"Nie można na niego liczyć". Miał być piłkarzem reprezentacji na lata. Ostatni rok to tragikomedia
Miał być piłkarzem, który na lata zabetonuje prawą flankę w reprezentacji Polski. Od jego debiutu mija jednak prawie dwa i pół roku, a my patrzymy na tę historię z coraz większym grymasem rozczarowania. Po Mattym Cashu w biało-czerwonych barwach spodziewaliśmy się znacznie więcej.
Żaden polski piłkarz nie jest dziś wyceniany na większe pieniądze niż on. Matty Cash, według portalu Transfemarkt, wart jest obecnie 28 mln euro. Nie bez powodu. W zespole Aston Villi, jednej z rewelacji Premier League, zawodnik urodzony w angielskim Slough radzi sobie przecież bardzo dobrze i mogłoby się wydawać, że dla reprezentacji Polski też będzie zawodnikiem absolutnie podstawowym. Może nawet kluczowym.
Euforia w narodzie
Rzeczywistość okazuje się niestety mniej kolorowa. Gdy Cash, mający w naszym kraju korzenie, lecz całe życie mieszkający w Anglii, w 2021 roku otrzymywał polskie obywatelstwo, nad Wisłą wybuchła mała euforia. Do biało-czerwonej układanki mieliśmy przecież dodać piłkarza regularnie grającego w najlepszej lidze świata. Piłkarza z już sporymi umiejętnościami, dużym potencjałem, w kwiecie wieku.
Cash miał zadomowić się w reprezentacji na pozycji prawego obrońcy/wahadłowego, gdzie po pożegnaniu Łukasza Piszczka nikt nie był w stanie w pełni przekonać do siebie kolejnych selekcjonerów. Wyglądało to na historię z cyklu win-win. My zyskamy jakościowego zawodnika, a Cash, który nie miał wielkich szans na grę w angielskiej kadrze, otrzyma możliwość występowania w narodowych barwach.
Teraz, prawie dwa i pół roku od momentu debiutu zawodnika Aston Villi w reprezentacji Polski, śmiało możemy wyciągać już pewne wnioski. I zdecydowanie nie są one pozytywne. Cash w tym czasie rozegrał w reprezentacji 14 spotkań. Po ilu z nich mogliśmy go chwalić? Sprawdziliśmy to, a pomogły nam m.in. wystawiane po spotkaniach kadry oceny.
Nieliczne przebłyski
Najwyższe noty Cash otrzymał od nas po meczach ze Szwecją (baraże do MŚ), Belgią (Liga Narodów) i Francją (MŚ). Były to “siódemki”. Zwłaszcza w rywalizacji z ekipą “Trzech Koron” prawy defensor mógł się podobać.
Niestety, były to tylko nieliczne wyjątki od reguły, bo częściej Cash albo nie porywał swoją grą, albo prezentował się wręcz słabo. Było tak choćby w przegranym u siebie meczu z Węgrami, gdy Paulo Sousa zdjął go już w przerwie, a my wystawiliśmy mu zaledwie “trójkę”.
Nadzieje na lepszą dyspozycję Casha ożyły nieco podczas Ligi Narodów, kiedy piłkarz Aston Villi potrafił strzelić w meczu z Holandią jedynego jak do tej pory gola w narodowych barwach, czy z niezłej strony pokazać się w ostatecznie przegranym u siebie meczu z Belgią. Nawet jednak wtedy przebłyski mieszał z naprawdę złymi zagraniami. Gdy już faktycznie trafił do siatki, to potem spowodował rzut karny. I tak dalej.
Mundial był dla Casha jeszcze słodko-gorzki. Z Meksykiem czy Francją zagrał przyzwoicie, ale już na tle Argentyny i przede wszystkim Arabii Saudyjskiej wyglądał po prostu kiepsko. Po tym drugim meczu oceniliśmy go najgorzej spośród wszystkich piłkarzy reprezentacji Polski.
- Przez pierwsze kilkadziesiąt minut grał bardzo nerwowo i powinien chyba nawet wylecieć z boiska za dwie żółte kartki. Na szczęście arbiter go oszczędził - pisaliśmy.
Fatalny rok, kontuzja za kontuzją
Już w tamtym okresie przygoda Casha z reprezentacją wydawała się trudna do jednoznacznej oceny, ale jeszcze wtedy można było zachowywać względny spokój. Piłkarz Aston Villi miewał dobre mecze, był absolutnie podstawowym zawodnikiem kadry, a wahania formy, choć czasami irytowały, nie były raczej powodem do paniki. Problem w tym, że potem 26-latek już wyraźnie spuścił z tonu.
Zaczęło się od pamiętnej klęski w Pradze. Cash w pierwszych minutach meczu został wrzucony przez Czechów na taką karuzelę, że nie wiedział, jak się nazywa. Zanim zszedł z kontuzją po zaledwie dziewięciu minutach (niestety nie ostatni raz), zawinił bezpośrednio przy jednej z bramek.
Było to niemal dokładnie rok temu, ale od tamtej pory sytuacja Casha w reprezentacji nie uległa poprawie. Chociaż dobrze radzi sobie w klubie, dla kadry jest coraz mniej istotnym ogniwem. W czerwcu nie zjawił się na zgrupowaniu przez kolejne już problemy zdrowotne, potem przesiedział na ławce domowe mecze z Wyspami Owczymi i Mołdawią. W listopadzie znów borykał się z kontuzją, przez którą nie pomógł biało-czerwonym w meczach z Czechami oraz Łotwą. W międzyczasie do swojego skromnego dorobku dorzucił jedynie wyjazdowe występy przeciwko Albanii i Wyspom Owczym. W obu przypadkach na “czwórki” w dziesięciostopniowej skali.
- Nie był to Matty Cash z ostatnich tygodni w Aston Villi. Błysnął raz, gdy świetnie dośrodkował do Frankowskiego. Poza tym mizeria i dodatkowo głupia żółta kartka - pisaliśmy po starciu z Farerami.
Wczoraj niestety Cash dopisał kolejny rozdział do tej póki co niezbyt przyjemnej historii. Już sam fakt, że w pierwszym składzie wyszedł nie on, a Przemysław Frankowski, potwierdzał niewielkie zaufanie do reprezentacyjnych możliwości zawodnika Aston Villi. A potem wydarzyło się coś, co niestety znamy aż zbyt dobrze. 26-latek wszedł na murawę i po chwili… doznał kontuzji. Podsumujmy sobie więc zdrowotne przeboje Casha w okresach ostatnich zgrupowań reprezentacji.
- marzec 2023 - Cash z urazem opuszcza murawę po kilku minutach meczu z Czechami. Kilka dni później nie gra też z Albanią,
- czerwiec 2023 - Cash z powodu urazu nie gra w meczach z Niemcami i Mołdawią,
- listopad 2023 - Cash przez problemy zdrowotne nie gra przeciwko Czechom i Łotwie,
- marzec 2024 - Cash przez kontuzję schodzi z murawy 10 minut po pojawieniu się na boisku w meczu z Estonią. Nie zagra z Walią.
Nie winimy oczywiście Casha za to, że wracają do niego problemy zdrowotne. Właściwie bardzo współczujemy i nie szukamy tu rzecz jasna drugiego dna. Fakt jest jednak faktem - przygoda 26-letniego obrońcy z reprezentacją Polski to jak na razie, szczególnie w ostatnich miesiącach, tragikomedia. Nie bronią go też liczby. Jeden gol, żadnej asysty. W przypadku bocznego obrońcy, często wahadłowego, to bilans wyjątkowo kiepski.
Trzymamy kciuki, aby ta historia wróciła jeszcze na odpowiednie tory. Cash przecież w piłkę grać potrafi. I to naprawdę dobrze. Czas, aby udowodnić to też w polskich barwach.