Nie FC Bayern, a Bayer mistrzem Niemiec? Maszyna z Leverkusen rzuca wyzwanie Robertowi Lewandowskiemu i spółce
Nie Borussia Dortmund, a Bayer Leverkusen. To właśnie “Aptekarze” mogą być najgroźniejszym rywalem Bayernu Monachium w walce o mistrzostwo Niemiec. Na razie idą jak po swoje - bez porażki przewodzą tabeli Bundesligi.
Ligowy bilans podopiecznych Petera Bosza musi budzić wrażenie. Jak na razie “Aptekarze” wyróżniają się chirurgiczną precyzją w zdobywaniu punktów:
- 8 zwycięstw
- 0 porażek
- 27 zdobytych bramek
- 5 czystych kont
To wystarczyło, aby aktualnie to ekipa z BayArena rozdawała karty w Bundeslidze. Przed startem sezonu mało kto się tego spodziewał. Tymczasem wyniki są lepsze niż kiedykolwiek. Dziś Leverkusen czeka prawdziwe wyzwanie. Zagrają z Bayernem. Do starcia z monachijskim hegemonem przystąpią z drobnym marginesem bezpieczeństwa.
W świecie idealisty
Przedsezonowe oczekiwania wobec Bayeru nie mogły być wysokie. Latem z klubu odeszli Kai Havertz i Kevin Volland, czyli dwaj dotychczasowi liderzy ofensywy. W ubiegłych rozgrywkach obaj zdobyli łącznie 30 bramek, niejednokrotnie w pojedynkę zapewniając “Aptekarzom” punkty. Ostatnie tygodnie pokazują jednak, że liderem tego projektu nie był Havertz, Volland, ani żaden inny piłkarz. Najważniejszą postacią i gwarantem sukcesów staje się trener-wizjoner, Peter Bosz.
- Pozycja Leverkusen? Zdecydowanie największa w tym rola trenera. Bayer stracił dwa kluczowe ogniwa ofensywne, a mimo to sprawnie je zastąpił. Peter Bosz zawsze uchodził za trenera zbyt skupionego na ofensywie, by cokolwiek na dłuższą metę osiągnąć - zwłaszcza gdy, jako trener BVB, uwielbiał powtarzać, że nie interesuje go plan B na mecz, skoro woli szlifować plan A. I początki w Leverkusen wskazywały na to, że niewiele się na tej płaszczyźnie zmieniło A jednak… - mówi nam Marcin Borzęcki, ekspert od Bundesligi, dziennikarz “TVP Sport”.
- Bosz z czasem zaczynał trenersko dojrzewać, a razem z nim zespół. Przekręcał wajchę w stronę defensywy tak, by zbilansować dysproporcje między przodem a tyłem. Teraz mówimy więc o zespole, który nie rzuca się bez rozumu na rywala, tylko gra bardziej pragmatycznie, co odbija się pozytywnie na wynikach - dodaje nasz rozmówca.
- Chyba żaden piłkarz Bayeru Leverkusen nie skupia na sobie tak dużej uwagi niemieckich mediów, jak Peter Bosz. Holender po stracie największych gwiazd postawił na kolektyw, który nie tylko świetnie atakuje, lecz także zaczął bardzo dobrze bronić. Najlepiej świadczy o tym liczba straconych bramek w Bundeslidze - tylko 10 w 12 meczach. Na ten moment lepszą defensywą pochwalić się może jedynie RB Lipsk - zauważa z kolei Sebastian Zarzycki, redaktor portalu “igol.pl”
Bosz pracuje w Bundeslidze od trzech lat i już wyrobił sobie pewną renomę, niepowtarzalny styl. Dał się poznać jako trener, który rzadko ustępuje, pragnie tworzyć zespoły grające na jego modłę. To futbolowy romantyk. Dojrzewał będąc zakochanym w pracy Johana Cruyffa. W Bayerze, a wcześniej w Dortmundzie czy też Ajaksie, chciał zaszczepić główne idee myśli legendarnego Holendra. Gra kombinacyjna, błyskawiczny pressing, efektowność w połączeniu z efektywnością. Oto główne założenia szkoleniowca Leverkusen.
57-latek pragnie wyników, ale też widowiska. Przyznał, że w trakcie piłkarskiej kariery, gdy występował na pozycji defensywnego pomocnika, nie znosił, kiedy jego drużyna dała się dominować. Teraz robi wszystko, by jego piłkarze nigdy tego nie poczuli, by nie dali się stłamsić na boisku. Zachwycał się, gdy niedawno Bayer wygrał z Borussią Moenchengladbach 4:3. Błędy w defensywie? Przynajmniej kibice obejrzeli dobry spektakl. Cały Peter Bosz.
Bayer Full
W drużynie lidera Bundesligi dzis trudno znaleźć jakiekolwiek mankamenty. Bosz stworzył perfekcyjnie funkcjonującą układankę, gdzie pojedyncze elementy da się szybko zastąpić innymi nazwiskami. Z powodu kontuzji zdążyli już wypaść Sven Bender, Santiago Arias, Charles Aranguiz czy Paulinho ale nie wpłynęło to negatywnie na osiągane wyniki. “Aptekarze” w cuglach wywalczyli awans z fazy grupowej Ligi Europy i na razie pozostają niepokonani w lidze. A przecież nie jest to takie łatwe. Choćby Bayernowi przydarzyła się wstydliwa porażka 1:4 z Hoffenheim. Ostatnio BVB uległo 1:5 Stuttgartowi. Wymagający terminarz psuje plany prawie wszystkim. Tylko Bayer pozostaje na powierzchni.
I robi to w sposób wyjątkowy, prezentując futbol na "tak”, który aż chce się oglądać. Uszczelnienie defensywy przez Bosza w niewielkim stopniu odbiło się na poczynaniach linii ataku. Gdy inni grają w powolnym i statycznym rytmie jazzu, kapela Holendra odpala głośniki i pokazuje co znaczy Bayer Full. W ofensywie rządzi młodość, wigor, siła witalna. Do wielkiej formy wraca zjawiskowy Leon Bailey. Szanse regularnie otrzymuje 21-letni Moussa Diaby i cztery lata młodszy Florian Wirtz. Po transferze Havertza dyrektor sportowy Simon Rolfes przekonywał, że nie sprowadzą następcy, bo już go mają w składzie. Nie pomylił się.
- Ciężko wskazać jakieś słabości w drużynie Bayeru. W bramce - mimo jednego kuriozalnego błędu z Arminią Bielefeld - świetnie spisuje się Lukas Hradecky. W obronie na bardzo przyzwoity poziom wskoczył Aleksandar Dragović. W pomocy szaleje 17-letni Florian Wirtz, który moim zdaniem jest przyszłością niemieckiej piłki. Niesamowicie odpalił Lucas Alario, który w Bundeslidze strzelił już osiem bramek. Świetnie spisuje się cały zespół i ciężko wskazać tak naprawdę jakieś słabości. Uważam jednak, że w najbliższą sobotę mogą się one uwypuklić i dopiero Bayern w pełni zweryfikuje możliwości “Aptekarzy” - komentuje Sebastian Zarzycki.
- Bosz z piłkarzy, którzy w Bayerze nie pełnili kluczowych ról, zrobił zawodników decydujących o obliczu drużyny. Julian Baumgartlinger potrafił zastąpić Aranguiza, Lucas Alario Vollanda, Florian Virtz Havertza. Niezależnie od tego, co wydarzy się przeciwko Bayernowi - ekipa Bosza jest na dobrej drodze do zagrożenia mistrzom Niemiec - twierdzi Marcin Borzęcki.
- Oczywiście, łatwo nie będzie, wciąż kadra ma braki - głównie na bokach obrony, z naciskiem na prawą stronę defensywy, ma też przekrojowo słabszych zawodników od Hansiego Flicka, ale nie zdziwię się, jeśli do samego końca Bayer będzie walczył o trofeum. Choć z tyłu głowy zostaje jednak, że to klub prześmiewczo nazywany Neverkusen lub Vizekusen - bo nigdy nie potrafili doprowadzić spraw do końca i zawsze musieli zadowalać się wicemistrzostwem - dodaje.
Egzamin dojrzałości
Dziś “Aptekarzy” czeka zdecydowanie najtrudniejsze wyzwanie w tym sezonie, czyli wspomniany mecz z maszyną Hansiego Flicka. Peter Bosz zdążył jednak udowodnić, że nie boi się bezpośrednich starć z największymi. Nawet przeciwko potentatom nie zmienia stylu. Pół żartem, pół serio - woli przegrać z własną filozofią niż wygrać, zdradzając ideały. Jeszcze w poprzednim sezonie Bayer zaskoczył wszystkich, gdy wywiózł z Allianz Areny komplet punktów. Dyscyplina taktyczna w połączeniu z fenomenalną formą Leona Baileya wystarczyły, by zaskoczyć mistrzów.
Oczywiście, Bayern nie pozostał im dłużny i zrewanżował się w finale Pucharu Niemiec. W decydującym meczu ekipa z Leverkusen przegrała 2:4. Znów przypomniano o niechlubnym przydomku “Neverkusen”, który powstał w 2002 r., gdy Bayer w ciągu kilkunastu dni zaprzepaścił szansę na trzy tytuły. Głównym zadaniem Bosza jest właśnie zerwanie z łatką przegranych. Oni nie chcą być jak Adaś Miauczyński - zawsze drudzy.
Czy prześmiewcze “Neverkusen” może dumnie przemienić się w Leverkusen? Zwycięstwo nad Bayernem znacznie przybliżyłoby “Aptekarzy” do poważnego traktowania ich w kontekście zdobycia upragnionego mistrzostwa Bundesligi. Pierwszego w historii klubu. Lepszej okazji może nie być.