Nie radził sobie w Bayernie, teraz odbudowuje potęgę Monaco. Odrzucony w Monachium Niko Kovac podbija Francję

Nie radził sobie w Bayernie, teraz odbudowuje potęgę Monaco. Odrzucony w Monachium Niko Kovac podbija Francję
Ivica Drusany / shutterstock.com
Kiedy po przyjściu do AS Monaco Niko Kovac deklarował walkę o czołówkę Ligue 1, zaledwie garstka brała słowa Chorwata na poważnie. Ale patrząc na aktualną sytuację w klasyfikacji, wielu niedowiarków zapewne posypuje sobie głowę popiołem. I słusznie. Piłkarze z Księstwa są ostatnio w kapitalnej formie i wszystko wskazuje na to, że będą bili się o mistrzostwo Francji.
Opuszczając Bayern Monachium, Kovac musiał mierzyć się z niepochlebnymi opiniami dotyczącymi jego kunsztu trenerskiego. Tak naprawdę praca w wielkim klubie przerosła Chorwata. Nie potrafił zespolić formacji defensywnej „Die Roten”, na siłę szukał desperackich rozwiązań i ponoć brakowało mu jakiejkolwiek komunikacji z gwiazdami drużyny. Szwankowała zdecydowana większość aspektów nieodzownych do bezbłędnego funkcjonowania niemieckiej maszyny.
Dalsza część tekstu pod wideo
A Monaco? Też nie miało łatwo.
Od sukcesów Leonardo Jardima, który zdetronizował PSG we Francji oraz dotarł z „Czerwono-Białymi” do półfinału Ligi Mistrzów, Monaco pogrążyło się w kryzysie. Ani zatrudnienie Thierry’ego Henry’ego, ani ponowne postawienie na Jardima, ani kredyt zaufania powierzony Robertowi Moreno nie przyniosły oczekiwanych efektów. Kovac przeżywał akurat ponad półroczny rozbrat z futbolem, gdy prezes klubu, Dmitrij Rybołowlew, po licznych konsultacjach z dyrektorem sportowym zespołu, Paulem Mitchellem, postanowił złożyć chorwackiemu szkoleniowcowi konkretną ofertę. Tonący brzytwy się chwyta? Jak się okazało - nic bardziej mylnego!

Rozbudzone nadzieje

Jeszcze w ubiegłym sezonie „Les Rouge et Blanc” prezentowali nad wyraz przeciętną formę, snując się w środkowej części Ligue 1. Przeplatali całkiem znośne mecze takimi, od których sympatykom drużyny pogarszał się wzrok. To była druga z rzędu fatalna kampania ekipy z Księstwa. Kierownictwu klubu można zarzucić cały szereg katastrofalnych dyrektyw: wspomniane zmienianie menedżerów jak rękawiczki czy podpisanie kontraktów na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy z około sześćdziesięcioma piłkarzami (większość sprzedano lub wypożyczono), czyli ogólny administracyjny chaos.
Kiedy funkcję trenera Monaco zaczął pełnić Niko Kovac, brano go za kompletnego wariata. Głównie dlatego, że podjął się generalnego remontu składu zespołu. Klub zdecydował się na wzmożoną stabilność, budując drużynę wokół doświadczonych graczy znających realia francuskiego futbolu, jak również utalentowanych młodzieńców. Zrezygnowano z prób ściągania prestiżowych zagranicznych nazwisk. Aby to zademonstrować, piłkarzami Monaco w bieżących rozgrywkach pod względem największej liczby rozegranych minut są: Benoît Badiashile, Aurélien Tchouameni, Ruben Aguilar, Wissam Ben Yedder, Youssouf Fofana i Sofiane Diop. To skuteczny sposób Kovaca na nową jakość ekipy z Księstwa.
ASM to grupa ambitnych zawodników, którzy prędko dostosowali się do założeń taktycznych preferowanych przez byłego reprezentanta Chorwacji. Ich gra opiera się zwłaszcza na intensywności w środkowej strefie boiska oraz agresywnym odbiorze. Oczywiście tego rodzaju schematy często kończą się przewinieniami, ale też przecinaniem podań rywali i przechwytami, co pozwala drużynie na szybkie przejście do kontrataku i wyeliminowanie atutów oponentów.
W 2021 roku „Czerwono-Biali” pod wodzą Chorwata grają jak natchnieni. Ostatnie dziesięć spotkań w wykonaniu Monaco to dziewięć zwycięstw oraz zaledwie jeden remis (28 na 30 możliwych „oczek”). To już świadczy o fenomenalnej atmosferze w zespole i dyspozycji drużyny, która wcale nie zamierza osiąść na laurach, bo jej elementarnym celem jest obecnie awans do Ligi Mistrzów. Natomiast nadrzędne marzenie Kovaca i spółki stanowi mistrzostwo Francji (tylko cztery punkty straty do Lille prowadzącego w Ligue 1).

Pozdrawiamy paryżan

W trakcie każdego sezonu podstawowym priorytetem każdej ekipy francuskiej ekstraklasy jest bra łupnia od PSG. Urwanie punktów hegemonowi trzeba traktować w kategoriach małego sukcesu. Odniesienie choćby minimalnego zwycięstwa nad paryżanami środowisko piłkarskie prawie zawsze określa mianem sensacji. Ale wygrać na własnym stadionie i powtórzyć rezultat w potyczce rewanżowej? To zdarza się raz na dziesięć lat, a właściwie na dziewięć.
Gdy w listopadzie minionego roku „Les Rouge et Blanc” pokonali PSG 3:2, gremium futbolowych fachowców uznało to za sporą niespodziankę i łut szczęścia podopiecznych Niko Kovaca. Z upływem czasu Monaco zaczęło potwierdzać swoją wartość w Ligue 1, lecz raczej niewielu fanów piłki nożnej żywiło przekonanie, że na Parc des Princes będziemy świadkami kopii wspaniałej historii z jesieni, tyle że wyraźnie lepszej od oryginału.
Jako receptę na wytrącenie wszelkich atutów z rąk PSG, były szkoleniowiec Bayernu wskazał zneutralizowanie gwiazdora przeciwników, Kyliana Mbappe. Trzeba przyznać, że plan został zrealizowany w stu procentach i, szczerze powiedziawszy, zasieki obronne ASM spisały się na medal z najcenniejszego kruszcu. Powstrzymanie Mbappe to jedno, ale warto zwrócić uwagę, że Monaco oddało zaledwie trzy strzały w światło bramki. Dwa sfinalizowane trafieniami.
- Jestem bardzo zadowolony z występu naszej drużyny. PSG to rewelacyjny zespół, ale my ciężko pracowaliśmy przez cały mecz i zasłużyliśmy na triumf. W obronie pokazaliśmy inną twarz. PSG nie miało wielu okazji do strzelenia gola. Musieliśmy unieszkodliwić Mbappe, bo to świetny piłkarz. Konieczne było odcięcie go od podań. Kryło go trzech, czasami nawet czterech piłkarzy. To był cudowny wieczór. Potrzebowaliśmy go - mówił po rozegranym 21 lutego meczu Kovac.

Tendencja zwyżkowa

Jak powszechnie wiadomo, zwycięstwa nad wyżej notowanymi rywalami napędzają drużyny, budują chemię pomiędzy zawodnikami, a poziom mentalności piłkarzy wzrasta z treningu na trening, z meczu na mecz. Jeśli „Czerwono-Białym” nie zdarzy się gwałtowna seria porażek albo remisów z ligowymi średniakami, Niko Kovac będzie mógł aspirować do tytułu najlepszego szkoleniowca Ligue 1. Bo właściwie już zrobił coś ponad miarę i wypadałoby mu pogratulować. Z bezbarwnej ekipy stworzył zespół bijący się o prym we Francji. Z trenera nieradzącego sobie w Bayernie stał się dowódcą kadrowej rewolucji w Monaco.
Oczywiście, do rozegrania pozostało jeszcze jedenaście kolejek spotkań, podczas których może dojść do mnóstwa przetasowań. Natomiast prowadząca czwórka jest absolutnie nie do ruszenia. Uwzględniając teraźniejszą dyspozycję „Les Rouge et Blanc”, to drużyna gotowa na występy w Champions League. Kiedy Niko Kovac podpisywał umowę z ASM, działacze klubu gwarantowali mu tyle czasu na odbudowę drużyny, ile będzie go tylko potrzebował. Aczkolwiek wygląda na to, że inwestycja sterników Monaco w Chorwata zwróci się prędzej, aniżeli pierwotnie przypuszczano.

Przeczytaj również