Nawet oni spadali z ligi! Mistrzowie, legendy i pocałunek śmierci. Ich śladami może pójść Schalke 04

Nawet oni spadali z ligi! Mistrzowie, legendy i pocałunek śmierci. Ich śladami może pójść Schalke
Norbert Schmidt / Pixathlon / Sipa / PressFocus
Schalke 04 w kryzysie jest już od dłuższego czasu, a zaraz być może pobije rekord najdłuższej serii meczów bez wygranej w Bundeslidze. Jeśli siedmiokrotni mistrzowie Niemiec ostatecznie spadną z najwyższej klasy rozgrywkowej, nie będą jednak pierwszą wielką firmą, która zanotowała tak sensacyjną wpadkę.
Jeszcze w sezonie 2017/2018 w Gelsenkirchen cieszyli się z wicemistrzostwa kraju i powrotu po trzech sezonach do Ligi Mistrzów. Nawet w kolejnych rozgrywkach, kiedy na Veltins-Arenie pojawiły się pierwsze większe problemy, “Die Koenigsblauen” zdołali nawet wyjść z grupy w tych najbardziej prestiżowych rozgrywkach.
Dalsza część tekstu pod wideo
Teraz Schalke pędzi ku przepaści. Na zwycięstwo w Bundeslidze czeka już od 17 stycznia. Jeśli nic się nie zmieni, nie tylko przebije rekord Tasmanii Berlin z sezonu 1965/1966 (31 spotkań bez wygrane, S04 ma 29j) , ale przede wszystkim zanotuje spadek z prawdziwym hukiem. Nie będzie to jednak odosobniony przypadek w historii futbolu, w którym potknięcia największych zdarzały się regularnie na całym świecie.

Auxerre i Villarreal: europejski pocałunek śmierci

Michał Probierz, aktualnie trener Cracovii, zasłynął kiedyś cytatem głoszącym, że europejskie puchary są dla wielu polskich klubów “pocałunkiem śmierci”. Jak się jednak okazuje, ta przypadłość dotyczy nie tylko przedstawicieli rodzimej piłki.
Legendarny trener Guy Roux był współtwórcą największych sukcesów w historii Auxerre, które od początku lat 90. aż do połowy pierwszej dekady obecnego wieku było jedną z najciekawszych francuskich ekip. To właśnie do sukcesów z tamtego okresu w 2009 roku nawiązała drużyna prowadzona już wtedy przez Jeana Fernandeza. Wraz z m.in. Ireneuszem Jeleniem i Dariuszem Dudką zespół z Burgundii powrócił wówczas po ośmiu sezonach na podium ligi francuskiej.
Choć sezon później Auxerre udało się awansować po dwumeczu z Zenitem do fazy grupowej Ligi Mistrzów, w Ligue 1 “Les Diplomates” dołowali. Wówczas zajęli jednak na koniec rozgrywek ligowych jeszcze dziewiąte miejsce. Dopiero w kolejnym sezonie znaleźli się na samym dnie tabeli. Od tego czasu próbują bezskutecznie powrócić na francuskie salony.
Podobna historia spotkała również Villarreal, który prawo gry przynajmniej w eliminacjach europejskich pucharów uzyskiwał nieprzerwanie od 2004 roku. Jeszcze w sezonie 2009/2010 “Żółta Łódź Podwodna” wywalczyła w Primera Division czwarte miejsce. W kolejnych rozgrywkach zagrała w fazie grupowej Ligi Mistrzów, a na koniec zmagań na krajowym podwórku ze stratą punktu do bezpiecznej strefy spadła z La Ligi.
W przeciwieństwie do Auxerre, klub z południa Hiszpanii po roku błyskawicznie powrócił jednak do najwyższej klasy rozgrywkowej, a także do europejskich pucharów. W obecnym sezonie znów jest wymieniany w roli jednego z głównych kandydatów w walce o grę w LM.

Atletico i River Plate: spadek nie omija największych

Oczywiście w historii futbolu z najwyższej klasy rozgrywkowej spadały te najmocniej rozpoznawalne marki. W Hiszpanii nie doświadczyły tego tylko trzy kluby - Athletic Club, FC Barcelona oraz Real Madryt. Spośród tych bardziej znaczących ekip na tamtejszym rynku ostatnimi, które musiały zanotować przymusowy pobyt w niższej lidze, były Sevilla oraz Atletico. Oba zespoły spadły wspólnie w sezonie 1999/2000.
To jednak katastrofa “Rojiblancos” została wówczas przyjęta jako dużo większa niespodzianka. Po pierwsze, madrycka ekipa po raz ostatni hiszpańską elitę opuściła w 1934 roku. Po drugie, jeszcze cztery lata przed wydarzeniami z końca XX wieku Atletico świętowało pierwszą podwójną koronę w historii. Ba! W dwóch sezonach poprzedzających spadek “Los Colchoneros” dochodzili nawet do półfinału Pucharu UEFA! W sezonie, w którym powinęła im się noga, dotarli zresztą do 1/16 finału tych rozgrywek oraz finału Copa del Rey.
Mimo więc wciąż niezłych wyników w pucharach, sił na ligę już Atletico nie starczyło. Targany problemami finansowymi klub ostatecznie zajął w sezonie 1999/2000 19. miejsce i na powrót do elity musiał czekać kolejne dwa lata. Kolejne istotne sukcesy przyszły natomiast tak naprawdę dopiero ponad dekadę później, już za sprawą Diego Simeone. Argentyński szkoleniowiec na Estadio Vicente Calderon trafił niedługo po tym, jak w 2008 roku sięgnął wraz z River Plate po mistrzostwo kraju. Legendarny klub zresztą po trzech latach od tamtych wydarzeń pojawił się na ustach wszystkich w momencie, w którym zanotował historyczny, bo pierwszy spadek z najwyższej klasy rozgrywkowej.
“Los Millonarios”, podobnie jak pod koniec ubiegłego wieku “Atleti”, musieli się wtedy mierzyć z najróżniejszymi problemami finansowymi. Choć później udało im się szybko powrócić do tamtejszej Primera Division, odbudowa legendy klubu trwała powoli. Mimo to, od tego czasu kibice ekipy ze słynnego El Monumental mogli dwukrotnie cieszyć się z triumfu w Copa Libertadores.

Dania i Japonia: mistrzostwo wte czy wewte

Na sam koniec czas jeszcze wspomnieć o przypadkach szczególnych, czyli takich, w których spadek klubu wiązał się bezpośrednio z… mistrzostwem kraju. Tak było zarówno w przypadku duńskiego Herfølge BK, jak i japońskiej Gamby Osaka.
Ci pierwsi w 2000 roku sprawili wielką sensację i jako klub z przedmieść Køge zupełnie niespodziewanie zostali najlepszą drużyną Danii. Kolejny sezon dla fanów tego zespołu był już jednak prawdziwym koszmarem. Z eliminacji Ligi Mistrzów odpadli po dwóch porażkach po 0:3 ze szkockimi Rangersami, przygodę z Pucharem UEFA zakończyli, przegrywając w dwumeczu 2:6 z AEK Ateny, a na domiar złego w lidze duńskiej zajęli dopiero 11. miejsce i tym samym z niej spadli. Obecnie na ich licencji na zapleczu tamtejszej Superligaen występuje HB Køge.
W przypadku japońskiego klubu historia prezentuje się nieco inaczej. Owszem, “Nerazzurri”, bo tak brzmi przydomek tego zespołu, byli dominującą siłą J-League w pierwszej dekadzie XXI wieku, a w latach 2002-2011 aż osiem razy kończyli sezon na podium. Wreszcie przyszedł jednak rok 2012, w którym drużyna strzeliła najwięcej goli spośród całej ligowej spadki, ale to nie uchroniło jej przed sensacyjnym spadkiem.
W Japonii proces restrukturyzacji jest jednak chyba opanowany do perfekcji również w świecie futbolu. Po szybkim powrocie do elity w 2014 roku Gamba Osaka wygrała bowiem na krajowych boiskach wszystko, co tylko się da - ligę, puchar ligi oraz Puchar Cesarza Japonii. Sezon później doszła z kolei do półfinału Azjatyckiej Ligi Mistrzów. We właśnie zakończonych rozgrywkach zdobyła natomiast wicemistrzostwo Japonii.
Przytoczone wyżej przykłady pokazują, że najczęściej istnieje życie po spadku. Dla większości z tych cenionych w świecie futbolu ekip taki zimny prysznic stanowił tak naprawdę wręcz podwaliny pod przyszłe sukcesy. Czy tak będzie też ewentualnie w przypadku Schalke? Czas pokaże. Ale chyba tylko cud uratuje ekipę z Gelsenkirchen. A może spadek będzie prawdziwym Katharsis dla “Koenigsblauen”?

Przeczytaj również