Następca Maguire’a zawiódł w Madrycie. Kiedyś czołówka Premier League, teraz niewypał. Tak szuka ratunku
Cztery lata temu był jednym z czołowych piłkarzy w Premier League. W ostatnich miesiącach jego kariera brutalnie zahamowała. Caglar Soyuncu stał się cieniem samego siebie.
Atletico Madryt wykorzystało zimowe okienko, aby naprawić błędy popełnione latem. Przed sezonem tylko pozornie zadbano bowiem o wzmocnienie składu. Cesar Azpilicueta nie został liderem defensywy, a Javi Galan już został odesłany na wypożyczenie. W jego ślady poszedł Caglar Soyuncu, który zdecydowanie nie zawojował stolicy Hiszpanii. Środkowy obrońca najchętniej pewnie by zapomniał o półrocznej przygodzie w ekipie Diego Simeone. Turek większość meczów spędził na ławce rezerwowych, a kiedy już wchodził na murawę, robiły się z tego same problemy. Teraz będzie musiał szukać odbudowy w Fenerbahce.
Modelowa droga
Soyuncu notuje trudny moment w karierze, która do pewnego momentu układała się idealnie. Już w 2016 roku został dostrzeżony przez Freiburg w drugoligowym klubie Altinordu. Niemcy sprowadzili go za 8 mln euro, sprzedając dwa lata później z niemal trzykrotną przebitką. Solidne występy w Bundeslidze sprawiły, że Caglar trafił do Leicester, które chciało być gotowe na odejście Harry’ego Maguire’a. W pierwszym roku na Wyspach Brytyjskich Turek uczył się od bardziej doświadczonego kolegi. Następnie zastąpił Anglika sprzedanego do Manchesteru United za astronomiczną sumę 87 mln euro.
- Kiedy przyszedłem do klubu, musiałem zachować cierpliwość i przyzwyczaić się do Premier League. Wiedziałem, że mój czas nadejdzie. Sumiennie pracowałem i skupiałem się tylko na tym. Po sprzedaży Harry'ego nasz trener powiedział mi, że nie ściągniemy nowego obrońcy i dostanę swoją szansę. Wiedziałem, że muszę ją wykorzystać - podkreślał Soyuncu w rozmowie z Fotomac.
Jego pierwszy sezon w wyjściowym składzie Leicester był wręcz idealny. Wszedł w buty Maguire’a, wyróżniając się podobnymi umiejętnościami. Był pewny w defensywie, a do tego dokładał mnóstwo atutów w aspekcie rozegrania piłki. Pressowanie go nie miało większego sensu, ponieważ zawsze potrafił znaleźć odpowiednie rozwiązanie. Na przestrzeni całych rozgrywek notował wtedy 61 podań na mecz przy skuteczności na poziomie 90%. Do tego dokładał średnio 4,4 skuteczne interwencje defensywne, 63% wygranych pojedynków i 3 wygrane główki. Jego niektóre występy można było oprawić w ramkę.
Znakomite mecze Soyuncu nie przeszły niezauważone. Chociaż dziś brzmi to abstrakcyjnie, w sezonie 2019/20 był on topowym obrońcą Premier League. Nic dziwnego, że znalazł się w najlepszej XI wybieranej przez Stowarzyszenie Zawodowych Piłkarzy. Wyróżniono go obok takich tuzów, jak Virgil van Dijk, Trent Alexander-Arnold czy Kevin De Bruyne. Kariery każdego z nich potoczyły się nieco inaczej niż w przypadku reprezentanta Turcji.
Klub Kokosa
W kolejnych miesiącach Soyuncu utrzymał wysoki poziom. W sezonie 2020/21 Leicester z nim w składzie notowało średnią zwycięstw na poziomie 67%. Bez niego wskaźnik ten spadał do 54% wygranych. Turek pomógł jednocześnie zaliczyć “Lisom” piękną przygodę w FA Cup. Ekipa z King Power Stadium sięgnęła po trofeum, pokonując po drodze m.in. Manchester United, Chelsea czy Brighton. Nikt w klubie nie pamiętał nazwiska Harry’ego Maguire’a, ponieważ następca okazał się od niego lepszy.
- Real Madryt może szukać nowego obrońcy. Bardzo lubię Soyuncu, myślę, że to świetny stoper, ma szybkość, wyprowadzenie piłki, umiejętność ustawienia się. A Leicester może być dla niego troszkę za małym klubem - rzucił w 2021 roku dziennikarz Julio Maldonado na antenie Radio Marca.
Wtedy łączenie Soyuncu z klubem pokroju “Królewskich” wcale nie było abstrakcją. Wydawało się, że dysponuje potencjałem, który uprawnia do gry w najlepszych ekipach świata. Nic dziwnego, że w 2022 roku zgłosiło się po niego Atletico Madryt. Sam zainteresowany miał nalegać na przenosiny do ekipy Simeone. Przez niemal całe lato trwała saga transferowa, która ostatecznie zakończyła się fiaskiem. Caglar pozostał w Leicester z rocznym kontraktem i spalonymi mostami. Trener nie zamierzał bowiem wybaczyć zawodnikowi chęci odejścia.
- Za kulisami dzieje się wiele rzeczy, o których ludzie nie mają pojęcia. Ostatnio nie był w formie na treningach. “Cags” nadal pracuje i jeśli poczujemy, że nadszedł czas, aby wszedł na boisko, to tak się stanie. Zawsze trzeba wybierać najlepszy zespół, myśląc o kolektywie - rzucił Brendan Rodgers na jednej z konferencji prasowych.
W poprzednim sezonie szkoleniowiec całkowicie odsunął go od gry. Nie zamierzał wystawiać obrońcy, który tylko czekał na wygaśnięcie umowy i możliwość zmiany pracodawcy. W efekcie do 30. kolejki Premier League Soyuncu spędził na murawie zaledwie 79 minut. Kiedy była okazja, Rodgers wolał nawet awaryjnie wystawiać Wilfreda Ndidiego na pozycji stopera. Eksperymenty zakończyły się tragicznie, ponieważ Irlandczyk pozostawił drużynę w strefie spadkowej. Po zmianie trenera Soyuncu chwilowo mógł wrócić do łask.
- Najważniejsze było dla mnie to, że usiadłem z Caglarem i porozmawiałem o całej sytuacji. Powiedział mi wprost, że jest gotowy do gry. Spodobał mi się ogień w oczach, który u niego zobaczyłem. Wcześniej bardzo go polubiłem jako zawodnika, ponieważ to agresywny obrońca, dobrze radzi sobie z piłką, jest szybki. Pokazał to wszystko na ostatnich treningach - mówił następca Rodgersa, Dean Smith, cytowany przez portal Leicestermercury.co.uk.
- Jakim cudem Soyuncu nie był w formie na treningach u Rodgersa, a teraz jest w takiej dyspozycji? Na szczęście przyszedł Dean Smith, u którego Cags mógł zacząć z czystą kartą - grzmiał wtedy Matt Piper, były piłkarz Leicester, na antenie BBC.
Nowy menedżer wystawił Soyuncu w pięciu z ośmiu ostatnich spotkań ligowych. Z nim w składzie “Lisy” pokonały Wolverhampton oraz zremisowały z Leeds i Evertonem. Przeciwko “Pawiom” Turek został zawodnikiem meczu, a z “The Toffees” strzelił gola na wagę cennego punktu. Finalnie Leicester nie uchroniło się przed spadkiem, ale obrońca pozostawił po sobie naprawdę dobre wrażenie. W spokoju ducha mógł spełnić marzenie o występach w Atletico.
Flop
- W ostatnim sezonie nie grałem wiele przez kontuzję, ale też z wielu innych powodów, jednak teraz czuję się całkowicie gotowy do rywalizacji. Wiem, że wiele nauczę się w tym klubie i dam z siebie więcej niż dotychczas. Nie mogę się doczekać pracy z legendarnym Diego Simeone. Powiedziano mi, że jest to klub, w którym czujesz się jak w wielkiej rodzinie. Czuję dumę i szczęście - powiedział Soyuncu na powitalnej konferencji prasowej w Madrycie.
- Uwielbiam Caglara Soyuncu. Myślę, że będzie idealnie pasował do Atletico. On zawsze nazywa mnie swoim kapitanem i bratem, ma szczególne miejsce w moim sercu. Rozmawiałem z nim o tym ruchu i na pewno sobie poradzi - stwierdził zaś Arda Turan w rozmowie z Tivibu Spor.
Kibice “Atleti” mieli pełne prawo ekscytować się tym ruchem transferowym. Bez płacenia kwoty odstępnego sprowadzono zawodnika ze sporym doświadczeniem, który w przeszłości udowadniał, że potrafi grać na wysokim poziomie. Nawet w trakcie okresu “Cags” przygotowawczego pokazał się z dobrej strony choćby w sparingu z Manchesterem City. Później zaczęły się jednak problemy, których końca nie widać. Na początku sezonu Soyuncu stracił kilka tygodni z powodu kontuzji pachwiny. W międzyczasie Simeone uformował szczelny tercet obrońców: Gimenez-Witsel-Hermoso. 27-latek po raz kolejny w karierze musiał zaakceptować rolę rezerwowego. “Cholo” próbował powoli wprowadzać go do składu, ale zakończyło się to prawdziwą katastrofą. 16 grudnia turecki stoper wystąpił w meczu z Athletikiem, w którym sprokurował rzut karny i nie wyszedł na drugą połowę. W następnej kolejce pojawił się na murawie w 66. minucie, a wyleciał z niej w 70. Wszystko z powodu brutalnego faulu na Lucasie Ocamposie.
- Po części czuję się odpowiedzialny za to, co przydarzyło się Caglarowi. To bardzo wysoki i silny zawodnik, który często próbuje przewidywać boiskowe zdarzenia. My nie zapewniliśmy mu rytmu i wystarczającej liczby minut, których potrzebuje, więc czerwona kartka jest częściowo naszą winą - tłumaczył Simeone na konferencji po meczu z Sevillą.
- Wykluczenie Soyuncu? To część futbolu, ale cieszymy się, że mamy takiego zawodnika w szatni ze względu na jego motywację i poziom pracy. Powinien teraz zachować spokój, ponieważ wszyscy wiemy, jaką jest osobą i piłkarzem - wtórował Rodrigo De Paul.
Ratunek w ojczyźnie
W całym obecnym sezonie Soyuncu wystąpił zaledwie w dziewięciu meczach. W rozgrywkach ligowych spędził na murawie 110 minut, a od czasu czerwonej kartki Simeone dał mu szansę tylko w pucharowym starciu z Lugo. Reprezentant Turcji stracił miejsce w klubie i spadł w hierarchii reprezentacyjnej. Na ostatnim zgrupowaniu nie podniósł się z ławki podczas meczów z Niemcami i Walią. Już w grudniu dziennik AS informował, że selekcjoner Vincenzo Montella spotkał się z piłkarzem i doradził zmianę klubu. Selekcjoner miał jasno zaznaczyć, że jedynie regularna gra umożliwi Soyuncu występy na mistrzostwach Europy.
Swego czasu Turek był łączony z topowymi klubami, ale tym razem kolejka chętnych okazała się znacznie krótsza. Ostatecznie wylądował w Fenerbahce. Według Matteo Moretto z Relevo Atletico oddało obrońcę za 2 mln euro na krótkoterminowe wypożyczenie bez opcji wykupu. Madrytczycy liczą na to, że wróci do formy w ojczyźnie i być może zostanie wzmocnieniem przed startem następnego sezonu. Na razie obrońca ma skupić się na pomocy “Fener” w zdobyciu mistrzostwa. Aktualnie Sebastian Szymański i spółka zajmują pierwsze miejsce w tabeli, mając tyle samo punktów, co drugie Galatasaray. Co warte uwagi, rywale stracili o cztery gole mniej w tym sezonie. Jest zatem pole do poprawy i możliwość wygrania rywalizacji. Pewne miejsce w składzie ma Jayden Oosterwolde, ale już Leonardo Bonucci czy Serdar Aziz wydają się zawodnikami, których Soyuncu może wygryźć, jeśli wróci do optymalnej formy.
Zbyt długie sagi transferowe, kontuzje i nietrafione wybory klubowe mogą wyhamować prężnie rozwijające się kariery. 27-latek znalazł się w dołku i potrzebował koła ratunkowego. Ponowna gra w Turcji powinna pomóc nawiązać do najlepszych występów sprzed trzech czy czterech sezonów. Jeśli nie zapomniał tych czasów, pomoże Fenerbahce w zaciętej walce o mistrzostwo. A to będzie pierwszy krok do powrotu na właściwe tory.