Wielki talent Jagiellonii błyszczy coraz mocniej. Powoli puka do kadry, rywale już mają go dość

Wielki talent Jagiellonii błyszczy coraz mocniej. Powoli puka do kadry, rywale już mają go dość
Marta Badowska / pressfocus
Jan - Piekutowski
Jan Piekutowski20 Feb · 16:22
W Ekstraklasie wielu trenerów mówi o stawianiu na Polaków. Adrian Siemieniec aż tak dużo nie mówi, a po prostu daje im grać. Jednym z beneficjentów podejścia szkoleniowca - ale i całego klubu - stał się Oskar Pietuszewski. W takim Rakowie mógłby przepaść, w Jagiellonii zaś wyrósł na jednego z najbardziej cenionych graczy młodego pokolenia. Pochwały względem 16-latka nie są bezzasadne.
W ostatnim meczu Jagiellonii - wygranej potyczce z Motorem Lublin - w pierwszym składzie wybiegło pięciu Polaków. To wynik ex aequo najlepszy, jeśli chodzi o czołówkę Ekstraklasy i minioną kolejkę, tylu samo zagrało bowiem w barwach Pogoni Szczecin. Legia Warszawa postawiła zaś na czterech Polaków, Lech Poznań na trzech, a Raków na jednego.
Dalsza część tekstu pod wideo
Rzecz nie idzie jednak o samą narodowość, ale i o wiek. Nie ma nic zaskakującego, że szanse otrzymują Kamil Grosicki czy Radosław Murawski. Inaczej ma się sprawa z zawodnikami nieopierzonymi, zawodnikami poniżej 21. roku życia. Tych już jest znacznie mniej. Jeśli chodzi o wspomniane kluby, to wyróżnić trzeba Maxiego Oyedele (20 lat), Jana Ziółkowskiego (19), Antoniego Kozubala (20), Sławomira Abramowicza (20) i Oskara Pietuszewskiego (16). Największe wrażenie, nie tylko z racji metryki, zrobił ostatni z nich.

Polska górą!

Szansa dla Pietuszewskiego, który z Motorem Lublin zadebiutował w pierwszym składzie, nie była pochodną konieczności rozumianej jako problemy kadrowe. Adrian Siemieniec postawił na wychowanka, chociaż na ławce miał wypoczętego Kristoffera Hansena, ewentualnie Marcina Listkowskiego. Do tego dysponowany był Miki Villar, chociaż on miał za sobą blisko 80 minut starcia z Baćką. Opcje więc były, a zwyciężyła ta najbardziej odważna.
Można się jednak było tego spodziewać. Jagiellonia dość otwarcie stawia na Polaków, również tych niedoświadczonych. Od meczu z Pogonią Szczecin, rozegrano na początku grudnia poprzedniego roku, w pierwszym składzie "Dumy Podlasia" zawsze było przynajmniej trzech biało-czerwonych. To ewenement w skali Ekstraklasy, zwłaszcza gdy rozmawiamy o zespołach walczących o najwyższe cele.
Tego wyniku nie byłoby nie tylko bez odpowiedniego podejścia Siemieńca, ale i całego klubu. Jagiellonia stara się opierać na graczach z krajowego rynku, chociaż nie jest to zadanie łatwe. Teoria, że Polacy są z zasady drożsi, to teoria trafia. Niemniej, nie zmieniło to założeń w Białymstoku, które są dobrze odzwierciedlane przez słowa Łukasza Masłowskiego.
- Dla Jagiellonii priorytetem zawsze będą Polacy. Nie zawsze rynek i możliwości pozwalają na to, aby mieć ich w jak największej liczbie. Dzisiaj jednak, jeśli mamy tylko sposobność, to staramy się realizować takie założenia, szukać na rynku. Chcemy też rozwijać młodych adeptów w Akademii i dostarczać ich do pierwszego zespołu. Oczywiście, wszystko musi mieć swoje miejsce i czas, ale jeśli jakiś młody zawodnik zasługuje na szansę, to po prostu ją dostanie - powiedział nam dyrektor sportowy mistrza Polski.
W minionej kolejce Ekstraklasy padło na Pietuszewskiego. 16-latek już wcześniej pukał do zespołu, grywał ogony z Baćką, Stalą Mielec, Radomiakiem, Olimpią Grudziądz oraz Pogonią Szczecin. Z Motorem pojawił się jednak od pierwszej minuty. I zachwycił.

Na przebój

Nie chodzi nawet o asystę przy trafieniu Jarosława Kubickiego, bo ta była dość przypadkowa. Chodzi o pewną naturalność, chęć do brania odpowiedzialności na siebie, niekiedy też po prostu sztukę. Pietuszewski ma w sobie gen dryblera, rzecz rzadko spotykaną u polskich piłkarzy. Zdarza się, że decyzje o wejściu w pojedynek podejmuje zbyt pochopnie, czasami prowadzą one do straty piłki. Korzyści jest jednak więcej, a Pietuszewski, chociaż z pozoru indywidualista, bywa określany jako piłkarz zespołowy.
- Indywidualista, zdecydowanie. Ale indywidualista w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Świetnie czuje się w danym modelu gry, ale potrafi go bardzo inteligentnie interpretować według swojej "czutki" futbolu, robić coś ponad dla dobra drużyny. Jego technika, która pozwala świetnie reagować w deficycie czasu i przestrzeni, pozwala mu na takie działanie, że drużyna tylko korzysta. Świetny indywidualista, każdy chciałby mieć takiego w swojej drużynie - opowiedział nam Kamil Stanisławski, który pracuje z Pietuszewskim w CLJ Jagiellonii.
Ta pewność pozwoliła 16-latkowi na sporo dobrego z Motorem. Z jednej strony asysta, z drugiej też wywalczenie czerwonej kartki. To właśnie po brutalnym faulu na Pietuszewskim z boiska wyleciał Sergi Samper, a "Duma Podlasia" mogła przejąć kontrolę nad resztą spotkania i zdobyć dwie kolejne bramki.
Mogło być ich więcej, również za sprawą skrzydłowego. Finalnie zaliczył cztery kluczowe podania, a z jednego powinien lepiej skorzystać Pululu. Sam Pietuszewski był też blisko okazji do strzelenia gola, lecz Pululu zagrał do Imaza, którego strzał został obroniony i akcja spaliła na panewce. W każdym razie podstawy ku temu, aby wręczyć 16-latkowi nagrodę dla MVP, były cokolwiek solidne.

Polowanie

Solidne było też zamieszanie po słowach Rafała Dębińskiego. Komentator Canal+Sport pozwolił sobie na kąśliwą uwagę po faulu Sampera na Pietuszewskim. Skoncentrował się bowiem nie na nieprzepisowym zachowaniu Hiszpana, ale ubiorze gracza Jagiellonii. Poszło o opuszczone getry i brak ochraniaczy, a do sprawy odniósł się nawet Adrian Siemieniec. Szkoleniowiec, co istotne, wcale nie spieszył do krytyki Dębińskiego.
- Nie wiem, czy mnie to uwiera. Na pewno pochylę się nad tym tematem, bo przecież chodzi tu o zdrowie zawodnika. Z drugiej strony Oskar jest też młodym piłkarzem i będzie popełniał błędy, tak jak z doborem obuwia w meczu z Radomiakiem, tak i teraz z wysokością ochraniaczy. Na pewno jego bezpieczeństwo, tak jak i wszystkich piłkarzy, jest dla mnie bardzo ważne. Z drugiej strony nie wiem, czy produkują takie ochraniacze, które przy takim starciu uchroniłyby go. Na pewno to przemyślę - powiedział na konferencji prasowej po starciu z Motorem.
Pietuszewskiemu w istocie ochrona jest potrzebna. Z jednej strony prezentuje się jako piłkarz przygotowany do rywalizacji w Ekstraklasie pod względem fizycznym. Nie ma może postawy tura, lecz zasuwa i walczy. W pełnoprawnym debiucie regularnie angażował się w akcje defensywne (choć dwukrotnie się zdrzemnął), a z przodu, rzecz oczywista, swoje zrobił. Łącznie miał najwięcej sprintów ze wszystkich zawodników na boisku, brylował również pod względem metrów przebiegniętych sprintem.
Z drugiej jednak strony - jednocześnie silnie powiązanej z nonszalanckim sposobem gry Pietuszewskiego - na wychowanka Jagiellonii odbywa się swoiste polowanie. 16-latek uzbierał 107 minut na poziomie Ekstraklasy, a był faulowany już siedmiokrotnie. Po ataku na skrzydłowego Samper wyleciał z boiska. Piotr Wlazło, dość szczęśliwie, zobaczył tylko żółtą kartkę.
Nie chodzi o to, aby teraz podopiecznego Siemieńca okuwać w zbroję, jednak większe zabezpieczenie, a właściwie jakiekolwiek, zdecydowanie się przyda. Pietuszewskiego jeszcze nie raz i nie dwa wytną równo z murawą, a to grozi poważnymi konsekwencjami, o czym chłopak już się przekonał, przeszedł przecież rehabilitację po zerwaniu ACL.
Powtórki uniknąć należy za wszelką cenę, mówimy o graczu potencjalnie bardzo istotnym nie tylko dla Jagiellonii, ale i reprezentacji.

A może tak do kadry?

Wbrew luźnym spekulacjom kibiców Jagiellonii nie chodzi o reprezentację pod wodzą Michała Probierza, ale kadrę U21. Ta ma swoje wyraźne problemy, o czym pisaliśmy TUTAJ. Pozycje "dziesiątek" pozostają wprawdzie dobrze obsadzone - Mariusz Fornalczyk i Tomasz Pieńko grają regularnie, ale Pietuszewski wydaje się ciekawym uzupełnieniem składu, o ile będzie regularnie dostawał szanse od Adriana Siemieńca.
Jednocześnie trzeba pamiętać, że dla Pietuszewskiego byłby to spory przeskok reprezentacyjny, do tej pory występował jedynie w drużynie U17. Zaliczył w niej 15 udanych spotkań, strzelił cztery gole i dorzucił dwie asysty. Najładniejszą bramkę zdobył przeciwko rówieśnikom ze Słowacji (4:0), kiedy to z powietrza uderzył piętą.
Dał tym samym kolejny dowód na słowa trenera Stanisławskiego. Pietuszewski jest indywidualistą, piłkarzem ze wszech miar przebojowym. Pewnie przyjdzie mu za to jeszcze kilkukrotnie zapłacić frycowe - choćby w postaci większej liczby kopnięć wymierzonych przez rywali, strat piłki i innych prób temperowania charakteru - ale gra wydaje się warta świeczki. Luz prezentowany przez wychowanka Jagiellonii imponuje. Jego nie tyle warto mieć na oku, co trzeba.

Przeczytaj również