Największy przegrany ostatnich miesięcy w kadrze. Miał być podporą, jest na aucie. "Tli się nadzieja"
Był najmłodszym Polakiem na mundialu w Katarze i zagrał w każdym meczu. Miał być następcą Kamila Grosickiego. Dziś 35-letni "Grosik" nadal gra w kadrze, a 14 lat młodszy Jakub Kamiński jest od niej bardzo daleko. Co poszło nie tak?
Pamiętam doskonale przedostatni odcinek "Raportu z Kataru", gdy po meczu Polska - Francja (1:3) żegnaliśmy odjeżdżającą z Doha reprezentację. Przed hotelem dołączył do nas wtedy Jakub Kamiński, który obok Jakuba Kiwiora był jednym z odkryć kadry Czesława Michniewicza.
- Mam bodajże osiem meczów w kadrze, z czego cztery na mundialu. To doświadczenie jeszcze nie jest duże, ale muszę czerpać z tego lekcję. Liczę na to, że w przyszłości, czy to na mistrzostwach Europy, czy na kolejnych mistrzostwach świata, będę jeszcze większą podporą tej reprezentacji, jeszcze większą siłą, bo uważam, że po prostu mnie na to stać - mówił nam wtedy wychowanek akademii Lecha (fragment niżej od 12:30). Cóż, nie wszystko poszło zgodnie z planem...
Trzy kroki wstecz
Tamta deklaracja była w pełni zrozumiała. Jeden z najbardziej utalentowanych polskich skrzydłowych był w szczytowym momencie kariery. Kilka miesięcy wcześniej zmienił Ekstraklasę na Bundesligę i mimo młodego wieku nie "odbił się" od wymagań ligi niemieckiej. Następca Michniewicza, Fernando Santos, też widział w nim potencjał. Konsekwentnie go powoływał i dawał mu szansę w pięciu z sześciu meczów swojej krótkiej kadencji, z czego w czterech w pierwszym składzie. Ale skrzydłowy Wolfsburga już tak nie przekonywał, aż za kadencji Michała Probierza na dobre z niej wypadł. Zszedł szczebel niżej, bo nadal jest powoływany, ale tylko do "młodzieżówki". Jeśli jego kariera nagle nie wystrzeli, to trudno się spodziewać, by pojechał na EURO 2024 w Niemczech (o ile w ogóle tam zagramy).
Kilka tygodni temu najgorszej od lat sytuacji Polaków w Bundeslidze w swoim tekście na łamach Meczyki.pl przyjrzał się Tomasz Urban (można go przeczytać TUTAJ). O Kamińskim pisał tak: - Skrzydłowy Wolfsburga w pierwszym roku w Bundeslidze zaprezentował się lepiej niż dobrze i wydawało się, że w bieżącym zrobi kolejny krok naprzód. Zamiast tego jednak, zrobił trzy kroki wstecz i dzisiaj balansuje nie tyle na granicy składu wyjściowego i ławki, co na granicy ławki i trybun.
Zapaść
Rzeczywiście, pierwszy sezon po odejściu z Lecha to 2071 minut "Kamyka" w Bundeslidze, cztery gole, trzy asysty i szczególnie mocna wiosna, po której mówił, że chciałby żeby sezon się nie kończył, bo w końcu złapał formę, jakiej od siebie oczekuje. Wydawało się, że rośnie nam skrzydłowy na lata. Wcześnie dojrzały, zarówno mentalnie jak i fizycznie, który musi tylko konsekwentnie poprawiać liczby.
W następnym sezonie przyszła jednak trudna do pojęcia zapaść, która ciągnie się miesiącami. Tylko 289 minut, w tym zero w ostatnich ośmiu meczach! W czterech z ostatnich pięciu nie było go nawet w kadrze meczowej. Miał być wygranym styczniowej przerwy, a dziś media spekulują o jego (zrozumiałej) frustracji i możliwym odejściu.
Przed kilkoma dniami Jan Piekutowski poświęcił z kolei artykuł innemu reprezentantowi z potencjałem, który był ważny w kadrze Michniewicza, a dziś bardzo mu do niej daleko. W przypadku Krystiana Bielika mój redakcyjny kolega wystawia bolesną diagnozę: reprezentacja mu odjechała, nigdy nie stanie się wyczekiwanym następcą Krychowiaka. Tekst do przeczytania TUTAJ.
Wierzę, że przypadek Kamińskiego jest inny (nie tylko dlatego, że jest cztery lata młodszy). Że ten sezon to tylko ostry zakręt w jego wcześniej harmonijnie rozwijającej się karierze i że wróci po nim na prostą. Co go łączy z Bielikiem, to fatalna postawa drużyny. Po przedwczesnej decyzji o zwolnieniu Johna Eustace'a i zastąpieniu go Wayne'em Rooneyem w Birmingham kolejni trenerzy nie potrafią poprawić rezultatów.
W Wolfsburgu poszli w drugą skrajność - mimo rozczarowujących wyników i gry, uparcie trwali przy Niko Kovacu, który zdaniem wielu obserwatorów Bundesligi powinien polecieć już dawno. "Wilki" mają piątą najwyżej wycenianą kadrę w lidze, a zajmują 14. miejsce. Ostatnie osiem meczów bez gry Kamińskiego to cztery remisy i cztery porażki.
Pobudka
W końcu Kovac poleciał. I tu tli się światełko nadziei dla "Kamyka". U nowego trenera każdy piłkarz zacznie z czystą kartą. A ten nowy trener to Ralph Hasenhuettl, były szkoleniowiec RB Lipsk, który spędził niemal cztery lata w Southampton, gdzie jednym z jego najbardziej zaufanych ludzi był Jan Bednarek.
Pisałem już o tym, że sprowadzony za 10 mln euro Polak miał w Wolfsburgu piorunującą końcówkę zeszłego sezonu. W ostatnich sześciu meczach strzelił trzy gole. Gdyby teraz nawiązał do tamtych występów, to na pewno nie umknęłoby to selekcjonerowi. To dla niego dwa miesiące prawdy. Musi się przebudzić. I trzymać kciuki za kolegów, żeby w czerwcu nie walczył już tylko o powołanie na mecze towarzyskie...