gra fizycznie, wygrywa główki i bije się o drugie piłki? Jak?! Działa jak magik.
Na czym polega jego fenomen?
- Jest niesamowitym piłkarzem, a jeszcze lepszą osobą - rzucił opisywany wyżej Ruben Dias po finale Pucharu Anglii, w którym Guendogan został bohaterem. Hansi Flick opowiadał, jaki posłuch i wpływ na innych nowy piłkarz Barcelony ma w narodowej reprezentacji. Potrafi dotrzeć do każdego. Przemawia doświadczeniem, charyzmą i mądrym doborem słownictwa. Potrzebny jest ten, kto krzyknie: jedziemy pany!, ale też ten, kto racjonalnie coś wytłumaczy. Guendogan jest tym drugim. Każdy trener musi mieć przedłużenie swojej myśli na boisku. Człowieka, który zamieni teorię w złoto i nie trzeba mu czegoś dziesięć razy wbijać do łba. W Barcelonie Pep miał Xaviego, w Bayernie Philippa Lahma, w City Fernandinho i Guendogana. Wenger kogoś takiego znalazł w Mikelu Artecie, który często przejmował wręcz zadania trenerskie. Pep Guardiola doskonale to wiedział i wybrał go w głowie dużo wcześniej na asystenta.
Ilkay Guendogan z takim posłuchem musi kiedyś zostać trenerem. Nie ma innej opcji. Stworzy "combo" z tego, czego nauczył się od Kloppa, Guardioli i Tuchela. Od Kloppa przede wszystkim tego, by zawsze być szczerym. Raz w Dortmundzie nie zgłosił drobnego urazu i przyjechał na trening. Klopp się o tym dowiedział, ochrzanił, ale Ilkay swoje tłumaczył, że spokojnie, nic wielkiego, da radę trenować. Klopp rzucił: rób ku*** jak chcesz i trzasnął drzwiami. A potem na treningu go przytulił. Nie chodziło mu o to, czy może trenować, czy nie, ale o wewnętrzne, jasno ustalone wcześniej zasady.

W poczuciu obowiązku

Czuł, jak nauczyciele traktują młodych piłkarzy. Pfeeee, kolejny gwiazdorek z odklejoną wyobraźnią, który ma zamiar zarabiać z piłki. Nauczycielka niemieckiego w nowej szkole go nie znała, oceniała z góry, bo przecież chce przyklepać pieczątkę. Maturę zdawał już w Norymberdze, jako piłkarz z kontraktem. Zaskoczył ją bardzo pozytywnie. Naprawdę przyłożył się do indywidualnych egzaminów z tego języka. Wspominał, że wiele razy, gdy już otwierał usta i zaczynał swój niemiecki słowotok, to słuchająca osoba wytrzeszczała oczy. Wow, jak płynnie! Mama - kucharka - nie skończyła szkoły, tata - kierowca ciężarówki - też nie skończył szkoły. Ilkay czuł na sobie wielki ciężar, mając lepsze warunki niż rodzice. Wielki paradoks polegał na tym, że bardziej przykładał się do nauki i egzaminów niż do futbolu. Piłka... przeszkadzała mu w osiąganiu wysokich ocen. Bo na pewno miałby lepsze. Czuł, że zawodzi. Im był starszy, tym więcej trenował, grał, podróżował, a doba jest nierozciągliwa. Czasu na naukę miał mniej. Zero imprez. Trening, książki. Trening, książki. Trening, książki. Kiedy miał 11 lat i pojawiło się ponowne zainteresowanie Schalke, to rodzice nie traktowali tego, jak szansy. Dobra, fajnie, nie musi iść, skupi się na nauce.
Transfer do Barcelony wpisuje się w jego charakter. Żadnych spontanicznych decyzji, w głowie ułożony scenariusz, wszystko dopięte po wielu domowych negocjacjach z żoną Sarą Arfaoui. To zdanie rodziny było dla niego ważniejsze, a nie sprawy kontraktowe, o których wspomniano. Chciał nowego wyzwania, mieszkania w innym miejscu i pracy z Xavim, którego jako nastolatek podziwiał. Dlatego, znając chociaż trochę jego podejście, można było się tylko ironicznie uśmiechać na różne plotki dotyczące Arabii Saudyjskiej. To nie dla niego, przynajmniej teraz, gdy już dawno miał w głowie obrany kierunek. - Ktoś kiedyś powiedział mi, że nie błyszczę, ale pozwalam błyszczeć innym - mówił o swoim stylu gry. Podkreślał, że ważna jest harmonia, jeszcze dwa lata przed tym, gdy jako kapitan wygrał aż trzy puchary.
Nowy zespół tylko zyska. Tym, że Guendogan po prostu będzie piłkarzem Barcelony. Nawet, gdy przytrafi mu się jakaś kontuzja. Nie musi grać. Wystarczy, że jest.

Niezłomny

Charakter. To słowo klucz, ale co ono tak naprawdę oznacza? To pewien zbiór cech, osobowość, zachowania w różnych sytuacjach. Guendogan wielokrotnie musiał podnosić się po ciężkich kontuzjach, po jednej nawet w wieku... ośmiu lat. Tak przedstawił tę sprawę w "The Players Tribune":
- Właśnie spełniłem marzenie każdego dzieciaka w Gelsenkirchen: dostałem miejsce w akademii Schalke 04. Byłem taki dumny. Samo noszenie odznaki nią napawało. Działało to tak, że grałeś tam przez rok, a potem decydowali, czy cię zatrzymać, czy nie. Pomyślałem: okej, przynajmniej jestem bezpieczny przez rok, ale potem zacząłem mieć problemy z kostką. Poszedłem do lekarza, który kazał mi przestać grać przez sześć miesięcy. W szkole musiałem nosić specjalną skarpetę na kostkę, co oznaczało, że miałem jeden normalny but i jeden wielki. Ledwo mogłem chodzić, nie mówiąc już o grze w piłkę.
- Kiedy sezon się skończył, Schalke mnie puściło. Bardziej czułem się tak, jakby złapali mnie za kołnierz i wyrzucili za drzwi. Dużo później to zrozumiałem. Wtedy wydawało mi się, że moje marzenie prysło, a moja kariera dobiegła końca i to w wieku ośmiu lat. Wróciłem do domu pograć z przyjaciółmi w lokalnej drużynie. Chciałem się znowu dobrze bawić. Trzy lata później moi rodzice dostali telefon. Schalke chciało mnie z powrotem. Odpowiedziałem: - Powiedz im, że nie. Nie idę. Ból wciąż we mnie siedział.
Poważny uraz rzepki w maju wykluczył go z EURO 2016. A przecież kontrakt z City dogadywał już w marcu. Agent-wujek Ilhan Gundogan (notabene jedyny w rodzinie tak zafiksowany futbolem, który od początku wierzył w karierę Ilkaya) został sfotografowany z dyrektorem sportowym City Txikim Begiristainem w hotelu w Amsterdamie. Guardiola, który wcześniej w trakcie sezonu, że po nim odchodzi do Anglii, nie zrezygnował, znał go przecież doskonale z Bundesligi. Raz nawet, w tunelu, gdy już wiedział, że go chce, specjalnie szturchnął Guendogana. Dopiero potem pomocnik sobie o tej pierdółce przypomniał.
- Nigdy nie zapomnę uczucia po kontuzji kolana pod koniec sezonu z Borussią Dortmund. Potrzebowałem operacji. Tak bardzo martwiłem się, że City wycofa się z umowy ze mną. Ale Pep zadzwonił do mnie i powiedział: “Nie martw się, to niczego nie zmienia. Chcemy cię tutaj. Będziemy na ciebie czekać bez względu na to, jak długo to potrwa” - wspominał w pożegnalnym tekście w "The Players Tribune"
Era Pepa obfitowała w mnóstwo pucharów, ale jego pierwszym transferem już na zawsze pozostanie kontuzjowany Ilkay Guendogan. Zoperowano mu naciągnięte więzadło, ale niestety chyba wrócił za szybko, bo nie wytrzymało. Piłkarze City wyszli na mecz z Arsenalem w koszulkach z ósemką i nazwiskiem piłkarza z przodu. To on umarł? Kpili ligowi rywale w mediach społecznościowych, wstawiając znicze. W tamtym sezonie Niemiec już na boisko nie wrócił. Kicha. Ale kto dziś o tym pamięta?

Rozdarty

W Niemczech kilka lat temu wrzucono go do jednego worka z Mesutem Oezilem. Każdy kontakt z piłką w sparingu z Arabią Saudyjską w 2018 roku kwitowały gwizdy. Wszystko przez fotografię z Recepem Erdoganem, tureckim prezydentem, mającym zapędy dyktatorskie, który swoich przeciwników politycznych wpycha do więzień na mocy specjalnego prawa o stanie wyjątkowym. Niepotrzebne mu do tego sądy. Ale to nie tekst o Erdoganie, a o tym, który jedną fotografią oziębił swój wizerunek. Dlatego dla Niemców nigdy nie będzie na 100% "swój". Poszedł inną drogą niż Oezil, ale to zdjęcie z nim zostało. Nie jako przypałowa fotka ze studniówki, tylko coś poważniejszego. Od niego, Oezila i Cenka Tosuna Erdogan dostał wtedy koszulki klubowe - City, Arsenalu i Evertonu. Ilkay napisał też specjalną dedykację - "dla mojego prezydenta". W Niemczech zawrzało.
Bardzo to w niego uderzyło. Od zawsze był rozdarty, ciągle zmęczony tłumaczeniem, że czuje się tym i tym. Jak swego czasu Lukas Podolski. Ludzie tego nie rozumieli. W Turcji nigdy nie był Turkiem, a w Niemczech nigdy nie był Niemcem. Oezil po czasie stał się w Niemczech wyklęty, ale miał to gdzieś, bo on rozdarty nie był. Kochał Turcję i publicznie to okazywał. Wynagradzał swoim ludziom, że nie mógł ich reprezentować. Guendogan dużo wtedy zrozumiał. Stał się ostrożniejszy. Zawsze był wdzięczny Niemcom za ukształtowanie, okazywał to między innymi chęcią asymilacji i naprawdę wysoką znajomością języka niemieckiego. Z tureckich tradycji wyniósł za to przesadliwy wręcz szacunek do starszych. Dlatego, jako junior, często milczał. Nie wdawał się w dyskusję z ludźmi, którzy nie mieli racji. Chciałby być wsparciem dla muzułmańskich dzieci dorastających w Niemczech. Czuje na sobie tę odpowiedzialność. Wie, że jego droga będzie kopiowana. To postać ciepła, bardziej chce łączyć niż dzielić. Reakcja na zdjęcie go zabolała. Wykazał też trochę naiwność. Tłumaczył się eventem charytatywnym, ale nie miało to znaczenia. - Byliśmy tam, ponieważ wszyscy gracze Premier League mający tureckie korzenie zostali zaproszeni na imprezę charytatywną i tam właśnie zrobiono zdjęcie.

Więcej niż piłkarz

Barcelona zyskuje osobowość. Guendogan ma gdzieś, że właśnie opuszcza najlepszy klub w Europie i nigdzie nie będzie mu lepiej. Tu śmiało otrzymałby szansę trenowania młodzieży, jak wtedy, gdy prowadził sesję treningową z zespołem U-16. Guardiola pół żartem, pół serio rzucił wtedy, że kiedyś przyjdzie na sesję Ilkaya, żeby się czegoś nauczyć. Kiedy “Gundo” strzelał gola za golem, zadziwiał świat swoim ofensywnym stylem gry, to wybrał swojego ulubionego. Tego, w którym asystował mu Ederson. Dlaczego? Bo widział potem w telewizji, jaką to Brazylijczykowi sprawiło frajdę i jak uśmiechał się po podaniu od ucha do ucha.
- Codziennie się śmialiśmy, a to rzadkość w piłce nożnej. Naprawdę muszę podziękować naszym żonom i partnerkom za zbliżenie nas do siebie w tym sezonie. Zorganizowały wiele grillów na czacie grupowym i to zrobiło dużą różnicę. To był najbliższy zespół, w jakim kiedykolwiek grałem i myślę, że to jeden z powodów, dla których udało nam się w końcu wznieść trofeum Ligi Mistrzów - podkreślał sukces w pożegnaniu w "The Players Tribune".
Zżył się zwłaszcza z innym liderem, Rubenem Diasem, tym w innym stylu, krzykliwym, wiecznie pobudzonym, nakręconym. Diasowi na treningach nie zamykała się gęba, a po udanych akcjach Ilkaya chodził, powtarzając tylko "Zidane, Zidane, Zidane". Ze Stefanem Ortegą codziennie pił espresso, dużo rozmawiał z De Bruyne o sprawach bardziej prywatnych. A gdy Kyle Walker dowiedział się, że nie zagra w finale, to Guardiola oddelegował do rozmowy z nim Guendogana. - Pamiętam tylko, jak Kyle w przemówieniu powiedział, jak bardzo nas wszystkich kocha, i rzucił: "To zawsze było moim marzeniem. Wyjdźcie i spełnijcie moje marzenie".
Nie był zły. Bo zadbał o to Guardiola, a retweetował ten, kto jest przedłużeniem jego myśli trenerskiej, kapitan drużyny, Ilkay Guendogan.

Przeczytaj również