Naprawdę “Niezniszczalni”. Tak Motor świętował awans. “Było grubo” [NASZ WYWIAD]

Naprawdę “Niezniszczalni”. Tak Motor świętował awans. “Było grubo” [NASZ WYWIAD]
Piotr Matusewicz / pressfocus
Mateusz - Hawrot
Mateusz Hawrot06 Jun · 10:25
Jak mocno Motor świętował wyszarpany w szalonym stylu awans do Ekstraklasy? O co piłkarze z Lublina zagrają w nowym sezonie? Co czyni ich “Niezniszczalnymi”? Jakim trenerem jest 31-letni Mateusz Stolarski i co różni go od Goncalo Feio? Wreszcie: jak to możliwe, że zespół, który półtora roku temu szorował dno tabeli II ligi, dziś z impetem wjechał na salony? Porozmawialiśmy o tym wszystkim z Filipem Wójcikiem, piłkarzem “Motorowców”.
Filip Wójcik przeżył w Lublinie sporo, bo zaczynał tam grę jeszcze w III lidze, zimą 2020 roku. Oto zapis rozmowy przeprowadzonej we wtorkowy wieczór 4 czerwca.
Dalsza część tekstu pod wideo
MATEUSZ HAWROT, MECZYKI.PL: Jak grubo świętowaliście awans?
FILIP WÓJCIK, OBROŃCA MOTORU LUBLIN: No na pewno było grubo. Jak to po takim sukcesie - hucznie świętowaliśmy. Zaczęliśmy w Gdyni, na boisku, w szatni, później w trakcie powrotu, w autobusie. Mieliśmy też fajny przystanek na trasie, gdzie kibice na nas czekali i wspólnie fetowaliśmy awans. Było bardzo przyjemnie. Następnego dnia też - przejazd otwartym autokarem po całym Lublinie i na końcu pod stadion, gdzie czekała masa kibiców, było dużo odpalonych rac, śpiewów, tańców. No naprawdę super. Świetne podsumowanie tej radości.
Drużyna już wytrzeźwiała, czy są jeszcze jakieś “niedobitki”?
Nie, nie ma (śmiech). Wiadomo, każdy świętował jak chciał. Ale z umiarem.
Dotarło już do ciebie, do was, co wyście właściwie zrobili? Awans to jedno, ale okoliczności chyba nie mogły być lepsze.
Powiem szczerze, że przynajmniej do mnie jeszcze to nie dociera. To, co my zrobiliśmy, patrząc na dwa ostatnie sezony, jest nieprawdopodobne. Jak Amazon nagrywał te filmy o różnych zespołach, to gdyby nagrał coś o Motorze, byłoby to strzałem w dziesiątkę. Okoliczności naszych awansów były niesamowite, znowu wszystko zakończyło się happy-endem. To nasze powiedzenie “niezniszczalni” naprawdę jest prawdziwe.
Jak oglądało ci się końcówkę meczu z Arką z ławki? Zostałeś zmieniony w okolicach 80. minuty przy wyniku 1:0 dla gospodarzy. Było lepiej czy gorzej niż z perspektywy boiska?
Gorzej. Na boisku miałem poczucie, że damy radę, wciśniemy tę bramkę. A wiadomo, gdy jest się na ławce, nie może się już pomóc, nie może wziąć sprawy w swoje ręce, to są ogromne nerwy. I one były. Ale naprawdę cała ławka, cała drużyna wierzyła do końca, że jesteśmy w stanie na początku wyrównać, a później strzelić zwycięskiego gola. Nasza historia pokazuje, że zawsze gramy do końca i tak było też teraz. Dodam, że po bramce Bartka Wolskiego na 1:1 powiedziałem chłopakom, że my to jeszcze wygramy przed dogrywką. Miałem rację. Widać było, że Arka wyszła na drugą połowę z nastawieniem, by dotrwać do ostatniego gwizdka. Wiadomo, mieli swoje kontry i okazje, ale generalnie wyszli bronić tego 1:0, co może ich troszeczkę zgubiło.
Miałeś jakieś momenty zwątpienia w tym sezonie? Mieliście serię gorszych wyników. Najpierw jesienią, później wiosną, a też odejście trenera Goncalo Feio raczej było dużym zaskoczeniem.
Były trudne momenty, może nie zwątpienia, ale na pewno ciężkie. Była seria gorszych wyników, jednak po niej się dźwignęliśmy i wiedziałem, że będzie dobrze. Moment niespodziewanego odejścia trenera Feio też pokazał, że jesteśmy silną drużyną. To był dla nas test, czy damy radę. Wiem, że wiele osób - ekspertów czy kibiców - twierdziło, że to odejście Goncalo Feio to będzie koniec. Że to już nie będzie to samo i że Motor nie da rady awansować. Ale myślę, że pokazaliśmy, że nadal jesteśmy silni, a to, co zaszczepił w nas trener Feio, teraz kontynuuje trener Stolarski.
A kiedy wyście tak naprawdę uwierzyli w ten awans? Jesienią, gdzie dobrze wystartowaliście jako beniaminek, czy bliżej końca sezonu, choć wasz udział w barażach też długo nie był “przyklepany”? Sytuacja w tabeli mocno się zmieniała, a jednak miałem wrażenie, że jeśli ktoś jest na 100% pewny, że może zrobić awans, to właśnie Motor. Drużyna z charakterem.
Na pewno po pierwszej rundzie trudno było nie myśleć o barażach, bo byliśmy bardzo wysoko w tabeli. Bliżej finiszu, tak sześć-siedem kolejek przed metą, w pewnej chwili ta tabela zrobiła się jednak bardzo płaska, straciliśmy trochę punktów. Dla mnie kluczowe było zwycięstwo w Rzeszowie z Resovią (17 maja, 33. kolejka - przyp. red.). Po tym meczu byłem po prostu pewny, że na sto procent będziemy w barażach. A wiadomo - w barażach czujemy się mocni. Pokazał to poprzedni sezon. Wiedziałem, że jak już ruszą baraże, to “mentalem” i umiejętnościami damy radę. Ale Motor to nie tylko “mental” - wiadomo, nie ma u nas jakichś dużych nazwisk, ale pokazaliśmy, że umiemy grać w piłkę i nikogo się nie boimy.
W półtora roku dokonaliście cudów. Jesteś w tej drużynie ponad cztery lata, więc myślę, że akurat ty najlepiej odpowiesz na to pytanie. Dlaczego Wam tak dobrze idzie?
Trzeba wrócić do chwili przyjścia trenerów Feio i Stolarskiego. To oni wszystko ułożyli na tip top. To, co działo się wcześniej, na początku sezonu 2022/23, lekko mówiąc nie wyglądało optymistycznie. Byliśmy po przegranej w finale baraży II ligi z Ruchem Chorzów, odeszło sporo zawodników, źle się działo, brakowało organizacji na dobrym poziomie i zaczęliśmy fatalnie sezon. Ale trenerzy od razu po przyjściu do klubu to ogarnęli. Każdy wie, że są “top”. Zaczęli od najmniejszych rzeczy, regeneracji, codziennych obiadów, doszły do tego aspekty taktyczne. Przygotowali odpowiednio zespół, zaszczepili w nas mentalność zwycięzcy. I to ruszyło, z każdym meczem nakręcało się coraz bardziej. Od ostatniego miejsca w tabeli II ligi. Wygrywaliśmy mecz za meczem i już wtedy uwierzyliśmy w kolejne sukcesy.
Pamiętam, jak rozmawiałem wówczas z kolegami, którzy odeszli z drużyny przed sezonem 2022/23 - Maćkiem Firlejem czy Michałem Fidziukiewiczem. Mówiłem im: my zrobimy ten awans do I ligi. Oni się śmiali, mówili: nie no, jesteście na ostatnim miejscu, jaki awans, bez szans. Ale my się nakręcaliśmy kolejnymi zwycięstwami i zrobiliśmy ten awans. Teraz było tak samo. Każdy zwracał uwagę, że Motor jest beniaminkiem, że okej, pewnie spokojnie się utrzyma. Ale my nie chcieliśmy tylko w tej lidze być, tylko coś w niej znaczyć. Po każdym kolejnym meczu patrzyliśmy naprzód na kolejny. Wygrane nas napędzały, to szło w dobrą stronę. Przy czym, jak mówiłem, po rundzie jesiennej trudno było nie myśleć o barażach czy awansie. Zmieniło się postrzeganie Motoru. Można powiedzieć, że zostaliśmy kandydatem do awansu, a nie “zwykłym” beniaminkiem. Ale też to dźwignęliśmy.
Zatrzymajmy się przy trenerze Stolarskim. Po pierwsze, jaki to jest trener? Po drugie, jaką zauważyłeś u niego różnicę, gdy z asystenta stał się głównodowodzącym?
To młody, ale bardzo dobry trener. Jest przygotowany merytorycznie i taktycznie na bardzo wysokim poziomie. A jakie zmiany? Myślę, że przeskok z asystenta na pierwszego trenera dla każdego szkoleniowca nie jest łatwy, wiadomo, że w roli “jedynki” pewne rzeczy robisz inaczej, masz decyzyjność, ale trener Stolarski świetnie sobie z tym poradził. Patrząc na różnice między trenerami Feio i Stolarskim - niewiele się zmieniło. W końcu długo razem pracowali. Może swoboda w ofensywie jest teraz większa.
Mówiłeś o umiejętnościach, o tym, że nie tylko “mental” robi robotę. Jasne - Motor mocno wygląda czysto piłkarsko. Ale jednak ta atmosfera, otoczka, “Niezniszczalni”, “Motor United” - to musi was ciągnąć w górę. Dzięki temu czujecie się mocniejsi od każdego rywala?
Prawda, zdecydowanie coś w tym jest. 100% racji. To nam sporo dodaje, myślę, że nie każda drużyna to ma, szczególnie tam, gdzie znajduje się wielu obcokrajowców. Wtedy ciężej zbudować monolit, taką jedność jak u nas. W Ekstraklasie też nam to pomoże. Ale podkreślę: mamy umiejętności na dobrym poziomie i tego nikt nam nie odbierze. Nie lubię, jak mówi się, że Motor “jedzie” tylko na tym, że super biega i mocno walczy. Po awansie też pokażemy, że mamy w zespole naprawdę sporą jakość. A nazwiska jeszcze nieznane w Ekstraklasie będą znane już po pierwszej rundzie.
Przychodząc do Motoru w 2020 r. spodziewałeś się, że zawędrujesz z nim aż do Ekstraklasy? I to jako podstawowy piłkarz.
Szczerze? Na pewno nie spodziewałem się takiej historii, tylu awansów. Wiedziałem, że przychodzę do dużego klubu, ale ten klub był wtedy na długim zakręcie, z którego nie umiał wyjechać, długo siedząc w III lidze. Było słychać: Motor ma pieniądze, fajny stadion, super kibiców. Ale ciągle czegoś brakowało. Nie sądziłem, że przyjdą awanse praktycznie z roku na rok, aż do Ekstraklasy. To jest super doświadczenie. Jestem naprawdę bardzo szczęśliwy, że jest jak jest, że to wszystko się wydarzyło. Ale jestem też cały czas głodny i chcę więcej.
Po awansie zawsze mnie zastanawia, czy piłkarze, którzy robią ten awans, nie boją się, że zaraz na ich miejsce klub będzie chciał ściągnąć innych? W myśl podejścia: awansowaliśmy, trzeba zmienić kadrę, na papierze ją wzmocnić.
Słyszałem takie głosy. Zawsze mnie śmieszy, gdy podczas paru słabszych meczów w decydującym momencie sezonu krążą opinie, że zawodnicy nie chcą awansować, bo się boją tego, co dalej. Nie, coś takiego nie istnieje. Każdy piłkarz chce grać jak najwyżej. Wiadomo, że klub po awansie musi się wzmocnić, to jest naturalny krok naprzód. Normalna sprawa. Ale nawet zawodnik, który odchodzi, czy wie, że odejdzie po zakończeniu kontraktu albo nie wie, czy go przedłuży, będzie walczył do końca. Nikt na tym nie straci. Klub jest zadowolony, a piłkarz robiący awans łatwiej znajdzie nowy zespół, dostanie też premię za ten awans. A co do wzmocnień - na pewno je zobaczymy, ale myślę, że prezes i trener wiedzą, jaką mamy drużynę i dobrze to wszystko ułożą. Nie spodziewam się rewolucji.
Wspomniałeś o premii. Była duża nagroda za awans? Zadowoleni?
Zadowoleni. Jest okej (śmiech). Więcej nie powiem.
Jeszcze jedno. Właściciel zapowiedział, że Motor nie zwolni tempa, że dalej będzie szedł w górę. Tak więc o co będziecie grali w nowym sezonie Ekstraklasy? Kolejnego awansu już nie da się zrobić.
Wyżej już nie wejdziemy (śmiech). O co gramy? To dopiero ustalimy wspólnie z prezesem i trenerem, będziemy rozmawiać o celach na nadchodzący sezon. Ale Motor to klub, który cały czas myśli naprzód. Chciałbym, byśmy dalej grali w ten sam sposób, nie zmieniali się. Grali w piłkę. Sądzę, że nie będziemy bić się o utrzymanie, liczę na bycie po prostu solidnym punktem Ekstraklasy w naszym pierwszym roku po awansie.
Na mecz z jakim klubem najbardziej czekasz?
Na mecz z Legią, bo mam tam mojego kumpla Bartka Kapustkę, którego serdecznie pozdrawiam. Razem graliśmy w Tarnowie, jesteśmy wychowankami Tarnovii. Już mi napisał: do zobaczenia na boisku. No to się widzimy!

Przeczytaj również