Na co wydać wielkie pieniądze? Oto transferowe must-have Newcastle United

Na co wydać wielkie pieniądze? Oto transferowe must-have Newcastle United
Tanasut Chindasuthi/Shutterstock
Kieran Trippier został pierwszym piłkarzem kupionym przez Newcastle United za czasów nowych, saudyjskich właścicieli. To na pewno nie koniec zimowych zakupów, bo drużyna z St. James' Park potrzebuje konkretnych wzmocnień. Jaką taktykę transferową będą w najbliższych tygodniach stosować w Newcastle?
Tuż po ogłoszeniu, że klubem zarządzać będzie teraz saudyjski fundusz inwestycyjny, z miejsca w sieci pojawiły się propozycje głośnych zakupów. Z Newcastle łączeni byli Kylian Mbappe, Neymar, Eden Hazard i Ousmane Dembele. Wspominano o budżecie transferowym w okolicach 200 milionów funtów.
Dalsza część tekstu pod wideo
Nijak się to jednak miało do rzeczywistości. W Newcastle od początku tonowali nastroje. Według informacji podawanych przez rzetelne brytyjskie media, w pierwszych oknach transferowych nie zamierzali szaleć. Co prawda ze względu na niechęć poprzedniego właściciela do wydatków, nie byli mocno ograniczeni przez finansowe Fair Play, ale nie zmienia to faktu, że nikt w pierwszych miesiącach szaleć nie zamierza.
Pierwszy transfer dość dobrze oddaje to oddaje. Trippier to więcej niż solidny prawy obrońca, reprezentant Anglii, ale nie ktoś, kto porwie tłumy. Kosztował 12 milionów funtów, co też nie jest kwotą zawrotną. Dobrze wpisuje się jednak w schemat działania. Newcastle nie zamierza kupować zawodników, których największym atutem jest głośne nazwisko, ale którzy przy okazji od dawna nie imponują formą. Dlatego nie zobaczymy tam raczej Hazarda albo Coutinho, który zimą trafił na Wyspy, ale do Aston Villi.

Dwie pozycje priorytetem

Na zimowe okno transferowe najważniejsze jest wzmocnienie dwóch pozycji: środka obrony oraz ataku. Przez ostatnie kilka lat Newcastle nie kupiło ani jednego środkowego defensora. W najlepszym przypadku duet tworzą tam Jamaal Lascelles i Fabian Schaer. W przypadku problemów zdrowotnych pojawiają się Federico Fernandez albo Ciaran Clark. Efekt? Aż 42 stracone gole w dziewiętnastu kolejkach Premier League. Obok Norwich najgorszy wynik w lidze.
Jak się okazuje, wzmocnienie w defensywie nie będzie łatwe. Nie jest wielką tajemnicą, że obecnie kluby dyktują dwie ceny: jedną dla Newcastle, drugą dla wszystkich pozostałych. Wynika to oczywiście z tego, że wiedzą o zasobach finansowych, ale też o sytuacji w tabeli i desperackiej potrzebie pozyskania piłkarza.
Na razie wszystkie negocjacje spełzły na niczym. Lille nie chce sprzedać Svena Botmana, Sevilla Diego Carlosa, a Burnley Jamesa Tarkowskiego. Powody są różne, w przypadku tego pierwszego głównie niesatysfakcjonująca kwota transferowa, chociaż negocjacje cały czas się toczą, a u pozostałych dwóch brak następców w kadrze obecnych drużyn.
Nowi ludzie niezbędni są też w ataku. Najlepiej, gdyby pojawili się na na wczoraj. Szczególnie, że przynajmniej na kilka tygodni z gry wypadł Callum Wilson, czyli człowiek, na którym w dużej mierze opiera się strzelanie goli. Pesymistyczne rokowania są takie, że kontuzja może wykluczyć go nawet do wiosny. Zostali zatem bez bramkostrzelnego napastnika. Kto zmienił go w ostatnim meczu? Wahadłowy.
W klubie i tak powinni się cieszyć, że ostatnio przełożyli ligowe mecze z powodu wielu zakażeń Covid-19. Gdyby się nie udało tego zrobić, to musieliby sobie radzić nie tylko bez Wilsona, ale również Allana Saint-Maximina. Trudno sobie wyobrazić, kto bez tej dwójki miałby zdobywać bramki.
W przypadku ofensywnych zawodników wielu konkretów dotąd nie było. Wspominano, że klub mógłby chcieć wypożyczyć Pierre'a Emericka Aubameyanga, który w Arsenalu popadł w konflikt i od kilku tygodni jest odsunięty od meczowego składu. Kłopot jednak w tym, że wyjechał na Puchar Narodów Afryki i do Anglii wróci prawdopodobnie dopiero w lutym. Ominęłoby go zatem kilka meczów, a dla drużyny, która zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli, każdy z nich jest na wagę złota.
Być może Eddie Howe zdecyduje się na transfer Dominika Solanke. Taką informację podawał ostatnio "The Telegraph". Problem w tym, że Anglik masowo zdobywa bramki na razie tylko w Championship. Poprzednia przygoda z Premier Leage, właśnie za czasów, kiedy trenerem Bournemouth był Howe, zupełnie go przerosła.
Liverpool za to nie bardzo jest chętny do sprzedaży Divocka Origiego, szczególnie w momencie, gdy na Puchar Narodów Afryki wyjechali Mohamed Salah i Sadio Mane. Newcastle natomiast za bardzo nie uśmiecha się poszukiwanie piłkarzy poza Wyspami Brytyjskimi.
Taktyka transferowa ma być taka, żeby stawiać przede wszystkim na zawodników, którzy albo są Anglikami, albo mieli już styczność z Premier League. Czasu na aklimatyzację nie będzie, bo po rozegraniu równo połowy meczów, Newcastle ma jedno zwycięstwo, łącznie jedenaście punktów. Żeby być w miarę pewnym utrzymania w drugiej części sezonu muszą zdobyć przynajmniej około 24-25 punktów.

Nie ma szefa od transferów

Działań na rynku transferowym nie ułatwia to, że nadal nie ma dyrektora sportowego. To dziwne, że dotąd nie udało się porozumieć z kimś, kto mógłby pełnić tę funkcję. Odmówił Michael Emenalo, człowiek, który budował potęgę Chelsea, a któremu nie do końca miało być po drodze z wizją właścicieli. Z klubem nie dogadał się też Marc Overmars.
Najnowsze doniesienia wskazują na zainteresowanie Danem Ashworthem, obecnie pracującym dla Brighton. To człowiek, który ma duże doświadczenie, wcześniej pracował dla angielskiej federacji. Na Wyspach jest ceniony za mądre podejście do futbolu, ale w tym oknie transferowym już raczej nie pomoże.
Na razie w roli krótkotrwałego konsultanta został zatrudniony Nick Hammond, który w przeszłości pracował m.in. w Celtiku i Glasgow Rangers. Musi udźwignąć potężne oczekiwania, bo spadek byłby katastrofą, zatrzymałby projekt budowania nowej potęgi. Będzie musiał przekonać klasowych zawodników, że obecne miejsce w tabeli jest tymczasowe, że zaraz będzie lepiej, a prawdopodobnie też zgodzić się na klauzule, które chroniłyby piłkarzy na wypadek relegowania do Championship.
Największym wyzwaniem będzie klarowne przestawienie wizji i pomysłu na to, jak Newcastle ma się rozwijać. To na tym tle upadło dotąd kilka wzmocnień, na czele z dyrektorem sportowym, a także Unaiem Emerym, który uznał, że nie widzi się w tym momencie w Newcastle. Do końca okna transferowego zostało jeszcze sporo dni, ale to czas, który może zaważyć na znacznie dłużej niż najbliższe pół roku.

Przeczytaj również